Interpretacja sytuacji na świecie
Raport z Żelaznej Góry
Swego czasu pisarz irlandzki Jonathan Swift, autor "Podróży Guliwera", zasugerował w książce "Skromna propozycja", że rozwiązaniem dla chronicznych problemów irlandzkich z przeludnieniem i głodem mógłby być kanibalizm, za jednym zamachem likwidujący oba problemy. Oczywiście pomysł był z założenia absurdalny i tak go zrozumiano, był to bowiem wiek XVIII. Dzisiaj żyjemy w bardziej barbarzyńskich czasach i podobne pomysły przyjmowane są zupełnie serio.
To co piszę w niniejszym artykule oparte jest o artykuł pt. "Spojrzenie z Żelaznej Góry - Planowanie globalnej eko-wojny", który Brooks Alexander zamieścił w dwóch kolejnych numerach pisma Catholic Family News (luty i marzec 1997). Chodzi o sprawy wstrząsające. Podstawowym źródłem informacji jest książka pt. "Iron Mountain" (Żelazna Góra), której autor ukrywa się pod pseudonimem John Doe (amerykański odpowiednik naszego Jana Kowalskiego). Gdy książka się ukazała w 1968 roku była potraktowana jako dowcip, jak wyżej zacytowana sugestia Swifta. Dzisiaj wcale nie jest to takie oczywiste. Ale zacznijmy od początku.
Książka jest donosem członka "specjalnej grupy studyjnej", który uważał, że sprawa, którą grupa się zajmowała musi ujrzeć światło dzienne i użył do tego formy anonimowej książki. Dziś sądzi się, że autorem był profesor ekonomii z Harwardu John Kenneth Galbraith, ale nie jest to pewno. Zostańmy przy nazwisku Doe.
Doe został zaproszony w sierpniu 1963 roku (za prezydentury Kennediego) do udziału w ściśle tajnym zespole opracowującym naturę problemów czekających USA w perspektywie trwałego pokoju. Spotkania odbywały się w różnych miejscach ale pierwsze w podziemnym bunkrze antyatomowym w Iron Mountain k. Hudson N.Y. Uczestników było 15, wybitne osobistości różnych specjalności. Każdy dostał jakieś zadanie i mógł korzystać z informacji od kogo chciał z środowisk uniwersyteckich. Po zakończeniu raportu uczestnicy uznali, że należy zalecić jego utajnienie. Doe nie podzielał tego zdania i stąd jego książka. Potrzeba utajnienia raportu wynikała z braku jakichkolwiek odniesień w nim do etyki.
Raport ustalił, że wojna stanowi fundament ładu społecznego i uzasadnienie dla instytucji państwowych. Jest potrzebna. Propozycje raportu sugerujące czym wojnę zastąpić, w roli którą pełni, są podobnie bezetyczne jak i samo ustalenie zasadnicze. Ta rządowa specjalna grupa studyjna doszła do wniosków analogicznych do propozycji Swifta, ale całkiem serio. Gdy raport dostarczono prezydentowi Johnsonowi ten nadał mu status najwyższej tajności. Przypatrzmy się wnioskom tego raportu.
Podejmując pracę autorzy nie mieli złych zamiarów. Ale przeprowadzone studia doprowadziły ich do wniosku, że wojenne zagrożenie zewnętrzne jest potrzebne dla utrzymania zwartości i politycznej organizacji państwa. Wojna dostarcza powód by społeczeństwa zaakceptowały władzę polityczną. Raport stwierdza, że kraje są stabilne wewnętrznie, gdy są zagrożone zewnętrznie. Pojęcie suwerenności zakłada istnienie międzynarodowych konfliktów. Nacjonalizmy zakładają istnienie wrogów i potrzebują tych wrogów dla zdefiniowania swojej tożsamości. Autorzy raportu dochodzą więc do wniosku, że wyeliminowanie wojny oznacza wyeliminowanie suwerenności.
Ta grupa studyjna uświadomiła sobie, że trwały pokój to nie tylko problem jak zaangażować finanse dziś marnowane na zbrojenia. Powszechne rozbrojenie zmieni nie tylko kierunek produkcji i dystrybucji funkcjonującej dziś na świecie, ale spowoduje zmiany polityczne, socjologiczne, ekologiczne i kulturowe o rewolucyjnym charakterze. Uznali, że wojna to nie jest jedno z narzędzi realizowania polityki ale, że jest ona podstawą wszelkiej organizacji społecznej. Wojna nie jest ostatecznością ale stałą koniecznością. Ona nie powstaje z konfliktu interesów, ale konflikty są tworzone by utrzymać stale potrzebny stan wojennego zagrożenia. Uznano, że te ustalenia muszą być brane pod uwagę przez tych co dążą do trwałego pokoju. A więc problem nie sprowadza się do tego czy można trwały pokój osiągnąć (uznali, że można), ani jak go osiągnąć, ale czy jest on pożądany? To system wojenny gwarantuje stabilność.
Raport nie neguje okropności wojny, ale ostrzega, że pokój może prowadzić do jeszcze większego chaosu. Pokój doprowadzi do likwidacji narodów, rozbije systemy ekonomiczne, spowoduje wstrząsy społeczne. Trwały pokój może jednak nastać. Trzeba więc się nań przygotować by związane z tym kryzysy nie były zaskoczeniem. Raport wymienia następujące niemilitarne funkcje wojny: 1. ekonomiczna, 2. polityczna, 3. społeczna, 4. ludnościowo-ekologiczna, 5. kulturowa, 6. naukowa, i 7. inne. Trzeba je czymś zastąpić.
Funkcja ekonomiczna wojny polega na tym, że dostarcza gospodarce "lokomotywy". Może być i jest wykorzystywania do przyśpieszeń, zahamowań, zmian kierunku itd. Właśnie jej marnotrawny charakter pozwala na traktowanie jej jako narzędzia regulującego gospodarkę. Siła ekonomii stanowi o sile państwa, a zbędna produkcja pozwala na regulację tej siły. Zaangażowanie tych mocy w produkcję potrzebną odbiera im przydatność regulacyjną.
Funkcja polityczna wojny polega na istnieniu zrozumiałego zagrożenia, które usprawiedliwia istnienie władzy i jej prawa do rządzenia. Bez tego zagrożenia żaden rząd się długo nie utrzyma.
Społeczeństwa muszą być rozwarstwione, jak w wojsku, chociażby po to by był doping do awansu. Bez tego nie będzie wysiłku. Gdy technologia zastępuje pracę fizyczną różnice społeczne zanikają. Utrzymuje je zagrożenie wojenne i zbędna produkcja zbrojeniowa.
Wojny okresowo redukują nadmiar ludności, hamują rozrodczość, ponoć ratując tym samym przed zagrożeniem ekologicznym wynikającym z maltuzjańskich wizji o przeludnieniu świata.
Wojny są inspiracją dla twórców, piewców bohaterstwa kombatantów.
Potrzeby wojenne są matką wynalazków i postępu technicznego, finansują badania naukowe i uczelnie.
Autorzy raportu boją się zmian jakie nieść może pokój. Ostrzegają przed nimi. Ponieważ uznają, że wojna to system ładu, uważają, że nie można go porzucić, ale trzeba czymś innym zastąpić by nie powstała anarchia. Proponują więc przygotować się do trwałego pokoju poprzez wprowadzenie czynników zastępczych. Taki czynnik musiałby mieć określone cechy. Przede wszystkim musiałby stanowić poważne, wiarygodne, zewnętrzne zagrożenie, na tyle duże by usprawiedliwiało organizację społeczną i materialne przygotowania do przeciwdziałania. Te przeciwdziałania muszą być technicznie wykonalne, politycznie akceptowalne i społecznie wiarygodne. A więc jeżeli chcemy pokoju, lub jeżeli chcemy się przygotować na groźbę nieplanowanego pokoju, to musimy wymyśleć alternatywne zagrożenie, w które ludzie uwierzą, potem zmobilizować ludzi do walki z nim, a wreszcie zreorganizować społeczeństwo wokół tego zagrożenia.
Nie wystarczy tu na przykład walka z ubóstwem, gdyż ta wyzwoli produkcję potrzebną, a więc nie przydatną jako narzędzie manipulacji. To musi być zagrożenie zewnętrzne.
Autorzy rozważali szereg alternatyw. Program walki o społeczeństwo dobrobytu. Program badań kosmicznych ku prawie niewykonalnym celom. Wszechobecną, międzynarodową policję do walki ze zorganizowaną przestępczością. Zagrożenie ze strony najazdu kosmitów. Masowe zanieczyszczenie środowiska na skalę globalną. Zagrożenie ze strony fanatycznych sekt. Zagrożenie eugeniczne i inne. Wszystkie one jednak nie zapewniają takiej stabilności jak wojna, przynajmniej na ówczesnym etapie. Były to zagrożenia lub cele za mało wiarygodne, za mało mobilizujące.
Trzeba więc zagrożenia stworzyć, piszą autorzy raportu. Ze wszystkich alternatyw autorzy wybrali zagrożenie środowiskowe jako najbardziej nadające się do manipulacji. W roku 1964 było ono jednak za mało wiarygodne. Problemy ekologiczne wymagały czasu by stać się odczuwalnymi. Raport oceniał, że będzie potrzeba jednego lub półtorej pokolenia by zatrucie środowiska stało się użyteczne jako straszak analogiczny do wojny. Sprawę można przyśpieszyć przez ograniczenie działań na rzecz ochrony środowiska, przez opóźnianie wprowadzania czystych technologii. Autorzy raportu proponują powołanie agencji rządowej, która by promowała alternatywy dla wojny, a równocześnie pilnowała by pokój nie przyszedł za szybko.
http://forum.przebudzenie.net/viewtopic.php?t=62