Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
  Pokaż wiadomości
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 »
151  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Kącik muzyczny / Śpiew Szamana : Czerwiec 06, 2010, 20:15:08
<a href="http://www.youtube.com/v/PvVXBxE7sXw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/PvVXBxE7sXw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;480&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/PvVXBxE7sXw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/PvVXBxE7sXw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;480&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>
152  Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Apteka otwarta : Czerwiec 06, 2010, 19:45:47
Wprowadzenie na rynek nowego leku kosztuje ponad 500 mln dol. Na tę astronomiczną kwotę składają się koszty badań naukowych, prób klinicznych, w końcu nakładów na marketing i polityczny lobbing. Wysiłek jednak opłaca się, bo przemysł farmaceutyczny należy do najbardziej rentownych sektorów współczesnego kapitalizmu.

Niewielka to jednak pociecha dla mieszkańców krajów rozwijających się, którzy cierpią i umierają milionami z powodu takich chorób jak malaria i gruźlica. Bardziej bowiem opłaca się zająć opracowywaniem leków zwalczających otyłość i poprawiających humor mieszkańcom krajów rozwiniętych. W rezultacie statystyka jest równie nieubłagana jak logika rynku: na poszukiwanie leków na choroby powszechne w krajach rozwijających się idzie mniej niż 5 proc. światowych nakładów na badania i rozwój w przemyśle farmaceutycznym.

Krajem boleśnie dotkniętym tą logiką są Indie, na gruźlicę umiera tam dziennie około tysiąca osób. Umierają, bo drobnoustrój wywołujący chorobę Mycobacterium tuberculosis uodpornił się na dotychczas stosowane leki, a od lat 60. ubiegłego wieku nie pojawiła się praktycznie żadna nowa skuteczniejsza substancja lecznicza. Szansą na poprawę sytuacji stało się ogłoszenie w 1998 r. sekwencji genomu Mtb. Znając informacje o strukturze genetycznej chorobotwórczego organizmu, można dociekać molekularnych mechanizmów wywołujących infekcję i na tej podstawie projektować nowe leki. Nie wystarczy jednak do tego sama sekwencja genomu, potrzebna jest dokładna mapa oddziaływań między poszczególnymi genami a kodowanymi przez nie białkami.

Model produkcji społecznej

Jak jednak zdobyć brakującą wiedzę, skoro rynek w tym przypadku nie działa, a państwo jest biedne? Indyjska Rada Badań Naukowych i Przemysłowych (CSIR) wpadła na pomysł, by zastąpić brakujący kapitał finansowy kapitałem społecznym. Rada zainicjowała w 2008 r. projekt Open Source Drug Development, zasilając go skromną, jak na realia świata biotechnologii, kwotą 38 mln dol.

Projekt nawiązuje do idei, które doskonale sprawdziły się w świecie informatyki. Oprogramowanie komputerowe tworzone jest dziś albo przez wielkie korporacje – tak powstaje popularny pakiet biurowy Microsoft Office, albo przez sieci niezależnych programistów działających społecznie (POLITYKA 15). Tak powstaje system operacyjny GNU/Linux, obsługujący większość ruchu w Internecie, w tym m.in. setki tysięcy komputerów zatrudnionych w wyszukiwarce Google.

Jeszcze w połowie lat 90. wielu sternikom kapitalizmu z Billem Gatesem na czele wydawało się, że, po pierwsze, pomysł tworzenia oprogramowania bez chęci zysku oznacza próbę przywrócenia komunizmu tylnymi drzwiami. Po drugie zaś, podobnie jak komunizm w ZSRR, nie może to przynieść dobrych efektów – czy można sobie bowiem wyobrazić, by w wyniku pracy społecznej dziesiątków tysięcy ludzi działających poza formalnymi hierarchiami, bez korporacyjnej kontroli jakości, powstały produkty tak zaawansowane jak system operacyjny lub oprogramowanie biurowe? Przecież potrzeba do tego inwestycji rzędu miliardów dolarów.

Dziś już nie ma wątpliwości, że model zbiorowej produkcji społecznej działa. I to tak doskonale, że nawet amerykańska armia wdrażająca Future Combat System – gigantyczny system informatyczny do zarządzania polem walki, korzysta z oprogramowania społecznego, czyli powstałego w modelu Open Source. Dziś już także ekonomiści i socjologowie dobrze rozumieją, na czym polega fenomen Open Source i wiedzą, że nie jest on wybrykiem przeciw naturze. Uczestnicy ponad stu tysięcy programistycznych projektów Open Source nie są komunistami, lecz aktywnymi uczestnikami życia społecznego i przedsiębiorcami.

Zaangażowanie się w projekt Open Source to nie tylko dobra forma promocji własnych kompetencji, lecz także sposób na ich doskonalenie poprzez wymianę doświadczeń z innymi uczestnikami. W końcu to także sposób na kreowanie rynku – oprogramowanie Open Source wymaga podobnej obsługi serwisowej jak każde inne.

Fenomen Open Source nie byłby możliwy, gdyby nie upowszechnienie Internetu ułatwiającego wymianę wiedzy i współpracę dziesiątków tysięcy niezależnych programistów. Dzięki Internetowi nie muszą oni jeździć do pracy w jednym miejscu, wystarczy im do tego podłączony do sieci komputer.

Indyjska CSIR, opierając się na sukcesach modelu Open Source w dziedzinie oprogramowania, postanowiła spróbować podobnej metody w biotechnologii i projektowaniu leków. W przypadku biotechnologii sprawa nie jest jednak tak prosta, bo nie wszystko można zrobić za pomocą komputera, potrzebne są jeszcze laboratoria wyposażone w kosztowną aparaturę i spełniające normy bezpieczeństwa.

Janet Hope, autorka książki „Biobazaar. The Open Source Revolution and Biotechnology”, przekonuje jednak, że dostęp do laboratoriów to bariera do pokonania. I tak w większości krajów, zarówno rozwiniętych jak i rozwijających się, większa część badań na poziomie podstawowym prowadzonych jest w placówkach akademickich finansowanych głównie ze środków publicznych.
Publiczne badania i dostęp

W latach 80. ubiegłego stulecia wydawało się, że najlepszym sposobem wykorzystania wytwarzanej w tych laboratoriach wiedzy będzie jej prywatyzacja, czyli zachęcanie naukowców do patentowania wyników i zakładania firm zajmujących się ich komercjalizacją. Podejście to zyskało sankcję w takich aktach prawnych jak słynna amerykańska ustawa Bayha-Dole’a z 1980 r. Z jednej strony nastąpił szybki transfer akademickiej wiedzy do sektora prywatnego i na rynek w postaci nowych produktów. Z drugiej jednak – nastąpiła bezprecedensowa koncentracja własności intelektualnej w rękach największych – nastawionych na zysk – korporacji technologicznych.

Rozwiązania Janet Hope upatruje w zmianie zasady: wyniki badań naukowych, finansowanych z pieniędzy publicznych, powinny być dostępne publicznie w otwarty sposób, tak by mogli z nich korzystać nieodpłatnie wszyscy zainteresowani. Jeśli model prywatyzacji zastąpi model uspołecznienia, wówczas zasoby publicznej wiedzy i danych z eksperymentów staną się podstawą pracy rzeszy niezależnych naukowców, podobnie jak to się dzieje w dziedzinie oprogramowania komputerowego.

Open Source Drug Development (OSDD) indyjskiej CSIR w ciągu niespełna dwóch lat przyciągnął 3 tys. naukowców z 74 krajów świata, dziesiątki laboratoriów i wiele firm technologicznych. W połowie kwietnia 2010 r. w New Delhi odbyła się konferencja Connect 2 Decode, podczas której ogłoszono wyniki tego partnerstwa społeczno-publiczno-prywatnego: powstała pierwsza pełna mapa genetyczna Mycobacteria tuberculosis. W ciągu najbliższych miesięcy mają powstać pierwsze nowe substancje chemiczne w roli kandydatów na nowe leki. Średnia wieku zaangażowanych w przedsięwzięcie oscylowała wokół dwudziestu lat.

Zainicjowany w Indiach projekt nie jest jedynym wykorzystującym ideę Open Source w biotechnologii. W Brazylii ruszyła Network for Open Scientific Innovation, w Australii już w latach 90. ubiegłego stulecia z inicjatywy biologa Richarda Jeffersona powstał projekt Cambia, zajmujący się stosowaniem metod Open Source do rozwoju technologii żywności. Co ważniejsze, idee uważane jeszcze kilka lat temu za ekstrawaganckie dziś zyskują uznanie ze strony władz publicznych i są naśladowane przez wielkie korporacje.

Otwarta innowacja

Korporacje odkrywają, że mimo olbrzymich inwestycji w badania i rozwój nie nadążają za potrzebami rynku oczekującego nie tylko nowych leków i oprogramowania, lecz także wielu innych produktów. Nie są w stanie temu sprostać korporacyjne laboratoria naukowe, bo siłą rzeczy mogą zatrudniać najwyżej tysiące pracowników. Na świecie gotowych do pracy są miliony świetnie wykształconych ludzi, nierzadko z naukowymi tytułami. Dlatego coraz więcej firm farmaceutycznych, informatycznych, chemicznych, a nawet samochodowych zaczyna stosować zapożyczoną z ruchu Open Source formułę Open Innovation (POLITYKA 29/07). Polega ona na zapraszaniu do prac badawczo-rozwojowych uczestników zewnętrznych.

Również coraz więcej państw decyduje się promować formułę Open Access, polegającą na obligatoryjnym, publicznym udostępnianiu wyników badań finansowanych przez agendy władzy publicznej. Tak uwolniona wiedza staje się zasobem rozwojowym, bezcennym surowcem w rękach kreatywnych i innowacyjnych obywateli uzbrojonych w intelekt i nowoczesne narzędzia komunikacji.

Najbardziej dalekosiężni wizjonerzy, jak Neil Gershenfeld, profesor Massachusetts Institute of Technology, czy Chris Anderson, redaktor naczelny „Wired”, kultowego magazynu technologicznej subkultury, przekonują, że modele Open Source wejdą do wszystkich obszarów produkcji niematerialnej i materialnej. Już w tej chwili trwają prace projektowe nie tylko nad nowymi lekami czy odmianami upraw, lecz także nad samochodem – to wszystko realizowane właśnie w otwartym modelu innowacji.
http://www.polityka.pl/nauka/zdrowie/1505868,1,uwolnic-farmaceutyczne-rynki.read?utm_source=rss&utm_medium=rss&utm_campaign=rss
153  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Skalowanie : Czerwiec 05, 2010, 19:14:20
Skalowanie Wszechświata od wymiaru Plancka czy strun do  całego znanego wszechświata , niesamowite,jest to podróż przez Punkt odniesienia naszej percepcji poza to co jesteśmy w stanie dostrzec naszymi zmysłami,prosta forma lecz pełen przekaz ,  jak by dało rade to wrzucić na forum  Co?

http://uploads.ungrounded.net/525000/525347_scale_of_universe_ng.swf

Trzeba chwile poczekać aż sie załaduje
154  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Dziury w Ziemi : Czerwiec 04, 2010, 18:30:08
Wygląda to na kaczkę dziennikarską ale  raczej nie jest.
Czyżby przebudziły się czerwie z arakis znaczy się ziemi chciałem napisać. Duży uśmiech




“Tropikalny sztorm Agatha oraz biedny system odprowadzania ścieków, przyczyniły się do powstania gigantycznej dziury w mieście Guatemala City (średnica ok. 30 metrów i głębokość ponad 60 metrów). Dziura ta pochłonęła część skrzyżowania i trzypiętrowy budynek.”- taką informację podaje agencja Associated Press i taka tez przekazują nam, nasze wierne polskie media. Poniższe zdjęcia wykonał Luis Echeverria (AP).





Nikt nawet nie próbuje zapytać jak to możliwe, żeby tego typu – prawie że idealnie uformowana dziura, z tak gładkimi ścianami, mogła się w ogóle uformować… Niestety, ale ogólne tłumaczenie o deszczach i systemie odprowadzania deszczówki, mogą mnie przekonać co do samego faktu zapadania się ziemi, ale nie w tak idealny sposób. Szczególnie, kiedy znam fakty, które chcielibyśmy poniżej przytoczyć.

Już wcześniej – na początku tego roku, właśnie w Gwatemali powstała podobna dziura, która pochłonęła ponad 24 domów!



Zjawisko to można by, wszakże z trudnością, przypisać lokalnym właściwościom gruntu, gdyby nie… no właśnie – gdyby nie występowało ono także w innych miejscach i na innych kontynentach i to na dodatek w różnych skalach.

W kwietniu 2009 roku, we wschodniej części stanu Washington w USA pojawiła się podobnego typu dziura, którą odwiedził główny Federalny Inspektor Geologiczny. Dziura miała ponad 10 metrów głębokości, gładkie ściany i korzenie na jej bokach były nienaruszone ! Jego wnioski były proste: nie znana jest technologia, aby tego typu dziurę w ten sposób wykonać, więc nie jest to dzieło człowieka. Nie jest to też twór geologiczny… Pan Inspektor przyznał się, że po prostu nie ma pojęcia co to jest…







Nikt tak naprawdę nie wie co przyczynia się do powstawania tych wszystkich dziur. Wiadomo tylko, ze pojawia się ich coraz więcej i meldunki o ich powstawaniu są coraz częstsze….

A Wy co o tym sądzicie?

Źródło: Globalna Świadomość
http://wolne.media.pl/
Ps jest jeszcze filmik ale nie wiem ja k go wrzucić

EDIT - filmik z wp.pl


http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Tropikalny-sztorm-otworzyl-brame-do-piekiel,wid,12332822,wiadomosc.html?_ticrsn=3&ticaid=6a4b0
155  Multimedia / Multimedia / Życie świadome : Czerwiec 03, 2010, 19:11:01
<a href="http://www.youtube.com/v/1ZPN6P9J1fY&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/1ZPN6P9J1fY&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/1ZPN6P9J1fY&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/1ZPN6P9J1fY&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>

reszta tu
http://www.youtube.com/watch?v=1ZPN6P9J1fY
156  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Metafizyka / Odp: Drzewo Życia i Drzewo Poznania. Mistyka i gnoza — odrębności i podobieństwa : Maj 28, 2010, 22:01:29
 Gnoza – w dużym skrócie
Opublikowano: 28.05.2010

Gnoza jest formą teologiczną, wiedzą objawieniową, która dostępna jest w momencie symbolicznego poznania. Poznanie (gnosis) wiąże się mocno z ludzką duchowością. Są to „informacje” rozłożone na różnych płaszczyznach świadomości, które ukazują człowiekowi, że prawdziwy świat nie ogranicza się jedynie do sfery materialnej; jest światem energii, duchowym i energetycznym. W gnozie świat materialny nie jest odpowiednim środowiskiem dla naszej pełnej egzystencji. Ów świat jest jedynie placem doświadczalnym, symboliczną drogą, która służy jako mapa czy też podręcznik do wskazywania drogi w kierunku absolutu, wyższej jedności. Z tej jedności pochodzą wszystkie iskry boskie, które są w nas. Gnostycy uważają jednak, że nie każdy człowiek posiada taką iskrę; uważali siebie z tego powodu za „wyższych”, jako, że utwierdzali się w tym, że są bliżej poznania jako wybrani. Ten boski płomień winien zatem przypominać gnostykom o tym, że wszyscy oni są częścią jednego uniwersalnego absolutu. Można by powiedzieć, iż według tej koncepcji wszystko jest częścią uniwersalnej, ponad materialnej całości. Istotnym elementem gnozy jest jej ideologia dwoistości, współistnienia dwóch bóstw. Łączy się pośrednio powyższy fakt z symboliką Bafometa, który symbolizuje, najogólniej rzecz mówiąc, to, iż każda „rzecz” posiada z racji swojego bytu swoje przeciwieństwo (góra i dół, mrok i światło), bez którego nie może istnieć; druga połówka jest o tyle ważna, że stanowi dopełnienie tej pierwszej.

Dwoistość gnostycka występuje praktycznie od samego początku istnienia gnozy. Istnienie dwóch bóstw, a właściwie bogów, było głównym czynnikiem niezgody i niemożności pogodzenia się z chrześcijanami już w pierwszych wiekach po Chrystusie. Pierwszym bogiem jest „Dobry Bóg”, prawdziwy i ten, który jest symbolem nieskończonej egzystencji (nie uznającym śmierci, gdyż śmierć jest jedynie etapem przejściowym) i pełnego poznania. Poznanie wiąże się przede wszystkim z tym, co jest w nas. Odkrycie samego siebie i poznanie siebie w pełni było tematem przerabianym przez wiele starożytnych cywilizacji. Do dzisiaj np. jogini poprzez ascezę i głęboką medytację starają się docierać do wnętrza samego siebie, jak i do poznania poza swoim ciałem. Oprócz tego, „Dobrego Boga” istnieje drugi bóg, zwany „Demiurgiem”, który dla gnostyków jest symbolem uwięzienia w świecie materialnym, który na dobrą sprawę jest tylko iluzją. Głosili w swoich pismach, iż „Demiurg”, jako bożek drugiej kategorii, jest twórcą materialnego więzienia, zacieśniania postrzegania ponad-materialnego. Jest odpowiedzialny także za odciąganie ludzi od prawdy; co ciekawe, „Demiurg”, według gnostyków, był Bogiem chrześcijan. Na podstawie badań gnostyków można wysunąć hipotezę, jakoby „Demiurg” był w gnozie kreatorem negatywnych emocji.

Na wszelkiego rodzaju obrazach, rysunkach itp. wyobrażenia dwóch gnostyckich bóstw zawsze wyglądają dosyć podobnie. Zwykle demiurg przedstawiany jest jako gad, jaszczurka lub obiekt przypominający wyglądem nawet smoka. „Dobry Bóg” występuje ponad nim, co symbolizuje jego wyższość. Często w rycinach różokrzyżowych ów „Demiurg” leży na kuli ziemskiej, a na nim, na jego grzbiecie, triumfuje „Dobry Bóg”. Gnoza stawała się w linii czasowej zagrożeniem kościoła nie tylko ze względu na to, iż sprzeciwiała się nauczaniu kleru czy wygłaszała bluźnierstwa i herezje, lecz także z powodu niekiedy silnego parcia, aby wręcz zająć miejsce kościoła. Innym ważnym powodem, dla którego kościół nie wyrażał zbytniej sympatii dla gnostyków, był fakt wtapiania się i kamuflowania wewnątrz środowiska chrześcijańskiego.

Nie zapominajmy, że w XVI i XVII w. gnoza zaczęła pojawiać się w środowiskach diaspory (określenie rozproszonej ludności jakiegoś narodu, przebywających na terenie innego. Analogiczne rozumowanie również w przypadku religii itp.) żydowskiej. Gnostycy poprzez infiltrację diaspor starali się wtłoczyć swoje poglądy i wiarę w judaizm. Robili to względnie ostrożnie, gdyż zdawali sobie sprawę z siły silnie zakorzenionego judaizmu. Dochodziło do tego, iż przekonywali Żydów, że ich Bóg jest Bogiem zła i cierpienia, że sprowadził narów żydowski na wygnanie i rozproszenie w świecie. Gnostycy, którzy dopasowywali swoje poglądy do poglądów Żydów, osiągnęli nowy twór jakim była gnoza kabalistyczna, czyli kabała. Kabała, której wyznawcy są również wśród nas, zakorzeniła się z wielką siłą w najprzeróżniejszych tajnych towarzystwach (różokrzyżowcy, masoneria), których członkowie do dnia dzisiejszego uważają ją za ważny element ich tradycji.

Autor: K.C.
Kontakt: fender73@gmail.com
Nadesłano do “Wolnych Mediów”
157  Różne koncepcje świata i człowieka / CZYTELNIA - teksty różne / Odp: Arkę Przymierza historia : Maj 27, 2010, 23:25:57


Jedną z największych zagadek zaprzątającą głowy nie tylko archeologów, ale i wszystkich tych, którzy interesują się tajemnicami przeszłości jest to, co stało się ze starotestamentową Arką Przymierza. Najświętszy symbol przymierza wyznawców judaizmu z Jahwe był drewnianą skrzynią (o wymiarach 140x80x80 cm) obitą złotą blachą. Przechowywano w niej tablice dziesięciu przekazań otrzymane przez Mojżesza od Boga na górze Synaj, jak też inne cenne relikwie.
Według przekazów biblijnych Arka posiadała niezwykłą moc pozwalającą narodowi wybranemu pokonywać wrogów a zbliżać się do niej mogli jedynie arcykapłani, gdyż zwykli śmiertelnicy w zetknięciu z nią ginęli. Służyła też do bezpośredniej komunikacji  z Bogiem co zwolennicy bardziej śmiałych teorii biorą za dowód na to, iż w rzeczywistości była skomplikowanym urządzeniem stworzonym przez obcą cywilizację pozaziemską. Jednak jakkolwiek by nie było historycy są zgodni, że jej istnienie było faktem jak też to, że pewnym momencie historii zaginęła i do dziś pozostaje  nieodnaleziona.

Jedyne co pozostaje do dziś pewne to historyczny fakt, że Arka Przymierza przechowywana była w Świątyni Salomona, która w 586 roku p.n.e. została zburzona przez Babilończyków. Od tego momentu miejsce jej ukrycia pozostaje nieznane o ile oczywiście nie uzna się, iż została zniszczona pod gruzami świątyni. Przekaz biblijny jednak mówi jasno, iż kapłani ukryli przed najeźdźcami świętą skrzynię w bliżej nieokreślonej grocie a miejsce to ma zostać ujawnione w odpowiednim momencie przez samego Boga.

Istnieje jednak niezliczona ilość teorii sugerujących gdzie należy szukać Arki. Badacze i poszukiwacze sensacji prześcigają się we wskazywaniu miejsc, gdzie rzekomo ma być ukryta. Mówi się o wzgórzu jerozolimskim, o Egipcie, Sudanie a niektórzy starali się ją odnaleźć w Europie, m.in. w podziemiach Watykanu. Jedna z najbardziej znanych teorii, spopularyzowana przede wszystkim przez pisarza Grahama Hancocka wskazuje na Aksum w Etiopii. Wiąże to się z tradycją etiopską i jej powiązaniami z judaizmem. Istotnie, w Aksum znajduje się kościół św. Marii z Syjonu, w którym przechowywana jest pewna skrzynia, o której niewiele wiadomo, poza tym, że dostęp do niej strzeżony jest przez strażnika, który nie dopuszcza do niej nikogo, nawet władców Etiopii. Bardzo możliwe, że w Aksum znajduje się nie tyle sama Arka co jej kopia, bowiem istnieje także teoria, iż czy to żydowscy kapłani czy to Templariusze po zdobyciu Jerozolimy wykonali kilka jej kopii, które obecnie znajdują się w różnych miejscach Bliskiego Wschodu i Europy. Niektórzy twierdzą, że oryginał Arki stanowił część legendarnego skarbu templariuszy. Tymczasem mało znana pozostaje  hipoteza brytyjskiego badacza prof. Tudora Parfitt'a. Jego zdaniem miejsca spoczynku Arki należy rzeczywiście poszukiwać w Afryce jednak nie w etiopskim Aksum lecz wśród ludu Lemba, uważającego się za jedno z zaginionych plemion Izraela. Badania genetyczne wykazały ich powiązania z osobami pochodzenia żydowskiego. Co ciekawe tradycja tego ludu mówi o przedmiocie kultu zwanym "ngoma lungundu", będącym rodzajem bębna. Zgodnie z tradycją, miał on być używany do przechowywania rytualnych obiektów i noszony na drążkach wsuniętych w pierścienie (podobieństwo do roli i zewnętrznego wyglądu  Arki Przymierza).

Był to podobnie jak w przypadku Arki Przymierza, przedmiot zbyt święty, aby mógł być stawiany na ziemi lub dotykany przez inne niż kapłani osoby. Posiadał także nadzwyczajną moc potrafiącą niszczyć wrogów. Jeszcze ciekawsze jest to, że sami członkowie starszyzny Lemba utrzymują, że "ngoma" trafiła do nich z Jerozolimy. Wieloletnie poszukiwania Parfitt'a doprowadziły go do jednego z muzeów w Harare, stolicy Zimbabwe gdzie w zakurzonym magazynie natrafił na stary bęben z wypalonym dnem, pozostałościami po nosidłach oraz reliefem w postaci skrzyżowanych trzcin. Kształt bębna, odbiegający od opisanego w Starym Testamencie wyglądu Arki Parfitt tłumaczy tym, iż "ngoma" mogła być jej wariacją przypisaną danej kulturze, poza tym mówi się przecież o licznych kopiach oryginalnej Arki.

Świat naukowy sceptycznie przyjął odkrycia i rewelacje Parfitt'a a poszukiwania tej prawdziwej Arki Przymierza trwają nadal. Wzbudza ona nie tylko uzasadnione zainteresowanie ze względu na niezwykłą wartość historyczną ale też przede wszystkim na drzemiące w niej, legendarne moce. Pozostaje pytanie czy rzeczywiście chcielibyśmy, aby któregoś dnia ktoś wszedł w jej posiadanie a tym samym stał się dysponentem ogromnej władzy a może i bezpośredniej łączności z Bogiem? Pozostaje mieć nadzieję, że Arka dopuści do siebie jedynie osobę do tego wybraną... o ile w ogóle jeszcze istnieje.

INFRA
http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,page,2,title,Najwieksza-relikwia-Starego-Testamentu-Co-sie-stalo-z-Arka-Przymierza,wid,12307042,wiadomosc.html
158  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / Globalne ocieplenie - największy szwindel? / Epoka lodowcowa może nadejść w ciągu 6 miesięcy! : Maj 27, 2010, 23:19:59
Ciekawa sprawa taka epoka lodowcowa to taki  reset na 50% ziemi jakby wydarzył się dzisiaj cywilizacja jaką znamy przestałaby istnieć.A mała epoka lodowcowa uzmysławia nam ten nonsens  histerii związanej z ocieplenie . 60lat temu dopiero się ona zakończyła.



W Internecie aż roi się od przepowiedni związanych z rokiem 2012 i mającą wówczas nastąpić apokalipsą. Wiele osób głowi się, jak może wyglądać ewentualna zagłada. Kolejne scenariusze dostarczane są przez samych naukowców. Okazuje się, że jedną z potencjalnych przyczyn katastrofy mogłaby być nowa epoka lodowcowa. Wyniki najnowszych badań pokazały, że poprzedni okres zlodowaceń nadszedł w ciągu zaledwie 6 miesięcy.
Autorem odkrycia dotyczącego ostatniej epoki lodowej jest prof. William Patterson. Geolog uważa, że do ostatniego zlodowacenia doszło w tempie błyskawicznym, bo w ciągu zaledwie 6 miesięcy, czyli 20 razy szybciej niż dotąd przypuszczano. Poprzednie badania mówiły, że nadejście zlodowacenia sprzed 13 tysięcy lat zajęło blisko dekadę.Długotrwałe badania przeprowadzone przez Pattersona pokazały, że klimat panujący na Ziemi jest nieobliczalny i w każdej chwili może ulec gwałtownej zmianie. - poinformował dziennik "Daily Mail".
Naukowiec opowiadając o swoich obserwacjach porównał ostatnią epokę lodowcową do sytuacji, w której Wielka Brytania, w ciągu kilku miesięcy zostaje przeniesiona w rejon Arktyki. W ciągu pół roku ciepła i słoneczna Europa została wówczas pokryta warstwą lodu.
Patterson prowadził swoje badania na jeziorze w regionie Lough Monreagh, w zachodniej części Irlandii. Analiza osadu zalegającego na dnie jeziora pokazała, że żyjące tam przed tysiącami lat zwierzęta i rośliny wymarły w ciągu zaledwie kilku miesięcy.

Wielu naukowców uważa, że świat zagrożony jest obecnie nadejściem kolejnego zlodowacenia. Do gwałtownej zmiany klimatycznej, podobnej do tej sprzed kilkunastu tysięcy lat mogłoby doprowadzić np. rozpuszczenie się fragmentu czapy lodowej na Grenlandii, co skutkowałoby zakłóceniem prądów oceanicznych.
http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,page,2,title,Naukowcy-ostrzegaja-epoka-lodowcowa-moze-nadejsc-w-ciagu-6-miesiecy,wid,11738391,wiadomosc.html

.
Mała epoka lodowa (w skrócie MEL; ang. Little Ice Age – LIA) – okres ochłodzenia znany głównie z rejonu północnego Atlantyku, który nastąpił po okresie średniowiecznego optimum klimatycznego. Był to ostatni z wielu chłodnych okresów holocenu  (tzw ang. Little Ice Age Type Events) i zarazem jeden z najchłodniejszych z nich (Joerin i in. 2006, Matthews & Briffa 2005, Mayewski i in. 2004,). Pierwotnie termin 'mała epoka lodowa' tyczył się okresu progresywnej fluktuacji lodowców górskich w późnym holocenie jakie zaobserwowano w górach Sierra Nevada w USA. Obecnie okres ten (ostatnie 4-5 tys. lat) nazywany jest neoglacjałem (Luckman 2004), a MEL stanowi jego ostatnią transgresję glacjalną.

Początkowo sądzono, że zmiany temperatury były globalne[1]. Pogląd ten zakwestionowano; raport IPCC podsumował te badania, oświadczając, że "...obecne dowody naukowe nie popierają globalnie synchronicznych okresów nietypowego oziębienia lub ocieplenia w tym przedziale czasowym, a konwencjonalne terminy 'Mała epoka lodowa' i 'Średniowieczne optimum klimatyczne' okazują się mieć ograniczoną użyteczność w opisywaniu trendów hemisferycznych lub globalnych zmian temperatury w ostatnich stuleciach"[2].

Glacjologicznie okres ten trwał od 1300 do 1950 r. (Matthews, Briffa 2005) – w tym czasie lodowce górskie w wielu obszarach górskich miały nieprzerwanie większy zasięg niż w okresie poprzedzającym MEL (optimum klimatyczne średniowiecza) i po tym okresie, czyli obecnym ociepleniu (m.in. Hozlhauser 1983, Holzhauser i in. 2005, Matthews, Briffa 2005).

Klimatycznie okres ten trwał od 1570 do 1900 r. (Pfister 1980, Matthews, Briffa 2005) Cechuje go ochłodzenie klimatu półkuli północnej, z temperaturą ok. 1 °C niższą niż w XX. wieku[3].

W Alpach podczas MEL lodowce osiągnęły maksima w trzech głównych etapach XIV w (ok. 1350), XVII w (1600-1660) i XIX w (1820-1850 r.) (Holzhasuer i in. 2005). Jednak trzeba zaznaczyć, że zarówno zmiany klimatyczne jak i awanse lodowców w różnych regionach Ziemi podczas MEL nie były synchroniczne (Matthews, Briffa 2005). Mimo, iż najwięcej dowodów na znaczące awanse lodowców podczas MEL znajduje się na półkuli północnej (głównie w Alpach, Skandynawii i górach Ameryki Północnej) nieliczne badania na półkuli południowej także świadczą o ich większym zasięgu. W Alpach Południowych ostatnie dwa