Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
  Pokaż wiadomości
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
201  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Kawiarenka "Pod Gwiazdami" i Powitania :-) / radoslaw : Czerwiec 12, 2009, 15:24:35
Witam!

2.03.2008, o 19:39 tak o sobie napisałem:

http://www.paranormalne.pl/index.php?showtopic=15286&st=0

...a po kilku miesiącach:

Bardzo się cieszę że doszliśmy do tego punktu naszej przuroczej konwersacji.
Trochę to trwało, ale myślę że było potrzebne.
Ja postraszyłem sceptyków trochę jaszczurami, Oni pokazali że sa inteligentni. Właściwie nie było żadnych konkretów - ot pyskówka i ogólniki z obu stron. Obydwie przekonane że mają rację.
Obydwie czytały te same książki, a jednak wnioski diametrialnie różne.
To jest w życiu piękne, bez różnorodności wszechświat by stał w miejscu.
Nie przyszedłem na to forum żeby bawić się w pyskówki, nawet w piaskownicy tego nie lubiłem.
Wpadłem podzielić się swym życiowym doświadczeniem i nabytą wiedzą, moimi spostrzeżeniami na temat zmieniającego się na naszych oczach świata.
Tytuł tego tematu zobowiązuje - podpisuję się pod nim, choć sam artykuł wprowadzający jest napisany w sposób cuchnący manipulacją i przerosłym ego autora. Jego forma jest czasem arogancka, czasem zbyt patetyczna, a już napewno brak w nim KONKRETÓW.
Raven69 wypowiedział parę mądrych słów w tej kwestii i mam dla niego i dla wszystkich sceptyków dobrą wiadomość - jest ścieżka dzięki której tutaj, na tym forum możemy odpowiedzieć sobie na pytanie - JAK NAPRAWDĘ WYGLĄDA ŚWIAT.
Wiecie dlaczego tak myślę?
Bo mam KONKRETY.
Wbrew pozorom nie jestem totalnym kretynem i abnegatem jeśli chodzi o np matematykę i fizykę i obserwuję rozwój tych dziedzin nauki bardzo uważnie.
Dałem też do zrozumienia ze zagłębiłem się w nasze korzenie, czytając zamierzchłe historie zapisane na ścianach budowli, papirusach, pergaminach czy wypalone w glinie - raczej bym tego nie zrobił gdyby nie pewnien wypadek który przeżyłem. Zobaczyłem wiele z naszej historii i niezależnie od tego czy były to wytwory mojej wyobraźni, czy wgląd do Kroniki Akaszy - te informacje mnie zmroziły.
W mojej głowie miałem setki pytań, a życie toczyło się dalej.
Jako że samo życie od tamtej pory nie stanowiło dla mnie wyzwania, miałem dużo wolnego czasu żeby szukać odpowiedzi. Szukałem ich gdzie się tylko dało - buddyzm, taoizm, szamanizm i różne odmiany parapsychologii, o których nie warto wspominać. Najwięcej znalazłem w wiedzy zwaną HUNĄ - w książkach Maxa Freedoma Longa.
To bardzo stara nauka, która przetrwała do naszych czasów w stanie szczątkowym, przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie, a spisana na nowo przez M.F. Longa. Oczywiście nie odpowiadała na wszystkie moje pytania, ale tłumaczyła przynajmniej budowę i funkcjonowanie człowieka i wszechświata - podawała sposób w jaki tworzyć swoją rzeczywistość, co więcej dziś jest coraz częściej potwierdzana przez psychologów i fizyków.
W zasadzie już opierając się na HUNIE możnaby przeprowadzić "proces poszlakowy" i UDOWODNIĆ sceptykom wiele rzeczy.
Ja jednak powiedziałem że mam konkrety, a co jest w dzisiejszym świecie konkretami?
Dzisiejszy świat, zdominowany przez lewą półkulę naszego mózgu domaga się od nas dowodów w postaci słupków, wykresów, schematów działania i innych pierdół tego typu żeby przyjąć coś do wiadomości.
Więc trzymajcie się sceptycy, bo właśnie zamierzam zarzucić Was tym co lubicie.
Napewno nie będzie to bułka z masłem, ale jeśli niektórzy tracą energię na liczenie wytrzymałości ogniowej WTC czy szukanie naturalnych sfinksów tudzież zagłebianie się w interpretację tekstów sumeryjskich - być może warto spróbować przyjrzeć się bliżej teorii z której wynika wiele implikacji pozwalających zrozumieć CO SIĘ DZIEJE TERAZ NA ŚWIECIE?
Teorii która jest PIĘKNA i tłumaczy naprawdę wiele ciekawych zjawisk:
1. Dlaczego najważniejszą siłą we wszechświecie jest miłość.
2. Jak zbudowany jest wszechświat.
3. Jak zdrowo się odżywiać i mieszkać.
4. O co chodzi z całym zamieszaniem wokół 2012.
5. Dlaczego rządy kopią sobie schrony.
6. Dlaczego starożytne budowle stoją tam gdzie stoją, jakie jest ich przeznaczenie i co oznaczają symbole którymi są pokryte.
7. UFO, o co chodzi z jaszczurami i czemu nie ma się co ich bać.
8. Dlaczego "Gwiezdne wojny", "Terminator", "Total recall", "Lord of the rings" to nie zwykłe bajki.
9. Po co są chemtrails'y i HAARP.
Myślicie że zwariowałem? Dorzucę parę bardziej przyziemnych rzeczy:
1. Jak powstaje masa.
2. Jak powstaje grawitacja.
3. Jak powstaje biologiczne życie.
4. Jak skutecznie się leczyć.
5. Jak samo-organizuje się chaos.
6. Jak powstają alfabety i symbole.
7. Jak powstaje świadomość.
8. O co chodzi z oświeceniem.

Zapewniam Was że wszystko jest podparte bardzo konkretną wiedzą, wiedzą nad którą głowiły się najtęższe umysły w historii ludzkości - Platon, Pitagoras, Leonardo da Vinci, Newton, Kepler.
Wiedza ta była pieczołowicie skrywana przez Templariuszy, dzięki niej wybudowali wiele wspaniałych budowli, co więcej wiedzieli gdzie je wybudować...
Jest to święta geometria. Opisana w książce Melchizedeka Drunvaldo "Pradawna tajemnica kwiatu życia", ale znacznie bardziej odsłonięta przez Dana Wintera.
Możliwe że ten człowiek zrobił coś co nie udało się Einsteinowi - stworzył zasadę zasad opisującą naturę wszechswiata.
Prawda broni się sama i jest weryfikowalna, dlatego jest już masa naukowców którzy podążają za Winterem i sprawdzają jego teorie. I jedyne co mogę Wam powiedzieć to że jest ich coraz więcej każdego dnia.
Jak to możliwe że od świętej geometrii można przejść do takich rzeczy jak 2012, chemtrailsy czy Haarp, nie wspominając o moich ulubieńcach jaszczurach?
No cóż - pozostaje Wam się przekonać...
Tak się składa że na forum zawitał od niedawna niejaki Leszko. To wspaniały człowiek, ścisły umysł poszukujący zawsze empirycznych WERYFIKOWALNYCH dowodów. Podobnie jak ja jest zafascynowany Danem Winterem i jego pracami.
Jestem pewien że doskonale wprowadzi każdego w podstawy świętej geometrii i wyjaśni wiele wątpliwości.
Oto wprowadzenie do św. geometrii made by Leszek
Później będziemy mogli porozmawiać o wątkach przygodowych, gwiezdnych wojnach i jaszczurach - podaję jednak link dla tych którzy od razu chcą zobaczyć ogrom informacji jakie kryje strona Dana Wintera. Dodam że to najgorzej zaprojektowana strona w necie jaką widziałem i dość ciężko się po niej poruszać, ale widocznie nikt tam nie ma czasu bawić się w graficzkę.
Mam nadzieję że będzie to dla kogoś początek wspaniałej przygody i stworzy podstawy do jakiejś sensownej dyskusji w tym temacie.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, aloha!
202  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Kącik muzyczny / Odp: Kącik muzyczny : Czerwiec 12, 2009, 00:03:43
<a href="http://www.youtube.com/v/b_KRU_EQ7EQ&amp;hl=pl&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/b_KRU_EQ7EQ&amp;hl=pl&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;425&quot; height=&quot;344&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/b_KRU_EQ7EQ&amp;hl=pl&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/b_KRU_EQ7EQ&amp;hl=pl&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;425&quot; height=&quot;344&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>
to przez moje macintosze nie widać Duży uśmiech
http://www.youtube.com/watch?v=-mtCFE-CkM8
203  ŚWIĘTA GEOMETRIA / W PRAKTYCE / Odp: Ruch ciała i przepływ energii : Czerwiec 11, 2009, 23:08:56
Cytuj
tylko niestety nie jest tak łatwo wprowadzić nowy program..

Najlepiej najpierw wykasować stary system Mrugnięcie
Ja miałem to szczęście że przeżyłem smierć kliniczną czy coś w tym stylu Duży uśmiech
Z tego co się zorientowałem inny sposób to jaskinia i 20 lat wolnego czasu lub wycieczka do Peru lub Zegrza pod Warszawą i ceremonia związana z ayahusca.

pozdrawiam
204  ŚWIĘTA GEOMETRIA / W PRAKTYCE / Odp: Ruch ciała i przepływ energii : Czerwiec 10, 2009, 22:39:42
"
MAGICZNE KROKI

Po raz pierwszy don Juan opowiedział mi szczegółowo o magicznych krokach po tym, gdy wyraził się nieprzychylnie na temat mojej wagi.
– Cholerny z ciebie grubas – powiedział, przyglądając mi się od stóp do głów i z dezaprobatą kręcąc głową. – Niewiele ci brakuje do otyłości. Widać po tobie, że jesteś wyeksploatowany. Jak każdy człowiek twojego czasu, zaczynasz obrastać tłuszczem na karku, jak byk. Czas najwyższy, byś poważnie pomyślał o największym odkryciu czarowników, o magicznych krokach.
– O jakich znowu magicznych krokach, don Juanie? – spytałem. – Do tej pory nic mi o nich nie wspominałeś. A jeśli nawet, to tylko mimochodem, bo nie mogę sobie niczego takiego przypomnieć.
– Opowiedziałem ci o nich bardzo dużo – powiedział – a co więcej, mnóstwo ich już znasz. Cały czas cię ich uczę.
Jeśli o mnie chodzi, nie było prawdą, jakoby cały czas uczył mnie jakichkolwiek magicznych kroków. Zaprzeczyłem bardzo zapalczywie.
– Nie musisz wkładać tyle uczucia w obronę swojego cudownego ja – zażartował, poruszając komicznie brwiami z przepraszającym wyrazem twarzy. – Chciałem powiedzieć, że naśladujesz wszystko, co robię, wykorzystuję więc twoją umiejętność naśladowania. Przez cały czas pokazuję ci przeróżne magiczne kroki, a ty zawsze myślisz, jak to ja uwielbiam rozprostowywać kości i słuchać, jak mi w stawach trzeszczy. Podoba mi się ta twoja interpretacja – rozprostowywanie kości. Dalej będziemy to tak określać.
– Pokazałem ci dziesięć różnych sposobów rozprostowywania kości – ciągnął. – Każdy z nich to magiczny krok, idealnie pasujący do twojego i mojego ciała. Można by rzec, że te dziesięć magicznych kroków doskonale nam obydwu odpowiada. Są naszą osobistą własnością, tak jak były własnością czarowników pochodzących z dwudziestu pięciu pokoleń przed nami, którzy byli dokładnie tacy sami jak my dwaj.
Jak to ujął don Juan, magiczne kroki były różnymi pozycjami, które – w moim mniemaniu – przyjmował dla rozprostowania kości. Poruszał wówczas w określony sposób ramionami, nogami, tułowiem i biodrami; sądziłem, że robi to, by maksymalnie rozciągnąć mięśnie, kości i ścięgna. Z mojego punktu widzenia efektem tych ruchów było trzeszczenie w stawach, które, jak wierzyłem, don Juan demonstrował, by mnie zadziwić i rozweselić. Pamiętam, że za każdym razem mówił, abym go naśladował. Zachęcał mnie nawet, w duchu współzawodnictwa, bym zapamiętał ruchy, które mi pokazywał, i powtarzał je w domu, aż będę umiał wydobyć z moich stawów podobne trzeszczenie.
Nigdy mi się nie udało usłyszeć tego trzeszczenia w moich stawach, jednakże bez wątpienia nauczyłem się wszystkich ruchów, zupełnie mimochodem. Teraz wiem, że fiasko moich usilnych starań, by wydobyć trzeszczenie ze stawów, wyszło mi w końcu na dobre, ponieważ mięśni i ścięgien ramion oraz pleców nigdy nie wolno rozciągać tak forsownie. Stawy don Juana po prostu miały to do siebie, że trzeszczały przy naciąganiu, podobnie jak stawy palców dłoni niektórych ludzi trzeszczą przy zaciskaniu pięści.
– Jak dawni czarownicy wymyślili magiczne kroki, don Juanie? – spytałem.
– Nikt ich nie wymyślił – odparł surowo. – Z założenia, że zostały one wymyślone, automatycznie wynika wniosek o ingerencji umysłu, a w wypadku magicznych kroków jest on błędny. Prędzej już zostały one odkryte przez dawnych szamanów. Mówiono mi, że wszystko się zaczęło od niezwykłego poczucia błogości, którego szamani doznawali w szamańskich stanach podwyższonej świadomości. Uczucie rozpierającego ich wigoru było to tak niesamowite i fascynujące, że usiłowali je przenieść również do stanu normalnej świadomości.
– Z początku szamani byli przekonani, że to uczucie błogości jest po prostu wytworem stanu podwyższonej świadomości – wyjaśnił mi kiedyś don Juan. – Wkrótce spostrzegli, że nie wszystkie stany szamańskiej podwyższonej świadomości wywołują w nich owo uczucie. Po dokładnej analizie okazało się, że błogość pojawiała się zawsze w trakcie wykonywania określonych ruchów ciałem. Szamani uświadomili sobie, że w stanach podwyższonej świadomości ich ciała mimowolnie się poruszały na różne sposoby i że właśnie te ruchy były powodem owego niezwyczajnego odczucia fizycznej i psychicznej pełni.
Don Juan powiedział, że zawsze mu się wydawało, iż ruchy, które dawni szamani wykonywali automatycznie w stanach podwyższonej świadomości, są pewnego rodzaju dziedzictwem ludzkości, czymś głęboko ukrytym i wyjawianym tylko tym, którzy tego szukają. Wyobrażał sobie owych czarowników jako badaczy podwodnych głębin, którzy odzyskali ten skarb, nawet o tym nie wiedząc.
Don Juan mówił, że dawni czarownicy zaczęli mozolnie łączyć ze sobą niektóre z zapamiętanych ruchów. Ich wysiłki nie poszły na marne. Udało im się odtworzyć ruchy, którymi, jak sądzili, ciało reaguje automatycznie w stanach podwyższonej świadomości. Zachęceni tym powodzeniem, odtworzyli jeszcze setki ruchów, które powtarzali, nie próbując nawet ich poskładać w jakiś zrozumiały schemat. Sądzili, że w podwyższonej świadomości ruchy te wykonuje się spontanicznie, a ich efekt zależy od działania jakiejś siły, zupełnie niezależnej od woli szamanów.
Don Juan stwierdził, że z natury spostrzeżeń czarowników starożytności zawsze wywodził, iż musieli oni być niezwykłymi ludźmi, ponieważ odkryte przez nich ruchy nie zostały podobnie objawione współczesnym szamanom, którzy również wchodzili w stany podwyższonej świadomości. Być może było tak dlatego, że współcześni szamani nauczyli się tych ruchów, w takiej czy innej formie, od swoich poprzedników, a może brało się to stąd, że czarownicy starożytności mieli większą masę energetyczną.
– Jak to rozumiesz, don Juanie, że mieli większą masę energetyczną? – spytałem. – Byli więksi?
– Nie przypuszczam, by byli więksi w sensie fizycznym – odparł. – Jednakże na poziomie energetycznym w oczach widzących jawili się jako podłużne kształty. Samych siebie nazywali świetlistymi jajami. Nigdy w życiu nie widziałem świetlistego jaja. Widywałem jedynie świetliste kule. Przypuszczalnie więc przez pokolenia człowiek utracił nieco masy energetycznej.
Don Juan wyjaśnił mi, że dla widzącego wszechświat składa się z nieskończonej liczby pól energetycznych. Widzącemu przedstawiają się one jako świetliste włókna, które strzelają dookoła na wszystkie strony. Don Juan powiedział, że owe włókna przeszywają świetliste kule ludzi pod wszelkimi możliwymi kątami i że śmiało można przyjąć, iż skoro kształty ludzi jawiły się niegdyś w formie podłużnej, podobnej do jaja, to były one znacznie wyższe od kuł. Stąd też pola energetyczne, które obejmowały ludzi w górnej części ich świetlistych jaj, obecnie, gdy ludzie są świetlistymi kulami, już ich nie obejmują. Dla don Juana oznaczało to niejako utratę masy energetycznej, która miała być kluczem do odzyskania owego ukrytego skarbu: magicznych kroków.
– Dlaczego te kroki dawnych szamanów nazywa się magicznymi krokami, don Juanie? – zapytałem go pewnego razu.
-To nie tylko nazwa – odrzekł. – One są magiczne! Skutków ich działania nie da się ogarnąć umysłem, odwołując się do zwykłych wyjaśnień. Te ruchy nie są ćwiczeniami fizycznymi czy jedynie jakimiś pozycjami ciała; to prawdziwe próby osiągnięcia optymalnego stanu trwania. Magia tych ruchów – ciągnął don Juan – to subtelna zmiana, którą odczuwają ćwiczący podczas ich wykonywania. To pewna aura efemeryczności, która naznacza ich ciało i ducha, rodzaj lśnienia, światło w oczach. Ta subtelna zmiana to dotyk ducha. To tak, jakby praktykujący poprzez te ruchy odnawiali dawno zapomnianą więź z siłą życiową, dzięki której trwają.
Dalej wyjaśnił, że ruchy te nazywa się magicznymi krokami również dla tej przyczyny, że przenoszą szamanów, w obrębie postrzegania, do odmiennych stanów trwania, w których odczuwają oni świat w sposób nie dający się opisać.
– Ze względu na to właśnie, ze względu na tę magię – powiedział mi don Juan – magiczne kroki trzeba praktykować nie w ramach gimnastyki, lecz jako metodę przywoływania mocy.
– Ale czy można je traktować jako ćwiczenia fizyczne, mimo że wcześniej nigdy ich tak nie traktowano? – zapytałem.
– Możesz je praktykować tak, jak ci się żywnie podoba – odparł don Juan. – Magiczne kroki wzbogacają świadomość niezależnie od tego, jak je traktujesz. Mądrze byłoby jednak nazywać je po imieniu, magicznymi krokami, które pozwalają praktykującym odrzucić maskę uspołecznienia.
– Co to za maska uspołecznienia? – spytałem.
– To taki pancerz, którego zażarcie bronimy i za który umieramy – powiedział. – Pancerz, który narzuca na nas świat. Nie pozwala nam osiągnąć wszystkich naszych możliwości. Każe nam wierzyć, że jesteśmy nieśmiertelni. W tych ruchach żyje intencja tysięcy czarowników. Wykonując je nawet zupełnie od niechcenia, doprowadzasz do unieruchomienia umysłu.
– Jak to rozumieć, że doprowadzam do unieruchomienia umysłu? – spytałem.
– Wszystko, co robimy w naszym świecie – odrzekł – uznajemy i rozpoznajemy, przetwarzając to w ciągi podobieństwa, ciągi rzeczy, powiązane ze względu na funkcję, jaką spełniają. Na przykład, jeżeli powiem ci “widelec", natychmiast przyjdą ci do głowy: łyżka, nóż, obrus, serwetka, talerz, filiżanka z podstawkiem, kieliszek wina, chili con carne, przyjęcie, urodziny, zabawa. Śmiało mógłbyś tak jeszcze długo wyliczać rzeczy funkcjonalnie ze sobą powiązane, być może bez końca. Wszystko, co robimy, jest tak właśnie powiązane. Dziwne u czarowników jest to, że widzą oni, iż wszystkie te ciągi pokrewieństwa, wszystkie ciągi rzeczy powiązanych ze sobą funkcjonalnie w mniemaniu ludzi są niezmienne i wieczne, niczym słowo boże.
– Nie wiem, don Juanie, po co mieszasz słowo boże do swoich wyjaśnień. Co ma wspólnego słowo boże z tym, co usiłujesz mi wyjaśnić?
– Wszystko! – odpowiedział. – Wygląda na to, że w naszych głowach cały wszechświat jest niczym słowo boże, absolutny i niezmienny. Tym się kierujemy. Gdzieś głęboko w sobie mamy taki mechanizm, który nie pozwala nam się zatrzymać i stwierdzić, że słowo boże – w naszym pojęciu – odnosi się do świata, który jest martwy. Za to żywy świat nieustannie płynie. Porusza się. Zmienia. Przeistacza się. Najbardziej abstrakcyjnym powodem, dla którego magiczne kroki czarowników mojej linii są magiczne – ciągnął don Juan – jest to, że w czasie ich wykonywania ciało praktykującego uświadamia sobie, iż wszystko, zamiast być nieprzerwanym łańcuchem pokrewnych sobie obiektów, jest strumieniem, nieustającym przepływem. A skoro wszystko we wszechświecie płynie niczym strumień, można ów strumień zatrzymać. Można postawić na nim tamę i tak wstrzymać lub zmienić jego przepływ.
Don Juan wyjaśnił mi kiedyś, jak praktykowanie magicznych kroków wpłynęło na czarowników z jego linii, i porównał ich sytuację z tym, co się stanie ze współczesnymi praktykującymi.
– Gdy czarownicy mojej linii uświadomili sobie – rzekł – że praktykowanie ich magicznych kroków powoduje wstrzymanie zwykle nieprzerwanego przepływu zdarzeń, przeżyli szok i omal nie umarli z przerażenia. Wymyślili cały układ metafor dla opisu tego wydarzenia i kiedy starali się je objaśnić i zanalizować, spaprali całą sprawę. Zaplątali się w rytuały i ceremonie. Zaczęli odgrywać akt wstrzymania przepływu zdarzeń. Wierzyli, że jeśli z określonym aspektem swoich magicznych kroków zwiążą pewne ceremonie i rytuały, same magiczne kroki przyniosą pożądany rezultat. Po niedługim czasie bardziej grzęźli w nieprzebranej liczbie swoich niezwykle złożonych rytuałów i ceremonii niż w samych magicznych krokach. To bardzo ważne, aby skierować uwagę praktykujących na pewien określony aspekt magicznych kroków – ciągnął don Juan. – Jednakże to zapatrzenie powinno być swobodne, na wesoło, bez śmiertelnej powagi i posępności. Magiczne kroki powinno się praktykować dla samej przyjemności, jaką to przynosi, nie przejmując się zbytnio korzyściami.
Podał przykład jednego ze swoich towarzyszy, czarownika o imieniu Silvio Manuel, którego ulubionym zajęciem było dostosowywanie magicznych kroków czarowników starożytności do kroków jego współczesnego tańca. Don Juan określił Silvia Manuela jako niezrównanego akrobatę i tancerza, który tak naprawdę tańczył swoje magiczne kroki.
– Nagual Elias Ulloa byt najważniejszym innowatorem mojej linii – podjął don Juan. – To on właśnie, że tak powiem, wyrzucił cały ceremoniał przez okno i praktykował magiczne kroki wyłącznie z tą myślą, z jaką pierwotnie ich używano, kiedyś w zamierzchłej przeszłości – aby rozprowadzać energię. Nagual Julian Osorio, który był po nim – mówił dalej – ostatecznie dobił cały ceremoniał. Jako że był w rzeczywistości zawodowym aktorem i kiedyś się utrzymywał z występów w teatrze, wielką wagę przykładał do – jak to określali czarownicy – teatru szamańskiego. On nazwał go teatrem nieskończoności i zawarł w nim wszystkie dostępne mu magiczne kroki. Każdy ruch odgrywanych przez niego postaci był na wskroś przesycony magicznymi krokami. To jeszcze nie wszystko, przekształcił on ten teatr w nową metodę ich nauczania. Wszystko się zamknęło pomiędzy nagualem Julianem, aktorem nieskończoności, a Silviem Manuelem, tancerzem nieskończoności. Na horyzoncie zabłysła nowa era! Era czystego rozprowadzania!
Don Juan, wyjaśniając rozprowadzanie, mówił, że ludzie, postrzegani jako skupiska pól energii, są zamkniętymi jednostkami energetycznymi o ustalonych granicach, które nie pozwalają ani na przedostawanie się energii z zewnątrz, ani wydostanie z wewnątrz. Z tego powodu energia zawarta w takim skupisku pól energetycznych to wszystko, na czym każdy człowiek może bazować.
– Naturalną skłonnością ludzi – mówił – jest wypychanie energii jak najdalej od ośrodków witalności, które się mieszczą po prawej stronie ciała na samej krawędzi klatki piersiowej, w okolicy wątroby i woreczka żółciowego, oraz po lewej stronie ciała, również na krawędzi klatki piersiowej, w okolicy trzustki i śledziony; na plecach, dokładnie za tymi dwoma pierwszymi ośrodkami – w okolicy nerek, i dokładnie ponad nimi – w okolicy nadnerczy; jak również u nasady szyi, w dołku u zbiegu obojczyka i mostka, a także dokoła macicy i jajników u kobiet.
– Jak ludzie wypychają tę energię, don Juanie? – zapytałem.
– Zamartwiając się – odparł. – Poddając się napięciom powszedniego życia. Przymus załatwiania codziennych spraw odbija się na ich zdrowiu.
– A co się dzieje z tą energią, don Juanie? – spytałem.
– Zbiera się na obrzeżach świetlistej kuli – rzekł. – Czasem tworzy nawet rodzaj grubej korowatej powłoki. Magiczne kroki oddziałują na całego człowieka, pojmowanego jako ciało fizyczne i jako skupisko pól energetycznych. Pobudzają energię nagromadzoną w świetlistej kuli i przekazują ją z powrotem do ciała fizycznego. Magiczne kroki uaktywniają zarówno samo ciało jako pewien układ fizyczny, osłabiony przez rozproszenie energii, jak również ciało jako pewien układ energetyczny, który jest w stanie rozprowadzić tę rozproszoną energię. Energia na obrzeżach świetlistej kuli – ciągnął – energia, która nie jest rozprowadzona, jest równie nieprzydatna jak kompletny brak energii. To naprawdę przerażające, przechowywać gdzieś nadmiar energii, która jest w praktyce niedostępna. To tak, jakbyś był na pustyni i umierał z powodu odwodnienia, choć masz ze sobą zbiornik z wodą, którego nie możesz otworzyć, bo nie masz czym. A na tej pustyni nie ma nawet jednego kamienia, którym mógłbyś ten zbiornik rozbić.
Prawdziwą magią magicznych kroków jest to, że kierują one złogi energii z powrotem do ośrodków witalności; stąd właśnie bierze się owo poczucie błogości i nieprawdopodobnej sprawności fizycznej, które udziela się praktykującym. Czarownicy z linii don Juana, zanim się zagubili w nadmierne rozbudowanych rytuałach i ceremoniach, określili warunek rozprowadzenia. Nazwali go nasyceniem, co miało oznaczać, że zanurzali swoje ciała w obfitości magicznych kroków, pozwalając sile, która nas spaja, kierować magicznymi krokami tak, aby jak najskuteczniej rozprowadzały one energię.
– Jak to, don Juanie? Chcesz mi wmówić, że za każdym razem, gdy rozprostowujesz kości, i za każdym razem, kiedy ja próbuję cię naśladować, faktycznie rozprowadzamy energię? – spytałem go pewnego razu bez cienia ironii.
– Za każdym razem, gdy wykonujemy jakiś magiczny krok – odparł – tak naprawdę zmieniamy podstawową strukturę naszej istoty. Energia, zazwyczaj zalegająca gdzieś i bezużyteczna, zostaje uwolniona i zaczyna przenikać do wirujących ośrodków witalności w ciele. Tylko i wyłącznie z pomocą tej odzyskanej energii jesteśmy w stanie zbudować groblę, zaporę, która jako jedyna może powstrzymać ów niepowstrzymany i zawsze szkodliwy dla nas strumień zdarzeń.
Poprosiłem don Juana, aby podał mi przykład takiej tamy na tym, jak to określił, szkodliwym strumieniu. Powiedziałem mu, że chciałbym to sobie jakoś wyobrazić.
– Podam ci przykład – rzekł. – W moim wieku powinno mi dokuczać, dajmy na to, wysokie ciśnienie. Gdybym się udał do lekarza, ten, widząc mnie, przyjąłby zapewne, że oto ma przed sobą starego Indianina, którego wyczerpały tysiące różnych trosk, rozgoryczenie i kiepskie odżywianie; skutkiem tego wszystkiego, jak łatwo przewidzieć i czego należy się spodziewać, jest nadciśnienie. W moim wieku to normalne. Nie mam najmniejszych kłopotów z nadciśnieniem – mówił dalej. – Nie dlatego, że jestem silniejszy od przeciętnego człowieka albo mam lepsze geny, ale dlatego, iż moje magiczne kroki pozwoliły mojemu ciału wyłamać się z wszelkich wzorców zachowań, których skutkiem jest nadciśnienie. Mogę śmiało powiedzieć, że za każdym razem, gdy rozprostowuję kości, wykonując jeden z moich magicznych kroków, blokuję strumień statystycznych założeń i typów zachowań, które normalnie w moim wieku powodują nadciśnienie. Innym przykładem, który mogę ci podać, jest sprawność moich kolan – ciągnął. – Nie zauważyłeś, że jestem o wiele zwinniejszy od ciebie? Poruszam kolanami jak mały chłoptaś! Dzięki moim magicznym krokom stawiam tamę na strumieniu zachowań i zmian w strukturze fizycznej, które z wiekiem przyczyniają się do zesztywnienia kolan, zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn.
Chyba nic mnie tak nigdy nie złościło jak to, że don Juan Matus, który z powodzeniem mógłby być moim dziadkiem, był nieporównywalnie młodszy ode mnie. Przy nim byłem sztywnym i twardogłowym rutyniarzem. Byłem niczym starzec. On zaś był żwawy, pomysłowy, zwinny i praktyczny. Krótko mówiąc, był obdarzony czymś, czego ja, mimo że byłem młody, nie posiadałem – młodością. Bardzo lubił rozprawiać, że być młodym to nie to samo, co być obdarzonym młodością, i że bycie młodym nie stanowi żadnej przeszkody dla starości. Kierował moją uwagę na to, że gdybym się dokładnie i spokojnie przyglądał innym ludziom, zgodziłbym się z tym, iż już w wieku dwudziestu lat są oni starcami, idiotycznie klepiącymi w kółko to samo.
– Jak to możliwe, don Juanie – zapytałem – że możesz być młodszy ode mnie?
– Przezwyciężyłem mój umysł – rzekł i wytrzeszczył oczy, udając wielką dezorientację. – Nie mam umysłu, który by mi mówił, że już czas najwyższy się zestarzeć. Nie honoruję umów, których nie zawierałem. Zapamiętaj to sobie... to nie tylko puste hasło, kiedy czarownicy powiadają, że nie honorują umów, których nie zawierali. Dać się starości to jedna z takich umów.
Długo milczeliśmy. Wydawało mi się, jakby don Juan czekał, by zobaczyć, jaki efekt wywołały jego słowa. Moje wewnętrzne ja, zdawałoby się niepodzielne, rozdzierało się jeszcze bardziej w obliczu moich jawnie przeciwstawnych reakcji. Z jednej strony całą siłą woli odżegnywałem się od bzdur, które wygłaszał don Juan; z drugiej strony jednak nie mogłem nie dostrzegać, jak trafne były jego spostrzeżenia. Don Juan był stary, a jednak wcale stary nie był. Był młodszy ode mnie o całe wieki. Nie wiązały go żadne myśli i nawyki. Wydeptywał ścieżki niewyobrażalnych światów. Był wolny, a ja byłem więźniem moich ciężkich konstrukcji myślowych i moich przyzwyczajeń, banalnych i jałowych refleksji nad sobą, które – jak poczułem wówczas po raz pierwszy w życiu – nie były nawet moje.
Przy innej sposobności spytałem don Juana o coś, co nie dawało mi spokoju już od dłuższego czasu. Powiedział mi wcześniej, że czarownicy starożytnego Meksyku odkryli magiczne kroki, które były niejako ukrytym skarbem, przechowywanym gdzieś do czasu, aż ludzie go odnajdą. Chciałem wiedzieć, kto mógłby coś takiego przechowywać z myślą o ludziach. Jedyne rozwiązanie, które przychodziło mi do głowy, nawiązywało do katolicyzmu. Sądziłem, że zrobił to Bóg, jakiś anioł stróż albo Duch Święty.
– To nie Duch Święty, który jest święty tylko dla ciebie, gdyż w skrytości ducha jesteś katolikiem – rzekł don Juan. – I z całą pewnością nie jest to Bóg, ów dobrotliwy ojciec, jak go sobie wyobrażasz. Nie jest to też jakaś bogini, matka żywicielka, pod której pieczą są wszelkie ludzkie sprawy, w co wielu wierzy. To raczej pewna bezosobowa siła, która przechowuje nieprzebrane bogactwa dla śmiałków mających odwagę ich szukać. Jest to siła pochodząca z tego wszechświata, tak jak światło czy grawitacja. To pewien czynnik spajający, wibrująca siła, która łączy skupiska pól energetycznych – ludzi – w jedną zwartą całość. Ta wibrująca siła jest czynnikiem, który nie pozwala na przedostawanie się energii do wewnątrz i na zewnątrz świetlistej kuli. Czarownicy starożytnego Meksyku – ciągnął – byli przekonani, że wykonywanie magicznych kroków jest jedynym czynnikiem, który przygotowuje ciało i doprowadza je do transcendentalnego potwierdzenia istnienia owej spajającej siły.
Z objaśnień don Juana wywnioskowałem, że wibrująca siła, o której mówił, spajająca nasze pola energetyczne, musi bardzo przypominać zjawisko, które według współczesnych astronomów zachodzi w jądrach wszystkich istniejących we wszechświecie galaktyk. Ich zdaniem tam właśnie, w jądrach galaktyk, działa jakaś niewyobrażalna siła, która utrzymuje gwiazdy galaktyki w ich położeniu. Siła ta, nazywana czarną dziurą, jest pewnym tworem teoretycznym, dzięki któremu w najbardziej chyba sensowny sposób można wyjaśnić, dlaczego gwiazdy nie oddalają się, wypychane na zewnątrz przez własną prędkość orbitalną.
Don Juan mówił, że dawni czarownicy wiedzieli, iż ludzie – będący skupiskami pól energetycznych utrzymują się w sobie nie dzięki jakimś energetycznym zwojom albo więzom, lecz dzięki pewnego rodzaju wibracji, która nadaje wszystkiemu naraz istnienie i właściwe miejsce. Don Juan wyjaśniał, że czarownicy poprzez swoje praktyki i dzięki zdyscyplinowaniu nabrali umiejętności obchodzenia się z tą wibrującą siłą, gdy tylko w pełni sobie uświadomili jej istnienie. Biegłość, do jakiej doszli w operowaniu nią, była tak niesamowita, że ich czyny obrosły legendą, przeobrażone w wydarzenia mityczne, które przetrwały do naszych czasów w formie baśniowej. Na przykład jedna z opowieści o starożytnych czarownikach, którą usłyszałem od don Juana, mówiła o tym, że potrafili z niezwykłą łatwością rozproszyć swą fizyczną masę, opierając po prostu całą swą świadomość i intencję na tej sile.
Don Juan stwierdził, że chociaż w razie konieczności potrafili oni dosłownie przejść przez ucho igielne, to jednak nigdy nie byli zupełnie zadowoleni z rezultatów rozpraszania swej masy. Powodem tego niezadowolenia było to, że po utracie masy zanikała ich zdolność do działania. Pozostawała im jedynie możliwość biernego śledzenia wydarzeń, w których nie mogli uczestniczyć. Rozgoryczenie, będące następstwem tego wykluczenia z czynnego uczestnictwa w zdarzeniach, obróciło się, jak twierdził don Juan, w słabość, która w końcu przyczyniła się do ich zguby – w obsesję ujawnienia natury owej wibrującej siły, obsesję, która żywiła się ich konkretnością; szamani zaczęli marzyć o pochwyceniu i ujarzmieniu tejże siły. Tym, czego najbardziej pożądali, była umiejętność uderzania z eterycznego stanu bezmasowości – mrzonka, jak powiedział don Juan, która nigdy się nie ziści.
Współcześni praktykujący, spadkobiercy kulturowej spuścizny po czarownikach starożytności, uświadomili sobie, że traktowanie wibrującej siły w kategoriach konkretności i użyteczności nie jest możliwe, i opowiedzieli się za jedyną rozsądną alternatywą – postanowili uświadomić sobie istnienie tej siły, za cel sobie stawiając jedynie elegancję i błogość wypływające z wiedzy.
– Współczesnym czarownikom wolno wykorzystać moc owej wibrującej siły spajającej tylko raz, gdy pochłania ich wewnętrzny ogień, gdy zbliża się czas, by opuścić ten świat – powiedział mi kiedyś don Juan. – Dla czarowników nie ma nic prostszego niż oprzeć swą absolutną i całkowitą świadomość na owej wibrującej sile wraz z intencją spalenia – i pyk! znikają niczym bańki mydlane.
"

205  Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Odp: "Świńska grypa! Wszyscy zginiemy" (artykuł z Gazety Wyborczej) : Czerwiec 08, 2009, 20:09:32
Wirusy:


Doświadczenie Kozyriewa


Kozyriew odowodnił że wirusy są częstotliwością i mogą przenikać szkło.

"Even if they DID understand the frequency component, and found a way to try to use it, that still wouldn’t be able to hurt people. Russian pyramid studies clearly showed that higher-intensity torsion fields automatically out-resonate anything that could be harmful to life — even turning toxic poisons into inert, safe substances. "

Wilcock o Illuminati

"Jeśliby nawet zrozumieli czynnik udziału częstotliwości w przenoszeniu virusów i opracowaliby metodę wykorzystania tej technologii ciągle nie byliby w stanie skrzywdzić ludzi. Rosyjskie eksperymentowanie z piramidami jasno pokazało że intensywne pola torsyjne (krążąca CHI) automatycznie nie przenosi niczego szkodliwego dla życia - czasami nawet przekształcając toksyczne trucizny w obojętne, bezpieczne substancje"

więcej po angielsku u Wicocka http://divinecosmos.com/index.php?option=com_content&task=view&id=472&Itemid=70

pozdrawiam
206  Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Odp: Meksykańska Grypa (Outbreak 2009: SPECIAL REPORT) Dr Leonard Horowit [PL] : Maj 31, 2009, 16:31:01
HabibiDah uśmiałem się do łez, dzięki za przepis na samodzielne zrobienie szczepionki.
A Horovitz byłby dumny z Twego posta - w USA tylko 25% lekarzy szczepi swoje dzieci...
Horovitz znalazł obejście systemu - nie chcesz szczepić dzieci, a siedzenie w więzieniu Ci nie pasuje - możesz powiedzieć że jesteś radykalnym Żydem, Chrześcijaninem lub Muzułmaninem, w Świętych Pismach tych religii są odpowiednie ustępy odnoszące się do czystości krwi.
http://www.drlenhorowitz.com/ - jedna z 30 stron tego ciekawego człeka
http://www.liveh2o.org/ - tutaj strona poświęcona wodzie
A tutaj http://web.mac.com/len15/LOVE528/Technology.html

można znależć instrukcje jak przestroić swój instrument do harmonicznych (czyli fraktalnych) częstotliwości.
Warto wspomnieć o niejakim Dr.Rife http://www.macrobiotic.org/Rife.html
który już w 1920 odkrył że niektóre częstotliwości eliminują z naszego otoczenia BAKTERIE, VIRUSY I RÓŻNEGO TYPU PATOGENY - w 1932r ukończył swój generator który poprzez rezonans i dostrojenie się do częstotliwości tych nieprzyjemnych dla nas rzeczy niszczył je nie wyrządzając szkód w organiźmie człowieka.
Jakże to musiało boleć nasze kochane Elity gdy Rife otworzył klinikę i ze 100% skutecznością leczył raka...
Na koniec mała parafraza słów Dana Wintera - zmiana częstotliwości na przyjazne dla człowieka to coś więcej niż pisanie listów do Papieża (co robi Jose Arquilles zdając sobie sprawę że w tym temacie jest coś nie tak) - pierwszym krokiem powinno być dostrojenie sieci elektrycznych i telekomunikacyjnych.
pozdrawiam
207  Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Odp: ABC medycyny komórkowej : Maj 31, 2009, 15:51:42
W kwestii pestek moreli - 3 migdały dziennie jak mawiał Edgar Cayce...
208  Różne koncepcje świata i człowieka / Świadomość, percepcja, rozwój wewnętrzny, tradycje "duchowe" / Odp: Czym jest szamanizm? : Maj 29, 2009, 00:56:42
Drugi artykuł wprowadzający:
"
KOSMICZNY WĄŻ: DNA I POCHODZENIE WIEDZY
Autor: Jeremy Narby

"Wszystkie rzeczy rozważone, wiedza wymaga nie tylko śledztwa w sprawie wielu rzeczy ale też  kontemplacji tajemnicy." - Jeremy Narby, "The Cosmic Serpent" ("Kosmiczny Wąż")
"The Cosmic Serpent : DNA and the Origins of Knowledge" w prostym tłumaczeniu - "Kosmiczny wąż: DNA i pochodzenie wiedzy"

Autor Jeremy Narby (antropolog z Uniwersytetu Stanford)
Twarda okładka - 257 stron 1 edycja (Kwiecień 1998)
J P Tarcher; ISBN: 0874779111

OPIS KSIĄŻKI:

Kosmiczny wąż jest świetną, osobistą, przygodową historią, fascynującym studium antrolpologii i etno farmakologii i najważniejsze, prawdziwym, rewolucyjnym spojrzeniem na to, jak wiedza i świadomość może zaistnieć. Przez dziesięć lat, Jeremy Narby badał Amazońskie lasy deszczowe, biblioteki Europy oraz niektóre z najbardziej tajemniczych na świecie, naukowych czasopism, podążając dziwnymi tropami, nie tłumionymi intuicjami oraz niezwykłymi zbiegami okoliczności.
Zgromadził on dowody i zbadał na pozór nieprawdopodobne możliwości na temat tego, że wiedza może w jakiś sposób być przenoszona poprzez DNA, genetyczną informację w sercu każdej komórki wszystkich istot żyjących, do leczniczo przygotowanej świadomości. Początek poszukiwań Narby' ego leży u Peruwiańskich Indian, którzy twierdzą, że ich wiedza dotycząca chemicznych interakcji - teraz naukowo potwierdzonych, ma swoje źródła w roślinie wywołującej halucynacje. Podczas tych doświadczeń oni uzyskują wiedzę, która nie mogłaby być zdobyta poprzez metodę prób i błędów.
Narby dowodzi, że tubylcy i starożytni ludzie wiedzieli o tym od tysiąca lat - i nawet narysowali strukturę podwójnej spirali, coś, co konwencjonalna nauka odkryła dopiero w 1953 roku. Sugeruje również, że DNA i życie, które są zakodowane na poziomie komórkowym są "ukierunkowane". W pierwszoosobowej narracji na temat naukowego odkrycia, które otwiera nowe perspektywy w biologii, wiedzy o rdzennych ludach, antropologii i limitach racjonalizmu "The Cosmic Serpent" odkrywa, jak zadziwiająco inny świat wokół nas pojawia się, kiedy otworzymy na to nasze umysły.
To jest jedna z najważniejszych książek tego stulecia. Rzadko książka lub odkrycie jakiegokolwiek rodzaju ma efekt na tak wiele przełomowych zagadnień, zarówno w rozwoju jednostki, jak i ewolucji ludzkiego społeczeństwa. Ze swoją inteligencją i odświeżająco rzetelnym studium kultury zaklasyfikowanej jako "prymitywna", wspólnie z najnowszymi odkryciami dokonanymi przez biologię molekularną, Dr Narby spina mostem lukę pomiędzy tym, co postrzegamy jako prawdziwe oraz zbiorową nieświadomością każdej żyjącej rzeczy znanej w egzystencji. Jego książka określa cel i niewiarygodną moc DNA.
Niezwykłe wglądy w mistyczną wiedzę; Autor, Jeremy Narby skacze między nauką a mistycyzmem w jego dążeniu do wyjaśnienia, jak kilka tysięcy lat temu, myśliwi epoki kamienia, żyjący w Peruwiańskich lasach deszczowych nauczyli się botanicznych właściwości i chemii roślin. Dr Narby, urodzony w Kanadzie, naukowiec, żył dwa lata z ludźmi Ashaninca w dżunglach doliny Pichis w Peru. Wcześnie w swojej pracy z Ashaninca Dr Narby dostrzegł zagadkę. Pisze on: "Ci niezmiernie praktyczni i szczerzy ludzie, żyjący prawie autonomicznie w Amazońskim lesie upierali się, że ich poszerzona wiedza botaniczna pochodzi od rośliny wywołującej halucynacje". Dla Dr Narby halucynogenne pochodzenia botaniki przeczy dwóm fundamentalnym zasadom zachodniej wiedzy. Pierwsze, to, że halucynacje nie mogą być źródłem prawdziwej informacji, ponieważ uznanie jej za taką byłoby definicją psychozy.
Zachodnia wiedza uważa halucynacje w najlepszym wypadku za iluzje, w najgorszym za chorobliwe zjawisko. Po drugie rośliny nie komunikują się tak, jak ludzkie istoty. Naukowe teorie komunikacji uważają, że tylko ludzkie istoty używają abstrakcyjnych symboli, takich jak słowa i obrazy i że rośliny nie powtarzają informacji w formie umysłowych obrazów. Dr Narby powiedział, że często prosił Carlosa (tłumacza), aby wyjaśnił pochodzenie nazw miejsc i Carlos niezmiennie odpowiadał, że natura sama skomunikowała się z szamanem podczas ich halucynacji.
Wszędzie w Zachodniej Amazonii ludzie piją Ayahuasca (lek halucynogenny). Carlos powiedział: "W taki sposób natura mówi, ponieważ w naturze jest Bóg i Bóg mówi do nas w naszych wizjach. Kiedy szaman pije swój wywar z roślin, duchy przedstawiają się jemu i wszystko wyjaśniają". Narby zauważa, że w dżungli w Peru są ludzie bez elektronowych mikroskopów, którzy wydają się wiedzieć na temat molekularnych właściwości roślin i sztuce mieszania ich. Kiedy spyta się ich, skąd wiedzą te rzeczy, oni mówią, że ich wiedza pochodzi wprost z halucynogennych roślin. Narby mówi: "Byłem osłupiony ich znajomością rzeczywistości, która odwróciła mnie do góry nogami i którą wcześniej totalnie ignorowałem".
Na przykład myśliwi w Amazońskich lasach deszczowych rozwinęli substancję paraliżującą mięśnie, kurarę, jako truciznę do dmuchawek. Tłumaczy on, że w przypadku kurary, szanse na odkrycie wydają się mało prawdopodobne, ponieważ... "Istnieje czterdzieści typów kurary, zrobionych z siedemdziesięciu gatunków roślin. Rodzaj używany w nowoczesnej medycynie pochodzi z Zachodniej Amazonii. Żeby to wyprodukować, ważne jest aby zmieszać kilka roślin i gotować je przez 72 godziny, podczas tego unikając zapachowych ale śmiertelnych oparów emitowanych przez bulion. Produktem finalnym jest pasta, która jest nieaktywna dopóki nie wstrzyknięta pod skórę. Jeśli połknięta, to nie ma efektu.
"Narby doświadczył dwóch zaindukowanych środkiem psychoaktywnym halucynacji; wspomnienia, które zmotywowały go dziesięć lat później (kiedy gorący temat, etno - biologia był podkreślany w Rio na Konferencji Ziemi) do rozwinięcia hipotezy zbadanej w "The Cosmic Serpent": Rośliny ujawniają swoje własne cechy, Indianie zdobywają molekularnie weryfikowalne informacje poprzez halucynacje zaindukowane wywarem.
Jego badania popychają go wzdłuż najbardziej zawiłej i zakręconej drogi i jest coś, co zafascynuje czytelników, którzy doceniają naukę, jak również tych z nas, którzy czytają o duchowości i wiedzy tajemnej. Dr Narby zauważa, że szamani upierają się z rozbrajającą konsekwencją na istnienie na całym świecie żywych esencji (lub duchów), które są powszechne dla wszystkich form życia. Tłumacz, Carlos, odnosi się do niewidzialnych istot, zwanych Maninkari, które można znaleźć w zwierzętach, roślinach, górach, strumieniach, jeziorach i poszczególnych kryształach oraz które są źródłem wiedzy. Duchy materializują się, kiedy szaman przyjmuje tytoń i ayahuascę. Aborygeńscy szamani w Australii osiągają wyniki podobne do tych, co Amazońscy, bez używania psychoaktywnych roślin, pracując głownie ze swoimi snami.
Dr Narby uparcie tropi fakty, choć badania zabierają go w obszary, które nauka waha się eksplorować. Obszary, które on nazywa "martwymi punktami". Zbiera on dowody, by dojść do wniosku, że szamani wiedzą na temat ukrytej jedności natury bardzo precyzyjnie, ponieważ posiadają dostęp do rzeczywistości biologii molekularnej.
Mam nadzieję zaciekawić cię następującymi, intrygującymi zwrotami, zaczerpniętymi z tekstu "The Cosmic Serpent". Wiem, że jakakolwiek żyjąca lub też martwa dusza jest jak radiowe fale, latające dookoła w powietrzu. To oznacza, że nie widzisz ich, ale one tam są, jak fale radiowe. Kiedy włączysz radio, możesz je odbierać: szaman jest wprost przewodnikiem, który prowadzi nowicjusza w kontakcie z duchami. Nowicjusz zbiera informacje ujawnione przez duchy i robi to, co on lub ona chce. Racjonalizm oddziela rzeczy aby je zrozumieć. Ale jego podzielone dyscypliny mają ograniczone perspektywy oraz słabe, martwe punkty. I tak jak każdy kierowca wie, jest to ważne aby zwracać uwagę na martwe punkty, ponieważ one mogą zawierać podstawowe informacje. Aby osiągnąć pełniejsze rozumienie rzeczywistości, nauka będzie musiała zmienić swój sposób patrzenia. Czy szamanizm mógłby pomóc nauce skupić się  w inny sposób? Prawdziwa rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż nasze oczy prowadzą nas aby uwierzyć. To jest być może jedna z najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się podczas tego śledztwa: My widzimy to, w co wierzymy i na odwrót; i aby zmienić to, co widzimy, czasem jest ważne aby zmienić to, w co wierzymy. Szamani wszędzie mówią sekretnym językiem, językiem całej natury, który pozwala im komunikować się z duchami.
DOSKONAŁY OPIS SYMBOLICZNYCH SCHEMATÓW WSZECHŚWIATA
Użycie kosmicznej symboliki węża jest niezwykle starą metodą przedstawiającą powiązania, które opisują wszechświat. Starożytni Minoanie znad Morza Śródziemnego, Amerykańscy Indianie, Kultury Wschodnich Indian, pierwsi Druidzi Europy, Żydzi, Egipcjanie i inni, wszyscy używali wizerunków Węża i / na Drzewie Życia (Kadyceusz) lub Drzewa Poznania Dobra i Zła do reprezentacji makro i mikro kosmicznego obrazu oraz rozumienia wszechświata. Starożytna uniwersalność tego symbolicznego obrazu i późniejsze zaprzestanie jego używania po rozkwicie Chrześcijaństwa prowadzi do rozmyślań na temat sensu kryjącego się w historii Św. Patryka, kiedy on prawdopodobnie "wypędził węże z Irlandii" (mało prawdopodobne wydarzenie, jeśli brane dosłownie i bez kontekstu lub przyczyny).
Nowoczesna nauka jest niestety wybrakowana w metodologii aby rozumieć kryteria oparte na cechach, które wychodzą poza możliwości analizy ilościowej. Ocena tej książki zbudowana na ograniczonych poglądach naukowej weryfikacji nie jest stosowna, aby zrobić to sprawiedliwie. DNA jest tylko jedną aplikacją, do której obraz kosmicznego węża może być zastosowany. Ekstrapolacja tej koncepcji niesie ze sobą ogromne zrozumienie dla naukowców zdolnych do przeszczepienia układu tego obrazu na inne związki.
 
"Duchy, które niektórzy widzą podczas halucynacji są trójwymiarowymi, emitującymi dźwięki obrazami i mówią też językiem zbudowanym z trójwymiarowych, emitujących dźwięki obrazów. W innych światach one są zbudowane z ich własnego języka, jak DNA. "......." przedstawia "wizualną muzykę" projektowaną przez duchy przed oczami szamana : Jest to zrobione z trójwymiarowych obrazów, które łączą się w dźwięk i które szaman naśladuje poprzez wydawanie odpowiednich melodii. ".........." Nawiązując do mojej hipotezy szaman zestawia ich świadomość do molekularnego poziomu i otrzymuje dostęp do molekularnych informacji.
Jeremy Narby: "The Cosmic Serpent"

Około piętnastu lat temu Narby studiował na temat rdzennych ludzi z Peruwiańskiej Amazonii i był zafascynowany ich wprawiającą w osłupienie wiedzą botaniczną, konkretnie ich użyciem roślin w celach medycznych i innych. Co zaintrygowało go najbardziej, to jak ci ponoć prymitywni ludzie zdobyli tę wiedzę.
Jako że oni nie mają nauki w sensie, jaki my rozumiemy, musieli nauczyć się, jak wytwarzać lekarstwa metodą prób i błędów. Jednakże w Amazońskich lasach deszczowych rośnie około 80.000 gatunków roślin, więc do odkrycia efektywnego lekarstwa używając tylko dwóch z nich, teoretycznie wymagałoby to testowania każdej możliwej kombinacji - trochę mniej niż 4 biliony razy. Dodatkowo wiele z ich lekarstw zawiera nie tylko dwie rośliny, ale kilka. Jeśli znaleźli swoje receptury poprzez eksperymenty, mogłoby to zająć miliony lat aby odkryć kilka, a jednak oni mają ogromny zasób leków i innych substancji.
Dodając do tego - przygotowanie wielu z nich wymaga długiego i skomplikowanego procesu z wieloma fazami. Klasycznym przykładem tego jest Kurara. Jest to potężna trucizna, której składniki pochodzą od kilku różnych roślin i których, jak Narby podkreśla, dopasowanie wymaga bardzo precyzyjnego zestawu składników. Myśliwi potrzebowali czegoś takiego, co posmarowane na czubku strzałek, które wydmuch..e się przez rurkę, nie tylko zabiłoby zwierzę, ale także zapewniło, że nie zaciśnie się ono gdzieś w śmiertelnym uścisku na gałęzi i umrze poza zasięgiem (jak często zdarzało się ze zwierzętami zabitymi strzałami). No a mięso musiałoby być bezpieczne do jedzenia. To wydaje się być bardzo trudnym zadaniem - ale kurara spełnia perfekcyjnie wszystkie wymogi. Jest rozluźniaczem mięśni, co zabija poprzez zahamowanie pracy mięśni dróg oddechowych. Jest tylko wtedy efektywna, kiedy wstrzyknięta prosto do obiegu. Transportowana jest przy pomocy dmuchawki ustnej i nie ma efektu, kiedy wzięta doustnie.
Najbardziej popularny typ kurary wymaga skomplikowanych metod przygotowania, w których ekstrakty kilku roślin są gotowane razem przez 3 dni, podczas czego wydzielane są śmiertelne wyziewy. Końcowy rezultat wymaga specyficznego kawałka technologii - dmuchawki ustnej - aby to dostarczyć. Jak to wszystko zostało wynalezione?
Problem staje się jeszcze bardziej zbijający z tropu, ponieważ nie mniej niż czterdzieści różnych rodzajów kurary jest używanych w Amazońskich lasach deszczowych. Wszystkie spełniają tę samą rolę, ale wykorzystują trochę inne składniki, ponieważ te same rośliny nie rosną w każdym regionie. Dlatego też, w efekcie, kurara była wynajdywana czterdzieści razy.  Po głowieniu się nad takimi pytaniami od dłuższego czasu, Narby zrozumiał, że najlepszą drogą do znalezienia odpowiedzi, było zapytanie się samych Amazończyków. Więc jak oni twierdzą, że odnaleźli kurarę - i wszystkie inne rośliny - pochodne substancje, które oni używają? W rzeczywistości oni nie przypisują zaszczytu sobie. Twierdzą, że wszystko było im dane od duchów poprzez ich szamanów.
Szamani istnieli na całym świecie, szczególnie w społecznościach plemiennych. Oni są, jak zwykło się nazywać znachorów lub czarowników, osobami specjalnie utalentowanymi oraz o zdolnościach parapsychologicznych, wyćwiczonych we wchodzeniu w trans, które wykorzystują swoje dary aby leczyć, lokalizować najlepsze miejsca do polowań, oraz znajdywać wodę w czasach suszy. W skrócie oni pomagają rozwiązywać problemy plemienia i pomagają przeżyć. Szaman dokonuje tego poprzez wejście w trans, który może być zapoczątkowany na różne sposoby, od kręcenia się, uderzania w bębny i tańczenia do wzięcia psychoaktywnych substancji pochodzących od roślin lub grzybów. Ci, na temat których prowadził badania Narby w Peru, osiągają swój trans poprzez przyjęcie mikstury z roślin zwanej Ayahuasca, której tę samą, naturalną substancję znaleziono w ludzkim mózgu i która w dużych dawkach jest potężnym halucynogenem.
Podczas bycia w transie duch szamana udaje się w podróż do innego wymiaru, gdzie staje twarzą w twarz z okropnymi niebezpieczeństwami. Ale kiedy pokona swoich przeciwników, komunikuje się z wyższymi inteligencjami, które często pojawiają się pod postacią zwierząt i które odpowiadają na jego pytania.
Jak w bajkach, duchy odpowiadają tylko na pytania, które zostały zadane - one rzadko, jeśli w ogóle, same od siebie udzielają dodatkowych informacji. Więc jeśli szaman spyta się ich, jak uleczyć miejscową dziewczynkę z zapalenia opon mózgowych, one udzielą mu tej informacji - ale nie powiedzą mu przy tym, jak na przykład uleczyć raka jego matki, chyba że on konkretnie się o to spyta. A to może wymagać kolejnej podróży. To właśnie powiedzieli Amazończycy Jeremiemu Narby na temat tego, skąd oni wiedzą o właściwościach roślin i jak je mieszać. Ale oni również twierdzą, że w ten sposób nauczyli się specyficznych technik, takich jak przemysł drzewny i tkactwo - w rzeczywistości wszystkich sztuk i rzemiosł potrzebnych do przeżycia.
Musimy podkreślić, że Amazońska wiedza o farmakologii (leki pochodzące od roślin i ich potencjalne i aktualne użycie) nie jest zadziwiająca tylko w stosunku do ludów, które są uznawane za prymitywne, ale w rzeczywistości przewyższa to nowoczesną, Zachodnią naukę. Wiele nowoczesnych lekarstw było zaczerpniętych od tych używanych w Amazonii - kurara na przykład jest używana w operacjach serca. Nawet gigantyczne firmy farmaceutyczne nie mają zdolności rozwoju produktów aby osiągnąć specyficzne wymagania tak szybko, łatwo - i naturalnie - jak potrafią Amazońscy szamani.
To przyszło do głowy Narbiemu z tego stwierdzenia, w którym te dwa powszechne obrazy bliźniaczych węży i zakręconych drabin są opisami podwójnej spirali DNA. W rzeczywistości, gdyby wyprostować nitki DNA, wyglądałyby one identycznie, jak drabina sznurowa. Narby sugeruje, że szaman w pewien sposób komunikuje się ze swoim własnym DNA i to jest miejsce, skąd bierze informację. To może brzmieć dziwacznie, ale musimy pamiętać, że nie znamy funkcji 97% DNA, które nauka określa "zbędnym DNA" a Narby sugeruje aby używać zwrotu "tajemnicze DNA". Cała rozmaitość życia jest zaliczana na konto 3% DNA, więc wydaje się niewyobrażalne, że dalsze 97% nie ma funkcji. Ale jaką funkcję mogłoby pełnić?
Narby idzie dalej. On zwraca uwagę, że jest to znane, że DNA w jednej komórce wymienia sygnały z DNA w innych komórkach. On twierdzi, że kiedy ktoś zwróci się raz do własnego DNA, to może później rozszerzyć komunikację na organizmy, gatunki - nawet na granicę między zwierzęciem a rośliną - i ta suma całego DNA na świecie formuje rodzaj matrycy. Być może to mogłoby wyjaśniać zjawiska takie jak telepatia lub ESP.
DNA w jednej komórce wysyła i odbiera sygnały od DNA z innych komórek. To się odbywa dzięki fotonom emitującym - tak jest. One w rzeczywistości wymieniają sygnały pod postacią światła, dziwnie przy częstotliwości, która jest widziana dla ludzi. Może to jest miejsce, w którym dochodzimy do koncepcji bycia przez coś oświeconym i mogłoby to być dosłownym opisem "Światła" Gnostycyzmu. To są początki dla teorii DNA, ale w naszym rozumieniu ona dotyczy bardzo wielu rzeczy. Nie wzbudzające wątpliwości jest to, że szaman zbiera wiedzę wprost z jakiegoś źródła, bez procesu prób i błędów. To jest wiedza, której oni nie mieli wcześniej. Użyteczna wiedza, której my nie umiemy wytłumaczyć - i która jest bardzo często bardziej zaawansowana niż nasza. To jest coś, co dzieje się teraz i nie ma wytłumaczeń na temat przybyszów z zaginionych kontynentów lub lądujących statków kosmicznych.
WYWIAD PRZEPROWADZONY PRZEZ TODDA STEWARTA Z "ASCENT MAGAZINE"
1. Czy mógłbyś podsumować swoją książkę "The Cosmic Serpent, DNA and the Origins of Knowledge"?

Badania wskazują, że szamani mają dostęp do inteligencji, która, jak oni mówią, pochodzi z natury i daje im informację szokująco zgodną z biologią molekularną.
2. Twoja hipoteza ukrytej inteligencji zawartej w DNA wszystkich żyjących rzeczy jest interesująca. Czym jest ta inteligencja?

Słowo inteligencja pochodzi z Łaciny - (inter - legere ) - wybrać pomiędzy. Wydaje się istnieć zdolność do podejmowania wyborów skutkujących wewnątrz każdej komórki naszego ciała, idąc głębiej do poziomu pojedynczych protein i enzymów. DNA samo w sobie jest rodzajem "tekstu", który funkcjonuje poprzez system kodujący zwany "kodem genetycznym" i który jest uderzająco podobny do kodów używanych przez istoty ludzkie. Niektóre enzymy edytują zapis RNA tekstu DNA i dodają nowe litery do niego; jakikolwiek błąd zrobiony podczas tego edytowania może być fatalny w skutkach dla całego organizmu; więc te enzymy konsekwentnie dokonują właściwych wyborów; jeśli nie, to coś często pójdzie w złym kierunku prowadząc do raka i innych chorób. Komórki wysyłają kolejne sygnały pod postacią protein i molekuł. Te sygnały znaczą: podziel, lub nie dziel, porusz lub nie poruszaj, zabij siebie lub pozostań przy życiu. Każda inna komórka słucha setek sygnałów w tym samym czasie i musi je zintegrować i zdecydować co robić. Pytaniem jest, jak ta inteligencja funkcjonuje?
3. DNA zasadniczo utrzymuje swoją strukturę od 3,5 bilionów lat. Jaką rolę odgrywa DNA w naszej ewolucji?

DNA jest pojedynczą molekułą ze strukturą podwójnej spirali; to są dwie pełne wersje tego samego "tekstu" zawinięte wokół siebie; to pozwala rozwinąć i zrobić kopię samego siebie: bliźniaki! Ten łączący w pary mechanizm jest w sercu życia od momentu, kiedy ono się zaczęło. Bez tego jedna komórka nie mogłaby się stać dwoma i życie nie mogłoby istnieć. I od jednego pokolenia do drugiego tekst DNA również może być modyfikowany, więc to pozwala zarówno na niezmienność, jak i na transformację. To oznacza, że istoty mogą być takie same i różne. Jedną z tajemnic jest to, co kieruje zmianami tekstu DNA w procesie ewolucji. DNA najwyraźniej istniało dookoła od bilionów lat w swojej aktualnej postaci, w praktycznie wszystkich formach życia.  Stara teoria "przypadkowego nagromadzenia się błędów związanych z selekcją naturalną" nie wyjaśnia w pełni informacji aktualnie wytwarzanych przez genom sekwencyjny. To pytanie jest nadal szeroko otwarte.
4. Struktura DNA jaką znamy, jest zbudowana z liter a zatem ma specyficzny tekst i język. Można by powiedzieć, że nasze ciała zbudowane są z języka, choć i tak przypuszczamy, że tego typu słowa pochodzą z umysłu.

Poprzez studiowanie go! Jest kilka dróg do wiedzy, włączając w to naukę i szamanizm.
5. Symbol kosmicznego węża, wąż, jest głównym tematem w twojej powieści i w badaniach odkrywasz, że obrazy węży są główną częścią symboliki w większości światowych tradycji i religii. Dlaczego istnieje taki złożony system naturalnych symboli na świecie? Czy świat jest z natury symboliczny?

To jest obserwacja, która mnie doprowadziła do śledztwa kosmicznego węża. Odnalazłem ten symbol w szamanizmie na całym świecie. Dlaczego? To jest dobre pytanie. Moja hipoteza jest taka, że jest to powiązane z podwójną spiralą DNA wewnątrz praktycznie wszystkich żyjących istot. I DNA samo w sobie jest symbolicznym kodem Saussure'a. Więc tak, w przynajmniej jednym ważnym przypadku żyjący świat jest z natury symboliczny. Jesteśmy zbudowani z żyjącego języka.
6. Piszesz o tym, jak ideologia "racjonalnej nauki", wpływowej myśli jest i była w dużym stopniu ograniczająca w swoim podejściu do nowych i alternatywnych, naukowych teorii; jest uważane, że "tajemnica jest wrogiem". W swojej książce opisujesz, jak musiałeś zmienić swoje osądy, aby "skupić się" i w ten sposób uzyskać głębszy wgląd. Dlaczego myślisz, że jesteśmy często ograniczeni w naszym racjonalnym, liniowym myśleniu i dlaczego tak niewielu jest skłonnych i zdolnych przekroczyć te granice?

Nie wierzę, że jesteśmy. Ludzie spędzają godziny każdego dnia myśląc nie - racjonalnie. Nasz emocjonalny mózg zajmuje się wszystkimi informacjami, które odbieramy zanim nasza mózgowa kora nowa (neo-cortex) to zrobi. Naukowcy często dokonują odkryć, kiedy marzą, biorą kąpiel, biegają, leżą w łóżku i tak dalej.
7. Jakie są zgodności pomiędzy Peruwiańskimi szamanami i mikrobiologią?

Zarówno szamani, jak i biolodzy molekularni zgadzają się, że jest jedność pod powierzchnią rozmaitości życia; oboje łączą tę jedność z kształtem podwójnej spirali (lub dwóch splecionych węży, zakręconej drabiny, spiralnych schodów, dwóch winorośli zawiniętych wokół siebie); oboje uważają, że trzeba pracować na tym poziomie rzeczywistości w celu leczenia. Można zapisać książkę na temat zbieżności między szamanizmem i biologią molekularną.
8. Czy myślisz, że to nie jest tylko inteligencja oparta na DNA, ale także świadomość?

Myślę, że powinniśmy zająć się słowami, których używamy. "Świadomość" niesie inny ładunek niż "Inteligencja". Wielu mogłoby zdefiniować ludzką świadomość, jako inną od, mówiąc wprost, zwierzęcej świadomości, ponieważ ludzie są świadomi bycia świadomym. Ale skąd wiemy, że delfiny nie myślą o tym, że są delfinami? Nie wiem, czy jest "świadomość" wewnątrz naszych komórek; jak na razie pytanie wydaje się być poza zasięgiem; mamy niewystarczająco czasu na zrozumienie naszej świadomości - choć używamy jej przez większość czasu. Proponuję określenie "inteligencja" do opisania, co proteiny i komórki robią wprost, ponieważ to sprawia, że dane są bardziej zrozumiałe. To pojęcie będzie wymagać przynajmniej dekady lub dwóch dla biologów do rozważenia i zbadania. Później możemy być zdolni do ruszenia dalej i rozważenia idei "świadomości komórkowej".
9. Konsekwencje niektórych z twoich odkryć w "The Cosmic Serpent" mogą być całkiem duże. Co czujesz w związku z tą książką i tym, co ona mówi? Dlaczego ją napisałeś?

Napisałem książkę, ponieważ uważam, że pewne rzeczy musiały być powiedziane. Pisanie książki jest jak wysyłanie wiadomości w butelce: czasami dostanie się odpowiedź. Wnioskując z odpowiedzi, zadziwiająca liczba ludzi otrzymała wiadomość głośno i jasno.
10. Jak szamanizm może uzupełniać współczesna naukę?

Większość definicji "nauki" obraca się wokół testowania hipotez. Claude Levi - Strauss pokazał w swojej książce "The savage mind", że ludzkie istoty dokładnie obserwowały naturę i niezliczoną ilość razy testowały hipotezy od przynajmniej 10.000 lat. W ten sposób zwierzęta i rośliny zostały udomowione. Cywilizacja opiera się na tysiącleciu Neolitycznej nauki. Myślę, że nauka szamanów może uzupełnić nowoczesną naukę poprzez pomoc w znalezieniu sensu w danych, która ona tworzy. Szamanizm jest jak odwrócona kamera odnosząca się do nowoczesnej nauki.
11. Szamani byli bardzo duchowymi ludźmi. Czy któryś z nich miał wpływ na ciebie? Co oznacza duchowość w twoim życiu?

Nie używam słowa "duchowy" aby myśleć o moim życiu. Ja spędzam mój czas promując projekty dotyczące ziemi i dwujęzycznej edukacji dla rdzennych mieszkańców oraz myśląc, jak posunąć wiedzę do przodu i jak udrożnić zrozumienie pomiędzy ludźmi; również spędzam czas z moimi dziećmi a także dziećmi w mojej społeczności (jako trener piłkarski); dbam o rośliny w moim ogrodzie, bez używania pestycydów i tak dalej. Ale robię to ponieważ uważam, że to wymaga robienia i ponieważ to jest wszystko, co mogę zrobić, ale nie dlatego, że jest to "duchowe". Wiadomość, którą dostałem od szamanów była taka: Rób to, co możesz dla tych dookoła ciebie (włączając rośliny i zwierzęta), ale nie rób z tego wielkiej sprawy.
"
źródło http://ayahuasca.ec/index.php/2008021777/artykuly/szamanizm/kosmiczny_waz_dna_i_pochodzenie_wiedzy.html
http://ayahuasca.ec/index.php

pozdrawiam
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

brygadaszarika wataha-mgly vampairlife frihedland storylife