Drogi East,
Jest to bardzo wartościowe, że obserwujesz i wyciągasz wnioski. Przy tym wnikając w sprawy głęboko i w miarę szeroko.
Zawsze jednak można i to przekroczyć. Skoro tak, to trzeba zdawać sobie sprawę, iż nasze uważanie nie jest pełne i nie jest prawdziwe w sensie prawdy. Choć będzie prawdziwe w zakresie określonych subiektywnych rzeczywistości.
Człowiek zazwyczaj podlega jakiejś subiektywnej rzeczywistości, Zatem moje, czy Twoje uważanie /pogląd/ niekoniecznie musi być słuszne w sensie zbawczym, czyli w nie będzie służyć wyzwoleniu.
Dlatego w takich zagadnieniach sprawdzam swoje uważania. W taki sposób, że patrzę, jak inni - więksi ode mnie, którzy byli przede mną - uważali. Jeśli moje uważania są zgodne z ich naukami, wówczas postrzegam je jako jakieś wskazówki dość istotne i warte wzięcia pod uwagę - jako coś prawdziwego. Z zastrzeżeniem takiego ich odczytania, że harmonizują ze sobą. Np. nie widząc sprzeczności między naukami Buddy a Jezusa. Jeśli ktoś widzi sprzeczność, znaczy to, że nie rozumie ich przekazów w pełni, ani we właściwy sposób.
Jak ja widzę sprawę ego?
Na moim forum napisałem o tym wielorako i aż może zbyt dużo, lecz z pewnością ciągle za mało. Dlatego, że są miliony ludzi, a każdy może potrzebować innej ścieżki dla zrozumienia. I nawet nie tyle zrozumienia, co sztuki dotarcia do jego zbioru osobowościowego.
Poza tym wszystko, co napisałem o ego, znajduje również odbicie w wypowiedziach wielkich nauczycieli.
Każdemu proponuję, by także stosował te metodę.
Metodę sprawdzania swojego "widzenia" z widzeniem tych, którzy są warci jako bazy odniesienia.
Oczywiście typowe dla wieku dziecięcego jest lekceważenie dorosłych ;-)
Gdy się myśli: Sam będę wiedział, co dla mnie dobre - a potem dziecko ma guza...
Osobiście wolę szanować nauki innych, gdy je zrozumiałem, szanuję jeszcze bardziej.
Widząc spójną prawdę w nich podziwiam je.
Moje uważanie wobec prawdy nie ma żadnego znaczenia.
Prawda jest prawdą.
Uważanie tylko uważaniem - próbą dotarcia do prawdy.
Przecież można sobie coś uroić. Można stworzyć jakieś fałszywe koncepcje.
Jak to sprawdzisz?
Urojenia mogą być nawet zbiorowe. Wspomnij na hipnozę zbiorową nieraz pokazywaną nawet na scenach dla publiczności.
Systemy społeczne także pełnia rolę hipnotyzera. Jest tyle grup różnorodnie zahipnotyzowanych. Każda ma swoje uważania. Przyjmując je za prawdę.
Można do nich mówić, ale oni nie są w stanie usłyszeć, gdyż są w hipnotycznym śnie.
Słyszą tylko to - co jest w zakresie ich hipnotycznego snu. Tylko to przyjmą.
Dlatego Jezus mówił: Pracy wiele, lecz robotników mało.
Do tego tak trudno jest ludzi przebudzić.
Nawet Jezus nie był w stanie pokonać wszystkich hipnotycznych systemów. Np. tam gdzie był znany od dzieciństwa nikt nie przyjął Jego nauk, ani cudów nie uczynił. Zadziałała siła zbiorowego systemu: "Czyż to nie syn cieśli?"
Nie liczyło się to - co mówił, lecz to, kim był dla nich.
Takie jest ludzkie szukanie prawdy.
Ludzie bardziej szukają wielkości, władzy, tytułów, pozycji, niż wiedzy.
Udając przed sobą, że szukają wiedzy.
Dlatego masz rację East, że ego słucha się nieodpowiednich doradców - bo jak może być inaczej, skoro same jest czymś nieodpowiednim?
Masz rację, że potrzebuje czuć się ważne - bo w ten sposób samo siebie tworzy, utwierdza.
więc nawet , jak niczego nie stwarza, lecz choć tylko uwalnia określone manifestacje uważając ,że to jEGO kreacja, to już jest na prawdę nieźle
Kto uwalnia? Zjawiska przepływają, zaś ego się przyczepia do nich. Tworząc w ten sposób siebie i swój byt.
Świadomość OBSERWATORA zjawisk staje się obserwatorem stworzonego ego.
Zatem uważanie, że coś jest MOJĄ kreacją jest podstawowym źródłem uwarunkowania.
Dlaczego zatem uważasz, że to "nieźle"?
Akurat dziś rano badając historię swojego życia obserwowałem jak powstaje ego.
Refleksja zaczęła się od wyjaśnienia ewentualnych nieporozumień dotyczących terminu BEZPRAGNIENIOWOŚCI.
Bezpragnieniowość nie oznacza, że trzeba być betonem - że człowiek nie doświadcza radości. W stanie
bezpragnieniowości trwa życie, doświadczanie, spontaniczność, reakcje, cieszenie się każdym pięknem. Rzecz polega tylko na nie pragnieniu ich. Na nie przywiązywaniu się do nich. Na nie planowaniu ponownego posiadania obiektów, które radowały. W bezpragnieniowości wszystko jest wolnością. Obiekty są także wolne.
W momencie, gdy powstanie jakiekolwiek pragnienie, chęć, czy dążenie - powstaje ego.
Jak zatem z naprawianiem świata?
Odpowiedź jest już w buddyzmie, gdzie mówi się nie o naprawianiu świata, lecz o właściwym działaniu. Oznacza to zamiar względem własnej realizacji przejawu istnienia - właściwego istnienia.
ISTNIEĆ WŁAŚCIWIE. Ego jest tu zbędne. Jednak przywykliśmy działać poprzez ego i wydaje się początkowo, że nie da się inaczej.
Odnosząc się do Twojego ostatniego zdania:
Jeśli nie będzie ego - kto słucha naszej prawdziwej istoty?
Jeśli zaś ego jej zacznie słuchać - ego zniknie. Zatem masz rację