Tajemnicze kule pojawiły się w otoczeniu Słońca

<< < (2/7) > >>

Leszek:
Mi to rybka. Kometa czy jakaś inteligencja. Nie widzę zbytniej różnicy.  ;D

Echnaton:
Cytat: east  Styczeń 24, 2010, 00:37:05

Jeśli to nie żart NASA, albo jakieś "muchy" na teleskopach, to według mnie są to sztuczne obiekty . Dowód na UFO. Gdyż wcześniej tego tam nie było. Żaden naturalny obiekt nie byłby w stanie zbliżyć sie do Słońca tak bardzo i nie wyparować. Tym bardziej obiekt wielkości Ziemi, I to nie jeden, lecz co najmniej kilka.
Coś się zaczyna dziać.


Spokojnie...

Do 18.01.2010r do godz. 04.10 rano obraz słońca wyglądał tak:



Dookoła Słońca jest pełno obiektów. Jakość korony i rozbłysków dobra.

5 minut później (18.01.2010r godz. 04.15) otrzymujemy taki oto obraz:



od razu widać zmanę jakości. Znikają wszystkie drobne obiekty i od razu pojawia się jeden większy. Na kolejnych zdjęciach można dostrzec inne obiekty o wyraźnych kształtach.

Obiekty te były tam od jakiegoś czasu, a nie pojawiły sie nagle 18.01.2010

Wszystko pewnie jest gdzieś opisane, dlaczego to zrobiono. Nie mam w tej chwili czasu na głębsze doszukiwania się w tym temacie.

Inną, ciekawą sprawą jest struktura tych ciał i orbita po której sie poruszają ( na pewno kolizyjna ze Słońcem ). To samo tyczy się wielkości... bo może znajdują się jednak dalej od Słońca niż sądzimy.

Pozdrawiam

east:
 Gwiazda popsuje łączność
Wybuchy na Słońcu oślepią systemy komunikacyjne

To będzie chaos. W 2011 r. przestaną działać wszystkie satelity komunikacyjne. Nie będzie GPS czy telefonów satelitarnych, kontrolerzy lotów będą mieli problemy z naprowadzaniem samolotów na pasy startowe. A wszystko przez wybuchy na Słońcu.

Samoloty, "inteligentne" bomby i rakiety, które nie wiedzą jak lecieć, ludzie, którzy nie mogą porozumieć się z bliskimi. Oto co nasza gwiazda szykuje nam za kilka lat. Wszystko przez wybuchy słoneczne.

Bo co 11 lat na Słońcu odwracają się bieguny magnetyczne. A wtedy nasza gwiazda, jak prawdziwa kobieta w okresie zmian, zaczyna szaleć. Wybucha, wysyła niezwykle silne fale radiowe, czyli po prostu krzyczy tak, że zagłuszy działanie ziemskich satelitów, na których oparty jest system GPS. Według naukowców, potrwa to przez dwa lata, a potem wszystko wróci do normy.

Jedyne wyjście to, jak twierdzą uczeni, zaprojektowanie nowych satelitów. Trzeba wzmocnić ich sygnał, ewentualnie lekko zmienić częstotliwość, tak by słoneczko nam nie zdezorganizowało życia. Ale czasu jest coraz mniej...

http://dziennik.pl/swiat/article8363.ece

Kontyunuując   analogię Słońca do kobiety   - trzeba się wzmocnić w "te dni"  , ewentualnie lekko zmienić częstotliwość , aby nasze słoneczko nie zdezorganizowało nam życia  hehe .  Jak widać, jest to cenna rada na trudny  hhmhm ...okres ;)

Michał-Anioł:
W ostatnim czasie aktywność słońca spadła 70krotnie do okresu zmniejszonej aktywności w latach poprzednich ,jeśli  w stanie zwiększonej aktywności bedzie podobna tendencja   czyli 70 krotny wzrost aktywności do średniej z cykli wcześniejszych to będzie trochę gorzej

Wyk.2 Średnie miesięczne wartości wskaźnika CV wyznaczane przez TOS w XXIII i XXIV cyklu aktywności Słońca

Wyk.3 Średnie miesięczne wartości powierzchni plam wyznaczane przez TOS w XXIII i XXIV cyklu aktywności Słońca.



Wyk.4 Wykres położenia grup plam słonecznych w szerokości heliograficznej wg obserwacji TOS.



Zdjęcia z 24.01.2009

Aktywność Słońca zmienia się co około 11 lat, a jedną z jej miar jest liczba plam słonecznych. W maksimum normalnego cyklu w ciągu miesiąca można ich dostrzec na tarczy około 120. Są to obszary ogromnej aktywności pól magnetycznych. Przyczyn ich fluktuacji ciągle nie znamy, wiemy natomiast, że istotnie wpływają na to, co dzieje się na Ziemi. Obecny cykl słoneczny (23, odkąd zaczęliśmy je liczyć w 1755 r.) miał swoje maksimum we wrześniu 2001 r. (150 plam), a NASA ogłosiła, że jego minimum skończy się w 2006 r. i wtedy zacznie się następny cykl, który będzie o 50 proc. gwałtowniejszy od obecnego. Jednak się nie skończył – liczba plam niespodziewanie nadal maleje – i nowy, 24 cykl ciągle się nie pojawia. Od 50 lat 2008 r. był rokiem najczystszego Słońca: w ciągu 266 dni nie zaobserwowano wtedy ani jednej plamy, a w pierwszym półroczu bieżącego roku pokazało się ich jeszcze mniej. Jak dotąd, w całym cyklu 23 (do 29 lipca 2009 r.) było już 671 dni bez plam. Średnio w okresach minimum cyklu słonecznego jest 485 takich dni.

Panel uczonych, zorganizowany przez National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) i NASA, ogłosił 29 maja, że maksimum 24 cyklu można spodziewać się w maju 2013 r. i będzie wtedy 90 plam. Ma to być najsłabsze maksimum od 1928 r., kiedy to pokazało się tylko 78 plam. Ale tej opinii nie podzielili wszyscy paneliści – niektórzy uważają, że w maksimum będzie zaledwie 70 plam. Takie przepowiednie słabo się sprawdzają, ponieważ nastąpiła zmiana magnetyzmu Słońca, której przyczyn nie znamy. Dlatego obserwacje z poprzednich dziesięcioleci nie pasują do dzisiejszej sytuacji.
Astronomowie obawiają się, że obecna faza aktywności Słońca może być podobna do tego, co działo się w tzw. minimum Maundera, kiedy przez 70 lat (1645–1715) liczba plam nie przekraczała trzech, a temperatura na Ziemi była najniższa od 8 tys. lat. Europejskie rzeki zamarzały rokrocznie, przez Bałtyk jeździło się saniami, a alpejskie lodowce schodziły daleko w doliny, niszcząc pola i osady. W podobną, lecz krótszą drzemkę Słońce wpadło w minimum Daltona (1790–1820), gdy średnia temperatura była o 2–4 st. C niższa niż w XX w. Wtedy (w 1812 r.) Napoleon szedł na Moskwę. Na podstawie zmian aktywności Słońca niektórzy astronomowie przewidują, że Ziemia zacznie się ochładzać od 2015 r. i wkroczy w zimny okres w latach 2021–2026 lub 2050–2060, podobny jak podczas minimum Maundera. Natomiast długoterminowe oziębienie przewidywane jest na lata 2100–2200.
Gorzej jest z krótkoterminowymi zmianami aktywności Słońca. Ich skutki tylko z pozoru są mniej groźne od epoki lodowej. Wskazówką tego, co może nas wkrótce spotkać, jest tzw. rozbłysk Carringtona z 1859 r. Wtedy minimum poprzedzające 10 cykl słoneczny miało 654 dni bez plam, a więc mniej niż w obecnym cyklu. 1 września 1859 r. brytyjski astronom Richard Carrington zaobserwował w nowej wielkiej grupie plam (10 razy większej od średnicy Ziemi) ogromny rozbłysk białego światła, trwający około 60 sek . Kilka minut później tsunami wysokoenergetycznych protonów słonecznych dotarło do Ziemi i zostawiło trwały ślad w rdzeniach lodowych (jako ogromny wzrost azotanów), najsilniejszy od 450 lat, kilkakrotnie większy niż po burzach w XX w. 17 godzin po rozbłysku miliardy ton plazmy wyrzuconej z korony słonecznej dotarły do Ziemi. Zaburzenia pola magnetycznego z tym związane trwały na naszej planecie od 2 do 7 września, a wywołane nimi zorze polarne widoczne były nawet na Bahamach, Kubie i w Indiach. Intensywność tych zakłóceń była wielokrotnie silniejsza od kilku innych, jakie pojawiły się w XX w. i spowodowały m.in. niemal natychmiastowe wyłączenie systemu energetycznego całego Quebecu oraz na dużych połaciach północnych stanów USA i w innych krajach.

Rozbłysk Carringtona 150 lat temu nie miał czego uszkadzać i wyłączać, bo nie było jeszcze sieci energetycznych, od których całkowicie jest uzależniona nasza cywilizacja. Skutki tamtego słonecznego impulsu magnetycznego były niewielkie. Najbardziej spektakularne dotknęły dopiero co powstały system telegraficzny. Iskry z aparatury raziły obsługę i wywoływały pożary urzędów telegraficznych. Nawet gdy odłączano baterie, w liniach płynął silny prąd, indukowany przez słoneczny impuls magnetyczny. Według raportu NAS z 2008 r., gdyby rozbłysk taki, jak zauważył Carrington, zdarzył się teraz, spowodowałby zniszczenia infrastruktury sięgające w samych tylko Stanach Zjednoczonych 2 bln dol., a ich odbudowa zajęłaby od 4 do 10 lat.
Ale w 2013 r. może być znacznie gorzej. Według wspomnianego raportu NAS, nawet wielokrotnie mniejsza burza słoneczna – taka, jaka zdarzyła się 15 maja 1921 r., wzbudziłaby ogromne prądy gruntowe, które w ciągu 90 sekund zniszczyłyby w samych Stanach Zjednoczonych około 350 wielkich transformatorów, a także lokalne stacje, pozbawiając elektryczności ponad 130 mln osób. Natomiast burza tej wielkości, co w 1859 r., mogłaby zniszczyć całą sieć energetyczną krajów uprzemysłowionych. Stany Zjednoczone są na to bardziej narażone z powodu bliskości bieguna magnetycznego, ale europejskie sieci energetyczne, mocno ze sobą powiązane, są mniej odporne od amerykańskich. Wtedy zacznie się kaskada dalszych nieszczęść. Cała sytuacja może trwać miesiące, a nawet lata. Stopionych transformatorów nie da się naprawić, trzeba będzie je wymieniać na nowe. W Stanach Zjednoczonych jest obecnie zaledwie kilka zapasowych dużych transformatorów, a zbudowanie nowego (w fabrykach pozbawionych elektryczności?) zwykle trwa około 12 miesięcy.
Do maja 2013 r. zostało niewiele czasu. Co prawda NASA może się mylić i cykl 24 może być łagodniejszy od tego z 1859 r., jednak liczenie na taką wspaniałomyślność Słońca jest mało odpowiedzialne.


zauważcie że rozbłysk na wszystkich zdjęciach jest w tym samym miejscu.mimo różnych godzin  robienia zdjęć
http://umbra.nascom.nasa.gov/images/
cały text tutaj:
http://www.polityka.pl/nauka/298904,1,te-plamy-nas-wykoncza.read

east:
Interesująca jest natomiast sytuacja , w której  ( cytat z powyższego artykułu )   " Nawet gdy odłączano baterie, w liniach płynął silny prąd, indukowany przez słoneczny impuls magnetyczny "
Gdybyśmy zauważyli taki rozbłysk jak w 1859 r  , to nasza cywilizacja miałaby raptem  ... kilka minut na wyłączenie wszystkich systemów zasilania . Lub też takie ich zabezpieczenie ( gigantyczne puszki Faradaya ?) aby nie zostały przynajmniej uszkodzone same reaktory. Czy jesteśmy na takie coś gotowi ?
Z drugiej jednak strony  ..  czy nie dałoby się wykorzystać jakoś faktu, że nawet  w odłączonych liniach popłynąłby silny prąd indukowany przez impuls magnetyczny ?
Gdyby taka sytuacja miała potrwać przez kilka dni , oznaczałoby to darmową energię w całych systemach energetycznych pozbawionych "państwowego" źródła zasilania . Mogę się mylić, ale czy tego faktu nie dałoby się jakoś wykorzystać nawet w przypadku niewielkiej aktywności magnetycznej Słońca ? Choćby tam, gdzie zjawisko jonizacji gazu w atmosferze jest dniem powszednim, czyli na szerokościach geograficznych, gdzie panują zorze polarne.
Nawiązując do tego tematu  - w  latach 80tych , kiedy w okolicy Bożego Narodzenia wracałem z ojcem i matką autem z Białogardu do Szczecina rozpętała się burza , która pozrywała linie wysokiego napięcia . Burza była gwałtowna i szybko ucichła, ale w powietrzu czuć było ozon. Kiedy dojeżdżaliśmy do Goleniowa, całe miasto było pogrążone w ciemnościach, a wtedy zauważyłem , że po drutach elektrycznych między domami, a słupami pełzają zielono-niebieskie kule ognia . Niekiedy intensywnie iskrzyły się w zetknięciu z izolatorami na słupach, Po całym mieście wędrowały te ognie. Byłem przerażony, ale ojciec wytłumaczył mi że takie same zjawiska elektryczne często występują na morzu , tuż po lub tuż przed burzą na metalowych masztach statków. Marynarze nazywają to zjawisko elektryczne "ogniami świętego Eliasza. "

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

swiatludzkichemocji coffee pjure presta chopin