Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
Strony: 1   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Elektryczny wszechświat  (Przeczytany 8832 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« : Luty 07, 2010, 21:54:34 »

Elektryczny wszechświat

Czy brakującą masą jest plazma?

Model elektrycznego Wszechświata wyrósł z interdyscyplinarnego podejścia do nauki. Nie pokazuje się tego na uniwersytetach. Idea modelu bazuje w większym stopniu na obserwacjach i doświadczeniach, niż na abstrakcyjnej teorii. Łączy wiedzę z wielu dziedzin nauki w celu odkrycia elektrycznej natury atomów i interakcji wystepujących między nimi. Dziwne jest również to, że we współczesnej kosmologii słaby magnetyzm i nieskończenie słabsza siła grawitacji rządzi zasadami Wszechświata. Takie uproszczenia stosuje fizyka teoretyczna, oparta na elektrycznej neutralności materii w laboratoriach na Ziemi. Nie obowiązuje ona jednak w kosmosie, gdzie dominuje plazma. Plazma okreslana jest jako czwarty stan materii i składa się z niej ogromna część Wszechświata. Plazmą są wolno poruszające się elektrony i jony - atomy, które straciły elektrony. Do wytworzenia plazmy potrzebna jest energia cieplna, elektryczna lub światło (ultrafiletowe lub laserowe).
Model elektrycznych galaktyk istnieje w głowach zwolenników tej teorii już od ponad 10 lat. I sprawdza się doskonale w świecie fizyki. Jest w stanie wyjaśnić kształty, dynamikę galaktyk, bez uciekania się do ciemnej materii i czarnych dziur wewnątrz galaktyk. Wyjaśnia również elektryczne dżety wyrzucane przez centra aktywnych galaktyk. Ostanie wyniki odwzorowań pól magnetycznych galaktyk spiralnych zdają się potwierdzać model Elektrycznego Wszechświata.

Również wszystkie gwiazdy, z naszym Słońcem na czele, zostały uformowane poprzez przepłynięcie ogromnych ładunków prądu wewnątrz galaktyki. Są one ułożone na wzór paciorków na nitce. To tłumaczy również posiadanie przez nie "towarzyszy". To samo tyczy się planet, takich jak Ziemia, które powstały wyniku wyrzucenia dodatnio naładowanej cząstki z jąder karło i gazowych olbrzymów. To tłumaczy dychotomię między gęstymi skalistymi planetami i księżycami, a gazowymi olbrzymami. W modelu Elektrycznego Wszechświata grawitacja jest sama w sobie elektrostatyczną dipolarną siłą. Dlatego orbity planet są ustabilizowane poprzez wymianę ładunków pomiędzy ogonami plazmy. Dlatego też szybko przyjmują położenie odpowiadające jak najmniejszej interakcji elektrycznej.
Również odnosi się to do pogody. Większość ludzi nie wie, ze błyskawice nie tworzą sie w chmurach , tylko pochodzą z Kosmosu. Bez chmur byłyby to elektryczne bomby (tak właśnie dzieje się na Wenus).Dlatego większość warunków pogodowych jest spowodowana właśnie tym zjawiskiem.
Jeżeli chodzi o życie, to najbardziej sprzyjające warunki będą panowały w "elektrycznym kokonie" wokół gwiazdy zwanej "brązowym karłem". Promieniowanie chromosfery gwiazdy jest wtedy równomiernie rozłożone i nie ma znaczenia oś rotacji, nachylenie lub ekscentryczność orbity planet. Niezmiernie cienka "atmosfera" takich gwiazd posiada niezbędny węgiel i wodę, które mogą trafić na powierzchnię planet. Czerwone światło zaś jest idealne dla fotosyntezy. Model ten dostarcza również odpowiedzi na pytanie: dlaczego prowadzone przez SETI (Search for Extra-Terrestrial Intelligence) badania nie powiodły się? Jakakolwiek zaawansowana cywilizacja na takiej planecie będzie nieświadoma tego, że Wszechświat istnieje na zewnątrz ich własnego gwiezdnego środowiska, ponieważ i radio komunikacja przez wyładowania gwiazdy będzie niemożliwa!
http://lordlucasen.w.interia.pl/eu.htm

Elektryczne komety spisują na nowo naukę o kosmosie
Trzeciego stycznia, 2010 roku, satelita SOHO wykonał zdjęcia komety dezintegrującej się podczas zbliżania się do Słońca. Kometa była tzw. „Sungrazerem” – kometą posiadającą orbitę w bardzo bliskim sąsiedztwie Słońca. Chociaż nowe raporty na temat komet na większości ludzi nie wywierają wrażenia to Sungrazery stanowią nierozwiązaną dotąd zagadkę dla astronomów.


Sungrazery

Przez wiele dekad, astronomowie trzymali twarde stanowisko, że komety są luźnym skupiskami lodu i pyłu, opisywanymi zwykle jako „brudne śnieżki”. Sam fakt, że niektóre komety mogły przelatywać tak blisko Słońca zanim ulegały zniszczeniu wydaje się logicznym wyzwaniem dla modelu brudnej śnieżki. Na ostatnich zdjęciach Sangrazera, Steve Smith wytyka: „Sangazer zdaje się potwierdzać opinię „Elektrycznego Wszechświata” odnośnie komet”. W 2003 roku poruszająca się blisko Słońca, które przechodziło erupcję CME (wyrzucanie materii z korony Słońca) Kometa NEAT uległa jego oddziaływaniu.
W tamtym czasie astronomowie pominęli jakiekolwiek powiązania między tymi dwoma zdarzeniami ze względu na ogromne różnice w wielkości obu obiektów. Kiedy Kometa 96P/Machholz okrążała słońce, zbliżyła się na odległość taką, że jeśli złożona byłaby z lodu i małego procentu skał i pyłu, uległaby pewnej dezintegracji. A jednak nie zniknęła. W zamian, jej ogromna różnica ładunku spowodowała gigantyczną erupcję CME ze Słońca, rozchodzącą się na miliony kilometrów.


Kometa 96P/Machholz

Prawda jest taka, że prawie wszystkie konwencjonalne przekonania dotyczące komet zostały podważone przez tą niezwykle znaczącą obserwację. Przy wielu okazjach w tym artykule porównamy dane modelu komety „brudnej śnieżki” do modelu „Elektrycznego Wszechświata”. Najważniejsze przypuszczenia znalazły szokujące potwierdzenie w misji „Deep Impact” w 2005 roku. Wciąż jednak brak potwierdzenia z głównych źródeł naukowych.
Również nie dało rozwiązania zaskakujące spalenie Komety Holmesa 17P w 2008 roku, która oddalała się od Słońca. W rzeczy samej biorąc pod uwagę naukową historię komet, możemy znaleźć wiele przykładów, gdy powszechne przekonania przegrywają z czystym przypuszczeniem. Laik może najprościej spojrzeć na najlepsze zdjęcia komet i stwierdzić, że nie przypominają w żaden sposób śnieżek. Przypominają one raczej kamienie w ostrymi krawędziami, a nie obłe kule o których mowa w obowiązującej teorii.

W modelu „Elektrycznego Wszechświata” kometa jest elektrycznie naładowanym ciałem. W czasie swojego długiego pobytu na granicy Układu Słonecznego otrzymuje silny ładunek ujemny, wystarczająco duży by wpłynąć na Słońce. W momencie zbliżania się do wnętrza układu, przyspieszając przez elektryczne pole Słońca, zaczyna wyładowywać ładunek elektryczny produkując znane nam komę oraz ogon komety.


Elektryczna kometa jest przez to związana z elektrycznym obrazem Słońca:

1. Słońce posiada pole elektryczne, które oddziałuje na komety, planety, w tym Ziemię

2. Ziemia, jak każda planeta posiada ładunek elektryczny.

3. Słońce nie jest napędzane przez jakieś wewnętrzne, tajemnicze „nuklearne palenisko”, ale zewnętrzne prądy elektryczne wzdłuż ramion Drogi Mlecznej.

4. 99,9% wszechświata składa się z plazmy, przewodzącego elektryczność medium, wykazującego silne właściwości elektryczne. Cała przestrzeń kosmiczna roi się od naładowanych cząsteczek.

5. Wszystkie dowody na istnienie elektrycznej komety są jednocześnie dowodami na elektryczne Słońce oraz elektryczną naturę gwiazd.

Astronomowie utrzymują się przy twierdzeniu, że komety rodzą się w Obłoku Oorta ok. 4,6 tryliona mil (ok, 7,4 tryliona km) od Słońca. W ostatnich czasach było to proste wytłumaczenie. Jednak kilka lat temu, kometolodzy zaczęli uszczegóławiać teorię, twierdząc, że tylko komety o długiej orbicie mogły powstać w tak odległym obłoku. Naukowcy nie osiągnęli porozumienia skąd biorą się komety o krótkich orbitach. „Być może inne źródła komet jeszcze nie zostały odkryte” mówi astrofizyk David Jewitt.
Zwolennicy przyjętej dotąd teorii długo twierdzili, że komety są „kamieniami Rosetta” (egipski artefakt - kamień, pomógł zrozumień istotę pisma hieroglificznego), które mogą pomóc zidentyfikować pochodzenie Układu Słonecznego. Jednak poglądy te otrzymały potężny cios po weryfikacji informacji z misji NASA „Stardust Mission”. Maleńkie fragmenty pyłu komety, które zostały sprowadzone na Ziemię nie „przyrosły” do komety pod wpływem chłodu przestrzeni kosmicznej, a zostały uformowane przez niesamowicie wysokie temperatury. Mineralne wytrącenie obejmowało związki od anortytu, który tworzony jest przez wapń, sód, aluminium i glinę do diopsydu złożonego z węgla, magnezu i gliny. Formacje złożone z takich minerałów wymagają temperatur rzędu tysięcy stopni Celsjusza by powstać.

Opiekun NASA Michael Zolensky powiedział: “To wielka niespodzianka. Ludzie myśleli, że komety będą po prostu lodowymi formacjami, które uformowały się tam gdzie jest bardzo zimno. To był w pewnym sensie szok nie znaleźć jednego, ale kilka takich związków, co świadczy o powszechnej ich obecności w kometach”.

Badacze byli zmuszeni wyciągnąć nowe wnioski, że te cząsteczki materiału uformowały się w bardzo gorącym regionie bliskim Słońcu lub innej gwieździe. „W najchłodniejszym obszarze Układu Słonecznego znaleźliśmy próbki uformowane w niewiarygodnie wysokich temperaturach.” Powiedział Donald Brownlee, główny badacz projektu „Sturdust”. „Gdy uformowały się te minerały były gorącymi czerwonymi lub białymi drobinami, a jednak zostały znalezione na Syberii Układu Słonecznego”.



Niektórzy naukowcy spekulowali, że być może coś zdarzyło się w lub bardzo blisko Słońca, w momencie jego formowania, wyrzucając ogromne ilości materiału na peryferia domeny Słońca (daleko daleko za orbitą Plutona) na całej drodze do Obłoku Oorta. Wtedy przypomnieli sobie, że stworzyłoby sprzeczność z obecnością pasów asteroid. „Jeśli wystąpiłoby takie zdarzenie, tak jak sugerują rezultaty, to jak możemy zachować jakikolwiek podział na strefy w Układzie Słonecznym” zapytał Zolensky. „To stwarza kolejne pytania”.

Raport z 2007 roku mówi dosyć jednoznacznie, że części Wild 2 (kometa) uformowały się w pobliżu Słońca. Spacedaily.com pisze:

Analizy izotropowa i promieniami rentgenowskimi wskazuje na pochodzenie z gorącego, gazowo-pyłowego środowiska w pobliżu młodego Słońca. Wstrząsającym faktem jest natomiast, to, że kometolodzy nie są w stanie dać nam składnej historii formowania się komet. A rażące sprzeczności są ledwie brane pod uwagę, jeśli w ogóle. Zagadki misji „Sturdust”, które pod kątem teorii „Elektrycznego Wszechświata” są proste do wyjaśnienia, nie są nawet wspomniane w raporcie Space.com. Oczywistym jest, że na pytanie odnośnie pochodzenia komet silnie wpływa fakt odnalezienia związków powstających wyłącznie przy gigantycznych temperaturach.
Teoria „Elektrycznego Wszechświata” wysnuwa całkiem inną hipotezę na temat pochodzenia komet i asteroid. W epoce niestabilności planet w naszym układzie, wiele z nich, jak również wiele księżycy poruszając się w polu elektrycznym Słońca i zanurzając się w elektrycznym środowisku, doświadczyło wzajemnego oddziaływania między sobą. Elektryczny łuk rozbił mniejsze księżyce i zaorał powierzchnie planet, stwarzając najbardziej dramatyczne blizny, które obserwujemy na tych ciałach niebieskich. Blizny te dotyczą między innymi „Valles Marineris”, zdumiewająco piękny kanion rozciągający się na długości ponad 3 tys. mil na powierzchni Marsa. Pod tym katem, komety i asteroidy, które obserwujemy dzisiaj są tylko resztkami po tym wydarzeniach. Warto zauważyć, że komety uformowały się z tych samych materiałów co planety i księżyce.
Ta wizja historii planet pomogłaby wyjaśnić obecność komet z pasa głównego , zagadkę dla astronomów przystających na teorię „brudnej śnieżki”. Relacja Space.com z 2007 roku zadaje pytanie „Dlaczego komety znajdują się tak blisko Słońca?”. Raport mówi „Do tego odkrycia, naukowcy sądzili, że żadne komety nie mogły przetrwać w tak bliskim sąsiedztwie Słońca, ze względu na wysokie temperatury”. Ale znowu, jeśli teoretycy „Elektrycznego Wszechświata” mają rację, komety nie były w pobliżu Słońca od bilionów lat. Nie były to nawet miliony. Komety są pozostałością katastrofy z niedawnej historii Układu Słonecznego.
Zaskakującą rzeczą, która zdarzyła się na początku XX wieku, było zademonstrowanie przez norweskiego fizyka Kristiana Birkelanda eksperymentalnego dowodu na poprawność modelu elektrycznej komety. Udało mu się naśladować strumienie komety, wydobywające się z katody w próżni (w tubie). Birkeland napisał: „Z grafitowej katody wydobyły się podłużne słupki światła przypominające żywo tzw. erupcje lub strumienie komet.”.


Urządzenie Kristiana Birkelanda

Z perspektywy modelu “Elektrycznego Wszechświata”, strumienie komet powstają w interakcji pomiędzy ładunkiem elektrycznym komety a wyrzuconą przez Słońce plazmą. Kometa spędza większość czasu daleko od Słońca, gdzie ładunek plazmy jest niewielki. Kometa porusza się powoli i jej bilans elektryczny jest łatwo uzyskiwany w takim środowisku. Z drugiej strony, w momencie zbliżania się komety do Słońca, jądro poruszą się z ogromna prędkością przez obszary z rosnącym natężeniem ładunku i wieloma gwałtownymi zmianami charakterystyk elektrycznych. Ładunek powierzchni jadra oraz wewnętrzna polaryzacja, nabyta w dalekiej przestrzeni kosmicznej odpowiada w nowym środowisku w postaci formujących się strumieni, plazmowej otoczki lub komy. Strumienie ulegają spalaniu i przesuwają się po jadrze nieregularnie pozwalając na wytworzenie dodatkowych ogonów komety. Może się też zdarzyć, że kometa wybuchnie niczym przeciążony kondensator, rozłamując się na mniejsze fragmenty i ostatecznie znikając.

Wyładowania elektryczne komet mogą również zajść w momencie wystąpienia zakłóceń w jej plazmowej otoczce, w momencie przemieszczania się przez niestałe elektrycznie obszary. Wydaje się, że taki właśnie los spotkał Kometę Holmesa 17P w momencie gdy oddalała się od Słońca.
Wiele innych „tajemniczych” odkryć związanych z kometami oraz ich obserwacjami najlepiej wyjaśnianych prze model „Elektrycznego Wszechświata”:

    * Niespodziewanie wysokie temperatury oraz emisje promieni rentgenowskich, których źródłem są komety (nigdy nie przewidywane przez standardową teorię)

    * Ostro zakończone krawędzie komet – dokładne przeciwieństwo oczekiwane po modelu “brudnej śnieżki”

    * Niewyjaśnione zdolności stosunkowo małego jądra komety do utrzymania dużej, sferycznej komy o średnicach liczonych w milionach mil, mimo wiatru słonecznego (fenomen graficznie przedstawiony przez Kometę Homesa 17P)

    * Wyrzucanie większych cząsteczek oraz “żwiru”, które nie były przewidziane w teorii chmur lodu, gazu i pyłu.

    * Mały zasób lub kompletny brak wody oraz innych związków gazowych w jądrze komety

    * Spotykane zjawisko uprzedniego rozbłysku, przed uderzeniem „pocisku” w jądro Komety Tempel 1 (Deep Impact). Ostatnio, magazyn Icarus opublikował raport potwierdzający, że rzeczywiście doszło do rozbłysku w sąsiedztwie miejsca uderzenia – tak jak można było się spodziewać wyładowania elektrycznego poprzedzającego uderzenie.

Konkluzja

Rosyjski rewolucjonista Vladimir Ilyic Lenin powiedział “Nie można robić rewolucji w białych rękawiczkach”. Bez wątpienia, „Elektryczny Wszechświat” wymusi bolesną rewolucję w nauce, która wpłynie na życie niezliczonych specjalistów. Jest mało prawdopodobne, że tak niewygodne zmiany zostaną powitane chłodno przez tych, którzy mają na tym najwięcej stracić. To właśnie ta zewnętrzna, nie będąca pod wpływem instytucji oraz polityki nauka, włączając opinię publiczną, będzie niosła pochodnie na czele tej rewolucji.
Źródło:
Electric Comets Re-write Space Science
http://www.paranormalne.pl/index.php?showtopic=22407
<a href="http://www.youtube.com/v/mAjA_mxwSKc&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/mAjA_mxwSKc&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;425&quot; height=&quot;344&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/mAjA_mxwSKc&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/mAjA_mxwSKc&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;425&quot; height=&quot;344&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>

http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=60.msg290#msg290
Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Luty 07, 2010, 22:04:20 »

Elektryczny model kosmosu




Pulsar w mgławicy Krab. Widoczny wyraźnie silny wpływ jaki jego pole magnetyczne wywiera na otaczającą materię. Obraz jest zestawieniem obserwacji w promieniowaniu X wykonanych przez obserwatorium Chandra oraz obrazu optycznego pochodzącego z kosmicznego teleskopu Hubble'a, w fałszywych kolorach. Foto NASA/STScI

Elektryczny model kosmosu często określany jako plazmo-kosmologia został zaproponowany przez Ralpha Juergensa w ramach koncepcji związanych z elektrycznym Słońcem i rozwijany jest obecnie m.in. przez pracującego w Niemczech węgierskiego fizyka László Körtvélyessya, australijskiego fizyka Wallace Thornhilla, Dona Scotta, Anthony'ego Peratta i Erica Lernera. W początku lat pięćdziesiątych, Fermi i Chandrasekhar wysunęli hipotezę, o zakrzywieniu ramion galaktyk spiralnych wskutek działania pola magnetycznego. W latach sześćdziesiątych Hannes Alfven postawił tezę, że zjawiska elektromagnetyczne są podstawowym mechanizmem zjawisk fizycznych w kosmosie odgrywając większą rolę niż grawitacja. Obecnie model plazmo-kosmologii zakłada, że cały Wszechświat wypełniają strumienie energii, które w postaci prądu elektrycznego przenoszone są w strumieniach plazmy.

Według Dennisa Gallaghera, naukowca zajmującego się fizyką plazmy w Marshall Space Flight Center, plazma kosmiczna stanowi 99,9 procent Wszechświata, która w sposób podobny do nadprzewodników przewodzi prąd elektryczny. Uważa się, że elektryczne doświadczenia z plazmą są w pełni skalowalne od jednostek nano, przez metry po odległości kosmiczne. Podstawą dla elektrycznego modelu kosmosu są wyniki eksperymentów z plazmą przeprowadzonych w laboratoriach, których wiele jest według zwolenników hipotezy "elektrycznego kosmosu" podobne do zjawisk obserwowanych w kosmosie, co ma według nich stanowić o prawdziwości teorii. Zwolennicy elektrycznego modelu kosmosu uważają, iż model oparty na ruchu kosmicznej plazmy w wielu przypadkach lepiej niż model standardowy wyjaśnia obserwowalne zjawiska w kosmosie.
Elektryczny model Słońca - zaproponowana w 1979 roku przez Ralpha E. Juergensa hipoteza funkcjonowania Słońca. W pracy swej powołuje się on na prace dotyczące przepływu prądu elektrycznego w plazmie Hannesa Alfvéna i Immanuela Velikovskiego. Hipoteza Juergensa jest krytykowana jako pełna sprzeczności i wybiórczo traktująca obecny stan wiedzy fizyki[1]

Według obecnie obowiązującej teorii na temat Słońca, jest ono reaktorem nuklearnym, który w procesie przemiany wodoru w hel wytwarza energię. Zdaniem zwolenników teorii Elektrycznego słońca tradycyjna teoria termonuklearna [2] nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego powstają ciemne plamy na Słońcu [3], dlaczego korona słoneczna w ogóle istnieje i dlaczego ma tak wysoką temperaturę [4]. Nie poznano też dokładnie mechanizmu podgrzewania zewnętrznych warstw słonecznej atmosfery do temperatur rzędu miliona kelwinów [5]. Standardowy model zakłada, że wnętrze Słońca jest gorące i ma temperaturę rzędu kilku milionów kelwinów, która to temperatura wynika zarówno z wytwarzania energii w procesach termonuklearnych, jak i siły grawitacji[6].

Elektryczny model Słońca objaśnia zjawiska zachodzące na Słońcu za pomocą prądów elektrycznych, wyładowań i praw elektryczności[7]. Model ten jest odrzucany przez ogromną większość naukowców ponieważ zakłada, że we wnętrzu gwiazd nie występują termonuklearne procesy syntezy helu, ale gwiazdy są miejscami, które odbierają płynący przez Wszechświat w wielu strumieniach prąd elektryczny [8]. Hamowanie naelektryzowanych cząsteczek w atmosferze Słońca ma ją rozgrzewać do milionów stopni i wyjaśnia dlaczego powierzchnia Słońca jest stosunkowo chłodna [9]. Inną kwestią sporną, wg twórców tej teorii, jest grawitacja. Głoszą oni że, elementem potwierdzającym teorię elektryczną ma być brak wykrycia fal grawitacyjnych, postulowanych w modelu standardowym.

Plamy na Słońcu to, wg elektrycznej teorii, wewnętrzne warstwy gwiazdy, które odkrywane są w wyniku przepływu większej ilości energii, co powoduje, że w ich otoczeniu występuje bardzo silne pole magnetyczne wytwarzane przez dopływający prąd. Gdy dopływa więcej energii z dalekich obszarów kosmosu - powstają plamy. Wraz z pojawieniem się plam na Słońcu jest ono bardziej aktywne, a co za tym idzie także cieplejsza staje się korona słoneczna, która emituje w otaczającą ją przestrzeń więcej ciepła. Zgodnie z tą teorią, wnętrze Słońca najprawdopodobniej w ogóle nie dostarcza ciepła na zewnątrz i nie zachodzą tam reakcje nuklearne.

Elektryczne doświadczenia z plazmą w skali nano i w skalach kosmicznych mają wykazywać pewne podobieństwa. W lampach plazmowych można dostrzec podwójne skręcające się wiązki przepływającego prądu zwane prądami Brikelanda. Analogicznie plamy słoneczne zawsze pojawiają się parami i mają odwrotne pole magnetyczne. Wiele eksperymentów z plazmą przeprowadzonych w laboratoriach jest zdumiewająco podobne do zjawisk obserwowanych w kosmosie, co ma stanowić o prawdziwości teorii.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Elektryczny_model_kosmosu
« Ostatnia zmiana: Luty 07, 2010, 22:05:55 wysłane przez Michał-Anioł » Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Amiel
Nowy użytkownik
*
Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 8


www.czasduszy.pl


Zobacz profil WWW Email
« Odpowiedz #2 : Kwiecień 15, 2010, 22:49:14 »

zadziwiające jak wszystko się układa Uśmiech
niedość, że astrologicznie wchodzimy w erę Wodnika - Wodnika, którego władca jest Uran, który związany jest archetypowo z elektrycznością. To na dodatek pisze o tym Michał-Anioł, a może Archanioł Michał, który jest zwiazany z znakiem Wodnika i Uranem, a który urodzeniowo astrologicznie ma na pewno "mocnego" Urana Uśmiech

patrz artykuł na mojej stronie - również odnośnie innych związków jakie przynależą do tej teorii: elektrycznego wszechświata, a który na pewno (!!!) zdominuje bieżącą erę:
http://www.czasduszy.pl/aktualnosc-XI__Uran_i_cechy_znaku_Wodnika-12697001539983.html
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 15, 2010, 23:00:21 wysłane przez Amiel » Zapisane

Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : Kwiecień 19, 2010, 20:56:42 »

Pole i eter
 
Fala elektromagnetyczna jest falą poprzeczną i rozchodzi się w próżni z prędkością światła. Okoliczność, że ich prędkości są takie same, każe się domyślać bliskiego związku między zjawiskami optycznymi i elektromagnetycznymi.
       Kiedy musieliśmy wybierać między teorią korpuskularną a falową, rozstrzygnęliśmy na korzyść teorii falowej. Argumentem, który najsilniej wpłynął na naszą decyzję, było uginanie się światła. Nie popadniemy jednak w sprzeczność z żadnym wyjaśnieniem faktów optycznych, jeśli założymy również, że fala świetlna jest falą elektromagnetyczną. Przeciwnie, założenie takie pozwoli nam wyciągnąć jeszcze nowe wnioski. Jeśli istotnie tak jest, to między optycznymi i elektrycznymi właściwościami materii musi istnieć pewien związek, który można wyprowadzić z teorii. Fakt, że takie wnioski można rzeczywiście wyciągnąć i że zostają potwierdzone doświadczalnie, jest zasadniczym argumentem na korzyść elektromagnetycznej teorii światła.
       Ten doniosły wynik zawdzięczamy teorii pola. Ta sama teoria obejmuje dwie, na pozór nie związane z sobą, dziedziny wiedzy. Te same równania Maxwella opisują zarówno indukcję elektryczną, jak i załamanie się światła. Jeśli dążymy do opisania wszystkiego, co się kiedykolwiek zdarzyło lub może zdarzyć, za pomocą jednej teorii, to takie połączenie optyki i elektryczności jest niewątpliwie wielkim krokiem naprzód. Z fizycznego punktu widzenia jedyną różnicą pomiędzy zwykłą falą elektromagnetyczną a falą świetlną jest długość fali – bardzo mała dla wykrywanych ludzkim okiem fal świetlnych, a duża dla wykrywanych przez odbiornik radiowy zwykłych fal elektromagnetycznych.
       Stary pogląd mechanistyczny usiłował sprowadzić wszystkie zjawiska przyrody do sił działających między cząstkami materialnymi. Na tym naiwnym poglądzie opierała się pierwsza teoria płynów elektrycznych. Dla fizyka początku dziewiętnastego wieku pole nie istniało. Rzeczywista była dla niego tylko substancja oraz jej zmiany. Działanie na siebie dwóch ładunków elektrycznych próbował opisać, używając pojęć odnoszących się bezpośrednio do obu ładunków.
       Pojęcie pola było z początku jedynie sposobem ułatwiającym zrozumienie zjawisk z mechanistycznego punktu widzenia. W nowym języku pola istotne znaczenie w zrozumieniu działania na siebie dwóch ładunków mają nie same ładunki, lecz opis pola między nimi. Znaczenie nowych pojęć stale wzrastało, aż wreszcie pole usunęło w cień substancję. Uświadomiono sobie, że w fizyce zdarzyło się coś bardzo ważnego. Powstał nowy byt, nowe pojęcie, dla którego nie było miejsca w opisie mechanistycznym. Powoli i z oporami pojęcie pola wywalczyło sobie czołowe miejsce w fizyce i pozostało jednym z podstawowych pojęć fizycznych.
       Niesprawiedliwością byłoby jednak uważać, że nowa teoria polowa uwolniła naukę od błędów starej teorii płynów elektrycznych, albo że nowa teoria burzy osiągnięcia starej. Nowa teoria podkreśla zarówno zasługi, jak i ograniczenia starej i pozwala spojrzeć na stare pojęcia z nowego, wyższego punktu widzenia. Dotyczy to nie tylko teorii płynów elektrycznych i teorii pola, ale wszystkich, nawet najbardziej rewolucyjnych zmian teorii fizycznych. Na przykład w naszym przypadku wciąż jeszcze odnajdujemy w teorii Maxwella pojęcia ładunku elektrycznego, choć ładunek rozumiemy teraz tylko jako źródło pola elektrycznego. Prawo Coulomba w dalszym ciągu obowiązuje i jest zawarte w równaniach Maxwella, z których można je wyprowadzić jako jeden z licznych wniosków. Starą teorię możemy nadal stosować wszędzie tam, gdzie badamy fakty z zakresu jej ważności, ale równie dobrze możemy używać i nową teorię, gdyż obejmuje ona wszystkie znane fakty.
       Używając porównania, moglibyśmy powiedzieć, że stworzenie nowej teorii nie jest czymś w rodzaju zburzenia stodoły i wzniesienia na jej miejscu drapacza chmur. Przypomina to raczej wspinanie się na górę, uzyskiwanie nowych, bardziej rozległych widoków, odkrywanie nieoczekiwanych związków między punktem, z którego wyszliśmy, a jego bogatym otoczeniem. Ale punkt, z którego wyruszyliśmy, wciąż istnieje i można go dostrzec, choć wydaje się teraz mniejszy i tworzy maleńką cząstkę rozległego widoku, który uzyskiwaliśmy, stopniowo pokonując przeszkody w naszej śmiałej wspinaczce.
       Wiele czasu upłynęło, nim zdano sobie sprawę z całej treści teorii Maxwella. Zrazu uważano pole za coś, co będzie można później zinterpretować mechanistycznie za pomocą eteru. Gdy zorientowano się, że program ten jest nie do przeprowadzenia, osiągnięcia teorii pola stały się już zbyt poważne, aby można było powrócić do mechanistycznego dogmatu. Z drugiej strony zagadnienie skonstruowania mechanistycznego modelu eteru robiło się coraz mniej ciekawe, a wynik, wobec narzuconych i sztucznych założeń, coraz mniej zachęcający.
       Wydaje się, że jedynym dla nas wyjściem jest pogodzić się z faktem, iż przestrzeń ma fizyczną własność przenoszenia fal elektromagnetycznych, i nie przejmować się zbytnio sensem tego stwierdzenia. Nadal możemy używać słowa „eter”, ale tylko do wyrażania pewnej fizycznej własności przestrzeni. Słowo to wiele razy w dziejach nauki zmieniało swe znaczenie. Dziś nie oznacza już ono ośrodka zbudowanego z cząsteczek. Dalszą jego historię, bynajmniej nie zakończoną, znajdujemy w teorii względności.
http://www.wiw.pl/fizyka
Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : Kwiecień 19, 2010, 22:29:53 »

Energia próżni


Jeżeli zabierze się z pewnego obszaru przestrzeni wszystkie atomy i cząsteczki oraz nie dopuści się do niej promieniowania elektromagnetycznego, to otrzyma się część przestrzeni podobnej do kosmicznej, gdzie temperatura równa jest zeru bezwzględnemu (-273,3). Zdawałoby się, że taka pustka jest idealna, jednakże bliższe spojrzenie na nią zmienia nasze złudne wyobrażenia o idealności. Próżnia w istocie dalej wypełniona jest niewyobrażalną liczbą różnorodnych cząsteczek i promieniowania elektromagnetycznego, które z natury swojej są nieekranowalne i dla większości przyrządów technicznych nieuchwytne lub innymi słowy przeźroczyste. I choć przestrzeń ta jest przez nie widziana jako pusta i zimna, to jednak stanowi ona wrzątek i ruch jakiego nie jesteśmy w stanie objąć nawet naszą wyobraźnią. Bo przestrzeń w której żyjemy ma strukturę złożoną ze specyficznej formy energii - energii kwantów - która wraz z materią ją współtworzy. Teoria kwantowej próżni i kwantowej przestrzeni pojawiła się wraz z odkryciem w 1911r przez Maxa Plancka kwantów energii, czyli najmniejszych, niepodzielnych części energii - fotonów, które mogą istnieć nieskończenie długo w przestrzeni oraz określać atomy tworzące materię. Ciągła w czasie
i przestrzeni energia została przez Plancka i Einsteina rozdrobniona na podstawowe kwantowe składniki i żeby nie zatraciła swoich falowych własności fizycy każdej drobinie przypisali swoistą częstotliwość fali n, a jej jednostkową energię wyliczali mnożąc częstotliwość dodatkowo przez stałą h: tj.

Wyznaczona eksperymentalnie stała h nazwana została później stałą Plancka i stała się podstawą nowoczesnej fizyki kwantowej zajmującej się aspektami wymiany energii
i oddziaływań pomiędzy cząstkami elementarnymi i atomami na poziomie mikroświata. Opis próżni uzyskał podstawowy fundament - kwant energii. Szybko pojawiły się prace Einsteina-Sterna w których przypuszczali istnienie kosmicznego źródła elektromagnetycznego promieniowania energii. Brakowało jednak praktycznych potwierdzeń. Pierwsze pojawiło się w 1925r. gdy amerykański chemik i eksperymentator Robert Mulliken analizując długość fal spektralnych tlenku boru odkrył drobne przesunięcia ich długości względem teoretycznie obliczonych pozycji, które jak się później okazało wynikały z oddziaływania energii próżni na elektrony przeskakujące orbity w tych atomach. Skąd brała się ta dodatkowa energia? Odpowiedź pozostawała jeszcze w sferze spekulacji teoretycznych i jak wnioskował Nernst ta energia musi pochodzić z domniemanego kosmicznego źródła. Do 1916r teoria kwantowej próżni została rozbudowana przez Walthera Nernsta. Niebawem źródło miało się pojawić.

W 1927 roku Heisenberg odkrył zasadę, nazywaną potem zasadą nieoznaczoności. Stwierdza ona, że w przypadku cząstek o rozmiarach porównywalnych lub mniejszych od średnicy atomu, niemożliwe jest jednoczesne, dokładne ustalenie ich położenia i pędu, przy czym iloczyn błędu (a dokładniej nieokreśloności) pomiarów położenia oraz pędu nie może być mniejszy niż stała Plancka. Istnieje też zależność dla energii i czasu – ilość energii jaką może pożyczyć wirtualna cząsteczka jest odwrotnie proporcjonalna do czasu jej życia. Im więcej jej otrzyma z próżni podczas powstawania, tym krócej żyje a w przeciwnym wypadku im mniej jej otrzyma tym dłużej żyje. Po dokonaniu odkrycia Heisenberg miał wypowiedzieć następującą myśl: „Miałem uczucie, że patrzę przez powierzchnię zjawisk atomowych na leżące pod nią podłoże o zadziwiającej wewnętrznej urodzie... „.

Z równań kwantowych szybko uzyskano informację, że dowolny oscylator kwantowy, czyli elektromagnetyczny układ drgający na poziomie atomowym musi mieć minimalną energię. Dotyczy to również każdego oscylatora zawartego w fizycznej przestrzeni, również w próżni. Co miałoby tworzyć te oscylatory? Odpowiedź przyszła szybko. W 1928r Paul Dirac wywnioskował ze swoich równań falowych opisujących elektron, że musi istnieć jeszcze cząstka podobna do elektronu ale o znaku przeciwnym. I już w 1932r Carl Anderson podczas badań nad promieniowaniem kosmicznym zauważył w komorze mgłowej ślady nieznanych dotychczas cząstek elementarnych. Anderson prawidłowo zinterpretował je jako ślady cząsteczek o takiej samej masie jak elektron ale o odwrotnym ładunku elektrycznym.
W dalszych eksperymentach uzyskał bezpośredni dowód na istnienie pozytronów bombardując różne materiały promieniowaniem gamma otrzymanym z rozpadu ThC  Duży uśmiech. Były już dwie cząstki, które można było użyć do budowy oscylatora próżni. To były kolejne przełomowe lata. Statycznej próżni, tej odwiecznej nicości nadano ruch. Wypełniona została nieustannie powstającymi na krótki interwał czasu i znikającymi parami cząstek-antycząstek: el