Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
  Pokaż wiadomości
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 »
141  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Filozofia / Filozofia Heraklita : Czerwiec 13, 2010, 19:04:18

Heraklit (ok. 540 - ok. 480 p.n.e.) należy do największych, obok Demokryta i Epikura, myślicieli starożytnych, a przede wszystkim do tych myślicieli, których wpływ na kształtowanie się poglądów współczesnych wciąż jest aktualny, albowiem ich ogólne koncepcje dominują nadal we współczesnym sposobie myślenia (dialektyka, atomistyka, etyka niezależna).

Heraklit  głębiej wniknął myślą w tajemnice przyrody, w jej mechanizm wiecznych przemian i przekształceń, który jako pierwszy w dziejach myśli ludzkiej zrozumiał, że wszelkie procesy przyrody sprowadzają się do wiecznych transformacji jednej i tej samej zasady, do wzajemnej zamiany różnych, ale równoważnych substancji, czyli w języku nauki współczesnej - różnych form energii. Taką wiedzę o świecie mógł zdobyć Heraklit wyłącznie na drodze bystrej obserwacji zjawisk i wnikliwej refleksji myślowej. Spośród form charakteryzujących zjawiska umiał zawsze z zadziwiającą trafnością wybrać te, które w jakiś sposób stanowiły ich kanwę, pozostawiając na boku własności czysto fizyczne zjawisk, które zresztą tłumaczył źle, ale nie mógł tłumaczyć dobrze ze względu na ograniczone możliwości naukowe epoki, w której żył Umiał natomiast uchwycić każde zjawisko od strony istotnej, rozwijając przy tym podziwu godną moc umysłu, sprzyjającą poznawaniu wszystkich sprężyn i zasad przyrody. Doszedł na tej drodze do pewnej liczby zasad pierwotnych, na których oparł swą filozofię przyrody.

Ogień jako arche

Idąc śladem myśli swych jońskich poprzedników, Heraklit uznał, że wbrew różnorodnym zjawiskom musi istnieć w świecie jedność substancji. Twierdził, że tą pierwotną substancją, pierwotna zasadą rzeczywistości, stanowiącą istotę wszystkich rzeczy, jest ogień. Dlaczego właśnie ogień? Motywy, które doprowadziły go do tego twierdzenia są, jak się zdaje, nietrudne do odgadnięcia. Zarówno siła destruktywna tego żywiołu, jak i dobrodziejstwa, które zeń wypływają - choćby światło i ciepło - przemawiały za słusznością przyjęcia ognia jako substancji pierwotnej. Wszak światło i ciepło, produkty ognia, to warunek wszelkiego życia, a zmiany temperatury to główna przyczyna różnorodnych zmian zachodzących w ciałach nieorganicznych. Przekonywającym argumentem na rzecz tej zasady mogło być również zachowanie się wody, która, w zależności od wzrostu czy obniżania się temperatury poza pewną granicę, przyjmowała odpowiednio różne stany skupienia: od płynu do pary i do konsystencji stałej.

Obserwacje tych zjawisk posłużyły Heraklitowi za podstawę śmiałego uogólnienia, że właśnie ogień jest zasadą wszystkiego. Spływając z górnych regionów świata zamienia się w powietrze, potem w wodę, z kolei przekształca się w najdalsze przeciwieństwo ognia, w ziemię. Wydawałoby się, że ciężka i masywna ziemia nie podlega już żadnym dalszym zmianom. Ale tak nie jest. Ziemia bowiem wydziela wyziewy i przechodzi stopniowo w wodę, która początkowo przybiera postać wilgotnych, a następnie suchych, świecących chmur i w ten sposób powraca do górnych regionów ognia, łącząc się z nim. Cykl się zamyka, ale nie kończy. Zaczyna się bowiem proces odwrotny.
Heraklitejski obraz świata przedstawia się jako olbrzymia rzeka, która wiecznie i nieustannie spada z góry na dół, ażeby następnie wznieść się z dołu do góry i powtarzać ten cykl przemian przez całą wieczność. Te obie drogi w górę i na dół są właściwie jedną drogą (hodos ano kato mie). Na szczycie tego kosmicznego wodospadu znajduje się ogień.

Heraklitejska koncepcja świata jest dynamiczna i funkcjonalna. Ogień, powietrze, woda i ziemia nie są elementami prawdziwymi, rzeczywistymi, które by w wyniku właściwych kombinacji konstytuowały rzeczy. Elementy te reprezentują tylko pewne fazy, dostrzegalne etapy w procesie wiecznych permutacji, będącym fundamentalnym prawem natury. Szczególną uwagę należy zwrócić na sformułowaną przez Heraklita w prostych słowach zasadę niezniszczalności substancji, w myśl której, mimo niezliczonych transformacji, jej ilość ani się nie zmniejsza, ani nie zwiększa. Zasada ta umożliwiła Heraklitowi stworzenie podstawy dla pojmowania świata jako systemu ograniczonego i zamkniętego.

Przyjęcie ognia za podstawową zasadę bytu jest zgodne także z drugą zasadą, według której "wszystko podlega wiecznym przemianom (panta rei)". Nie ma trwałego bytu, jest tylko wieczne stawanie się, albowiem w świecie wszystko się rozpływa, wszystko płynie, a nic nie pozostaje. Tak streszcza Platon w dialogach Teajtet i Kratyl główną myśl wariabilistycznej filozofii Heraklita. O każdej rzeczy można mówić, że jest i że nie jest, gdyż nawet do tej samej rzeki nie można wejść dwa razy, bo nowe wody wciąż napływają. Nie można nawet dotknąć dwa razy tej samej rzeczy, bo zanim się obrócisz już rzecz ta jest inna, już przybrała nową formę. Tak więc cały świat ustawicznie się zmienia, a to, co ludzie mają za byt trwały, jest dla mędrca wiecznym przemijaniem, przekształcaniem się i rozpływaniem.

Doskonałym symbolem wiecznych przemian zachodzących w świecie jest ogień. Rozżarza się bowiem i przygasa, zmienia swój wygląd w każdym momencie, przybierając bezustannie coraz to nowe kształty. Ogień Heraklita był zatem odpowiednikiem milezyjskiego fysis i arche wszystkich rzeczy. Potwierdzają to zgodnie liczni doksografowie. Tak np. Teofrast stwierdza wyraźnie, że "Hippasos z Metapontu i Heraklit z Efezu [...] uczynili ogień zasadą (arche) i z ognia przez zgęszczenie i rozrzedzenie wyprowadzają wszystko, co istnieje, a następnie ma to znów ulec strawieniu przez ogień, wychodząc z założenia, że ogień jest jedynym materialnym podłożem wszystkiego [...] Wszystko jest zamianą ognia, a ogień jest zamianą wszystkiego, tak jak rzeczy zamienia się na złoto, a złoto na rzeczy." Arystoteles w Metafizyce wymienia ogień Heraklita jako "pierwszą przyczynę", wraz z wodą Talesa, powietrzem Anaksymenesa i Diogenesa z Apolonii oraz czterema elementami Empedoklesa. Aluzja Platona w Kratylu z całą pewnością odnosi się do ognia Heraklita jako pierwotnego i podstawowego składnika rzeczywistości. Wszyscy późniejsi komentatorzy, mimo nawet pewnych różnic w interpretacji doktryny Heraklita, podkreślają zgodnie pierwszeństwo ognia wśród innych składników świata, a i sam Heraklit w sposób nie budzący wątpliwości identyfikuje świat z ogniem, gdy twierdzi, że świat ten nie jest ani tworem boskim, ani ludzkim, lecz jest wiecznie żywym ogniem, który się zapala w miarę i w miarę gaśnie.

Logos

Teoria logosu zajmuje naczelne miejsce w filozofii Heraklita. Jego dzieło zaczynało się od uroczystego stwierdzenia rzeczywistego istnienia tego logosu, który przenika całą rzeczywistość i wyznacza jej bieg. Można przyjąć z dużą dozą pewności, że wszelkie fragmenty mówiące coś o logosie w tym znaczeniu, wchodziły w skład wstępnej części Heraklitowego dzieła.

Ze względu na wielką rolę owego logosu nie tylko w filozofii przedsokratejskiej, ale i w późniejszej filozofii greckiej, podejmuje się w najnowszych pracach próby pełnego zestawienia znaczeń tego terminu, występującego w różnych kontekstach. Guthrie wyszczególnił jedenaście grup znaczeniowych logosu i wykazał, że Heraklit łączył z pojęciem tym różne znaczenia, jak "wieść", "pogłoska", "znaczenie", "wartość", "miara", "proporcja". Jak wynika z tego przykładowego, bynajmniej niepełnego, zestawienia znaczeń logosu u Heraklita, nie można przyjąć jednolitej zasady przekładowej. Ale nawet przy uświadomieniu sobie tych różnic znaczeniowych, nie zawsze można odczytać właściwą intencję autora.

Dzieło Heraklita rozpoczynało się następującym zdaniem (Sext., Adv, math., VII 132): "Logosu tego, który jest taki, jak go tutaj opisałem, ludzie nigdy nie mogą pojąć ani przed poznaniem go, ani po zapoznaniu się z nim. Bo chociaż wszystko się dzieje według niego, to jednak ludzie podobni są do nieświadomych, nawet, gdy doświadczają tych słów z faktów, które ja szczegółowo przedstawiam, odróżniając każdą rzecz podług jej natury i wyjaśniając, jaka ona jest. A znów reszta ludzi nie pamięta tego, co robiła po przebudzeniu się, tak jak zapomina, co robiła we śnie." W innym miejscu dodaje: "Nie mnie, lecz logosu  słuchając, mądrze będzie .zgodzić się, że wszystkie rzeczy stanowią jedność." Te dwa teksty mówią nam, że logos jest czymś, co ktoś może słyszeć (jest to znaczenie najbardziej rozpowszechnione), i że jest czynnikiem kierującym wszystkimi zdarzeniami zachodzącymi we wszechświecie, czymś w rodzaju powszechnego prawa bytu: powstawania i rozwoju. Można by jeszcze przytoczyć tekst, w którym mówi się o logosie  wszystkim rządzącym, ale nie wiadomo, czy jest to tekst Heraklita.

"[...] każdy powinien iść za tym, co jest powszechne, tzn. co jest wspólne; albowiem to, co jest powszechne, jest wspólne. Ale chociaż logos jest wspólny, to jednak wielu ludzi żyje tak, jak gdyby miało oddzielny swój własny logos." (Sext., Adv. math., VII 133) To pojęcie wspólności logosu: jest dokładniej uwydatnione w innym jeszcze tekście Heraklita: "Ci, co mówią rozumnie, powinni opierać się na tym, co jest wspólne wszystkim, tak jak państwo opiera się na prawie, a nawet jeszcze mocniej. Albowiem wszystkie prawa ludzkie żywią się jednym prawem, prawem boskim; ma ono bowiem tyle mocy, ile tylko sobie życzy, wystarcza dla wszystkich i nad wszystkimi góruje." (Stob., Floril., I 179) Dzięki temu, że logos jest "wspólny". można go myślą uchwycić, pojąć, zrozumieć. Jednakże Heraklit sądził, że praktycznie tylko on jeden pojął i zrozumiał logos. Bo choć prawda jest dla wszystkich dostępna, to jednak "ludzie są niezgodni z logosem, który wszystkim rządzi, chociaż bez przerwy z nim obcują" (Diels, 22 B 72). "Nie rozumieją tego, chociaż usłyszeli, i są w tym podobni do głuchych." (Diels, 22 B 34)

Logos jest wspólny wszystkim tworom bytu, a jego dodatkowym aspektem jest to, że obejmuje również akty myślenia i refleksji.
U Heraklita Logos ma także swe materialne ucieleśnienie. Ów logos, jako przenikający wszystko, a więc powszechny i wspólny, jest prawem, według którego świat jest uporządkowany. Gdy Heraklit podkreśla z naciskiem, że powinniśmy iść za tym, co powszechne, wówczas ma na myśli siłę częściowo materialną, częściowo duchową, siłę, która wprowadza do świata racjonalny porządek, która wszystkim kieruje i wszystkim rządzi. Poznać ów ognisty rozum(energetyczny M-A), który wszystkim rządzi i wszystko przenika, to tyle, co osiągnąć mądrość.
Jak obrazowo powiedział Sekstus Empiryk. Jesteśmy więc stale włączeni do kosmicznej działalności (Diels, 22 B 75): "I ludzie śpiący działają i współdziałają z wydarzeniami świata." Jednakże w czasie snu zamykamy się w swoim własnym świecie. A zamknięcie to jest równoznaczne z odcięciem się od powszechnego i prawdziwego logosu, który jest przecież pokarmem dla naszego rozumu: Ci, co się odcinają od logosu, to nie tylko ludzie śpiący w dosłownym znaczeniu, ale również i ci, którzy na jawie nie mają kontaktu z logosem. Stąd częste słowa Heraklita zachęcające, aby iść za tym, co wspólne, i trzymać się tego wszelkimi siłami.
Nie można w żadnym wypadku interpretować myśli Heraklita w duchu protagorejskiego subiektywizmu poznawczego, zgodnie z którym każdy człowiek wydaje własne sądy na podstawie własnych wrażeń zmysłowych. Przed takim rozumowaniem Heraklit wyraźnie przestrzega. Istnieje bowiem wspólny świat prawdy, osiągalny dla człowieka tylko wtedy, gdy się wyjdzie poza indywidualne, nie powiązane z sobą wrażenia zmysłowe, a będzie się na ich podstawie wyciągać wnioski ogólne przez rozmyślanie albo raczej przez odwoływanie się do intuicji.

Ucieleśnieniem i materialnym aspektem logosu jest ogień(energia M-A), nazywany przez stoików siłą rozumną i odpowiedzialną za rządy całym światem. Utożsamienie ognia z logosem będzie koniecznym następstwem, wynikającym z roli i charakteru obu tych czynników kosmicznych. Ogień nie jest w pojęciu Heraklita żadną metaforą - świat jest rzeczywistym ogniem, który czasowo przybrał formę ziemi, wody, powietrza itp. Nie zmieniona część ognia jest najbardziej czynnym rodzajem materii, a jako siła rozumna jest równocześnie siłą kierowniczą.
Jeżeli ogień jest materialną postacią logosu, to z faktu tego wynika, że ogień w najwyższym stopniu gorący i suchy będzie jego kształtem najdoskonalszym. Ta najczystsza postać materii jest nosicielem duszy i myśli, albo raczej samą duszą i myślą. Nie można jednak wyobrazić jej sobie jako widzialnego płomienia czy żaru, lecz jako rodzaj niewidzialnego tchnienia, jak mówi Filoponos w Komentarzu do "O duszy"Arystotelesa:"Przez ogień nie rozumie on (Heraklit) płomienia: ogniem nazywa suche tchnienie, z którego się także składa dusza." I na odwrót, trzeba konsekwentnie uznać, że głupota i śmierć to stany związane z chłodem i wilgotnością, bo tylko "sucha dusza jest najmądrzejsza i najlepsza",.
Wszystko znajduje się w ciągłych cyklicznych zmianach, a w tym wiecznym procesie uczestniczy również dusza: "Śmiercią dla duszy stać się wodą, a dla wody śmiercią jest stanie się ziemią, ale z ziemi powstaje woda, a z wody dusza." Podstawiając "duszę" za "ogień", podkreśla Heraklit ich substancjalną identyczność. Skoro każdy element żyje śmiercią drugiego.
Wyraz "harmonia", główny termin pitagoreizmu, znaczył pierwotnie tyle, co łączenie, dopasowywanie rzeczy,a więc spojenie, klamra; później - przede wszystkim strojenie instrumentu strunowego, struny różnie napięte, wydające różne tony.
Przy takim rozumieniu "harmonii" byłby zupełnie niezrozumiały przykład z łukiem: "[...] wszak istnieje harmonijne połączenie, działające w przeciwnych kierunkach (palintonos harmonie), jak w łuku i w lutni (hokosper toksoukai lyres)". Harmonia musi być czymś, co jest wspólne zarówno łukowi, jak i lirze czy lutni; tym wspólnym elementem obydwóch przyrządów są napięte struny. Struna czy struny mogą być uznane za sposób łączenia krańcowych ramion łuku czy liry. Wobec tego główne znaczenie wyrazu "harmonia" (harmonie) byłoby: "środki łączenia".Godny uwagi jest szczegół, że Empedokles używa cztery razy wyrazu "harmonia" nie w znaczeniu muzycznym - trzy razy w znaczeniu "spojenie, klamra", a raz jako personifikację przeciwstawną Deris.
Nowe znaczenie "harmonii przeciwieństw", jako środków łączących coś, co jest rozpięte na dwóch krańcowo przeciwnych ramionach czy punktach, przynoszą niektóre teksty dialogów Platona. Tak np. w Uczcie lekarz Eryksymachos twierdzi; że "w naturze ciał żywych znajdują się dwa Erosy. Bo zdrowie ciała i choroba, to według ogólnego przekonania, dwa różne stany niepodobne do siebie [...] a lekarz musi umieć te najbardziej wrogie stany w ciele ludzkim zaprzyjaźnić i sprawić, żeby się nawzajem miłowały. A najbardziej wrogie są skrajne przeciwieństwa: zimno i gorąco, gorycz i słodycz, suchość i wilgoć i wszystkie inne tego rodzaju. Wśród tych przeciwieństw umiał wzbudzić miłość i zgodę (erotikai homonoiai) nasz przodek Asklepios [...]. Co się znów tyczy muzyki, to każdy bez trudu może się przekonać, że jej charakter jest podobny do innych sztuk, a zapewne i Heraklit chce to samo powiedzieć, chociaż sposób, w jaki to czyni, nie jest zbyt szczęśliwy. Twierdzi mianowicie, że jedność, mimo iż się w sobie różnicuje, zachowuje jednak pewną zgodność wewnętrzną, taką jak harmonia w łuku i w lirze. A to przecież szczyt absurdu twierdzić, że harmonia składa się z przeciwieństw czy elementów różniących się [...] Bo zaiste nie może powstać harmonia z tonów różniących się wysokością. Wszak harmonia to współbrzmienie (symfonia),  a współbrzmienie to pewnego rodzaju zgodność (homologia tis). A zgodność nie może powstać z elementów różnych, dopóki się różnią; nie można przecież składników różnych i niezgodnych łączyć w harmonijną całość [...]"
Pogląd Heraklita był jak najbardziej przeciwny poglądom pitagorejskim. Twierdzić, że harmonia powstała z dysharmonii w następstwie czasowym i że przedstawia zgodność elementów, które przedtem były wrogie względem siebie, a teraz takimi nie są, to tyle co twierdzić coś, co Heraklit zdecydowanie odrzucał. Wypowiedź lekarza Eryksymachosa jest tutaj potraktowana raczej satyrycznie.
Posłannictwo swoje widział Heraklit w głoszeniu wiecznej prawdy. A doszedł do niej sam, mocą własnego umysłu: nie był niczyim uczniem - zapewnia Diogenes Laertios - lecz, jak twierdził, badał samego siebie i wszystkiego się nauczył od siebie.(Podobne stwierdzenie padło z ust  Buddy M-A) Istota metody Heraklita znalazła wyraz w zwięzłej sentencji: "Badałem samego siebie." (Diels, 22 B 101) Zdanie to było często przytaczane przez starożytnych pisarzy. Plutarch dodaje, że delfickie hasło, które Heraklit najbardziej cenił, brzmiało: "Poznaj samego siebie." W bliskim związku treściowym z tym hasłem pozostaje wypowiedź Heraklita, że "wszystkim ludziom przypadło w udziale poznawanie samego siebie i uczestnictwo w rozsądku". Heraklit badał samego siebie w tym sensie, że usiłował wykryć swoją prawdziwą naturę.
Mówiąc "badałem samego siebie", wypowiadał następujący pogląd: kieruję swe myśli w głąb duszy, ażeby odkryć swe rzeczywiste "ja"; w tym celu zadaję pytanie samemu sobie, a odpowiedzi traktuję tak, jak oświadczenia wyroczni delfickiej, które w formie zagadkowej wypowiadają pewną określoną prawdę; w ten sposób usiłuję wykryć rzeczywisty sens mojej osobowości; jestem bowiem przekonany, że jeżeli tylko zrozumiem samego siebie, to tym samym uchwycę myślowo logos, będący rzeczywistą osnową wszechświata.

Ta metoda Heraklita, podszyta wyraźnie mistycyzmem i odwołująca się do intuicji, nie mogła przynieść wyników uściślonych naukowo.

Cały text znajdziesz tu:
http://www.wiw.pl/filozofia/filozofowie/heraklit_010.asp
142  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / Globalne ocieplenie - największy szwindel? / Odp: "Globalne ocieplenie" - artykuły i informacje : Czerwiec 12, 2010, 00:18:13
Ledwie wystające ponad fale wysepki na Pacyfiku nie dają się oceanowi. Choć z powodu globalnego ocieplenia jego poziom się podnosi, nie toną. Niektóre... nawet rosną

W najwyższym miejscu Tuvalu wystaje ledwie 4,5 m ponad poziom morza. Ten wyspiarski kraik jest też jednym z najmniej licznych na świecie - zamieszkuje go tylko kilkanaście tysięcy osób. Jednocześnie jest jednym z najbardziej znanych.

Przez ostatnie lata archipelag niewielkich wysp rozsianych po Oceanie Spokojnym niedaleko Australii i Nowej Zelandii stał się symbolem groźnych zmian niesionych przez ocieplenie klimatu (podobnie jak sąsiednie Kiribati). W ciągu kilkudziesięciu lat morskie fale miały zmyć wysepki z powierzchni Ziemi.
Wszystko dlatego, że globalne ocieplenie powoduje wzrost poziomu morza. Woda, ogrzewając się, "puchnie", a swoje trzy grosze dokładają też topniejące lodowce.

Władze Tuvalu podpisały nawet umowę międzynarodową z Nową Zelandią, na mocy której marynarka wojenna wielkiego sąsiada miała w razie zagrożenia ewakuować wszystkich mieszkańców wysepek. Dokąd? Tego, niestety, nie ustalono. Z ostatnich badań naukowych, o których pisze tygodnik "New Scientist", wynika jednak, że na razie ewakuacja nie będzie potrzebna. Przynajmniej nie na masową skalę.

Z wagi muszej do piórkowej

W ciągu ostatnich 60 lat poziom Pacyfiku wokół Tuvalu, Kiribati i innych wysp Mikronezji wzrósł o 12 cm. Wydawałoby się, że ocean powinien dawno pozalewać ich wybrzeża. Z analizy zdjęć lotniczych i satelitarnych dokonanej przez Paula Kencha z Uniwersytetu Auckland w Nowej Zelandii i Arthura Webba z Południowopacyficznej Komisji Geofizycznej na Fidżi wynika jednak, że owe skrawki lądu nie dają się Pacyfikowi.

Naukowcy przyjrzeli się dokładnie 27 wyspom. Okazuje się, że tylko cztery z nich zmniejszyły rozmiary. Jak informują uczeni w piśmie "Global and Planetary Change", pozostałe 23 albo utrzymały swą powierzchnię, albo wręcz urosły. Np. powierzchnia siedmiu wysepek leżących w jednym z dziewięciu atoli Tuvalu powiększyła się średnio o 3 proc. Jedna z nich - Funamanu - zyskała prawie pół hektara, czyli prawie 30 proc. poprzednich rozmiarów!

Podobnie Kiribati. Trzy najgęściej zamieszkane wyspy republiki, czyli Betio, Bairiki i Nanikai, "przybrały na wadze" odpowiednio o 30, 16,3 i 12,5 proc.

Jak to możliwe? Jak tłumaczy Arthur Webb, żeby zrozumieć dziwaczny opór, jaki płaskie jak naleśnik wysepki Oceanii stawiają morzu, trzeba przyjrzeć się, z czego są one zbudowane. Nie są to zwykłe łachy piasku naniesionego przez wodę. To wyspy koralowe, powstałe z organicznych odpadków odrywających się od raf, które zwykle otaczają je niczym obwarzanek. Dopóki rafy żyją i rosną, nieustannie dostarczają wyspom nowego budulca. Fale, prądy i wiatr, a także huragany znoszą go w stronę lądu. O resztki koralowców zahaczają inne oceaniczne śmieci. I tak wyspy rosną. I to - jak się okazuje - wystarczająco szybko, by postawić się rosnącemu w siłę oceanowi.

Morze daje i odbiera

- Wydawało się, że los tych wysp jest przesądzony. Na szczęście skutecznie radzą sobie ze wzrostem poziomu morza - cieszy się Paul Kench.

Czy jednak ledwie 27 przebadanych wysp to dobry prognostyk tego, co w dobie globalnego ocieplenia czeka tysiące skrawków lądu rozsianych w Oceanii? Cytowani przez "New Scientist" australijscy naukowcy ostrzegają, żeby nie upraszczać problemu. John Hunter, oceanograf z Uniwersytetu na Tasmanii, oraz Naomi Biribo z Uniwersytetu Wollongong zwracają uwagę, że choć wyspy utrzymują bądź zwiększają powierzchnię, to jednak zmienia się ich kształt. Morze w jednym miejscu nanosi "materiały budowlane", ale z innych je zabiera. Oznacza to, że problem ewakuacji mieszkańców pozostaje. Szczególnie jeśli erozji uległyby rejony silnie zurbanizowane.

Na początku roku ewakuowano mieszkańców należącego do Papui-Nowej Gwinei atolu Carteret. Choć nie zapadł się on pod morze, to ocean na tyle rozmył jego kształt, że część mieszkańców musiała poszukać innego miejsca do życia.

Pozostaje jeszcze jeden problem. Co będzie, jeśli wzrost poziomu morza przegoni wzrost wysp Mikronezji?



Ile wody w oceanie?

Mimo że średni globalny poziom morza systematycznie rośnie - od 1993 r. o 3,26 mm rocznie - to objętość wody we wszechoceanie... spada. Jak to możliwe? Dzisiaj naukowcy dysponują po prostu dużo bardziej dokładnymi instrumentami badawczymi niż kiedyś. Za pomocą pomiarów satelitarnych i ze statków są w stanie o wiele lepiej odwzorować rzeźbę morskiego dna, a co za tym idzie, oszacować objętość oceanów.

Według najnowszych obliczeń dokonanych przez uczonych z Instytutu Oceanograficznego w Woods Hole w USA wszystkie morza wypełnia 1,332 mld km sześc. wody. Blisko 30 lat temu objętość oceanów oceniano na nieco więcej - mniej więcej o zawartość pięciu zatok meksykańskich.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75476,7991944,Jeszcze_Tuvalu_nie_zginelo.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1000621#ixzz0qaMnk9B8

143  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Kluczem do zrozumienia jest wiedza : Czerwiec 11, 2010, 23:34:27
Kluczem do zrozumienia jest wiedza ale wcale nie ta specjalistyczna skupiająca się tylko na wąskich specjalizacjach  "elit",używających żargonu pseudo naukowego, do tłumaczenia prostych zjawisk, komplikujących prostotę do granic absurdu, ale wiedza ogólna, wręcz interdyscyplinarna , co nie oznacza że powierzchowna ,oczywiście by poruszać się po mieście wystarczy znać kilka zasad i korzystać z wyznaczonych do tego celu ciągów komunikacyjnych , lecz czy  będziemy mogli wykazać się zrozumieniem otaczających nas zależności?
Nowe dziedziny nauki, takie jak fizyka kwantowa oraz badanie dziedziczności poza genowej   zrewolucjonizowały podejście do zrozumienia naszego związku między
umysłem i materią, rzucając wyzwanie uznanym naukowym teoriom,zmuszając nas do poszukiwania nowych odpowiedzi na dawno zadane pytania .
Bardzo  dobrym przykładem jest forum Świętej geometrii , tematy tu poruszane wydają się czasami bardzo odległe od głównego wątku, ale święta geometria "potrafi" być tym  łącznikiem wielu  nieraz skrajnie odległych zagadnień  . Jest ona właśnie tym kluczem za pomocą  którego możemy  połączyć wydawało by się  odległe dziedziny nauki, takich jak na przykład :fizyka i psychologia , ezoteryka , biologia czy nawet polityka . Informacje które wydawało by się że nie mają   żadnego wspólnego punktu odniesienia nabierają nagle innego wymiaru,kiedy odnajdziemy dla nich wspólny mianownik.Można rozmawiać o ezoteryce z punktu widzenia fizyka, o budowie wszechświata w odniesieniu do badań nad wiązaniami między atomowymi czy wręcz subatomowymi.Korelacje w opisie naszej rzeczywistości w oparciu o całą tą wiedzę nie byłaby możliwa bez złotego podziału, figur platońskich, ciągu Fibonacciego ,czy fraktalnego opisu materii a nawet świadomości ,wszyscy w końcu jesteśmy częścią całości.W trakcie naszego życia wymieniamy się materialnie po przez procesy zachodzące w naszych organizmach jak i mentalnie dzieląc  się naszymi myślami choćby na tym forum, każda chwila naszego życia składa się właśnie z takiej wspólnoty fizycznej i duchowej czy tego chcemy czy nie.
Teorie w oparci o które budujemy wizje tego świata są wręcz bełkotem jeśli nie potrafimy ich wszystkich połączyć w jedną całość a tą całością jest zrozumienie .
Nad teorią wszystkiego pracowali wielcy tego świata, próbę podjął Einstein, ale wielu było przed nim i wielu będzie próbowało dalej,lecz tą  prawdę musi odkryć każdy człowiek samodzielnie bo nie ma innego sposobu zrozumienia naszej rzeczywistości.Nie ułatwiają nam zadania różnice w sposobie interpretacji czy sposoby formułowania opisów zagadnień przez ich badaczy , nawet wśród fizyków można zaobserwować efekt wieży Babel choć dla osoby niezorientowanej wydaje się że niema problemów z ich wzajemną komunikacją .
Problemem jest jednak brak normalizacji sposobu opisu badanych zagadnień.
Panaceum  według świata nauki  ma być renormalizacja, lecz tak naprawdę jest to kolejny sposób na skomplikowanie i tak  trudnych w interpretacji opisów czy równań fizyczno-matematycznych,nie mówiąc  o oceanie zjawisk które wymykają się jakiejkolwiek klasyfikacji takich choćby  jak: paradoks pomiaru,sposobów w jaki natura ustala wartości stałe,ciemna energia i masa która stanowi ponoć 95%masy wszech świata,można tak wymieniać bez końca .
Właśnie dlatego tak ważna jest próba zrozumienia otaczającej nas struktury którą nazywamy swoim życiem. By ją zrozumieć musimy zbadać wiele ścieżek, by na każdej z nich znaleźć jakiś okruch wiedzy który posłuży nam do budowy obrazu rzeczywistości i ułatwi dostrzeżenie pełnego obrazu świata ułatwiając nam jego interpretacje  i zrozumienie.Jest to proces niemający końca, oraz posiadający własną dynamikę dla każdego z nas inną.



144  Nassim Haramein, 2012 i... zagadka "obcych" / Słońce, Układ Słoneczny i rok 2012 / Słońce się burzy : Czerwiec 11, 2010, 22:18:05
Nawet wyborcza porusza tą tematykę tylko szkoda że tak skrótowo, a text w rodzaju "Naukowcy uspokajają jednak, iż odpowiednio wczesne prognozowanie kosmicznej pogody pozwoli przygotować się na nadchodzące zmiany."To chyba skecz jest Przygotować się   ale komu?
jeśli aktywność słonica wzrośnie o podobną wartość czyli 72 razy(taki był spadek w okresie zmniejszonej aktywności w porównaniu do średniej) to raczej ostrzeżenia dla 99%  ludzkości będą  raczej  mało istotne,ciężko będzie się zabezpieczyć np burzą elektromagnetyczną w  dajmy na to 24h bez prądu czekać nas będzie powrót do epoki wiktoriańskiej i to taki całkiem nagły, o zamieszkach głodzie epidemiach nie wspominając ,Świat bez prądu to mało atrakcyjne miejsce dla ludzi którzy nie będą do tego odpowiednio przygotowanie.
Wizja miast bez energii elektrycznej czyli bez wody, żywności, paliwa do samochodów przypominać będzie raczej wizje "nocy żywych trupów ''Ale poco panikować w końcu naukowcy uspakaja bo Oni przecież WIEDZĄ  o słońcu wszystko.Byłoby by to nawet śmieszne gdyby nie było tak tragiczne w swoich skutkach, ale przecież komedia to też dramat.



"Najbliższa nam gwiazda staje się coraz bardziej aktywna, co może znacząco wpłynąć na nasze życie - ostrzegają amerykańskie agencje NASA i NOAA.

Podczas wtorkowego Space Weather Enterprise Forum w Waszyngtonie naukowcy przedstawili dane zebrane przez parę sond STEREO, satelitę ACE i wystrzelone na orbitę w lutym tego roku Obserwatorium Dynamiki Słońca (Solar Dynamics Observatory), a także przedstawili prognozy na nadchodzące lata.

Aktywność Słońca zmienia się zwykle w 11-letnich cyklach i zdaniem ekspertów najbliższa nam gwiazda właśnie wkracza w okres intensywnych burz. - Słońce budzi się ze swojej drzemki i w następnych latach będzie znacznie bardziej aktywne - mówi Richard Fisher z NASA - Jednocześnie nasze społeczeństwo jest bardziej niż kiedykolwiek wrażliwe na burze słoneczne - dodaje.
Silne erupcje słoneczne mogą bowiem wysyłać w kierunku Ziemi naładowane cząsteczki, które wpływają na funkcjonowanie pola magnetycznego naszej planety, zakłócając komunikację satelitarną. W ten sposób Słońce zaburza np. na działanie systemów GPS, komunikacji radiowej czy nawigacji lotniczej. Naukowcy uspokajają jednak, iż odpowiednio wczesne prognozowanie kosmicznej pogody pozwoli przygotować się na nadchodzące zmiany."

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75476,7999301,Slonce_sie_burzy.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1000621#ixzz0qZp2OIB7

145  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: Janusz Korwin Mikke - spot 2010 ... : Czerwiec 11, 2010, 21:50:46
Janusz na Prezydenta zawsze na niego głosuje Uśmiech
146  Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Medycyna komórkowa, Codex Alimentarius, GMO / Twoje zdrowie w twoich dłoniach – zapomniana medycyna : Czerwiec 11, 2010, 00:56:01


Od najmłodszych lat jesteśmy oswajani z widokiem białego kitla i to tak, że lekarza uważamy niemal za cudotwórcę. Jesteśmy przeświadczeni, że nikt inny, tylko on potrafi nas wyleczyć ze wszystkich dolegliwości i chorób.

Zastanawiałam się, czy faktycznie prekursorami dzisiejszej medycyny byli starożytni. Czy faktycznie do swoich sukcesów dochodzili przez tysiące lat metodą “prób i błędów”? Jak to wyglądało? Czy przypadkowym osobom podawano nieznany specyfik i czekano na efekt? Na kim próbowano? Na ochotnikach, więźniach, niewolnikach? A jak to jest, że my współcześni mamy tylko mgliste pojęcie o medycynie “ledwie” sprzed 1000 lat? Bogiem medycyny według Greków był Asklepios, syn Apollina, którego zabił Zeus za nadmierne wskrzeszanie zmarłych. Egipcjanie twierdzą, że Toth nauczył ludzi stosowania roślin, pokazał im dobre i trujące. Czy to nie oznacza, że cała medyczna wiedza została nam ludziom przekazana? Czy zaginęła w kataklizmie 12,5 tysiąca lat temu?

Być może, ale zapewne jakieś jej resztki przetrwały i być może z tych szczątków korzystali Hipokrates czy Galen. Ale i ta wiedza ginęła na przestrzeni dziejów, a w ostatnich czasach została “dobita” przez “nowoczesną” medycynę i koncerny farmaceutyczne.

Od najmłodszych lat jesteśmy oswajani z widokiem białego kitla i to tak dogłębnie, że lekarza uważamy niemal za cudotwórcę. Jesteśmy przeświadczeni, że nikt inny tylko on potrafi nas wyleczyć ze wszystkich dolegliwości i chorób. Niemal z namaszczeniem przełkniemy wszystko, co nam zaaplikuje, nie zastanawiając się nawet, czy nie popełnił jakiegoś błędu. Lekarz to zawód i jak w każdym zawodzie są ludzie z powołania, są dobrzy rzemieślnicy, ale są i partacze. Lekarz to też człowiek i też może popełnić błąd, tyle tylko że jego błąd może mieć nieobliczalne konsekwencje.

Odrzucenie przez nowoczesną medycynę tak zwanej “medycyny ludowej” nastąpiło już dawno i nie świadczy o jej wiarygodności i rzetelności. Dodatkowo dzisiejsza “nowoczesność” medycyny polega na aplikowaniu, co raz to wymyślniejszych tabletek-panaceów na „wszystko”, ale rzadko kiedy mówi się o drugiej stronie, szkodliwej, tych specyfików, która ma niejednokrotnie bardzo niekorzystny, a niekiedy wręcz destrukcyjny wpływ na organizm ludzki.

Czy medycynę należy obarczać całą winą? Z pewnością nie. To człowiek zrobił się wygodny i własne zdrowie oddał w ręce innych. Z własnego wygodnictwa odrzucił wiedzę przodków i choć porusza się po aptece z ogromną ilością leków, nie potrafi ich rozpoznać i użyć. Dlaczego odrzuca się wiedzę tzw. ludową, która w swych korzeniach poza tradycją zawiera wiedzę starożytnych? Czy dlatego, że były to zabobony? A co w zamian daje nam medycyna tradycyjna? Chemiczne leki “szybkiego reagowania”, które likwidując jeden objaw, wpędzają nas w następną chorobę. Specjalista od serca potrafi “rozwalić” nam wątrobę, bo wątroba to nie jego specjalność. Dziś, gdy człowiek zachoruje, rozpoczyna wędrówkę od cierpienia do cierpienia i nie wie, kiedy ją zakończy i czy zakończy szczęśliwie.Doskonale współdziałający organizm jakim jest człowiek, jest dziś traktowany jak zepsuty samochód w warsztacie samochodowym. Problem jest taki, że samochód do człowieka ma się tak, jak ręczny świder do komputera. Czasy, w których żyjemy, są czasami absurdu. Człowiek, który ratuje tonącego może być ukarany za to, że nie posiada karty pływackiej.

Dodatkowo media bardzo często wprowadzają ludzi w błąd. Kto ogląda telewizję lub słucha radia, jest wprost bombardowany reklamami cudownych leków, prezentowanych przez fałszywych lekarzy, połączonych z rymowankami typu “kaszel (wszystko)ci minie po flegaminie”, natychmiastowych odchudzanek w rodzaju 14 kilogramów w jeden tydzień, czy wprost cudownych jogurtów, które nie psują się nawet po dwóch tygodniach! Mądry skrzywi usta w pogardliwym uśmiechu, ale nieświadomy natychmiast kupi. I o to w tym wszystkim chodzi, bo towar na półce, to zamrożony pieniądz producenta. Nie jest ważne, czy produkt jest zdrowy, ważne jest żeby szybko sprzedać. A wystarczy się zastanowić jak smakuje zsiadłe mleko po tygodniu, by natychmiast zrozumieć, że coś musiano dodać, by taki jogurt przetrwał. Wszyscy i to w szybkim tempie, stajemy się magazynami broni chemicznej. To jest awers, a rewers wygląda tak: żadne państwo nie jest zainteresowane edukowaniem swych obywateli na temat zdrowego żywienia, z bardzo prozaicznego powodu. Po pierwsze – uderza to w przemysł rolno-spożywczy, a