|
Tytuł: TreœÌ naprzeciw treÂści Wiadomość wysłana przez: MichaÂł-AnioÂł Styczeń 29, 2010, 20:24:29 TreœÌ naprzeciw treÂści
Lech Robakiewicz MyÂślaÂłem rano o Energii (pranie?), ktĂłra jest CzystÂą InformacjÂą, a z ktĂłrej umiemy (b. nieliczni — osoby o tzw. wysokich kwalifikacjach duchowych) czerpaĂŚ mniej wiĂŞcej tyle, co prostak, cieszÂący siĂŞ, Âże podpiĂŞta do kabla infostrady dioda — Âświeci. ÂŚwieci! A wiĂŞc — myÂślimy — to prawda, Âże poprzez eter przenosi siĂŞ energia! I czerpiÂąc zeĂą, moÂżna siĂŞ moÂże obyĂŚ bez jedzenia! A Âże cokolwiek nadto, Âże moÂże coÂś ta energia niesie — nawet siĂŞ nie przyÂśni nam i nie zmajaczy. To tak, jakbyÂśmy w ksi¹¿ce widzieli paliwo do pieca. Tak wiĂŞc niezÂły to numer <kawaÂł, kabal, sifer, sefer> z tej ksiĂŞgi praniem. Odgarn¹Ì siebie. Tam, ktĂłre jest tu. Rozmowy ze zwierzakami bardzo pomagajÂą w wyczuleniu ucha na tĂŞ odmiennÂą skÂładniĂŞ, na inne rejestry znaczeĂą, na jĂŞzyk (sÂłowo) ró¿ny od tego, ktĂłry jest tym wierzchnim mnÂą. UwewnĂŞtrznienie wÂładz poznawczych. Czy ucho moÂże zrozumieĂŚ, Âże aby sÂłyszeĂŚ (w zachwyceniu?), trzeba (czasem) zwrĂłciĂŚ siĂŞ ku centrum. Trzecie (wewnĂŞtrzne) ucho. Zintegrowany, koherentny, holostezyjny „przekaz”, ktĂłry nie tyle siĂŞ odbiera, co siĂŞ nim staje, albo siĂŞ go dostĂŞpuje. OczywiÂście narzuca siĂŞ Âłatwe skojarzenie z tzw. ÂłaskÂą, ale o Âżadnej tego typu Âłasce[1] mowy byĂŚ nie moÂże, bo nikt nikomu Âłaski (Âłaskawie) nie robi, choĂŚ warunkiem sine qua non „dostÂąpienia” (do) tej (diachronicznej, pozaczasowej, „bĂŞdÂącej siĂŞ” non stop) „transmisji” jest rzeczywista, prawdziwa pokora. O ileÂż prawdziwsza i trudniejsza od tej (bĂŞdÂącej artykuÂłem dewocji), do ktĂłrej siĂŞ nas namawia, wprawia od stuleci, a majÂącej swĂłj wyrazisty, mitologicznie obwiedziony mocnym konturem przymiotĂłw obiekt (Patris nostri) — bĂŞdÂącej de facto zdaniem caÂłej swojej wÂładzy wyboru, suwerennoÂści, na antropomorficzny byt nadrzĂŞdny, swoistÂą transakcjÂą handlowÂą (ja Ci dam siebie, a Ty mi w zamian <pojmowane jako bez-pieczeĂąstwo od niepewnoÂści, od zmiany> zbawienie) — jakÂże podobnÂą do sprzedawania (za pokĂłj wieczny tym razem) duszy, czĂŞstokroĂŚ zaÂś wrĂŞcz groteskowym upokorzeniem, lĂŞkliwym (bojaŸù boÂża?), pochlebczym, budzÂącym co najwyÂżej litoœÌ, albo i politowanie — pÂłaszczeniem. Jednak uÂżyÂłem s³ów przekaz i dostĂŞpuje, co ÂświadczyĂŚ siĂŞ zdaje o pewnym gradiencie kompetencji i sugestii, Âże dostĂŞpujÂąc — korzystamy. Przeciwnie — stÂąd przekaz ujĂŞty w cudzys³ów. ZresztÂą to jest, ogĂłlnie, obszar — jeÂśli nie zawieszenia, to pulsowania, migotania znaczeĂą, gdzie znakomita wiĂŞkszoœÌ przydatnych tu, swojskich pojĂŞĂŚ, okazuje siĂŞ bardzo wÂątpliwymi przyrzÂądami, dlatego, gdy juÂż siĂŞ do nich uciekaĂŚ, lepiej cechowaĂŚ je znakiem umownoÂści — choĂŚby cudzysÂłowu[2]. Ale do rzeczy — o czym jest ta Czysta Informacja, ktĂłrej siĂŞ „dostĂŞpuje” (w cudzysÂłowie, bÂądÂź bez)? Co daje wzniesienie siĂŞ na taki poziom ÂświadomoÂści, Âże nie tylko moÂżna (dajmy na to) nie jeœÌ, ale jeszcze... Co? I po co? Czemu siĂŞ tam wpychaĂŚ? (JeÂśli wolno siĂŞ tak obcesowo, w tym przybytku ducha, wyraÂżaĂŚ.) OdpowiedÂź — kÂłopotliwa. Za przyczynek niech posÂłuÂży pewna przypowieœÌ. To bardzo trudny ustĂŞp z tzw. Kazania na gĂłrze [Ewangelia wg Mateusza[3], 5,3]: Makarioi oi ptochoi to pneumati oti auton estin e basileia ton ouranon (SzczĂŞÂśni nĂŞdzarze ducha, ich jest bowiem krĂłlowanie[4] niebieskie[5]) — z caÂłego kontekstu wynika, Âże chodzi o przeÂśladowanych przez ciemnÂą tÂłuszczĂŞ[6] ÂświadkĂłw Prawdy, czemu jednak Jezus nazywa ich nĂŞdzarzami ducha? Ptochoi to ludzie wyzuci ze wszystkiego, pariasi nie mogÂący nawet naj¹Ì siĂŞ do pracy za strawĂŞ i dach nad gÂłowÂą; pokrewne temu sÂłowu ptosso to kuliĂŚ siĂŞ, kurczyĂŚ — tak przed zimnem, jak w obliczu wystawienia na wszelki cios. A wiĂŞc to nie tylko nĂŞdznicy, ale ludzie nadzy, a pamiĂŞtaĂŚ naleÂży, Âże przez dalsze (bez maÂła) dwa tysiÂąclecia dostatek bĂŞdzie siĂŞ wiÂązaÂł z bezpieczeĂąstwem, a nie posiadajÂący nic, bĂŞdÂą ustawicznie igrzyskiem przeciwnoÂści losu. Czego wiĂŞc mĂłwca od sÂłuchaczy oczekuje? Czy chce jedynie przekazaĂŚ, Âże ostatni bĂŞdÂą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi [Mt 20,16[7]] — Âże wezmÂą odwet na doczesnoÂści? ÂŻe ich poniÂżenie zostanie nagrodzone w zaÂświecie? Nie myÂślĂŞ. Do jednych wszak „powieda w przypowieÂściach” (en parabolais[8]; Mt 13,10), do inych mawia wprost — wszystko zaleÂży, czy komu dane jest poznaĂŚ misteria (tajemnice) krĂłlowania (basileias — wÂładztwa, powodowania wpÂływami, misternego nastawiania, sterowania, a wreszcie i stwarzania) niebieskiego (ouranon to z pewnoÂściÂą nie niebiosa jako sklepienie niebieskie, czy przestrzeĂą nadniebna, ale — one w nas i pomiĂŞdzy nami[9]) — jeÂśli kto zostaÂł wprawiony w posÂłudze — rozumie i tam jest, kto nie — temu i co ma, odjĂŞtym bĂŞdzie [Mt 13,12[10]] (bo siĂŞ z treÂści wypatroszy). Tak wiĂŞc, rekapitulujÂąc: (ojciec duchowny) naucza o przekroczeniu przywiÂązania — primo: trudnym dziele odsupÂłania, odplÂątania wĂŞzÂła uwikÂłaĂą rzeczowych, doczesnych (ubĂłstwo pojmowane literalnie), secundo: piĂŞtro g³êbiej — o ubĂłstwie (nĂŞdzy), nagoÂści ducha, a wiĂŞc o uwolnieniu od przywiÂązaĂą psychicznych — przede wszystkim o wyzwoleniu od odruchĂłw, nawykĂłw, obyczajĂłw [ÂŁk 9,59[11]], a wreszcie i od istotnych organĂłw samej osoby — caÂłego bagaÂżu spowitych emocjami engramĂłw pamiĂŞci[12], skrzeplin i skrofu³ów doÂświadczonego bĂłlu — lecz nie od summy osoby jako pozawerbalnej, pozafabularnej jej treÂści, co jest Âżywotnym przejawem trwania w pokorze[13]. Rzec moÂżna, Âże duch rozpoznaje wĂłwczas, w stanie nĂŞdzy — siebie, swoje czyste, nieskalane ja — bo nic juÂż nie ma, nic, co by nie byÂło nim, bo zostaÂł tych rozmaitych mebli, przyrzÂądĂłw, aparatĂłw zbawiony. Jezus nie zaprasza do udziaÂłu w przyszÂłej wÂładzy, ale stawia znak rĂłwnoÂści pomiĂŞdzy tak pojĂŞtÂą nĂŞdzÂą ducha a nacechowanym mistycznie rozumianÂą ÂświĂŞtoÂściÂą nowego gatunku powszechnym kapÂłaĂąstwem — bowiem owa nĂŞdza implikuje wprost krĂłlowanie, nie jest jego warunkiem, ale jest z nim toÂżsama. A wiĂŞc makarioi oi ptochoi — zaprawdĂŞ szczĂŞÂśni nĂŞdznicy. [1] SpotkaÂł mnie zarzut niezrozumienia pojĂŞcia Âłaski. W rewanÂżu winienem moÂże przypomnieĂŚ (adaptujÂąc) Mickiewicza: czemu mi zarzucacie, Âże Âźle o Âłasce piszĂŞ, kiedy piszĂŞ o Âłasce z peÂłnym rozmysÂłem tak wÂłaÂśnie. ÂŁaska sensu stricto nie moÂże byĂŚ pojmowana w oderwaniu od podmiotu (obszaru? przestrzeni?) Âłaskawcy — Âłaski udzielajÂącego, lub atrybuty (przymioty) Âłaski udostĂŞpniajÂącego. WÂłaÂśnie Patris nostri — bytu o wiĂŞkszych kompetencjach poznawczych i sprawczych. Samo pojĂŞcie Âłaski jest skÂładowÂą lĂŞkowego paradygmatu, sytuujÂącego sÂłabego, nieÂświadomego (przyszÂłoÂści zwÂłaszcza), zalĂŞknionego czÂłowieka w czyhajÂącym na kaÂżdy jego b³¹d (zÂły wybĂłr) Âświecie; zaÂś afiliacja do przemoÂżnej mocy, ktĂłrej zaÂś ten groÂźny Âświat musi ulec (bo siĂŞ jej boi), jest pokusÂą nie do przezwyciĂŞÂżenia. ÂŁaska wiĂŞc jest przez byt wyÂższy ontycznie: dawana, zesÂłana, udzielana, przez niÂższy zaÂś: otrzymana, uzyskana, wyjednana, wymodlona, wystarana. PrĂłby zidiomatyzowania pojĂŞcia Âłaski — majÂące za cel jego swoiÂście pojĂŞtÂą autonomizacjĂŞ (uniezaleÂżnienie od hipotetycznego bytu poza Âświatem) (sam siĂŞ tak pojmowanym pojĂŞciem Âłaski posÂługiwaÂłem) — muszÂą naraÂżaĂŚ na poÂłowicznÂą „dzielnoœÌ”, noÂśnoœÌ, zdolnoœÌ znaczeniowÂą — poniewaÂż rudymentami powiÂązaĂą z owym bytem zawsze bĂŞdzie podszyte. Niesymetryczna relacja z Bogiem daje nadziejĂŞ na „wzmoÂżenie czÂłowieczeĂąstwa”, na „ubogacenie” go bez kosztownej rezygnacji z (a choĂŚby zawieszenia prawomocnoÂści) aparatĂłw oglÂądu — Âświata i siebie, ze znajomych przyzwyczajeĂą, obrzĂŞdĂłw, na podkrĂŞcenie napiĂŞĂŚ (uatrakcyjnienie), podniecenie fabuÂły, wprowadzenie nowej, c i e k a w e j intrygi — niczym wyrafinowanego podkÂładu muzycznego do naszego filmu, przyprawy intelektualnej, mieszczÂącej siĂŞ jednak w obrĂŞbie paradygmatu, nie wymagajÂącej ani dramatycznych przemeblowaĂą (czy wrĂŞcz mebli porzucania), ani — zwÂłaszcza — tego paradygmatu przekraczania (metanoja — ÂŁk 4,17). W gruncie rzeczy jest jednak rodzajem usankcjonowania niedojrzaÂłoÂści, niesamodzielnoÂści, a wreszcie nieodpowiedzialnoÂści. Tak pojĂŞta Âłaska jest przede wszystkim przedmiotem, fantem w relacji pomiĂŞdzy bytami. Co znamienne dla przedmiototwĂłrczego paradygmatu lĂŞku (i jest dlaĂą). Byt wyÂższy daje, a niÂższy przyjmuje i ma. I moÂżna prawomocnie orzec, Âże obdarzony ÂłaskÂą PaĂąskÂą, Âże jÂą posiada. [2] Kiedy obszar znaczeĂą zostaÂł wytyczony, moÂżna by na powrĂłt zacz¹Ì mĂłwiĂŚ o Âłasce — jako o stanie zmienionej, otwartej ÂświadomoÂści, „natchnienia” (w sensie idiomatycznym, nie — etymologicznym) — pod warunkiem niezbĂŞdnego napiĂŞcia uwagi (czujnoÂści), przy kaÂżdorazowym jego przywoÂłaniu — by nie daĂŚ siĂŞ znieœÌ inercyjnemu balastowi wyobraÂżeĂą do sÂłowa przyczepionemu. [3] ZdumiewajÂącÂą paralelĂŞ dla Mateuszowego Kazania na gĂłrze daje w swojej ewangelii ÂŁukasz [6,20]. Rzec by naleÂżaÂło — zlaicyzowanÂą, spÂłaszczonÂą, wyzutÂą z impulsu sprawczego, jaki niesie przeszywajÂący tekst Mateusza. Ciekawe, Âże wielu badaczy skÂłania siĂŞ ku przekonaniu, Âże ÂŁukasz spisywaÂł i z Marka, i Mateusza. ByÂłaby to wiĂŞc interpretacja, rodzaj przekÂładu na konserwatywny system pojĂŞciowy (w podobnym duchu, jak przeciwstawione w przyp. 4 krĂłlestwo i krĂłlowanie). Zestawienie ustĂŞpĂłw z obu ewangelii: Mateusz [5,3]: I otworzywszy swe usta, nauczaÂł ich mĂłwiÂąc: SzczĂŞÂśni nĂŞdzarze ducha, ich jest bowiem krĂłlowanie niebieskie. SzczĂŞÂśni bolejÂący, oni bowiem bĂŞdÂą pocieszeni. SzczĂŞÂśni Âłagodni, bowiem oni odziedziczÂą ziemiĂŞ. SzczĂŞÂśni ÂłaknÂący i pragnÂący sprawiedliwoÂści, bowiem oni bĂŞdÂą nasyceni. SzczĂŞÂśni litoÂściwi, bowiem oni litoÂści doznajÂą. SzczĂŞÂśni czyÂści sercem, bowiem oni Boga ujrzÂą. SzczĂŞÂśliwi pokĂłj czyniÂący, bo oni synami Boga zostanÂą nazwani. SzczĂŞÂśni przeÂśladowani z powodu prawoÂści, bowiem ich jest krĂłlowanie niebieskie. SzczĂŞÂśniÂście, gdy lÂżyliby was i przeÂśladowali, i kÂłamliwie wylewali zÂłoœÌ na was z mego powodu. Radujcie siĂŞ i weselcie, bowiem nagroda wasza wielka w niebiosach. Tak bowiem przeÂśladowali prorokĂłw przed wami. [na podst. Grecko-polski Nowy Testament. Wydanie interlinearne z kodami gramatycznymi, tÂłum. R. Popowski, M. Wojciechowski, Warszawa 1994] ÂŁukasz [6,20]: I on podniĂłsÂłszy oczy jego na uczniĂłw jego mĂłwiÂł: SzczĂŞÂśliwi biedni, bo wasze jest krĂłlestwo Boga. SzczĂŞÂśliwi zgÂłodniali teraz, bo nasyceni bĂŞdziecie. SzczĂŞÂśliwi, pÂłaczÂący teraz, bo ÂśmiaĂŚ siĂŞ bĂŞdziecie. SzczĂŞÂśliwi jesteÂście, kiedy bĂŞdÂą nienawidzili was ludzie i kiedy oddzielaĂŚ bĂŞdÂą was. I bĂŞdÂą lÂżyli, i odrzucaĂŚ bĂŞdÂą imiĂŞ wasze jako zÂłe z powodu Syna CzÂłowieka. Uradujcie siĂŞ w Ăłw dzieĂą i podskoczcie, oto bowiem zapÂłata wasza wielka w niebie. WedÂług tego samego bowiem czynili prorokom — ojcowie ich. Lecz biada wam — bogatym, bo otrzymujecie pociechĂŞ waszÂą. Biada wam — nasyceni teraz, bo gÂłodni bĂŞdziecie. Biada wam — ÂśmiejÂący siĂŞ teraz, bo boleĂŚ bĂŞdziecie i zapÂłaczecie. Biada, kiedy (o) was dobrze bĂŞdÂą mĂłwiĂŚ wszyscy ludzie, wedÂług tego samego bowiem czynili kÂłamliwym prorokom — ojcowie ich. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.] [4] SÂłowo basileia jest najczĂŞÂściej przekÂładane rzeczownikowo — jako krĂłlestwo, ale w ewangelii zastĂŞpuje hebr. melek, malkut, co oznacza tak krĂłlestwo, jak krĂłlowanie. Tu — z przyczyn zasadniczych — przyjmujĂŞ wykÂładniĂŞ czasownikowÂą, ktĂłra — moim zdaniem — implikuje zbawczÂą metanojĂŞ, w odró¿nieniu od prowokujÂącej fatalne skojarzenia (i zapĂŞtlenie) mitotwĂłrcze — rzeczownikowej. [5] PrzekÂł. L.R. [6] PoÂśrĂłd niej i pozornych mĂŞdrcĂłw — faryzeuszy i uczonych w piÂśmie. [7] Tak bĂŞdÂą ostatni — pierwszymi i pierwsi — ostatnimi. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.] [8] I podszedÂłszy, uczniowie rzekli mu: Dlaczego w przykÂładach mĂłwisz im? On zaÂś, odpowiadajÂąc, rzekÂł im, Âże: Wam dane jest poznaĂŚ tajemnice krĂłlestwa niebios, tamtym zaÂś nie jest dane. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]; Tedy przystÂąpiwszy uczniowie, rzekli mu: DlaczegoÂż im w podobieĂąstwach mĂłwisz? A on odpowiadajÂąc, rzekÂł im: Wam dano wiedzieĂŚ tajemnicĂŞ krĂłlestwa niebieskiego, ale onym nie dano. [Biblia GdaĂąska, 1632.] En parabolais — od para (obok, poza, przy) ballein (rzucaĂŚ, miotaĂŚ, ciskaĂŚ) — spolszczane rĂłwnieÂż jako: w przykÂładach, w podobieĂąstwach. (Przerzutnia?, przymiot?, przemiot?, zamiot?, pocisk?). [9] ÂŁk 17,20 — Zapytany zaÂś przez faryzeuszy, kiedy przychodzi krĂłlestwo Boga, odpowiedziaÂł im i rzekÂł: Nie przychodzi krĂłlestwo Boga w sposĂłb obserwowalny. Ani powiedzÂą: Oto tu, lub: Tam. Oto bowiem krĂłlestwo Boga jest wewnÂątrz was. [na podst. Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.] [10] Kto bowiem ma, dane bĂŞdzie mu i bĂŞdzie uczyniony obfitujÂącym, kto zaÂś nie ma, i co ma, zabrane bĂŞdzie od niego. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.] [11] PowiedziaÂł zaÂś [Jezus] do drugiego: Towarzysz mi. On zaÂś powiedziaÂł: [Panie,] zezwĂłl mi, odszedÂłszy, najpierw pogrzebaĂŚ ojca mego. PowiedziaÂł zaÂś mu: Zostaw (by) — martwi (pogrzebali) — swoich martwych, ty zaÂś, odszedÂłszy, oznajmiaj — krĂłlestwo — Boga. [Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.] [12] JakÂże odpowiednie zdaje siĂŞ tu do przytoczenia opinii Jana od KrzyÂża, twierdzÂącego, Âże o ile uda siĂŞ czÂłowiekowi umartwiĂŚ pamiĂŞĂŚ, wĂłwczas bĂŞdzie tylko o krok od doskonaÂłego i szczĂŞsnego stanu zjednoczenia z Bogiem. [13] WczeÂśniej [ÂŁk 4,17] Jezus mĂłwi: Metanoeite, h’ggiken gar h’ basileia ton ouranon — PrzemieĂącie [umysÂł, nastawienie, widzenie siebie i Âświata, tego, co doczesne i ÂświĂŞte] siĂŞ, przybliÂżyÂło siĂŞ bowiem krĂłlowanie niebieskie [na podst. Grecko-polski Nowy Testament… dz.cyt.]. http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/anthropos_i_sophia/robakiewicz_lech_tresc_naprzeciw_tresci1.htm Tytuł: Odp: TreœÌ naprzeciw treÂści Wiadomość wysłana przez: east Styczeń 29, 2010, 23:48:58 TreœÌ na przeciw treÂści. A nam dowodĂłw potrzeba, z ktĂłrych wynika to, co umyÂślimy sobie w teorii ...
moje ;) Tytuł: Odp: TreœÌ naprzeciw treÂści Wiadomość wysłana przez: MichaÂł-AnioÂł Luty 05, 2010, 20:58:10 Przytoczony tekst zostaÂł wygÂłoszony w 1929 roku i pozornie dotyczy konkretnego zdarzenia, jakim byÂło odejÂście Jiddu Krishnamurtiego od doktryny Towarzystwa Teozoficznego. Pozornie, albowiem przekaz zawarty w tym tekÂście nie straciÂł NIC na aktualnoÂści.
Kontekst historyczny zdarzenia byÂł nastĂŞpujÂący: W 1909 r. C. W. Leadbeater, jeden z przywĂłdcĂłw Towarzystwa Teozoficznego, ogÂłosiÂł, Âże Nauczyciel ÂŚwiata, bodhisattwa Maitreja, przemĂłwi wkrĂłtce do ludzkoÂści, uÂżywajÂąc w tym celu ciaÂła 14-letniego wĂłwczas hinduskiego chÂłopca, Jiddu Krishnamurtiego. W celu przygotowania ludzkoÂści na przyjÂście Nauczyciela ÂŚwiata zaÂłoÂżono w 1911 r. Zakon Gwiazdy na Wschodzie, ktĂłry w latach 1920. zrzeszaÂł ok. 15 tysiĂŞcy czÂłonkĂłw. Krishnamurti byÂł od dziecka przygotowywany do tej kluczowej w historii naszej cywilizacji chwili, kiedy to Maitreja, PrzeÂłoÂżony Hierarchii Duchowej WniebowstÂąpionych MistrzĂłw, miaÂł zabraĂŚ gÂłos i pokierowaĂŚ losami ludzkoÂści. A jednak... zrezygnowaÂł z tego zaszczytu bycia gÂłosem i ciaÂłem Maitreji - przynajmniej w takiej formie, jakÂą Towarzystwo Teozoficzne chciaÂło mu narzuciĂŚ. Bo o tym, Âże Pan przemawiaÂł przez niego, gdy rozwiÂązywaÂł Zakon Gwiazdy na Wschodzie, Âświadczy ponadczasowoÂśc tego tekstu. Jiddu Krishnamurti (1929 r.) RozwiÂązanie Zakonu Gwiazdy za: Schodami Do Nieba: caÂłoœÌ tu: http://www.schodamidonieb...swoje&Itemid=57 DziÂś rano zastanowimy siĂŞ nad rozwiÂązaniem Zakonu Gwiazdy. Wielu to ucieszy, innych chyba zmartwi. Ale nie chodzi tu ani o radoœÌ ani o smutek, jest to bowiem, jak zamierzam wyjaÂśniĂŚ, nieuniknione. PamiĂŞtacie moÂże opowieœÌ, jak to diabeÂł szedÂł ze swym przyjacielem ulicÂą i jak ujrzeli przed sobÂą czÂłowieka, ktĂłry zatrzymaÂł siĂŞ, podniĂłsÂł coÂś z ziemi, obejrzaÂł i wÂłoÂżyÂł do kieszeni. Przyjaciel zapytaÂł diabÂła: "Co on podniĂłsÂł?", ten zaÂś odparÂł "PodniĂłsÂł odrobinĂŞ Prawdy". "To chyba bardzo dla ciebie niekorzystne?", rzekÂł przyjaciel. "AleÂż nie", odparÂł diabeÂł, "pozwolĂŞ mu jÂą teraz zinstytucjonalizowaĂŚ" [I am going to let him organise it]. TwierdzĂŞ, Âże Prawda jest krainÂą bez drĂłg i Âże nie moÂżna zbliÂżyĂŚ siĂŞ do niej po Âżadnej ÂścieÂżce, nie zbliÂża do niej Âżadna religia, Âżadna sekta. Taki jest mĂłj punkt widzenia i obstajĂŞ przy nim w sposĂłb absolutny i bezwarunkowy. Prawda, bĂŞdÂąc nieograniczonÂą, nieuwarunkowanÂą, nieosiÂągalnÂą na jakiejkolwiek drodze, nie moÂże zostaĂŚ zinstytucjonalizowana; nie naleÂży teÂż tworzyĂŚ Âżadnej organizacji, ktĂłra by wiodÂła czy si³¹ prowadziÂła ludzi jak¹œ ÂścieÂżkÂą. JeÂśli to najpierw zrozumiecie, to ujrzycie, jak niemoÂżliwym jest zinstytucjonalizowaĂŚ wiarĂŞ. Wiara jest sprawÂą czysto osobistÂą, nie moÂżecie, nie wolno wam jej instytucjonalizowaĂŚ. JeÂśli siĂŞ to uczyni, to umiera ona i ulega krystalizacji, staje siĂŞ wyznaniem, sektÂą, religiÂą, ktĂłrÂą narzuca siĂŞ innym. To wÂłaÂśnie wszyscy prĂłbujÂą na caÂłym Âświecie czyniĂŚ. ZawĂŞÂża siĂŞ prawdĂŞ i czyni z niej zabawkĂŞ dla ludzi sÂłabych, dla tych, ktĂłrzy sÂą chwilowo niezadowoleni. Prawdy nie da siĂŞ sprowadziĂŚ w dó³, to raczej jednostka zdobyĂŚ siĂŞ musi na wysiÂłek, by siĂŞ do niej wznieœÌ. Nie moÂżecie sprowadziĂŚ szczytu gĂłry w dolinĂŞ. JeÂśli chcecie zdobyĂŚ szczyt gĂłry, musicie przejœÌ przez dolinĂŞ i wspi¹Ì siĂŞ na zbocza nie lĂŞkajÂąc siĂŞ niebezpiecznych przepaÂści. Wy wspi¹Ì siĂŞ musicie ku Prawdzie, jej nie moÂżna dla was "obniÂżyĂŚ" czy zinstytucjonalizowaĂŚ. To przede wszystkim organizacje podtrzymujÂą zainteresowanie ideami, ale organizacje budzÂą jedynie zainteresowanie zewnĂŞtrzne. Zainteresowanie, ktĂłre nie jest zrodzone z miÂłoÂści Prawdy dla niej samej, a jedynie wzbudzone przez organizacjĂŞ, jest bezwartoÂściowe. Organizacja staje siĂŞ szkieletem, do ktĂłrego jej czÂłonkowie mogÂą siĂŞ wygodnie dopasowaĂŚ. Oni nie po¿¹dajÂą juÂż Prawdy czy szczytu gĂłry, ale raczej wyszukujÂą sobie wygodne miejsce lub pozwalajÂą, by umieÂściÂła ich tam organizacja i uwaÂżajÂą, Âże organizacja bĂŞdzie w ten sposĂłb wiodÂła ich do Prawdy. Jest to zatem pierwszy powĂłd dla ktĂłrego, z mego punktu widzenia, naleÂży Zakon Gwiazdy rozwiÂązaĂŚ. Wbrew temu utworzycie zapewne inne Zakony, nadal bĂŞdziecie naleÂżeĂŚ do innych organizacji szukajÂących Prawdy. Nie chcĂŞ naleÂżeĂŚ do Âżadnej organizacji duchowego typu, proszĂŞ, zrozumcie to. Skorzystam na przykÂład z usÂług organizacji, ktĂłra zawiezie mnie do Londynu; to jest organizacja zupeÂłnie innego typu, organizacja jedynie techniczna, niczym poczta bÂądÂź telegraf. Podró¿owaÂłbym korzystajÂąc z samolotu czy parowca, sÂą to jedynie fizyczne urzÂądzenia nie majÂące nic wspĂłlnego z duchowoÂściÂą. TwierdzĂŞ, powtarzam, Âże Âżadna organizacja nie moÂże wieœÌ czÂłowieka do tego, co duchowe. JeÂśli w tym celu tworzy siĂŞ organizacjĂŞ, to staje siĂŞ ona podporÂą, ÂźrĂłdÂłem sÂłaboÂści, zniewolenia; musi ona paraliÂżowaĂŚ jednostkĂŞ, przeszkadzaĂŚ jej wzrastaĂŚ, ustanawiaĂŚ swÂą wyjÂątkowoœÌ, zaleÂżnÂą od odkrycia, samemu dla siebie, tej absolutnej, nieuwarunkowanej Prawdy. Jest to zatem drugi powĂłd dla ktĂłrego zdecydowaÂłem, skoro jestem juÂż Naczelnikiem Zakonu, Zakon rozwiÂązaĂŚ. Nikt na tĂŞ mojÂą decyzjĂŞ nie wpÂłyn¹³. Nie jest to Âżaden wspaniaÂły wyczyn, nie chcĂŞ bowiem mieĂŚ wyznawcĂłw i mĂłwiĂŞ to serio. Z chwilÂą, gdy za kimÂś idziecie, przestajecie pod¹¿aĂŚ za prawdÂą. Nie interesuje mnie, czy zwaÂżacie na to, co mĂłwiĂŞ, czy nie. PragnĂŞ czegoÂś w Âświecie dokonaĂŚ i dokonam tego z niewzruszonym skupieniem. Interesuje mnie tylko jedna istotna rzecz: uczyniĂŚ czÂłowieka wolnym. PragnĂŞ uwolniĂŚ go od wszelkich klatek, od wszelkich lĂŞkĂłw, nie chcĂŞ zaÂś zakÂładaĂŚ religii, nowych sekt, ani teÂż ustanawiaĂŚ nowych teorii czy nowych filozofii. Zapytacie mnie naturalnie, dlaczego podró¿ujĂŞ po Âświecie nieustannie przemawiajÂąc. Powiem wam, z jakiego powodu tak czyniĂŞ: nie bym pragn¹³ wyznawcĂłw, nie bym chciaÂł mieĂŚ grono wybranych uczniĂłw. (JakÂże ludzie lubiÂą byĂŚ inni od swych bliÂźnich, choĂŚby mieli odró¿niaĂŚ siĂŞ czymÂś bezsensownym, absurdalnym i trywialnym. Nie chcĂŞ tych absurdĂłw popieraĂŚ.) Nie mam uczniĂłw, nie mam aposto³ów, czy to na tej Ziemi czy w dziedzinie ducha. Nie pociÂąga mnie teÂż urok pieniĂŞdzy ani pragnienie wygodnego Âżycia. Gdybym chciaÂł wieœÌ wygodne Âżycie nie przyjeÂżdÂżaÂłbym na obĂłz i nie mieszkaÂłbym w wilgotnym kraju. MĂłwiĂŞ otwarcie, bo chciaÂłbym to ustaliĂŚ raz na zawsze. Nie chcĂŞ wieœÌ z roku na rok tych dziecinnych debat. Pewien prowadzÂący ze mnÂą wywiad reporter uwaÂżaÂł rozwiÂązanie organizacji majÂącej wiele tysiĂŞcy czÂłonkĂłw za wspaniaÂły wyczyn. ByÂł to dla niego wielki akt, powiedziaÂł "Co bĂŞdzie pan potem robiÂł, jak bĂŞdzie pan ÂżyÂł? Nie bĂŞdzie pan miaÂł wyznawcĂłw, ludzie nie bĂŞdÂą pana sÂłuchaĂŚ". JeÂżeli znajdzie siĂŞ choĂŚby piĂŞciu ludzi, ktĂłrzy bĂŞdÂą sÂłuchaĂŚ, ktĂłrzy bĂŞdÂą ÂżyĂŚ, ktĂłrzy bĂŞdÂą mieĂŚ twarze zwrĂłcone ku wiecznoÂści, to wystarczy. Po co mieĂŚ tysiÂące nie rozumiejÂących, zabalsamowanych od stĂłp do g³ów w przesÂądzie, nie pragnÂących nowego, ktĂłrzy raczej przetÂłumaczÂą to, co nowe tak, aby zadowalaÂło ich bezpÂłodne, ociĂŞÂżaÂłe jaÂźnie? JeÂśli mĂłwiĂŞ ostro, proszĂŞ, nie zrozumcie mnie Âźle, nie jest to przejaw braku wspó³czucia. Gdy udajecie siĂŞ do chirurga na operacjĂŞ, to czy nie czyni dobra operujÂąc was rĂłwnieÂż wtedy, gdy wywoÂłuje to bĂłl? JeÂśli wiĂŞc ja, podobnie, mĂłwiĂŞ ostro, nie wynika to z braku prawdziwego uczucia - a wrĂŞcz przeciwnie. Mam, jak powiedziaÂłem, tylko jeden cel: uczyniĂŚ czÂłowieka wolnym, pchn¹Ì go ku wolnoÂści, pomĂłc mu wyzwoliĂŚ siĂŞ od wszelkich ograniczeĂą, bo tylko to da mu wieczne szczĂŞÂście, to nieuwarunkowane urzeczywistnienie siebie. PoniewaÂż ja jestem wolny, nieuwarunkowany, peÂłny - nie jestem czĂŞÂściÂą Prawdy, prawdÂą wzglĂŞdnÂą, ale PrawdÂą peÂłnÂą, ktĂłra jest wieczna - to pragnĂŞ, by ci, ktĂłrzy chcÂą mnie zrozumieĂŚ, byli wolni; ale nie by za mnÂą szli i uczynili ze mnie klatkĂŞ, ktĂłra stanie siĂŞ religiÂą, sektÂą. Raczej powinni wolni byĂŚ od wszelkich lĂŞkĂłw - od lĂŞkĂłw religijnych, od lĂŞku o zbawienie, od lĂŞku duchowoÂści, od lĂŞku o miÂłoœÌ, od lĂŞku przed ÂśmierciÂą, od lĂŞku przed samym Âżyciem. Tak jak artysta maluje obraz, poniewaÂż malowanie sprawia mu radoœÌ, poniewaÂż wyraÂża w ten sposĂłb siebie, bo to jest jego chwaÂła i dobro, tak ja to czyniĂŞ, i to nie dlatego, bym czegokolwiek od kogokolwiek pragn¹³. Wy przyzwyczajeni jesteÂście do autorytetu, do poczucia autorytetu, o ktĂłrym sÂądzicie, Âże zaprowadzi was na wyÂżyny ducha. SÂądzicie i macie nadziejĂŞ, Âże ktoÂś inny, za pomocÂą swych nadzwyczajnych mocy - cudu - przenieœÌ was moÂże w ten Âświat wiecznej wolnoÂści, ktĂłra jest szczĂŞÂściem. CaÂły wasz poglÂąd na Âżycie opiera siĂŞ na tym autorytecie. SÂłuchacie mnie od trzech lat, a nie zaszÂła w was, z paroma wyjÂątkami, Âżadna zmiana. Przeanalizujcie teraz moje sÂłowa, bÂądÂźcie krytyczni, tak byÂście mogli zrozumieĂŚ caÂłkowicie, do g³êbi. JeÂśli szukacie autorytetu, by zawiĂłdÂł was na wyÂżyny ducha, to automatycznie zmuszeni jesteÂście wokó³ tego autorytetu stworzyĂŚ organizacjĂŞ. Przez samo tworzenie tej organizacji, ktĂłra, jak sÂądzicie, dopomoÂże temu autorytetowi zaprowadziĂŚ was na wyÂżyny ducha, zamykacie siĂŞ w klatce. JeÂśli mĂłwiĂŞ otwarcie, to pamiĂŞtajcie, proszĂŞ, Âże nie czyniĂŞ tak dlatego bym byÂł szorstki, okrutny, ani by ponosiÂł mnie entuzjazm w d¹¿eniu do celu, ale dlatego, Âże pragnĂŞ, byÂście zrozumieli moje sÂłowa. WÂłaÂśnie po to tu jesteÂście i tracilibyÂśmy czas, gdybym swego punktu widzenia nie wyjaÂśniÂł jasno i stanowczo. Przez osiemnaÂście lat przygotowywaliÂście siĂŞ na PrzyjÂście Nauczyciela ÂŚwiata. Przez osiemnaÂście lat organizowaliÂście siĂŞ, szukaliÂście kogoÂś, kto napeÂłni wasze serca i umysÂły radoÂściÂą, kto przeksztaÂłci caÂłe wasze Âżycie, kto da wam nowe rozumienie, kto wzniesie wasze Âżycie na nowÂą pÂłaszczyznĂŞ, kto udzieli wam nowej zachĂŞty, kto was wyzwoli - i oto spĂłjrzcie, co siĂŞ dzieje! RozwaÂżcie, zastanĂłwcie siĂŞ samodzielnie i stwierdÂźcie, w jaki sposĂłb wiara ta was odmieniÂła. Nie chodzi o powierzchownÂą ró¿nicĂŞ polegajÂącÂą na noszeniu gwiazdki - to jest trywialne, absurdalne. W jaki sposĂłb taka wiara wymiotÂła z Âżycia wszelkie rzeczy nieistotne? Oto jedyny sposĂłb oceny: W jaki sposĂłb wzrosÂła wasza wolnoœÌ, wielkoœÌ, o ile bardziej zagraÂżacie kaÂżdemu spoÂłeczeĂąstwu opartemu na faÂłszu i rzeczach nieistotnych? Na ile czÂłonkowie tej organizacji, Zakonu Gwiazdy, odmienili siĂŞ? Jak powiedziaÂłem, przygotowywaliÂście siĂŞ na moje przyjÂście przez osiemnaÂście lat. Nie dbam o to, czy wierzycie, Âże jestem Nauczycielem ÂŚwiata. To zupeÂłnie niewaÂżne. Skoro naleÂżycie do organizacji Zakonu Gwiazdy, poÂświĂŞcaliÂście swojÂą energiĂŞ uznajÂąc, Âże Krishnamurti jest Nauczycielem ÂŚwiata - czĂŞÂściowo lub caÂłkowicie: caÂłkowicie dla tych, ktĂłrzy naprawdĂŞ szukajÂą, a tylko czĂŞÂściowo dla tych, ktĂłrych zadowalajÂą ich wÂłasne pó³prawdy. PrzygotowywaliÂście siĂŞ od osiemnastu lat i spĂłjrzcie, jak wiele przeszkĂłd piĂŞtrzy siĂŞ na drodze waszego zrozumienia, jak wiele powikÂłaĂą, jak wiele rzeczy trywialnych. Wasze przesÂądy, wasze lĂŞki, wasze autorytety, wasze koÂścioÂły nowe i stare - wszystko to, jak twierdzĂŞ, przeszkadza rozumieniu. Nie mogĂŞ wyraÂżaĂŚ siĂŞ jaÂśniej. Nie chcĂŞ, byÂście siĂŞ ze mnÂą zgadzali, nie chcĂŞ, byÂście za mnÂą szli, chcĂŞ, byÂście zrozumieli to, co mĂłwiĂŞ. To zrozumienie jest konieczne, bowiem wasza wiara was nie przeobraziÂła, a jedynie uwikÂłaÂła; takÂże dlatego, Âże nie chcecie widzieĂŚ rzeczy takimi, jakie sÂą. Chcecie mieĂŚ swych wÂłasnych bogĂłw - nowych bogĂłw zamiast starych, nowe religie zamiast starych, nowe formy zamiast starych - a wszystko to rĂłwnie bezwartoÂściowe, a wszystko to przesÂądy, ograniczenia, kule inwalidzkie. Zamiast dawnych duchowych rozró¿nieĂą macie nowe duchowe rozró¿nienia, zamiast dawnych religijnych wyznaĂą macie nowe wyznania. ÂŻycie duchowe was wszystkich zaleÂży od kogoÂś innego; od kogoÂś innego zaleÂży wasze szczĂŞÂście i oÂświecenie. I choĂŚ przygotowywaliÂście siĂŞ na moje przyjÂście przez osiemnaÂście lat, to gdy powiadam, Âże te wszystkie rzeczy sÂą zbĂŞdne, gdy powiadam, Âże musicie wszystko to odrzuciĂŚ i w sobie szukaĂŚ oÂświecenia, chwaÂły, czystoÂści i nieskazitelnoÂści jaÂźni, nikt z was uczyniĂŚ tego nie chce. MoÂże tylko nieliczni, ale bardzo, bardzo nieliczni. Po co nam wiĂŞc organizacja? Po co ludzie faÂłszywi, hipokryci, mieliby iœÌ za mnÂą, wcieleniem Prawdy? ProszĂŞ, pamiĂŞtajcie, Âże moje sÂłowa nie sÂą szorstkie czy nieprzyjazne, ale Âże znaleÂźliÂśmy siĂŞ w sytuacji, gdy musicie ujrzeĂŚ rzeczy takimi, jakimi sÂą. PowiedziaÂłem rok temu, Âże nie pĂłjdĂŞ na kompromisy. WĂłwczas niewielu mnie sÂłuchaÂło. W tym roku stawiam sprawĂŞ absolutnie jasno. Nie wiem, jak wiele tysiĂŞcy na caÂłym Âświecie - czÂłonkĂłw Zakonu - przez osiemnaÂście lat przygotowywaÂło siĂŞ na moje przyjÂście, a teraz nie chce sÂłuchaĂŚ tego, co mĂłwiĂŞ, w sposĂłb bezwarunkowy, peÂłny. Po co nam wiĂŞc organizacja? Jak juÂż powiedziaÂłem, celem moim jest uczyniĂŚ ludzi bezwarunkowo wolnymi; twierdzĂŞ bowiem, Âże jedyna duchowoœÌ to nieskazitelnoœÌ jaÂźni, ktĂłra jest wieczna, to harmonia miĂŞdzy rozumem a miÂłoÂściÂą. Oto jest absolutna, bezwarunkowa Prawda, ktĂłra jest samym Âżyciem. Dlatego chcĂŞ uczyniĂŚ czÂłowieka wolnym, radosnym niczym ptak na czystym niebie, niczym nie obarczonym, niezaleÂżnym, a w tej wolnoÂści peÂłnym zachwytu. I ja, na ktĂłrego przyjÂście przygotowywaliÂście siĂŞ przez osiemnaÂście lat, teraz powiadam, Âże musicie byĂŚ wolni od tych wszystkich rzeczy, wolni od swych powikÂłaĂą i zagmatwaĂą. W tym celu niepotrzebna jest wam organizacja oparta na duchowej wierze. Po co nam organizacja dla piĂŞciu czy dziesiĂŞciu ludzi na Âświecie, ktĂłrzy rozumiejÂą, ktĂłrzy walczÂą, ktĂłrzy odrzucili wszystko, co trywialne? A ludziom sÂłabym i tak Âżadna organizacja nie moÂże dopomĂłc w znalezieniu Prawdy. Prawda bowiem jest w kaÂżdym czÂłowieku; ona nie jest ani daleko ani blisko; ona wiecznie jest tutaj. Organizacja nie moÂże was wyzwoliĂŚ. Nikt z zewnÂątrz nie moÂże was wyzwoliĂŚ; nie moÂże was wyzwoliĂŚ Âżadna zorganizowana religia, Âżadne zÂłoÂżenie siebie w ofierze dla sprawy; nie moÂże was wyzwoliĂŚ Âżadne dopasowanie siĂŞ do organizacji ani pogr¹¿enie siĂŞ w pracy. PiszÂąc listy uÂżywacie maszyny do pisania, ale nie stawiacie jej na oÂłtarzu i nie oddajecie jej czci. A tak wÂłaÂśnie postĂŞpujecie gdy organizacje stajÂą siĂŞ dla was najwaÂżniejsze. "Ilu ona liczy czÂłonkĂłw?" - oto pierwsze pytanie zadawane mi przez wszystkich dziennikarzy. "Ilu ma Pan wyznawcĂłw? Na podstawie ich liczby ocenimy, czy to, co Pan mĂłwi, jest prawdÂą czy faÂłszem". Nie wiem, ilu ich jest. Nie obchodzi mnie to. Jak powiedziaÂłem, gdyby choĂŚ jeden czÂłowiek zyskaÂł wolnoœÌ, to by wystarczyÂło. WyobraÂżacie sobie, Âże tylko pewni ludzie dzier¿¹ klucz do KrĂłlestwa SzczĂŞÂścia. Nikt go nie dzierÂży. Nikt nie jest do tego upowaÂżniony. Ten klucz to wasza wÂłasna jaŸù i jedynie w rozwoju, oczyszczaniu i nieskazitelnoÂści tej jaÂźni jest KrĂłlestwo WiecznoÂści. Zrozumcie zatem, jakim absurdem jest caÂła ta wzniesiona przez was struktura, poszukiwanie pomocy z zewnÂątrz, uzaleÂżnienie od innych swego dobrego samopoczucia, swego szczĂŞÂścia, swej siÂły. ZnaleŸÌ to wszystko moÂżecie tylko w sobie. Po co nam wiĂŞc organizacja? PrzywykliÂście do tego, by wam mĂłwiono, jak dalece jesteÂście zaawansowani, jaki jest wasz duchowy stan. JakÂże to dziecinne! Któ¿ oprĂłcz was samych powiedzieĂŚ wam moÂże, czy wewnÂątrz jesteÂście piĂŞkni czy brzydcy? Któ¿ oprĂłcz was samych powiedzieĂŚ wam moÂże, czy jesteÂście nieskazitelni? JesteÂście w tych sprawach niepowaÂżni. Po co nam wiĂŞc organizacja? Ale ci, ktĂłrzy naprawdĂŞ chcÂą zrozumieĂŚ, ktĂłrzy usiÂłujÂą znaleŸÌ to, co wieczne, bez poczÂątku i bez koĂąca, ci pĂłjdÂą razem z wiĂŞkszÂą mocÂą i zagro¿¹ wszystkiemu, co nieistotne, zÂłudom, cieniom. I skupiÂą siĂŞ, stanÂą siĂŞ pÂłomieniem, bowiem oni zrozumieli. Takie grono musimy stworzyĂŚ i to jest moim celem. Bowiem z tego prawdziwego zrozumienia powstanie prawdziwa przyjaŸù. Bowiem z tej prawdziwej przyjaÂźni - jakiej zapewne nie znacie - powstanie prawdziwa wspó³praca ze strony kaÂżdego. A to nie z powodu autorytetu, nie dla zbawienia, nie by poÂświĂŞcaĂŚ siĂŞ dla sprawy, ale dlatego, Âże naprawdĂŞ rozumiecie, a zatem moÂżecie ÂżyĂŚ w wiecznoÂści. Jest to coÂś wiĂŞkszego od wszystkich przyjemnoÂści, od wszelkiego poÂświĂŞcenia. Oto parĂŞ powodĂłw, dla ktĂłrych, po dwuletnim g³êbokim namyÂśle, podj¹³em tÂą decyzjĂŞ. Nie jest to chwilowy impuls. Nikt mnie do tego nie namĂłwiÂł - w takich sprawach namowom nie ulegam. Przez dwa lata o tym myÂślaÂłem, powoli, starannie, cierpliwie i teraz zdecydowaÂłem, jako jego Naczelnik, Zakon rozwiÂązaĂŚ. Wy moÂżecie utworzyĂŚ innÂą organizacjĂŞ i oczekiwaĂŚ kogoÂś innego. Mnie to nie obchodzi, tak jak nie obchodzi mnie tworzenie nowych klatek i nowych do tych klatek dekoracji. Interesuje mnie jedynie to, by uczyniĂŚ ludzi absolutnie, bezwarunkowo wolnymi. PowyÂższy tekst zaczerpniĂŞto ze strony Dzieje Religii, Filozofii i Nauki Wojciecha Sady TytuÂł oryginaÂłu: The Dissolution of the Order of the Star. Ommen: Star Publishing Trust 1929, 14 s. TÂłumaczenie z angielskiego Wojciech Sada ZdjĂŞcie Jiddu Krishnamurtiego pochodzi z zasobĂłw Wiki Commons, zostaÂło udostĂŞpnione przez BibliotekĂŞ Kongresu USA i nie jest chronione prawami autorskimi post VAV EL z http://kodczasu.ronus.pl/forum/viewtopic.php?p=31409#31409 http://www.schodamidonieb...swoje&Itemid=57 Tytuł: Odp: TreœÌ naprzeciw treÂści Wiadomość wysłana przez: east Luty 06, 2010, 14:20:50 NiezwykÂły czÂłowiek. I bardzo wiele racji w tym, o czym pisze. KaÂżdy czÂłowiek powinien mieĂŚ prawo do takiej wolnoÂści i Âżadna organizacja nie powinna temu czÂłowiekowi niczego dyktowaĂŚ. Co wiĂŞcej - sami powinniÂśmy uwolniĂŚ siĂŞ od struktur organizacji.
Ale jak w tym kontekœcie brzmi prawda ( o ile to jest prawda ) " cz³owiek to istota spo³eczna " ? Jak traktowaÌ SAMOORGANIZACJà ? Ten nauczyciel daje pewne wskazówki "Wyobra¿acie sobie, ¿e tylko pewni ludzie dzier¿¹ klucz do Królestwa Szczêœcia. Nikt go nie dzier¿y. Nikt nie jest do tego upowa¿niony. Ten klucz to wasza w³asna jaŸù i jedynie w rozwoju, oczyszczaniu i nieskazitelnoœci tej jaŸni jest Królestwo Wiecznoœci. Zrozumcie zatem, jakim absurdem jest ca³a ta wzniesiona przez was struktura, poszukiwanie pomocy z zewn¹trz, uzale¿nienie od innych swego dobrego samopoczucia, swego szczêœcia, swej si³y. ZnaleŸÌ to wszystko mo¿ecie tylko w sobie." Bardzo ciekawe co Krishnamutri mia³ na myœli mówi¹c : "Mam, jak powiedzia³em, tylko jeden cel: uczyniÌ cz³owieka wolnym, pchn¹Ì go ku wolnoœci, pomóc mu wyzwoliÌ siê od wszelkich ograniczeù, bo tylko to da mu wieczne szczêœcie, to nieuwarunkowane urzeczywistnienie siebie. " "Wyzwolenie od wszelkich ograniczeù " by³oby "nice", ale czy mowa tu równie¿ o ograniczeniach zwi¹zanych na przyk³ad z potrzebami cia³a , a w tym jedzenia czy picia lub np ochrony przed mrozem ? Wspomniane ograniczenia jednak SAMO-ORGANIZUJ¥ nasze ¿ycie w okreœlony sposób wymuszaj¹c na nas okreœlone zachowanie . Aby zdobyÌ jedzenie musimy pracowaÌ, albo wyhodowaÌ sobie po¿ywienie sami. Od¿ywianie siê pran¹ by³oby tu jakimœ rozwi¹zaniem, ale musia³oby byÌ efektywne, proste i bezwysi³kowe, aby op³aca³o siê na nie przejœÌ. |