Tytuł: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Luty 03, 2009, 00:33:43 W budowie... - under construction
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/20/Nadis.gif) http://pl.wikipedia.org/wiki/Kundalini G.I. Gurdjieff - Gurdjieff in the monastery Hidden Symmetry 1 - OM CIRCLE - Gurdjieff Sacred Dance Demo (http://www.worldwisdom.com/uploads/slidedetails/19.jpg) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Luty 10, 2009, 02:09:14 (http://www.laughanworld.net/wp-content/uploads/2008/05/chakra_map_good.jpg)
Tytuł: Energie Bubble Demonstratiom [eng] Wiadomość wysłana przez: Leszek Czerwiec 01, 2009, 13:23:54 Energie Bubble Demonstratiom
http://www.youtube.com/v/B2DXdFYDXCk&hl=pl&fs=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/B2DXdFYDXCk&hl=pl&fs=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> Urywek z 2 dniowego seminarium dotyczącego dynamiki Chi, Energii elektromagnetycznej i Natury buddy Tłumaczenie: Lucyfer Lame Dondrup Dorje Siedzibie singapurskiej Policji 2004 r To wszystko opiera się na wykorzystaniu kulistej energii (Bańki energii). Kiedy twoja energia odpowiednio zakorzeniona Pozytywne jony docierają do podstawy i przemieszczają jony negatywne. U podstawy jest „yin” - jony negatywne, na górze są jony pozytywne. Powietrze ma jony, wszystko ma jony, Człowiek jest mieszanką, fuzją obu jonów. Kiedy twoja energia z niższego „Dan tien” połączy się z korzeniem u podstawy, kiedy jesteśmy w pozycji stojącej Przemieści ona energie, która powróci od góry otaczając cie jak „bańka” Istnieją sposoby by wytworzyć tą elektromagnetyczną energie, patrz Magnetyczna jakość która zmienia rzeczy. Jest krew która odżywia chi Jest chi które porusza krew TY pracując mięśniem który jest bardzo materialny, powodujesz że ruch krwi zwija i rozwija poruszające się chi. Następnie umysł przewodzi całym procesem. Najpierw na zewnątrz a następnie coraz bardziej do wewnątrz. Wiec przede wszystkim potrzebujesz odpowiedniego ciała, odpowiedniego naczynia. To naczynie musi być w harmonii z ziemią i niebem, każda kość łączyć się z każdą kością w odpowiedni sposób. Każdy organ na swoim miejscu z odpowiednią dynamiką. Emocje również muszą być stabilne, twój umysł musi być stabilny, mechanika ciała musi być stabilna Mechanika musi być w harmonii w relacji ze wszystkim Wszyscy moi studenci kiedy po raz pierwszy przychodzą, nie muszą być buddystami ale po jakimś czasie stają się jak buddyści. Rozpoczynają praktyki modlitewne by ustabilizować umysł, medytacje by ustabilizować umysł. Ponieważ to wszystko powoduje zmianę, następnie praktykują rytuały – „Mi Zong”(Vajrayana) Tu nie chodzi o wygląd ale o rozwinięcie pełnego respektu psychologicznego nastawienia. To metoda dzięki której zrozumiesz swoją wewnętrzną naturę. Poprzez zewnętrznego Guru zrozumiesz wewnętrznego Guru, poprzez wewnętrznego Guru połączysz się z sekretnym Guru, który jest twoją „Naturą Buddy” - twoją prawdziwą naturą. Nazywamy to „Naturą Buddy” ponieważ jest ona taka sama dla każdego, nieważne czy jesteś chrześcijaninem czy buddystą. Podobnie jak w Momocie śmierci przechodzisz przez te same stany „Bardo” bez różnicy czy jesteś religijną osobą czy nie. Różnica polega na tym że jeżeli zostałeś do tego przygotowany wtedy twój umysł pozostaje stabilny, możesz na prawdę ukierunkować swoją świadomość w dowolnym kierunku w jakim zamierzasz pójść. Osoba znajduje schronienie w Buddzie, Dharmie i Sangha ponieważ jest to czysta energia. Buddha nie życzy sobie niczego po za wszystkim co najlepsze dla każdego człowieka. On nie chce by go czczono. Nie chce abyś robił cokolwiek poza przyniesieniem korzyści dla siebie samego. Nie obiecuje ci nieba mówiąc: „Jeżeli zrobisz to, to wtedy stanie się to” zamiast tego mówi: „Kimkolwiek jesteś kocham cię tak samo” Jeżeli masz system wiary, to lepiej mieć coś co zachęci cię by czynić lepiej a nie do bycia oddzielonym. Tak jak mój nauczyciel nie zachęcał nas do bycia zaangażowanym w politykę, w wiele spraw, ale by być współczującym dla korzyści wszystkich istot. Dlatego właśnie wielu moich studentów zaczynając od tai chi stało się później Buddystami. Nie musisz stawiać transparentu „Ja jestem Chrześcijaninem, Buddystą, Muzułmaninem” po prostu bądź dobrą osobą. Ale jak być dobrą osobą? Potrzebujesz struktury by pomogła ci zrozumieć. Dla mnie najlepszym sposobem jest buddyjska Dharma. W materialnej sztuce znam wielu ludzi którzy są bardzo dobrzy ale żaden z nich nie był dla mnie wzorem pokory – Bruce Lee, nie pokorny. Żaden z mistrzów sztuk walki jakich znam nie powiedział „Jestem drugi i tak dalej i dalej” Oni wszyscy myślą że są najlepsi i stworzyli wiele niepotrzebnych konfliktów. Nawet jeżeli są dobrzy w tym co robią to tworzą wiele niepotrzebnych konfliktów. Prawdziwym wzorem dla mnie jest mój własny rdzenny Guru Penor Rinpoche, Prawdziwe współczucie Potrzebujemy dobrego wzoru do naśladowania jeżeli polegasz na złych wzorach do naśladowania, to sprowadzą cie oni w dół w tym kierunku Korzystny jest taki system wiary który pomoże ci się rozwijać. Czym jest system wiary? To taki który pomoże ci zrozumieć jak rzeczy działają, czyli najlepiej znaleźć taki który będzie dla ciebie pomocny, nie taki który ma wady. Więcej na: www.pathgate.org Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: radoslaw Czerwiec 10, 2009, 22:39:42 "
MAGICZNE KROKI Po raz pierwszy don Juan opowiedział mi szczegółowo o magicznych krokach po tym, gdy wyraził się nieprzychylnie na temat mojej wagi. – Cholerny z ciebie grubas – powiedział, przyglądając mi się od stóp do głów i z dezaprobatą kręcąc głową. – Niewiele ci brakuje do otyłości. Widać po tobie, że jesteś wyeksploatowany. Jak każdy człowiek twojego czasu, zaczynasz obrastać tłuszczem na karku, jak byk. Czas najwyższy, byś poważnie pomyślał o największym odkryciu czarowników, o magicznych krokach. – O jakich znowu magicznych krokach, don Juanie? – spytałem. – Do tej pory nic mi o nich nie wspominałeś. A jeśli nawet, to tylko mimochodem, bo nie mogę sobie niczego takiego przypomnieć. – Opowiedziałem ci o nich bardzo dużo – powiedział – a co więcej, mnóstwo ich już znasz. Cały czas cię ich uczę. Jeśli o mnie chodzi, nie było prawdą, jakoby cały czas uczył mnie jakichkolwiek magicznych kroków. Zaprzeczyłem bardzo zapalczywie. – Nie musisz wkładać tyle uczucia w obronę swojego cudownego ja – zażartował, poruszając komicznie brwiami z przepraszającym wyrazem twarzy. – Chciałem powiedzieć, że naśladujesz wszystko, co robię, wykorzystuję więc twoją umiejętność naśladowania. Przez cały czas pokazuję ci przeróżne magiczne kroki, a ty zawsze myślisz, jak to ja uwielbiam rozprostowywać kości i słuchać, jak mi w stawach trzeszczy. Podoba mi się ta twoja interpretacja – rozprostowywanie kości. Dalej będziemy to tak określać. – Pokazałem ci dziesięć różnych sposobów rozprostowywania kości – ciągnął. – Każdy z nich to magiczny krok, idealnie pasujący do twojego i mojego ciała. Można by rzec, że te dziesięć magicznych kroków doskonale nam obydwu odpowiada. Są naszą osobistą własnością, tak jak były własnością czarowników pochodzących z dwudziestu pięciu pokoleń przed nami, którzy byli dokładnie tacy sami jak my dwaj. Jak to ujął don Juan, magiczne kroki były różnymi pozycjami, które – w moim mniemaniu – przyjmował dla rozprostowania kości. Poruszał wówczas w określony sposób ramionami, nogami, tułowiem i biodrami; sądziłem, że robi to, by maksymalnie rozciągnąć mięśnie, kości i ścięgna. Z mojego punktu widzenia efektem tych ruchów było trzeszczenie w stawach, które, jak wierzyłem, don Juan demonstrował, by mnie zadziwić i rozweselić. Pamiętam, że za każdym razem mówił, abym go naśladował. Zachęcał mnie nawet, w duchu współzawodnictwa, bym zapamiętał ruchy, które mi pokazywał, i powtarzał je w domu, aż będę umiał wydobyć z moich stawów podobne trzeszczenie. Nigdy mi się nie udało usłyszeć tego trzeszczenia w moich stawach, jednakże bez wątpienia nauczyłem się wszystkich ruchów, zupełnie mimochodem. Teraz wiem, że fiasko moich usilnych starań, by wydobyć trzeszczenie ze stawów, wyszło mi w końcu na dobre, ponieważ mięśni i ścięgien ramion oraz pleców nigdy nie wolno rozciągać tak forsownie. Stawy don Juana po prostu miały to do siebie, że trzeszczały przy naciąganiu, podobnie jak stawy palców dłoni niektórych ludzi trzeszczą przy zaciskaniu pięści. – Jak dawni czarownicy wymyślili magiczne kroki, don Juanie? – spytałem. – Nikt ich nie wymyślił – odparł surowo. – Z założenia, że zostały one wymyślone, automatycznie wynika wniosek o ingerencji umysłu, a w wypadku magicznych kroków jest on błędny. Prędzej już zostały one odkryte przez dawnych szamanów. Mówiono mi, że wszystko się zaczęło od niezwykłego poczucia błogości, którego szamani doznawali w szamańskich stanach podwyższonej świadomości. Uczucie rozpierającego ich wigoru było to tak niesamowite i fascynujące, że usiłowali je przenieść również do stanu normalnej świadomości. – Z początku szamani byli przekonani, że to uczucie błogości jest po prostu wytworem stanu podwyższonej świadomości – wyjaśnił mi kiedyś don Juan. – Wkrótce spostrzegli, że nie wszystkie stany szamańskiej podwyższonej świadomości wywołują w nich owo uczucie. Po dokładnej analizie okazało się, że błogość pojawiała się zawsze w trakcie wykonywania określonych ruchów ciałem. Szamani uświadomili sobie, że w stanach podwyższonej świadomości ich ciała mimowolnie się poruszały na różne sposoby i że właśnie te ruchy były powodem owego niezwyczajnego odczucia fizycznej i psychicznej pełni. Don Juan powiedział, że zawsze mu się wydawało, iż ruchy, które dawni szamani wykonywali automatycznie w stanach podwyższonej świadomości, są pewnego rodzaju dziedzictwem ludzkości, czymś głęboko ukrytym i wyjawianym tylko tym, którzy tego szukają. Wyobrażał sobie owych czarowników jako badaczy podwodnych głębin, którzy odzyskali ten skarb, nawet o tym nie wiedząc. Don Juan mówił, że dawni czarownicy zaczęli mozolnie łączyć ze sobą niektóre z zapamiętanych ruchów. Ich wysiłki nie poszły na marne. Udało im się odtworzyć ruchy, którymi, jak sądzili, ciało reaguje automatycznie w stanach podwyższonej świadomości. Zachęceni tym powodzeniem, odtworzyli jeszcze setki ruchów, które powtarzali, nie próbując nawet ich poskładać w jakiś zrozumiały schemat. Sądzili, że w podwyższonej świadomości ruchy te wykonuje się spontanicznie, a ich efekt zależy od działania jakiejś siły, zupełnie niezależnej od woli szamanów. Don Juan stwierdził, że z natury spostrzeżeń czarowników starożytności zawsze wywodził, iż musieli oni być niezwykłymi ludźmi, ponieważ odkryte przez nich ruchy nie zostały podobnie objawione współczesnym szamanom, którzy również wchodzili w stany podwyższonej świadomości. Być może było tak dlatego, że współcześni szamani nauczyli się tych ruchów, w takiej czy innej formie, od swoich poprzedników, a może brało się to stąd, że czarownicy starożytności mieli większą masę energetyczną. – Jak to rozumiesz, don Juanie, że mieli większą masę energetyczną? – spytałem. – Byli więksi? – Nie przypuszczam, by byli więksi w sensie fizycznym – odparł. – Jednakże na poziomie energetycznym w oczach widzących jawili się jako podłużne kształty. Samych siebie nazywali świetlistymi jajami. Nigdy w życiu nie widziałem świetlistego jaja. Widywałem jedynie świetliste kule. Przypuszczalnie więc przez pokolenia człowiek utracił nieco masy energetycznej. Don Juan wyjaśnił mi, że dla widzącego wszechświat składa się z nieskończonej liczby pól energetycznych. Widzącemu przedstawiają się one jako świetliste włókna, które strzelają dookoła na wszystkie strony. Don Juan powiedział, że owe włókna przeszywają świetliste kule ludzi pod wszelkimi możliwymi kątami i że śmiało można przyjąć, iż skoro kształty ludzi jawiły się niegdyś w formie podłużnej, podobnej do jaja, to były one znacznie wyższe od kuł. Stąd też pola energetyczne, które obejmowały ludzi w górnej części ich świetlistych jaj, obecnie, gdy ludzie są świetlistymi kulami, już ich nie obejmują. Dla don Juana oznaczało to niejako utratę masy energetycznej, która miała być kluczem do odzyskania owego ukrytego skarbu: magicznych kroków. – Dlaczego te kroki dawnych szamanów nazywa się magicznymi krokami, don Juanie? – zapytałem go pewnego razu. -To nie tylko nazwa – odrzekł. – One są magiczne! Skutków ich działania nie da się ogarnąć umysłem, odwołując się do zwykłych wyjaśnień. Te ruchy nie są ćwiczeniami fizycznymi czy jedynie jakimiś pozycjami ciała; to prawdziwe próby osiągnięcia optymalnego stanu trwania. Magia tych ruchów – ciągnął don Juan – to subtelna zmiana, którą odczuwają ćwiczący podczas ich wykonywania. To pewna aura efemeryczności, która naznacza ich ciało i ducha, rodzaj lśnienia, światło w oczach. Ta subtelna zmiana to dotyk ducha. To tak, jakby praktykujący poprzez te ruchy odnawiali dawno zapomnianą więź z siłą życiową, dzięki której trwają. Dalej wyjaśnił, że ruchy te nazywa się magicznymi krokami również dla tej przyczyny, że przenoszą szamanów, w obrębie postrzegania, do odmiennych stanów trwania, w których odczuwają oni świat w sposób nie dający się opisać. – Ze względu na to właśnie, ze względu na tę magię – powiedział mi don Juan – magiczne kroki trzeba praktykować nie w ramach gimnastyki, lecz jako metodę przywoływania mocy. – Ale czy można je traktować jako ćwiczenia fizyczne, mimo że wcześniej nigdy ich tak nie traktowano? – zapytałem. – Możesz je praktykować tak, jak ci się żywnie podoba – odparł don Juan. – Magiczne kroki wzbogacają świadomość niezależnie od tego, jak je traktujesz. Mądrze byłoby jednak nazywać je po imieniu, magicznymi krokami, które pozwalają praktykującym odrzucić maskę uspołecznienia. – Co to za maska uspołecznienia? – spytałem. – To taki pancerz, którego zażarcie bronimy i za który umieramy – powiedział. – Pancerz, który narzuca na nas świat. Nie pozwala nam osiągnąć wszystkich naszych możliwości. Każe nam wierzyć, że jesteśmy nieśmiertelni. W tych ruchach żyje intencja tysięcy czarowników. Wykonując je nawet zupełnie od niechcenia, doprowadzasz do unieruchomienia umysłu. – Jak to rozumieć, że doprowadzam do unieruchomienia umysłu? – spytałem. – Wszystko, co robimy w naszym świecie – odrzekł – uznajemy i rozpoznajemy, przetwarzając to w ciągi podobieństwa, ciągi rzeczy, powiązane ze względu na funkcję, jaką spełniają. Na przykład, jeżeli powiem ci “widelec", natychmiast przyjdą ci do głowy: łyżka, nóż, obrus, serwetka, talerz, filiżanka z podstawkiem, kieliszek wina, chili con carne, przyjęcie, urodziny, zabawa. Śmiało mógłbyś tak jeszcze długo wyliczać rzeczy funkcjonalnie ze sobą powiązane, być może bez końca. Wszystko, co robimy, jest tak właśnie powiązane. Dziwne u czarowników jest to, że widzą oni, iż wszystkie te ciągi pokrewieństwa, wszystkie ciągi rzeczy powiązanych ze sobą funkcjonalnie w mniemaniu ludzi są niezmienne i wieczne, niczym słowo boże. – Nie wiem, don Juanie, po co mieszasz słowo boże do swoich wyjaśnień. Co ma wspólnego słowo boże z tym, co usiłujesz mi wyjaśnić? – Wszystko! – odpowiedział. – Wygląda na to, że w naszych głowach cały wszechświat jest niczym słowo boże, absolutny i niezmienny. Tym się kierujemy. Gdzieś głęboko w sobie mamy taki mechanizm, który nie pozwala nam się zatrzymać i stwierdzić, że słowo boże – w naszym pojęciu – odnosi się do świata, który jest martwy. Za to żywy świat nieustannie płynie. Porusza się. Zmienia. Przeistacza się. Najbardziej abstrakcyjnym powodem, dla którego magiczne kroki czarowników mojej linii są magiczne – ciągnął don Juan – jest to, że w czasie ich wykonywania ciało praktykującego uświadamia sobie, iż wszystko, zamiast być nieprzerwanym łańcuchem pokrewnych sobie obiektów, jest strumieniem, nieustającym przepływem. A skoro wszystko we wszechświecie płynie niczym strumień, można ów strumień zatrzymać. Można postawić na nim tamę i tak wstrzymać lub zmienić jego przepływ. Don Juan wyjaśnił mi kiedyś, jak praktykowanie magicznych kroków wpłynęło na czarowników z jego linii, i porównał ich sytuację z tym, co się stanie ze współczesnymi praktykującymi. – Gdy czarownicy mojej linii uświadomili sobie – rzekł – że praktykowanie ich magicznych kroków powoduje wstrzymanie zwykle nieprzerwanego przepływu zdarzeń, przeżyli szok i omal nie umarli z przerażenia. Wymyślili cały układ metafor dla opisu tego wydarzenia i kiedy starali się je objaśnić i zanalizować, spaprali całą sprawę. Zaplątali się w rytuały i ceremonie. Zaczęli odgrywać akt wstrzymania przepływu zdarzeń. Wierzyli, że jeśli z określonym aspektem swoich magicznych kroków zwiążą pewne ceremonie i rytuały, same magiczne kroki przyniosą pożądany rezultat. Po niedługim czasie bardziej grzęźli w nieprzebranej liczbie swoich niezwykle złożonych rytuałów i ceremonii niż w samych magicznych krokach. To bardzo ważne, aby skierować uwagę praktykujących na pewien określony aspekt magicznych kroków – ciągnął don Juan. – Jednakże to zapatrzenie powinno być swobodne, na wesoło, bez śmiertelnej powagi i posępności. Magiczne kroki powinno się praktykować dla samej przyjemności, jaką to przynosi, nie przejmując się zbytnio korzyściami. Podał przykład jednego ze swoich towarzyszy, czarownika o imieniu Silvio Manuel, którego ulubionym zajęciem było dostosowywanie magicznych kroków czarowników starożytności do kroków jego współczesnego tańca. Don Juan określił Silvia Manuela jako niezrównanego akrobatę i tancerza, który tak naprawdę tańczył swoje magiczne kroki. – Nagual Elias Ulloa byt najważniejszym innowatorem mojej linii – podjął don Juan. – To on właśnie, że tak powiem, wyrzucił cały ceremoniał przez okno i praktykował magiczne kroki wyłącznie z tą myślą, z jaką pierwotnie ich używano, kiedyś w zamierzchłej przeszłości – aby rozprowadzać energię. Nagual Julian Osorio, który był po nim – mówił dalej – ostatecznie dobił cały ceremoniał. Jako że był w rzeczywistości zawodowym aktorem i kiedyś się utrzymywał z występów w teatrze, wielką wagę przykładał do – jak to określali czarownicy – teatru szamańskiego. On nazwał go teatrem nieskończoności i zawarł w nim wszystkie dostępne mu magiczne kroki. Każdy ruch odgrywanych przez niego postaci był na wskroś przesycony magicznymi krokami. To jeszcze nie wszystko, przekształcił on ten teatr w nową metodę ich nauczania. Wszystko się zamknęło pomiędzy nagualem Julianem, aktorem nieskończoności, a Silviem Manuelem, tancerzem nieskończoności. Na horyzoncie zabłysła nowa era! Era czystego rozprowadzania! Don Juan, wyjaśniając rozprowadzanie, mówił, że ludzie, postrzegani jako skupiska pól energii, są zamkniętymi jednostkami energetycznymi o ustalonych granicach, które nie pozwalają ani na przedostawanie się energii z zewnątrz, ani wydostanie z wewnątrz. Z tego powodu energia zawarta w takim skupisku pól energetycznych to wszystko, na czym każdy człowiek może bazować. – Naturalną skłonnością ludzi – mówił – jest wypychanie energii jak najdalej od ośrodków witalności, które się mieszczą po prawej stronie ciała na samej krawędzi klatki piersiowej, w okolicy wątroby i woreczka żółciowego, oraz po lewej stronie ciała, również na krawędzi klatki piersiowej, w okolicy trzustki i śledziony; na plecach, dokładnie za tymi dwoma pierwszymi ośrodkami – w okolicy nerek, i dokładnie ponad nimi – w okolicy nadnerczy; jak również u nasady szyi, w dołku u zbiegu obojczyka i mostka, a także dokoła macicy i jajników u kobiet. – Jak ludzie wypychają tę energię, don Juanie? – zapytałem. – Zamartwiając się – odparł. – Poddając się napięciom powszedniego życia. Przymus załatwiania codziennych spraw odbija się na ich zdrowiu. – A co się dzieje z tą energią, don Juanie? – spytałem. – Zbiera się na obrzeżach świetlistej kuli – rzekł. – Czasem tworzy nawet rodzaj grubej korowatej powłoki. Magiczne kroki oddziałują na całego człowieka, pojmowanego jako ciało fizyczne i jako skupisko pól energetycznych. Pobudzają energię nagromadzoną w świetlistej kuli i przekazują ją z powrotem do ciała fizycznego. Magiczne kroki uaktywniają zarówno samo ciało jako pewien układ fizyczny, osłabiony przez rozproszenie energii, jak również ciało jako pewien układ energetyczny, który jest w stanie rozprowadzić tę rozproszoną energię. Energia na obrzeżach świetlistej kuli – ciągnął – energia, która nie jest rozprowadzona, jest równie nieprzydatna jak kompletny brak energii. To naprawdę przerażające, przechowywać gdzieś nadmiar energii, która jest w praktyce niedostępna. To tak, jakbyś był na pustyni i umierał z powodu odwodnienia, choć masz ze sobą zbiornik z wodą, którego nie możesz otworzyć, bo nie masz czym. A na tej pustyni nie ma nawet jednego kamienia, którym mógłbyś ten zbiornik rozbić. Prawdziwą magią magicznych kroków jest to, że kierują one złogi energii z powrotem do ośrodków witalności; stąd właśnie bierze się owo poczucie błogości i nieprawdopodobnej sprawności fizycznej, które udziela się praktykującym. Czarownicy z linii don Juana, zanim się zagubili w nadmierne rozbudowanych rytuałach i ceremoniach, określili warunek rozprowadzenia. Nazwali go nasyceniem, co miało oznaczać, że zanurzali swoje ciała w obfitości magicznych kroków, pozwalając sile, która nas spaja, kierować magicznymi krokami tak, aby jak najskuteczniej rozprowadzały one energię. – Jak to, don Juanie? Chcesz mi wmówić, że za każdym razem, gdy rozprostowujesz kości, i za każdym razem, kiedy ja próbuję cię naśladować, faktycznie rozprowadzamy energię? – spytałem go pewnego razu bez cienia ironii. – Za każdym razem, gdy wykonujemy jakiś magiczny krok – odparł – tak naprawdę zmieniamy podstawową strukturę naszej istoty. Energia, zazwyczaj zalegająca gdzieś i bezużyteczna, zostaje uwolniona i zaczyna przenikać do wirujących ośrodków witalności w ciele. Tylko i wyłącznie z pomocą tej odzyskanej energii jesteśmy w stanie zbudować groblę, zaporę, która jako jedyna może powstrzymać ów niepowstrzymany i zawsze szkodliwy dla nas strumień zdarzeń. Poprosiłem don Juana, aby podał mi przykład takiej tamy na tym, jak to określił, szkodliwym strumieniu. Powiedziałem mu, że chciałbym to sobie jakoś wyobrazić. – Podam ci przykład – rzekł. – W moim wieku powinno mi dokuczać, dajmy na to, wysokie ciśnienie. Gdybym się udał do lekarza, ten, widząc mnie, przyjąłby zapewne, że oto ma przed sobą starego Indianina, którego wyczerpały tysiące różnych trosk, rozgoryczenie i kiepskie odżywianie; skutkiem tego wszystkiego, jak łatwo przewidzieć i czego należy się spodziewać, jest nadciśnienie. W moim wieku to normalne. Nie mam najmniejszych kłopotów z nadciśnieniem – mówił dalej. – Nie dlatego, że jestem silniejszy od przeciętnego człowieka albo mam lepsze geny, ale dlatego, iż moje magiczne kroki pozwoliły mojemu ciału wyłamać się z wszelkich wzorców zachowań, których skutkiem jest nadciśnienie. Mogę śmiało powiedzieć, że za każdym razem, gdy rozprostowuję kości, wykonując jeden z moich magicznych kroków, blokuję strumień statystycznych założeń i typów zachowań, które normalnie w moim wieku powodują nadciśnienie. Innym przykładem, który mogę ci podać, jest sprawność moich kolan – ciągnął. – Nie zauważyłeś, że jestem o wiele zwinniejszy od ciebie? Poruszam kolanami jak mały chłoptaś! Dzięki moim magicznym krokom stawiam tamę na strumieniu zachowań i zmian w strukturze fizycznej, które z wiekiem przyczyniają się do zesztywnienia kolan, zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Chyba nic mnie tak nigdy nie złościło jak to, że don Juan Matus, który z powodzeniem mógłby być moim dziadkiem, był nieporównywalnie młodszy ode mnie. Przy nim byłem sztywnym i twardogłowym rutyniarzem. Byłem niczym starzec. On zaś był żwawy, pomysłowy, zwinny i praktyczny. Krótko mówiąc, był obdarzony czymś, czego ja, mimo że byłem młody, nie posiadałem – młodością. Bardzo lubił rozprawiać, że być młodym to nie to samo, co być obdarzonym młodością, i że bycie młodym nie stanowi żadnej przeszkody dla starości. Kierował moją uwagę na to, że gdybym się dokładnie i spokojnie przyglądał innym ludziom, zgodziłbym się z tym, iż już w wieku dwudziestu lat są oni starcami, idiotycznie klepiącymi w kółko to samo. – Jak to możliwe, don Juanie – zapytałem – że możesz być młodszy ode mnie? – Przezwyciężyłem mój umysł – rzekł i wytrzeszczył oczy, udając wielką dezorientację. – Nie mam umysłu, który by mi mówił, że już czas najwyższy się zestarzeć. Nie honoruję umów, których nie zawierałem. Zapamiętaj to sobie... to nie tylko puste hasło, kiedy czarownicy powiadają, że nie honorują umów, których nie zawierali. Dać się starości to jedna z takich umów. Długo milczeliśmy. Wydawało mi się, jakby don Juan czekał, by zobaczyć, jaki efekt wywołały jego słowa. Moje wewnętrzne ja, zdawałoby się niepodzielne, rozdzierało się jeszcze bardziej w obliczu moich jawnie przeciwstawnych reakcji. Z jednej strony całą siłą woli odżegnywałem się od bzdur, które wygłaszał don Juan; z drugiej strony jednak nie mogłem nie dostrzegać, jak trafne były jego spostrzeżenia. Don Juan był stary, a jednak wcale stary nie był. Był młodszy ode mnie o całe wieki. Nie wiązały go żadne myśli i nawyki. Wydeptywał ścieżki niewyobrażalnych światów. Był wolny, a ja byłem więźniem moich ciężkich konstrukcji myślowych i moich przyzwyczajeń, banalnych i jałowych refleksji nad sobą, które – jak poczułem wówczas po raz pierwszy w życiu – nie były nawet moje. Przy innej sposobności spytałem don Juana o coś, co nie dawało mi spokoju już od dłuższego czasu. Powiedział mi wcześniej, że czarownicy starożytnego Meksyku odkryli magiczne kroki, które były niejako ukrytym skarbem, przechowywanym gdzieś do czasu, aż ludzie go odnajdą. Chciałem wiedzieć, kto mógłby coś takiego przechowywać z myślą o ludziach. Jedyne rozwiązanie, które przychodziło mi do głowy, nawiązywało do katolicyzmu. Sądziłem, że zrobił to Bóg, jakiś anioł stróż albo Duch Święty. – To nie Duch Święty, który jest święty tylko dla ciebie, gdyż w skrytości ducha jesteś katolikiem – rzekł don Juan. – I z całą pewnością nie jest to Bóg, ów dobrotliwy ojciec, jak go sobie wyobrażasz. Nie jest to też jakaś bogini, matka żywicielka, pod której pieczą są wszelkie ludzkie sprawy, w co wielu wierzy. To raczej pewna bezosobowa siła, która przechowuje nieprzebrane bogactwa dla śmiałków mających odwagę ich szukać. Jest to siła pochodząca z tego wszechświata, tak jak światło czy grawitacja. To pewien czynnik spajający, wibrująca siła, która łączy skupiska pól energetycznych – ludzi – w jedną zwartą całość. Ta wibrująca siła jest czynnikiem, który nie pozwala na przedostawanie się energii do wewnątrz i na zewnątrz świetlistej kuli. Czarownicy starożytnego Meksyku – ciągnął – byli przekonani, że wykonywanie magicznych kroków jest jedynym czynnikiem, który przygotowuje ciało i doprowadza je do transcendentalnego potwierdzenia istnienia owej spajającej siły. Z objaśnień don Juana wywnioskowałem, że wibrująca siła, o której mówił, spajająca nasze pola energetyczne, musi bardzo przypominać zjawisko, które według współczesnych astronomów zachodzi w jądrach wszystkich istniejących we wszechświecie galaktyk. Ich zdaniem tam właśnie, w jądrach galaktyk, działa jakaś niewyobrażalna siła, która utrzymuje gwiazdy galaktyki w ich położeniu. Siła ta, nazywana czarną dziurą, jest pewnym tworem teoretycznym, dzięki któremu w najbardziej chyba sensowny sposób można wyjaśnić, dlaczego gwiazdy nie oddalają się, wypychane na zewnątrz przez własną prędkość orbitalną. Don Juan mówił, że dawni czarownicy wiedzieli, iż ludzie – będący skupiskami pól energetycznych utrzymują się w sobie nie dzięki jakimś energetycznym zwojom albo więzom, lecz dzięki pewnego rodzaju wibracji, która nadaje wszystkiemu naraz istnienie i właściwe miejsce. Don Juan wyjaśniał, że czarownicy poprzez swoje praktyki i dzięki zdyscyplinowaniu nabrali umiejętności obchodzenia się z tą wibrującą siłą, gdy tylko w pełni sobie uświadomili jej istnienie. Biegłość, do jakiej doszli w operowaniu nią, była tak niesamowita, że ich czyny obrosły legendą, przeobrażone w wydarzenia mityczne, które przetrwały do naszych czasów w formie baśniowej. Na przykład jedna z opowieści o starożytnych czarownikach, którą usłyszałem od don Juana, mówiła o tym, że potrafili z niezwykłą łatwością rozproszyć swą fizyczną masę, opierając po prostu całą swą świadomość i intencję na tej sile. Don Juan stwierdził, że chociaż w razie konieczności potrafili oni dosłownie przejść przez ucho igielne, to jednak nigdy nie byli zupełnie zadowoleni z rezultatów rozpraszania swej masy. Powodem tego niezadowolenia było to, że po utracie masy zanikała ich zdolność do działania. Pozostawała im jedynie możliwość biernego śledzenia wydarzeń, w których nie mogli uczestniczyć. Rozgoryczenie, będące następstwem tego wykluczenia z czynnego uczestnictwa w zdarzeniach, obróciło się, jak twierdził don Juan, w słabość, która w końcu przyczyniła się do ich zguby – w obsesję ujawnienia natury owej wibrującej siły, obsesję, która żywiła się ich konkretnością; szamani zaczęli marzyć o pochwyceniu i ujarzmieniu tejże siły. Tym, czego najbardziej pożądali, była umiejętność uderzania z eterycznego stanu bezmasowości – mrzonka, jak powiedział don Juan, która nigdy się nie ziści. Współcześni praktykujący, spadkobiercy kulturowej spuścizny po czarownikach starożytności, uświadomili sobie, że traktowanie wibrującej siły w kategoriach konkretności i użyteczności nie jest możliwe, i opowiedzieli się za jedyną rozsądną alternatywą – postanowili uświadomić sobie istnienie tej siły, za cel sobie stawiając jedynie elegancję i błogość wypływające z wiedzy. – Współczesnym czarownikom wolno wykorzystać moc owej wibrującej siły spajającej tylko raz, gdy pochłania ich wewnętrzny ogień, gdy zbliża się czas, by opuścić ten świat – powiedział mi kiedyś don Juan. – Dla czarowników nie ma nic prostszego niż oprzeć swą absolutną i całkowitą świadomość na owej wibrującej sile wraz z intencją spalenia – i pyk! znikają niczym bańki mydlane. " (http://www.dobreksiazki.pl/okladki/duze/3434.jpg) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Czerwiec 11, 2009, 22:05:27 – Jak to możliwe, don Juanie – zapytałem – że możesz być młodszy ode mnie? – Przezwyciężyłem mój umysł – rzekł i wytrzeszczył oczy, udając wielką dezorientację. – Nie mam umysłu, który by mi mówił, że już czas najwyższy się zestarzeć. Nie honoruję umów, których nie zawierałem. Zapamiętaj to sobie... to nie tylko puste hasło, kiedy czarownicy powiadają, że nie honorują umów, których nie zawierali. Dać się starości to jedna z takich umów. niesamowite jak łatwo poddajemy się programowaniu, nie mając pojęcia jaką mamy moc.. starość, choroby, płodność itp. tylko niestety nie jest tak łatwo wprowadzić nowy program.. :) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: radoslaw Czerwiec 11, 2009, 23:08:56 Cytuj tylko niestety nie jest tak łatwo wprowadzić nowy program.. Najlepiej najpierw wykasować stary system ;) Ja miałem to szczęście że przeżyłem smierć kliniczną czy coś w tym stylu ;D Z tego co się zorientowałem inny sposób to jaskinia i 20 lat wolnego czasu lub wycieczka do Peru lub Zegrza pod Warszawą i ceremonia związana z ayahusca. pozdrawiam Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Czerwiec 12, 2009, 21:45:44 ja bym raczej wolała bez tego "szczęścia" :)
ayahuasca? hmm.. no nie wiem.. słyszałam że ten grzybek najpierw musi Cię polubić, bez tego nie jest za ciekawie ::) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: radoslaw Czerwiec 12, 2009, 22:57:50 Było super, śmierć to najwspanialsza impreza w życiu ;D
Grzybki to psylocybina, tez pomcna w procesie wykasowywania wdruków w naszą świadomść. Kaktusy z tej samej kategorii, doskonałe przy problemach z wybaczaniem. Ayahusca to inna parafia, więcej http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=136.0 aloha! Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Czerwiec 13, 2009, 20:29:01 Było super, śmierć to najwspanialsza impreza w życiu ;D wierzę na słowo :)Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Lucyfer Czerwiec 19, 2009, 09:47:58 Zobacz też:
Gurdjieff - Meetings with Remarkable Men [PL] http://forum.swietageometria.info/index.php/topic,535.msg2693.html#msg2693 Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Aksza Czerwiec 20, 2009, 20:18:14 Tak , smierc to wyzwalajaca impreza w zyciu. Tylko ze nie chodzi o smierc w aspekcie fizycznym , a o smierc mistyczna. ;)
Kiara :) :) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Czerwiec 20, 2009, 23:07:53 śmierć mistyczna.. czyli przebudzenie świadomości? to dla mnie zbyt enigmatyczne.. poproszę o konkrety :)
Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Aksza Czerwiec 21, 2009, 01:44:42 Smierc mistyczna to po pierwsze rozstanie sie ze wszystkimi dotychczasowymi wzorcami , ktore mialy negatywny wplyw na nasz rozwoj. Zwyczajnie wyjscie z uzaleznien materii z jej wladzy nad nami. rezygnacja wszystkich ja chce zeby bylo tak.... Akceptacja ze zrozumieniem tego co oferuje nam los... , nawet trudnych i negatywnych na pierwszy rzut oka zdarzen. Wowczas dopiero nastepuje smiec mistyczna , nie Czlowieka a uzaleznien , ktore go wiazaly z dawnymi zachowaniami. Gdy to sie zrealizuje, wowczas dopiero rozpoczyna sie przebudzenie swiadomosci i zycie prowadzace do transformacji materi w cialo subatomowe, zlote cialo.
Kiara :) :) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Czerwiec 21, 2009, 15:29:15 OK. Akceptacja tego co przynosi nam los to podstawa, bo czasami rzeczy negatywne okazują się po czasie pozytywnymi, a jeśli nie to wykreowaliśmy je sami, więc nie pozostaje nic poza akceptacją, która w dodatku jest podstawą zmiany.
Natomiast z drugiej strony akceptacja wcale nie wyklucza dla mnie "ja chcę zeby było tak" czyli kreacji wydarzeń :) Czymś innym i o wiele bardziej skomplikowanym wydaje mi sie wyzbycie się programów wdrukowanych nam przez kulture i społeczeństwo.. ;) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Czerwiec 21, 2009, 16:16:01 OK. Akceptacja tego co przynosi nam los to podstawa, bo czasami rzeczy negatywne okazują się po czasie pozytywnymi, a jeśli nie to wykreowaliśmy je sami, więc nie pozostaje nic poza akceptacją, która w dodatku jest podstawą zmiany. Natomiast z drugiej strony akceptacja wcale nie wyklucza dla mnie "ja chcę zeby było tak" czyli kreacji wydarzeń :) (...) Według mnie jest odwrotnie, czyli, że to brak akceptacji umożliwia rozwój. Akceptacja siebie. Jeśli ktoś CAŁKOWICIE akceptuje siebie, to znaczy, że a) jest doskonały i wszystko mu się w sobie podoba albo b) nie jest doskonały i akceptuje siebie z wadami. Jeśli ktoś akceptuje siebie z wadami, to nie będzie tych wad transformować i nie będzie się doskonalić. Zmiana siebie opiera się więc ZASADNICZO na braku akceptacji w sobie czegoś. I właśnie dlatego, że czegoś nie akceptuję to to coś w sobie zmieniam. Totalna akceptacja siebie oznacza więc osiągniętą już doskonałość albo stagnację. Akceptacja świata. O akceptacji świata nie mam już czasu napisać... :-) Tworzysz świat takim jaki jesteś... Pozdrawiam Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Lily Czerwiec 21, 2009, 17:33:45 Wszystko sprowadza się do znaczenia słowa "akceptacja" (definicja definicji nie równa). Ja akceptacje postrzegam jako świadomość, zdawanie sobie sprawy (z własnych emocji, wydarzeń). Wtedy mam wiedzę, z której mogę skorzystać i która pozwala mi na pójście na przód. Jakiś przykład może. Było wspomniane o "przeciwnościach losu" i "nieprzyjemnych rzeczach, które nam się przytrafiają", więc pójdźmy tym tropem. Załóżmy, że nagle dowiaduję się, że jestem śmiertelnie chora i pozostaje mi tylko kilka miesięcy życia. W moim ziemskim odczuciu taka choroba to coś negatywnego i niepożądanego. Pytanie teraz co z tym zrobić? Jak w takim wypadku zaakceptować to co "przyniósł mi los". Jeśli przyjmę to jako ostateczność i pozostanę bierna wtedy rzeczywiście nie ma miejsca na jakąkolwiek zmianę, ale jeśli wykorzystam to jako lekcje dla siebie pójdę o etap dalej. Opcji jest wiele - mogę zamknąć się w swoich emocjach, pogrążyć w żalu, gniewie, rezygnacji, obwiniając wszystkich i wszystko itd. i czekać na koniec pełna strachu przed śmiercią lub zdać się na łaskę/cud :D mogę również zadać sobie pytanie "dlaczego tak się stało" i znaleźć przyczynę. W końcu dojdę do tego, że choroba wynika z braku akceptacji właśnie i nie jest żadną karą ani próbą przysłaną z zewnątrz, ale wynikiem mojej własnej działalności. Stąd już prosta droga do decyzji czy chcę wyzdrowieć czy nie.
Leszku, tak mi się wydaje, że ten ktoś kto stwarza życie, akceptuje je całkowicie ze wszystkimi wadami i niedoskonałościami, a jednak takie życie się rozwija, ewoluuje, przemieszcza w różnych kierunkach czyli nie ma miejsca na stagnację. Takie życie jest jednocześnie częścią tego kto je stworzył, czyli pośrednio stwórca rozwija się razem z nim mimo że jest doskonały. Akceptacja pozwala Ci pójść w każdym kierunku który zechcesz obrać bez osądzania. Chociaż tu by można filozofować bez końca :D Pozdrawiam ;) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Lucyfer Czerwiec 21, 2009, 18:10:29 Anthony de Mello "Wezwanie do miłości"
"Czy nigdy nie obrzydło ci życie, czy nie miałeś serdecznie dość ciągłego uciekania od lęków, niepokojów, czy nie czułeś się zmęczony żebraniem o aprobatę, czy nie wyczerpywało cię to, że byłeś bezradnie wleczony przez swoje przywiązania i nawyki? Czy odczułeś kiedyś bezsens życia, w którym studiujesz po to, by uzyskać stopień naukowy, potem znajdujesz pracę, po czym urządzasz w życiu nudy; lub jeśli jesteś zdobywcą, osiadasz w życiu pełnym emocjonalnego zamętu spowodowanego tym, za czym gonisz? Jeśli tak — a czy istnieje choć jedna osoba, która tego nie odczuła — to boski płomień niezadowolenia został wzniecony w twoim sercu. Teraz jest czas, by go podsycać, zanim nie zostanie zadeptany przez codzienną harówkę życia. Teraz jest Święta Pora, gdy musisz znaleźć czas, aby wystartować i popatrzyć na swoje życie, pozwalając płomieniowi rosnąć i rosnąć, gdy ty patrzysz, i nie dopuszczając, by cię coś od tego zadania oderwało. Teraz jest czas, abyś zobaczył, że absolutnie nic spoza ciebie nie może ci przynieść trwałej radości. Ale w tym samym momencie, gdy to dostrzeżesz, zauważysz, że w twoim sercu powstaje lęk. Strach, że jeśli dopuścisz do istnienia to niezadowolenie, obróci się ono we wściekły wybuch gniewu, który spowoduje bunt przeciwko wszystkiemu, co twoja kultura i religia uważa za drogie; przeciwko całemu sposobowi myślenia, czucia i postrzegania świata, które one wbiły ci do głowy metodą prania mózgu, abyś to zaakceptował. Ten pożerający płomień spowoduje, że nie tyle rozhuśtasz łódź, ile spalisz ją na popiół. Nagle stwierdzisz, że żyjesz w całkowicie innym świecie, nieskończenie odległym od świata otaczających cię ludzi, gdyż wszystko, co dla innych jest drogie, za czym wołają ich serca, honor, władza, akceptacja, aprobata, bezpieczeństwo, bogactwo, ty widzisz jako cuchnące ochłapy — tak jak jest naprawdę. To odraża i wzbudza obrzydzenie. A wszystko, od czego inni zawsze uciekają, już odtąd nie jest przerażające. Stałeś się spokojny, bez lęku i wolny. Opuściłeś swój świat złudzeń, a wkroczyłeś do królestwa." http://rapidshare.com/files/247043633/Anthony_de_Mello_Wezwanie_do_milosci.rar Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Czerwiec 21, 2009, 20:55:22 Lily, nie mam czasu, aby odpowiadać, ale generalnie nie rozciągajmy za bardzo znaczeń słów jak już się nimi posługujemy.
Jest słowo akceptacja, jest słowo tolerancja i jest świadomość siebie i te słowa znaczą różne rzeczy. Piszesz "Leszku, tak mi się wydaje, że ten ktoś kto stwarza życie, akceptuje je całkowicie ze wszystkimi wadami i niedoskonałościami, a jednak takie życie się rozwija, ewoluuje, przemieszcza w różnych kierunkach czyli nie ma miejsca na stagnację." To co piszesz dotyczy akceptacji świata a nie siebie. Oczywiście można doskonalić się np. w zabijaniu ludzi czemu nie i się w tym rozwijać, tworzyć nowe sposoby torturowania i zabijania, można wszczynać wojny. To bardzo ludzkie i to jeszcze to akceptować... No problem... No i jeszcze sobie podeprzeć to "grzechem pierworodnym" Czemu nie... Można też pobłażliwie lub z miłością patrzeć na ludzkie słabości. Jednak każdy ruch w celu zmiany czegokolwiek będzie bazował na braku akceptacji, która wyzwala chęć zmiany. Inaczej wszystko odtwarza się nieustannie na tym samym poziomie.. Jednak zmiana JAKOŚCIOWA wymaga zanegowania status quo, a to = brak akceptacji dla tego co się dzieje. A to, że ludzi powtarzają bezrefleksyjnie różne "mądrości" i redefiniują pojęcia, aby im one pasowały do ich przyzwyczajeń czy schematów myślowych to inna sprawa.... Dlatego potem można akceptować takie rzeczy jak np. z WIkipedii "Akceptacja (z łac. acceptatio: dosł. przyjmowanie) – sprzyjanie przemianie jednostki. Poprzez akceptację rozumiemy umacnianie w drugiej osobie procesu stawania się, uczynienie wszystkiego, aby osoba ta realizowała swoje możliwości." Jeśli już, to mogli by przynajmniej dodać, że to jest możliwe na skutek odróżniania osoby jako takiej od jej zachowań. Akceptują człowieka, ale nie akceptują jego zachowań dlatego mu pomagają... tralalala etc... Przyjmuję ułomność to przyjmuję, a jak zaczynam sprzyjać przemianie, to wystarczy zadać pytanie DLACZEGO chcę coś zmieniać? Bo akceptuje? NIE, bo NIE akceptuję! - frazy w wierszu, kilku nut w linii melodycznej, koloru na płótnie, tekstu który poprawiam tu na forum, bo mi zdanie nie brzmi, nie mówiąc o zachowaniach polityków.... ;) Akceptacja ma wiele odcieni. Mogę akceptować życie jako materiał do obróbki (jak rzeźbiarz kamień), ale każdy ruch ku doskonaleniu opiera się na braku akceptacji dla status quo. To moje zdanie. Ludzie często powtarzają różne "mądrości"... Itd, itp.. Pozdrawiam :) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Lily Czerwiec 21, 2009, 21:31:51 W takim razie akceptacja całkowita jest nierealna, nie ma racji bytu, dlatego że ciągle się zmieniamy i ciągle chcemy czegoś innego, nowego, w ten sposób zawsze coś nam zgrzyta wymagając naprawienia, tudzież poznania. A wszystko to są pojęcia względne i każdy inaczej je rozumie (różnice widoczne chociażby w szczegółach), więc chyba rzeczywiście nie ma sensu się nad tym rozwodzić.
Pozdrawiam :) PS. Bardzo lubię pozycje de Mello, bo dają dużo inspiracji w poznawaniu siebie, a przy tym pisane są z prostotą więc mogą trafić do każdego. Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Czerwiec 21, 2009, 22:52:30 Trochę złagodziłem swoją wypowiedź. Chciałem jeszcze ostrzej, ale chyba i tak poczułaś, że Ci coś zgrzyta w moich słowach prawda? I mogłaś śmiało napisać, że za ostro to ująłem i byłaby to prawda, nieprawdaż? ale oczywiście akceptujesz ludzkie ułomności.... ;)
Ja wole milczeć na takie tematy, bo to jest po prostu świat przeżyć i tak naprawdę to zauważyłem, że jak ludzie mówią w tonacji De Mello to zazwyczaj im czegoś brakuje i szukają kogoś do wspólnego odczuwania, więc wysyłają "sygnały" mówiąc i mówiąc ciagle to samo... Nie lepiej od razu usiąść i poćwiczyć dotyk? ;) http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=300.0 Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Lily Czerwiec 21, 2009, 23:34:36 Ha! Prawda - jak ja lubię to słowo :D a poważnie, nie tyle akceptuje, co raczej się nie wtrącam, każdy ma swoje przemyślenia i swoje prawo do ich wyrażania jak mu się tylko podoba, choćby miało mi zgrzytać po każdym Twoim zdaniu ;D Zresztą, Kiara pociągnęła ten wątek w takim kierunku i coś mnie podkusiło by zabrać głos. W sumie to zgadzam się z tym milczeniem (choć nie za bardzo rozumiem powiązania de Mello i brakami u ludzi - każdy chyba ma jakieś braki? ::)), działanie jest przyjemniejsze i daje większe efekty. Słowa są tylko środkiem, i czasem lepiej się powstrzymać przed ich używaniem, bo wychodzą z tego przeróżne gdybania i "mądrości", jak to ująłeś, a zero konkretów. A dotykiem można "powiedzieć" o wiele więcej i krócej.
Btw. dzięki wielkie za to forum, tłumaczenia i wszelkie info które wrzucasz, to tylko mobilizuje by wydusić z siebie jeszcze więcej w poszukiwaniach i podać dalej ;) Pozdrawiam Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Aksza Czerwiec 22, 2009, 09:31:53 Akceptacja....
z WIkipedii "Akceptacja (z łac. acceptatio: dosł. przyjmowanie) – sprzyjanie przemianie jednostki. Poprzez akceptację rozumiemy umacnianie w drugiej osobie procesu stawania się, uczynienie wszystkiego, aby osoba ta realizowała swoje możliwości." To tlumaczenie jest zupelnie wystarczajace do prawidlowego zrozumienia slowa akceptacja, wystarczy uwaznie przeczytac. Ocywiecie kazdy reprezetuje inny poziom wartosci , tak wiec zyje w innych konfiguracjach zdarzec , inaczej je przezywa. Jednak akceptacja ich ( tych zyciowych zdarzen) a nie walczenie z nimi by je przemieniac wedlog naszych ludzkich ( jeszcze niedojrzalych wyobrazen) jest sensem tej dyskusji. Kazdy ma inny scenariusz zycia, wybrany w planie przedurodzeniowym jako najlepszy dla jego rozwoju z wielu wzgledow ( zakladam iz czytajacy wierza w to) , tak wiec walczenie ze spotykajacymi nas zdarzeniami nie daje mozliwosci ich doglebnego przezycia. Akceptacja ( w moim przekazie) to przezywanie doglebne chwil sytuacji ( zlych i dobrych , bo po czasie okazuje sie iz zmieniaja diametralnie swoja range) jako najlepszych dla nas , dla naszego rozwoju.Bo istotnie podnosza one ten rozwoj. Prowadza w mozliwosc glebszego zrozumienia i wynosza w wyzszy system wartosci. Akceptacja to nie jest wchodzenie w czyjs nizszy sposob zycia , nie jest krzywdzeniem siebie w ten sposob. Ale jest aprobata ze zrozumieniem czyjejs nieporadnosci. Jest pozostawieniem mu wiedzy o innosci , o mozliwosci zycia inaczej .Ale jest rowniez nie ingerecja na sile wbrew woli kogos w jego zycie i przemienianie go na nasz sposob postrzegania jego dobra. Co nie znaczy iz osoba tworzaca konflikt z prawem zostanie poza jego zasiegiem z powodu akceptacji jego stylu zycia,Nie, prawo samo sie upomnie o konsekwecje zachowan, a my mamy zaakceptowac ten tok zdarzen , jako najlepszy dla tej osoby ( dlaczego? jest najlepszy?, to sekret planu przedurodzeniowego), wowczas zaistnieje akceptacja. Ale taka akceptacja jest naprawde bardzo trudna, my chcemy dla bliskich takiego dobra jak dla siebie, ogladamy je przez pryzmat wlasnej indywidualnosci. Kazda Istota jest inna , posiada wlasny pryzmat i wlasne dobro , wcale nie takie jak nasze.Tak wiec nasze chcenie nie musi byc jej dobrem. Wracajac do poczatku... akceptacja to przyjmowanie sprzyjajace rozwojowi jednostki....... Kiara :) :) ps. Lily dobrze ze tu zawitalas, lepiej wymienic jedno zdanie z madrymi ludzmi , niz cale epistoly pisac z madrymi inaczej.. Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Czerwiec 22, 2009, 17:59:19 wiem że nie masz czasu na jałowe dyskusje, ale pozwól że podzielę się moimi mądrościami ;)
Według mnie jest odwrotnie, czyli, że to brak akceptacji umożliwia rozwój. jeśli będę się szamotać wewnętrznie z sytuacją, która mi sie nie podoba to raczej jej nie zmienię.. muszę sobie powiedzieć "OK. to ja ją stworzyłam, co muszę zrobić by doświadczać czegoś innego?" -dla mnie to akceptacja, bez której zmiana jest niemożliwa :) Nie lepiej od razu usiąść i poćwiczyć dotyk? ;) a jak to zrobić jeśli większość ludzi, których spotykasz odpycha Cię energetycznie i w głębi duszy czujesz, że nie masz z nimi nic wspólnego? cóż, chyba jestem Reptilian- jedyne "logiczne" wytłumaczenie ;D ;D Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Thotal Czerwiec 29, 2009, 01:14:30 Wisłocka zawsze mówiła w takich przypadkach... przeczekać :)
Pozdrawiam - Thotal :) Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: (Nie)Ja Lipiec 01, 2009, 20:05:42 czekam, czekam.. nie uciekam ;)
Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: radoslaw Lipiec 26, 2009, 15:15:06 http://www.youtube.com/v/mqfwkIArqMs&hl=pl&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/mqfwkIArqMs&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>
pozdrawiam Tytuł: V Rytuałów Tybetańskich Wiadomość wysłana przez: radoslaw Sierpień 08, 2009, 01:11:27 OPIS ĆWICZEŃ Rytuał 1. Stań prosto z rękami uniesionymi równolegle do podłogi. Palce złączone razem, dłonie otwarte, skierowane ku dołowi. Zacznij obracać się wokół własnej osi zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wirowanie zacznij i zakończ powoli zwiększając i zmniejszając prędkość stopniowo. Stopy mają podążać za rękami, a nie odwrotnie. Wzrok skup na dowolnym punkcie na wyskości oczu. Aby uniknąć zawrotów głowy, po zakończeniu obrotów stań na lekko rozstawionych nogach, złóż dłonie przed sobą na wysokości mostka i skup wzrok na zetknietych kciukach. (http://www.krainazdrowia.ovh.org/tibeter1.gif) Rytuał 2. Połóż się na plecach. Wyprostuj nogi i złącz kostki. Ręce z dłońmi ułożonymi płasko na podłodze wyciągnij po obu stronach ciała. Wdychając powietrze przez nos unieś nogi o nieco ponad 90 stopni w górę i jednocześnie podnieś głowę przyciągając podbródek do piersi. Ćwiczenie powinno się wykonywać jednym płynnym ruchem. Następnie robiąc wydech, powróć do pozycji wyjściowej opuszczając powoli na podłogę zarówno głowę, jak i wyprostowane nogi. Palce u nóg powinny być wyprostowane, a niższe partie pleców oparte o podłogę. Aby ułatwić sobie doprowadzenie nóg do pionu, wyprowadzaj ruch od pięt, możesz również podłożyć dłonie pod pośladki. (http://www.krainazdrowia.ovh.org/tibeter2.gif) Rytuał 3. Uklęknij opierając zagięte palce stóp o podłogę. Nogi rozstaw na szerokość bioder. Dłonie ułóż z tyłu ud tuż pod pośladkami.Wyprostuj kręgosłup, przyciągnij podbródek do klatki piersiowej. Następnie robiąc wdech odchyl głowę do tyłu najdalej jak potrafisz. Robiąc wydech powróć do pozycji wyjściowej. Pamiętaj o tym, aby przed skłonem głowy do przodu naprężyć kark, dopiero potem skłoń prowadzoną przez podbródek głowę do piersi, a następnie ostrożnie odchyl ją do tyłu (podbródek nadal prowadzi głowę). Napinaj mięśnie pośladków i unikaj wygięcia kręgosłupa w części krzyżowej. (http://www.krainazdrowia.ovh.org/tibeter3.gif) Rytuał 4. Usiądź na podłodze z wyprostowanymi i lekko rozstawionymi nogami, tak aby stopy były oddalone od siebie o około 25 cm. Wyprostuj kręgosłup, dłonie oprzyj płasko na ziemii, tuż przy biodrach. Przyciągnij podbródek do klatki piersiowej. Robiąc wdech unieś biodra i jednocześnie zegnij nogi w kolanach (podeszwy stóp oparte o podłoże), odchylając jednocześnie głowę do tyłu.Tułów powinien znajdować się w linii prostej z udami, równolegle do podłogi, natomiast ramiona i łydki prostopadle do ziemii. Wydychając powietrze powróć do pozycji początkowej. Przed skłonem głowy, napręż szyję, z tej pozycji - za brodą ostrożnie przechyl głowę do tyłu. Wyprowadzaj ruch ciała z miednicy i dolnej części pleców, wypychaj miednicę w kierunku stóp. (http://www.krainazdrowia.ovh.org/tibeter4.gif) Rytuał 5. Połóz sie twarzą do ziemi, z wyprostowanymi nogami i podwiniętymi palcami stóp. Opieraj się na rękach, trzymaj dłonie skierowane wnętrzem do dołu. Ramiona i nogi powinny być odsunięte od siebie o około 60 cm. Unieś ciało, całkowicie wyprostuj ręce. Kręgosłup wygnij w łuk, tak aby uwypukliła się klatka piersiowa, a dolna częśc pleców była zapadnięta. Głowę trzymaj wysoko, odchyloną do tyłu. Następnie wykonaj wdech i jednocześnie zegnij ciało na wysokości bioder i doprowadź je do pozycji przypominającej kształtem odwróconą literę "V", równocześnie przyciągnij brodę do piersi. Zrób wydech powracając do pozycji wyjściowej. Ćwiczenie wykonuj na nieślizgającym się podłożu, najlepiej na boso. Aby uniknąć osłabienia lędźwiowej części kręgosłupa, napinaj mięśnie pośladków. Do pozycji wyjściowej (leżenie na ziemii) powróć dopiero po zakończeniu pełnego cyklu powtórzeń. (http://www.krainazdrowia.ovh.org/tibeter5.gif) Po zakończeniu każdej serii jednego pełnego ćwiczenia stań ze złączonymi stopami i rękami opartymi na biodrach. Weź głęboki oddech, wdychając powietrze przez nos. Następnie wykonaj wydech przez otwarte usta ułożone w kszytałcie litery "o". Po każdym pełnym ćwiczeniu zrób 2 takie oddechy. Kiedy wykonasz już wszystkie rytuały, połóż się na plecach i rozluźnij przez kilka minut. Oddychaj powoli i spokojnie wczuwając się we własne ciało. Praktyczne wskazówki Rytuały tybetańskie mogą poprawić nasze samopoczucie psycho-fizyczne jeżeli będziemy pamiętać o kilku ważnych zasadach podczas ich wykonywania. Oto one: według literatury, ćwiczenia najlepiej wykonywać w serii po 21 każde, przkroczenie tej liczby powtórzeń nie przynosi dodatkowego efektu energetycznego; najkorzystniej jest rozpocząć od 3 powtórzeń, a następnie "dokładać" 2 powtórki w kolejnych dniach; pamiętaj, że każdy organizm jest inny, dlatego liczba powtórzeń przy których dana osoba czuje się dobrze jest sprawą indywidualną i równie dobrze może ona wynosić 7, 9 lub 13; wsłuchaj się w siebie, niech Twoje samopoczucie będzie Twoim doradcą i przewodnikiem; rytuały najlepiej jest wykonywać rano przed śniadaniem; można ćwiczyć również wieczorem, jednak nie później niż o godzinie 18, gdyż w przeciwnym razie mogą wystąpić problemy z zaśnięciem spowodowane nadmiernym pobudzeniem organizmu; w trakcie ćwiczeń oddychaj lekko i spokojnie; przy każdym ćwiczeniu zwróć uwagę na synchronizację oddechu z ruchem, a więc na równoczesne wykonywanie ruchu i oddechu; czas rozpoczęcia oddechu jest zgodny z chwilą rozpoczęcia ruchu; generalnie obowiazuje zasada, że przy ruchu od podłoża w górę wykonujemy wdech, natomiast przy powrocie do pozycji wyjściowej (ruch w kierunku podłoża) wykonujemy wydech; pamiętaj o tym, aby nigdy nie wstrzymywać oddechu; ćwicz tylko wtedy kiedy czujesz się zdrowo; przy chorobach z gorączką, menstruacji, po zabiegach chirurgicznych należy ćwiczenia przerwać; w przypadku choroby układu krążenia, choroby Parkinsona, nadczynności tarczycy, stwardnienia rozsianego, dyskopatii, przepukliny, artretyzmu, a także ciąży skonsultuj z lekarzem, czy możesz wykonywać tego rodzaju ćwiczenia; pamiętaj o tym, że rytuały tybetańskie to przede wszystkim rytuały energetyczne, a nie sport wyczynowy; wykonuj te ćwiczenia powoli, starannie i świadomie traktując je jako rodzaj medytacji. Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Sierpień 13, 2009, 11:25:59 Szósty rytuał tybetański
Istnieje również szósty rytuał będący uzupełnieniem pozostałych. Ma on na celu zapobiec utracie energii związanej z aktem seksualnym. Osoby żyjące w celibacie mogą dzieki niemu uwolnić sie od napięcia i efektywniej wykorzystać zgromadzoną energię seksualną. Część ćwiczących twierdzi, że poprzez ten rytuał odczucia seksualne stają się subtelniejsze i bardziej uduchowione. Wykonywanie tego ćwiczenia powinno się rozpocząć dopiero po regularnym praktykowaniu przez szereg tygodni, a nawet miesięcy pięciu rytuałów, tak aby organizm został odpowiednio oczyszczony i zharmonizowany, a tym samym przygotowany na wykorzystanie energii uwalnianej podczas szóstego ćwiczenia. Aktywność seksualna oraz szósty rytuał nie wykluczają się wzajemnie, jednak należy pamiętać, aby przez kilka godzin po wykonywaniu tego ćwiczenia nie odbywać stosunków seksualnych. Niektórzy twierdzą, że praktykowanie tego rytuału przez osoby w wieku 18-19 lat może zaburzyć naturalny rozwój ośrodków energetycznych na które on oddziałuje. OPIS ĆWICZENIA Stań prosto z rękoma opartymi na biodrach i stopami rozstawionymi na około 10 cm. Weź głęboki wdech, a następnie wydech przez usta ułożone w kształcie litery "o". Podczas wydechu pochyl się do przodu opierając ręce o kolana. Pochylony, całkowicie opróżnij płuca z powietrza, wciągając jednocześnie mięśnie brzucha. Wstrzymując oddech i wciągając brzuch, powróć do pozycji początkowej (ciało wyprostowane, ręce na biodrach). Wstrzymaj oddech przez kilka sekund. Następnie weź długi, powolny, głęboki wdech i rozluźnij się. Ćwiczenie powtórz maksymalnie do 3 razy. Na koniec weź 2 głębokie oddechy (wdech przez nos, wydech przez usta ułożone w kształcie litery "o"). http://krainazdrowia.ovh.org/rytualy.htm Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Adaś Styczeń 28, 2010, 15:56:07 Czy może ktoś napisać coś na temat samego wirowania, w rytuałach tybetańskich jest to ruch zgodnie z ruchem zegarem, ale już u Osho, Gurdjeff'a (wirujące derwisze, Sufizm) w lewo.
Tytuł: Odp: Ruch ciała i przepływ energii Wiadomość wysłana przez: Leszek Listopad 13, 2010, 12:42:49 Kontunuacja:
http://forum.swietageometria.info/index.php/topic,366.0.html i http://forum.swietageometria.info/index.php/topic,534.0.html |