Muszę przyznać, iż nie spodziewałem się, że jeszcze będę coś tu pisać.
Bo cóż ja mogę więcej napisać?
Nie mam nic do napisania.
Kiedyś mój umysł przewędrował po paru zagadnieniach.
Wyraził je - jakoś tam - i trwa w niewiedzy.
Siedzę zatem w spokojnej niewiedzy.
Znowu jednak zostałem wezwany do tańca.
I muszę się poddać wirom znaczeń.
____________________________
Drogi East.
Nie. Nie przyznaję. :-)
Mogę się przyznawać do winy ;-)
Wszystko zależy od perspektywy odniesienia.
Zwrot: "w zupełni innej formie" niekoniecznie oznaczać musi formę geometryczną.
Chciałbyś wizualizować "Przyjście Królestwa"?
Jezus powiedział, że nie będzie to dostrzegalne.
hehe
Zatem nawet tego nie dostrzeżesz jak będzie się dziać!
A Ty chcesz wizualizować?
Może zwróciłeś uwagę, jak w którejś ze swoich wypowiedzi pisałem o procesie?
I właśnie przyjście jest procesem.
To jak podgrzewanie wody. Woda ciągle jest jeszcze wodą - mimo podgrzewania.
Ale proces zamiany w parę cząsteczki wody odbędzie się nagle. "W oka mgnieniu."
Słowo Ojciec w znaczeniu Bóg wg Ciebie jest archaizmem?
Zatem i archaizmem jest słowo świat.
Bo które słowo jest wg Ciebie starsze?
Do tego słowo Ojciec nie wyszło z użycia.
Dlaczego zatem nazywasz je archaizmem?
Ciekawe, który językoznawca to stwierdził?
Już sobie wyobrażam jak Drogi Eaście przybywasz do archaicznego Królestwa Bożego i stwierdzasz: "Przecież tu są same archaizmy!" ;-) "Wszystko jest cały czas takie same. A na ziemi juz dawno tego nie ma."
Chcesz odpowiedniej terminologii dla epoki superkomputerów i fizyki kwantowej?
Ilu ludzi ją zrozumie?
Ale jak chcesz wszystko możesz zrobić.
Podoba Ci się za to buddyjski zwrot: "oczyszczenie umysłu", lecz może z kolei będzie zbyt banalny dla sprzątaczek?
Tu nie chodzi o wydziwianie, lecz o zrozumienie.
Zajmując się słowami w ten sposób zgubisz samo sedno.
Napisałeś, że niektórych takie słownictwo odpycha.
A co? Jest wulgarne?
Nie jest.
Jeśli zatem odpycha z innych powodów - to ja się cieszę.
Bo takie jest jego zadanie. Pełni to także rolę sita.
Ludzie muszą być przesiani.
Bo wiedz, że to nie w opisach jest zbawienie, nie w formie, lecz w uchwyceniu sedna tego - co przekazują.
Kto prawdziwie szuka - ten ma "miarkę" w sercu, a nie w umyśle.
Każdy mierzy tym, czym się stał.
Stał się umysłem - szuka umysłem i będzie błądził nie wiedząc o tym.
Ma dostęp do czystej cząstki serca w sobie - to i znajdzie tę samą prawdę i poza sobą. Umiejąc ja wydobyć z każdego miejsca, w którym ona się wyraża, bez względu na "archaizmy".
Nie ma do Nieba dróg przestarzałych i nie ma nowoczesnych. Zawsze jest jedna i ta sama.
Piszesz o skojarzeniach... A gdzie wtedy rozum? Nie potrafi rozróżnić znaczeń? Nie wie, iż niektóre słowa oznaczają odmienne rzeczy?
Oczywiście w niektórych przypadkach miałbyś rację. Jednak w cytowanym przez Ciebie przykładzie gdzie widzisz problem? Np. nie podoba Ci się zwrot "kamienne serce"?
W odbiorze przez pryzmat znaczeniowy pojęć mojego umysłu jest doskonały :-)
Wyraża sobą tak wiele.
Następnie zadajesz szczegółowe pytania o naturę "przyjścia królestwa".
Co miałbym napisać tutaj napisałem już tu:
http://www.boga.fora.pl/przypomnienie,8/3-wstep,10.htmlPolecam także:
http://www.boga.fora.pl/przypomnienie,8/28-zbawienna-roza-archetypy,47.htmlW zbiorze tym mogą istnieć liczne mniejsze zbiory. I istnieją. Niektóre z nich wyodrębniają się (...) jednak inne mogą się wyodrębnić znacznie, a nawet zupełnie oddzielić - i będzie to odbywać się w poza świadomej sferze umysłu.
/.../ wytłumacz co to znaczy , ze niektóre zbiory WYODRĘBNIAJĄ SIĘ , a nawet mogą SIĘ WYODRĘBNIĆ ?
I to poza świadomą sferą umysłu.
Wygląda na to, że te zbiory obdarzone są rodzajem wolnej woli. Istnieją we mnie, jak ten wspomniany przez Ciebie legion ( cyt " Chrystus z opętanego wypędzał cały legion demonów" ) ?
Napisałem: "wyodrębnić znacznie". Chodzi o różne skale wyodrębnienia. Ostateczna skala to zupełne oddzielenie, a nawet przejęcie kontroli nad ciałem. Dokonywano takich rzeczy nawet sztucznie. Mózg jest sterowany energiami umysłu. Można także wpłynąć na mózg elektrycznością płynącą z elektrody. Wiesz, że władza zależy od mocy. Im większa moc - tym większa władza.
Większość tych zjawisk zawsze odbywa się poza świadomością. Najpierw trzeba byłoby w ogóle uściślić termin świadomość. Odrobinę o tym znajdziesz tutaj:
http://www.boga.fora.pl/swiadomosc-umysl,25/A wolna wola zbiorów?
Tu znowu kwestia znaczenia pojęcia: wolna wola.
Tak naprawdę to i my nie mamy pełni wolnej woli.
Jesteśmy kontrolowani przez tyle zjawisk...
Wiesz, że pisma wedyjskie nazywają Najwyższego Boga - Najwyższym Kontrolerem?
Domyślasz się już dlaczego.
Czyli samouczący się program ? Przypuśćmy , że spotka się z miłością ? Skoro nie miałby on poczucia własnej tożsamości, to zetknąwszy się z miłością włączyłby ją do swojego programu. Ponieważ miłość jest zsynhronizowana harmonicznie z najdoskonalszą wibracja, wówczas taki konstrukt od razu uległby przeprogramowaniu. Chyba, że ma on firewalla , który automatycznie odcina wirusa miłości

W każdym razie ciekawy temat wart rozwinięcia ..
Kwestia tożsamości...
Czym jest Twoja tożsamość, gdy doświadczasz cierpienia?
A czym, gdy doświadczasz szczęścia?
Jedynie pamięć łączy Ci te zjawiska - tożsamość swoją opierasz zatem na pamięci.
Jednak nie twierdzisz pewnie, że pamięć RAM komputera jest jakąś tożsamością?
Choć, gdy wstrzymasz system i uruchomisz go ponownie - dzięki RAM zachowasz wszystkie prace jakie miałeś w ich stanie - jakby w ich tożsamości.
Jednak nawet jak wyłączysz RAM - wiele może zostać na twardym dysku - tu nie ma reguł, zależy od system i i oprogramowania. Jednak nawet jak zniszczysz komputer. Znikną tylko dane w tym komputerze w danej formie. Gdzieś w świecie pojawią się te same dane, albo już są - choć niekoniecznie w jednym zbiorze i w takiej organizacji jak w zniszczonym komputerze.
Gdzie umiejscowisz tożsamość?
Znajdujesz ją i postrzegasz tylko w danej skali - wychodzisz poza tę skalę i... znika owa tożsamość.
Samoorganizujący się program ma dla swojej skali też swoją tożsamość. Np. program ma swoje "umiejętności". Fakt, że zaprogramowane. Lecz człowiek ucząc sie np. tańczyć - też się programuje.
A gdy czegoś zapomnisz... co wtedy z tożsamością? Na czym ją opierasz?
Na ciele. Coś w Twoim ciele coś zrobiło, czyli Ty zrobiłeś. Ciało jest tu skalą.
Ciało umiera - znika skala ciała...
Demon samozrodzony - w zasadzie zrodzony z jakichś działań umysłu - ma swoje preferencje. One są właśnie jego tożsamością. Jakąś tożsamością. Ma bowiem także inne oparte na innym systemie. Np. na systemie związanym z przetrwaniem jego formy. Podobnie jak formą przetrwania człowieka jest jego ciało. W pewien sposób człowiek bez ciała to bardziej duch, niż człowiek ;-)
Czyż zatem tożsamość jest prostą rzeczą?
Można podsumować też to w taki sposób, że CEL określa tożsamość :-)
Jeśli więc jakikolwiek demon przejawia jakiekolwiek potrzeby - możemy przyjąć, że to jest jego tożsamość. I w jakiś sposób jest, bo dlatego lubi demony o takiej samej tożsamości jaka on posiada. To samo obserwuje się wśród ludzi. Czyż nie lubimy osób mających takie poglądy jak my? ;-) Tożsamości doznają tu zgodnej realizacji. Jeśli wyrażają się tak samo. Sposób wyrażania się także jest bowiem istotną składową. Inaczej nie byłoby dyskryminacji. Choć sama ta przyczyna nie spowodowałaby jej.
Powstaje pytanie: Czy demon zrodzony na bazie określonego celu i stanu może doświadczyć miłości?
Nie. Dlatego, że ma inny cel i nieodpowiedni stan. To on jest zatem tym firewallem.
Ufffff....... aż oczy bolą... a muzyka dalej gra...
Ależ nie trzeba nikogo hipnotyzować
Nie napisałem, że to konieczne :-) Jednak lepiej obrazuje zjawisko, niż półkule mózgu i asymetryczność twarzy.
Cieszę się, że sam to skojarzyłeś. Jednak ten argument jako samodzielny dowód... watpię by był sam w sobie przekonujący.
A jak już to poruszyłeś, to można powiedzieć, że złożono nas z kilku światów...
W nas one się jednoczą.
"Trąc się" tworzą trzecią skalę - w której się zjednoczą.
Zatem mamy COŚ w sobie? Czy tworzymy to?
Można iść do kościoła, ale można wcześniej pójść do kina.
" nie przywiązywać się do JAKIEJKOLWIEK koncepcji siebie samego jako ostatecznej " .
Święta prawda. Jednak pod warunkiem przywiązania do doskonałości. Nie w nas, lecz jako podstawy świata.
Polega to na stawianiu doskonałości ponad samego siebie.
Doskonałym tego i bliskim naszym czasom przykładem był kardynał August Hlond, który wyżej niż samego siebie stawiał to - co jest właściwe. Jako Polak i ksiądz nie przystał na "propozycje" Niemców będąc świadom, że przypłaci to życiem. Rzeczywiście gestapo podjęło decyzję o zamordowaniu go - jednak po interwencji Watykanu powstrzymali się od tego. Oczywiście ludzi, którzy wyżej niż siebie cenili inne wartości było wielu. Szczególnie w naszej Polsce. Nazywamy ich często bohaterami. Wymieniłem tu byłego prymasa Polski Hlonda, gdyż oprócz tego był on niezwykle mądrym człowiekiem. Cześć Jego pamięci.
___________________________________
dopiero musi pracować, by go związać w bazie swojego umysłu. (..)
/.../ nie chodzi o to, by świadomość wikłała się w walkę z demonem/.../ Wówczas stanie się tak , jak piszesz, że :
Świadomość nasza jest jednak w pełni zależna od "podświadomości".
Poruszyłeś bardzo istotny temat. Zwraca się na niego uwagę często buddyźmie.
Jednak ja nie napisałem, że trzeba walczyć. Prawda?
Poza tym słowo walka w duchowości ma dwa znaczenia. Odnosi się ono bowiem do pokonania przeciwnika.
Pewnie znasz taką wypowiedź Bruce Lee: "Walka bez walki".
Jedni zatem ucząc o walce mają na myśli właśnie taką walkę bez walki - mówi się zaś o walce, bo chodzi o pokonanie przeciwnika.
Zatem szaman Matus mówił to samo.
Jeśli zaś chodzi o związanie - to nie będzie ono ostatecznym pokonaniem.
Jednak jest etapem istotnym.
W Biblii mówi się o związaniu Szatana na 1000 lat. Potem będzie wypuszczony, by rozegrała się ostateczna walka.
Oczywiście to wg Ciebie archaizm. Cóż Tobie znaczy mądrość z przeszłych czasów?
Zwrócę Ci jeszcze uwagę, że wynik tej walki po wypuszczeniu jest z góry przesądzony.
Pomyśl: Dlaczego dopiero wtedy? Do czego służy te związanie?
Na te pytania każdy niech sobie sam odpowie.
Odpowie wtedy - gdy dokona procesu.
Wtedy to zrozumie.
Czy to znaczy, że ja rozumiem?
Może przelotnie. Jestem tylko słabym człowiekiem.
Siła pochodzi z ćwiczeń, modlitw i medytacji.
Mantrowanie jest dobrym ćwiczeniem.
Najlepszym trudy życiowe.
Życie - największym duchowym mistrzem.
Każdemu da w kość.
Nic nie wiemy do końca - i tu jest początek mądrości.
Jak coś wiesz - już jesteś głupi.
W ogromie wszechświata nie wyrazisz wszystkiego swoją mową.
Nawet mówiąc o doskonałości - bo czy każdy wie, o czym mówisz?
Spróbujesz wyjaśnić?
Czasem się uda - gdy czyjeś serce już to ma w sobie.
Nic, zatem nie wyjaśniłeś.
Jedynie przypomniałeś.