Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
  Pokaż wiadomości
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 »
181  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Unifikacja w wyższych wymiarach : Maj 10, 2010, 19:54:04
Wysunięta przez Kaluzę w 1919 roku hipoteza o istnieniu w naszym Wszechświecie dodatkowych wymiarów przestrzennych sama w sobie zasługiwała na uwagę. Szczególne znaczenie zyskała jednak w związku z ogólną teorią względności Einsteina. Teoria ta odnosiła się do Wszechświata o trzech wymiarach przestrzennych i jednym czasowym. Ale jej matematyczną strukturę dało się w dość prosty sposób rozszerzyć, aby zapisać analogiczne równania dla wszechświata o większej liczbie wymiarów przestrzennych. Przy założeniu, że istnieje tylko jeden dodatkowy wymiar, Kaluza przeprowadził odpowiednią matematyczną analizę i otrzymał nowe równania.

Zauważył, że jego równania odnoszące się do trzech zwykłych wymiarów mają w zasadzie identyczną postać jak równania Einsteina. Ponieważ jednak Kaluza dodał jeden wymiar przestrzenny, zgodnie z oczekiwaniami otrzymał też dodatkowe równania, których teoria Einsteina nie zawierała. Po ich zbadaniu uczony uświadomił sobie coś zadziwiającego. Te dodatkowe równania nie były niczym innym, jak równaniami zapisanymi przez Maxwella w latach osiemdziesiątych XIX wieku, równaniami opisującymi siłę elektromagnetyczną. Dodając jeden wymiar przestrzenny, Kaluza zjednoczył teorię grawitacji Einsteina z teorią światła Maxwella.

Przed odkryciem Kaluzy grawitację i elektromagnetyzm uważano za dwie nie związane ze sobą siły. Mając dość twórczej odwagi, aby wyobrazić sobie, że nasz Wszechświat ma dodatkowy wymiar przestrzenny, Kaluza pokazał, iż tak naprawdę między owymi siłami istnieje ścisła zależność. Zgodnie z jego teorią zarówno grawitacja, jak i elektromagnetyzm wiążą się ze zniekształceniami w strukturze przestrzeni. Grawitację przenoszą zaburzenia w znanych nam trzech wymiarach przestrzennych, natomiast elektromagnetyzm propaguje się dzięki zniekształceniom w nowym, zwiniętym wymiarze.

Kaluza przesłał swój artykuł Einsteinowi, którego początkowo zaintrygowało to odkrycie. 21 kwietnia 1919 roku odpisał Kaluzie, że nigdy nie wpadł na pomysł, aby osiągnąć unifikację przez wprowadzenie "pięciowymiarowego [cztery wymiary przestrzenne i jeden czasowy], cylindrycznego świata". Po czym dodał: "na pierwszy rzut oka Pański pomysł niezmiernie mi się podoba". Tydzień później Einstein wysłał jednak do Kaluzy list wyrażający sceptycyzm: "Przeczytałem dokładnie Pański artykuł i stwierdzam, że jest naprawdę interesujący. Na razie nie znalazłem w nim nic niemożliwego. Z drugiej strony, muszę przyznać, że przytoczone argumenty nie są dość przekonujące". Ponad dwa lata później, po dokładnym przeanalizowaniu nowatorskiego podejścia Kaluzy, 14 października 1921 roku Einstein jeszcze raz do niego napisał: "Zastanawiam się ponownie, czy słusznie zniechęciłem Pana dwa lata temu do publikacji Pańskiego artykułu, zawierającego pomysł na połączenie grawitacji z elektrycznością. [...] Jeśli Pan sobie życzy, ostatecznie jestem skłonny przedstawić Pańską pracę Akademii". W końcu, z opóźnieniem, Kaluza otrzymał aprobatę mistrza.

Chociaż koncepcja Kaluzy była piękna, późniejsze jej badania pokazały, że pozostaje ona w sprzeczności z rezultatami doświadczeń. W wyniku najprostszych prób włączenia do tej teorii elektronu między jego masą a ładunkiem powstawały związki, które znacznie się różniły od zmierzonych wartości. Ponieważ nie znaleziono żadnego sposobu, aby rozwiązać ten problem, fizycy przestali interesować się pomysłem Kaluzy. Einstein i inni co jakiś czas wracali do możliwości istnienia dodatkowych, zwiniętych wymiarów, ale wkrótce tego rodzaju badania znalazły się na peryferiach fizyki teoretycznej.

W rzeczywistości koncepcja Kaluzy znacznie wyprzedzała swoje czasy. Dopiero w latach dwudziestych fizycy teoretyczni i doświadczalni rozwinęli badania, których celem było zrozumienie zasadniczych praw mikroświata. Teoretycy poświęcili się próbom stworzenia mechaniki kwantowej i kwantowej teorii pola. Fizycy doświadczalni musieli jeszcze odkryć szczegółowe właściwości atomu i innych elementarnych składników materii. Teoria kierowała eksperymentem, a eksperyment udoskonalał teorię. Fizycy przez pół wieku parli do przodu, aby w końcu stworzyć Model Standardowy. Nie ma nic dziwnego w tym, że w owych produktywnych i ekscytujących czasach nikt nie zajmował się spekulacjami na temat dodatkowych wymiarów. Kiedy fizycy badali możliwości metod mechaniki kwantowej, a ich przewidywania dawało się doświadczalnie sprawdzić, nie budziła szczególnego zainteresowania hipoteza, że Wszechświat jest zupełnie inny w skalach o wiele mniejszych niż te, które badano za pomocą najlepszych urządzeń.

Ale wcześniej czy później każdy kierunek badań, choćby należał do najbardziej popularnych, przestaje się rozwijać. Teoretyczną strukturę Modelu Standardowego dobrze poznano właściwie do końca lat sześćdziesiątych. Przed początkiem lat osiemdziesiątych wiele przewidywań związanych z tym modelem potwierdzono doświadczalnie i większość fizyków cząstek uznała, że sprawdzenie reszty to tylko kwestia czasu. Chociaż kilka istotnych szczegółów pozostało nie wyjaśnionych, wiele osób czuło, że na zasadnicze pytania dotyczące oddziaływań silnych, słabych i elektromagnetycznych znaleziono już odpowiedź.

W końcu sytuacja dojrzała do tego, aby znów podjąć najważniejszą kwestię związaną z tajemniczą sprzecznością między mechaniką kwantową a ogólną teorią względności. Sukces w sformułowaniu teorii kwantowej opisującej trzy spośród czterech oddziaływań zachęcił fizyków do podjęcia prób włączenia czwartej siły - grawitacji. Przeanalizowano wiele pomysłów. Bezskutecznie. Fizycy stali się wówczas bardziej otwarci na stosunkowo radykalne propozycje. I tak teoria Kaluzy-Kleina, którą odrzucono pod koniec lat dwudziestych, została wskrzeszona.

Współczesna teoria Kaluzy-Kleina

Od momentu wysunięcia przez Kaluzę jego hipotezy minęło sześćdziesiąt lat. Przez ten czas zrozumiano wiele problemów fizycznych. Stworzono i potwierdzono doświadczalnie całą mechanikę kwantową. Odkryto i dobrze poznano oddziaływania silne oraz słabe, nieznane jeszcze w latach dwudziestych. Niektórzy fizycy sugerowali, że pierwotna propozycja Kaluzy nie zdała egzaminu, ponieważ badacz nie wiedział o istnieniu tych sił i w związku z tym jego reforma przestrzeni musiała być konserwatywna. Istnienie większej liczby oddziaływań wiązało się z koniecznością wprowadzenia jeszcze większej liczby wymiarów. Dowodzono, że choć pojedynczy wymiar kołowy wskazuje na istnienie związku między ogólną teorią względności a elektromagnetyzmem, związek ten okazuje się niewystarczający.

Do połowy lat siedemdziesiątych intensywnie badano teorie wskazujące na większą liczbę wymiarów. Rycina 8.7 to przykład przestrzeni z dwoma dodatkowymi zwiniętymi wymiarami. Mają one postać powierzchni piłki, czyli sfery. Tak jak w przypadku pojedynczego wymiaru kołowego, te dodatkowe wymiary dołączone są w każdym punkcie zwykłych rozciągłych wymiarów. (Chcąc zachować przejrzystość rysunku, przedstawiliśmy tylko próbkę sferycznych wymiarów w równo oddalonych od siebie punktach siatki wymiarów rozciągłych). Poszczególne teorie różnią się nie tylko liczbą dodatkowych wymiarów, ale także ich kształtem. Na rycinie 8.8 pokazano fragment przestrzeni o dwóch dodatkowych wymiarach mających kształt obwarzanka, czyli torusa. Łatwo sobie wyobrazić bardziej skomplikowane możliwości, w których różne niesamowite kształty tworzą trzy, cztery, pięć dodatkowych wymiarów przestrzennych, a w zasadzie dowolną ich liczbę. Jedyne ograniczenie wiąże się z tym, że wszystkie wymiary muszą być mniejsze od najmniejszych odległości, jakie potrafimy badać. Żaden eksperyment bowiem nie wykazał jeszcze ich istnienia.


 Dwa dodatkowe wymiary zwinięte w kształt sfery.



Najbardziej obiecująco zapowiadały się te hipotezy na temat istnienia większej liczby wymiarów, które uwzględniały supersymetrię. Fizycy mieli nadzieję, że częściowe znoszenie się największych fluktuacji kwantowych w wyniku istnienia superpartnerów zwykłych cząstek złagodzi sprzeczność między grawitacją a mechaniką kwantową. Teorie obejmujące grawitację, dodatkowe wymiary i supersymetrię zaczęto nazywać supergrawitacją o wyższej liczbie wymiarów.

Podobnie jak pierwotna hipoteza Kaluzy, różne wersje supergrawitacji wydawały się na początku dość obiecujące. Nowe równania otrzymywane dzięki wprowadzeniu dodatkowych wymiarów niezmiernie przypominały równania używane do opisu elektromagnetyzmu, a także oddziaływań silnych i słabych. Dokładne badania ujawniły jednak, że stare przeszkody pozostały. Co ważniejsze, wprawdzie supersymetria nieco osłabiła zgubne kwantowe zafalowania przestrzeni na małych odległościach, ale nie na tyle, by dało się stworzyć sensowną teorię. Trudno było również znaleźć spójną teorię zakładającą istnienie większej liczby wymiarów, która opisywałaby wszystkie właściwości sił i materii.

Zrozumiano, że choć istnieją fragmenty zunifikowanej teorii, brakuje kluczowego elementu, który połączyłby je ze sobą w sposób kwantowomechanicznie spójny. Ów brakujący element - teoria strun - pojawił się w 1984 roku.

Dodatkowe wymiary i teoria strun

Z tego, o czym pisano wyżej, wynika, iż nie można wykluczyć, że nasz Wszechświat ma dodatkowe zwinięte wymiary przestrzenne o bardzo małych rozmiarach. Dodatkowe wymiary mogą wydawać się nam czymś sztucznym. Niemożność badania odległości mniejszych niż jedna miliardowa miliardowej metra pozwala nam nie tylko wprowadzić w tych skalach dodatkowe wymiary, ale i zrealizować wszelkie najdziwaczniejsze pomysły - nawet umieścić tam mikroskopijną cywilizację z maleńkimi zielonymi ludzikami. Chociaż pierwsza z tych możliwości ma z pewnością bardziej racjonalne uzasadnienie niż druga, postulowanie każdej z tych niezbadanych doświadczalnie - i obecnie niemożliwych do sprawdzenia - ewentualności wydaje się równie uprawnione.

Tak było przed powstaniem teorii strun. Struktura ta rozwiązuje zasadniczą sprzeczność współczesnej fizyki - niezgodność między mechaniką kwantową a ogólną teorią względności - i daje zunifikowany obraz wszystkich podstawowych składników materii i sił natury. Okazuje się jednak, że dokonuje tego, zakładając istnienie we Wszechświecie dodatkowych wymiarów przestrzennych.

Oto dlaczego. Do największych osiągnięć mechaniki kwantowej należy konstatacja, że nasza możliwość przewidywania zasadniczo ogranicza się do stwierdzeń, iż dany wynik otrzymamy z określonym prawdopodobieństwem. Chociaż można się zgodzić z opinią Einsteina, iż jest to niepożądana cecha naszego obecnego obrazu natury, wydaje się, że tak wygląda rzeczywistość. Przyjmijmy ją więc. Wszyscy wiemy, że prawdopodobieństwa określa się za pomocą liczb o wartościach między 0 a 1 lub procentowo - wtedy liczby mają wartości od 0 do 100. Fizycy stwierdzili, że podstawową oznaką zawodności teorii kwantowomechanicznej jest otrzymywanie w wyniku obliczeń prawdopodobieństw, które nie mieszczą się w tych granicach. Ostrą sprzeczność w strukturze cząstek punktowych między ogólną teorią względności a mechaniką kwantową widać po tym, że w obliczeniach otrzymuje się nieskończone prawdopodobieństwa. Teoria strun, jak stwierdziliśmy, usuwa te nieskończoności. Nie wspomnieliśmy jednak o pewnym subtelnym problemie, który pozostał. Wkrótce po stworzeniu teorii strun fizycy zauważyli, że część obliczeń kończy się ujemnymi prawdopodobieństwami. One również wykraczają poza dozwolony zakres. Na pierwszy rzut oka wydawało się więc, że mechanika kwantowa niszczy teorię strun.

Dzięki determinacji i uporowi fizycy znaleźli w końcu przyczynę tego niepokojącego zjawiska. Otóż jeśli struna musi przebywać na dwuwymiarowej płaszczyźnie - takiej jak powierzchnia stołu lub węża ogrodowego - liczba niezależnych kierunków, w których może drgać, maleje do dwóch: prawo-lewo i przód-tył. Każde drganie ograniczone do tej powierzchni stanowi pewną kombinację drgań w owych dwóch kierunkach. Widzimy więc, że struna w Krainie Płaszczaków, wszechświecie węża ogrodowego lub jakimkolwiek innym dwuwymiarowym świecie również jest ograniczona do drgań w dwóch niezależnych kierunkach przestrzennych. Gdyby jednak struna opuściła tę powierzchnię, liczba niezależnych kierunków drgań wzrosłaby do trzech, ponieważ wtedy struna drgałaby także w kierunku góra-dół. Podobnie, we Wszechświecie o trzech wymiarach przestrzennych struna drga w trzech niezależnych kierunkach. Chociaż trudniej to sobie wyobrazić, schemat ten odnosi się także do wszechświata o większej liczbie wymiarów przestrzennych. We wszechświecie takim istnieje jeszcze więcej możliwych kierunków drgań struny.

Zwracamy tak dużą uwagę na drgania struny, ponieważ fizycy stwierdzili, że kłopotliwe wyniki obliczeń wiążą się właśnie z liczbą niezależnych kierunków jej drgań. Ujemne prawdopodobieństwa pojawiały się na skutek niedopasowania wymagań teorii do tego, co zdawała się narzucać rzeczywistość. Z obliczeń wynikało, że gdyby struny drgały w dziewięciu niezależnych kierunkach przestrzennych, wszystkie ujemne prawdopodobieństwa by znikły. Cóż to oznacza? Jeśli teoria strun ma opisywać nasz trójwymiarowy świat, nadal musimy rozwiązać pewne trudności.

Ale czy rzeczywiście? Idąc tropem wyznaczonym pół wieku wcześniej przez Kaluzę i Kleina, zauważamy, że podejście to, być może, wybawi nas z kłopotliwej sytuacji. Skoro struny są wyjątkowo małe, mogą wibrować nie tylko w dużych, rozciągłych wymiarach, ale także w małych i zwiniętych. Mamy więc szansę spełnić wymaganie teorii strun, aby na Wszechświat składało się dziewięć wymiarów przestrzennych, zakładając - za Kaluzą i Kleinem - że oprócz trzech znanych, rozciągłych wymiarów przestrzennych istnieje sześć zwiniętych. W ten sposób uratowano teorię strun, której groziła już eliminacja ze świata użytecznych teorii fizycznych. Co więcej, teoria strun nie tyle postuluje istnienie dodatkowych wymiarów, jak to robili Kaluza, Klein i ich kontynuatorzy, lecz wręcz tego wymaga. Aby miała sens, Wszechświat powinien odznaczać się dziewięcioma wymiarami przestrzennymi i jednym czasowym, czyli w sumie dziesięcioma wymiarami. W ten sposób hipoteza Kaluzy z 1919 roku znajduje swoje najbardziej przekonujące i najlepsze zastosowanie.
Fizyczne wnioski z dodatkowych wymiarów

W ciągu lat badań prowadzonych od momentu opublikowania artykułu Kaluzy stało się jasne, że chociaż wszystkie proponowane przez fizyków dodatkowe wymiary muszą być mniejsze niż te, które bezpośrednio "oglądamy" (gdyż ich dotąd nie dostrzegliśmy), mają one pośredni wpływ na obserwowane przez nas prawa fizyki. W teorii strun ten związek między mikroskopowymi właściwościami przestrzeni a obserwowanymi prawami fizycznymi widać szczególnie wyraźnie.

Aby ułatwić zrozumienie całego problemu, przypomnijmy, że masy i ładunki cząstek są w teorii strun określone przez rezonansowe drgania struny. Wyobraźmy sobie ruchomą, oscylującą strunę, a natychmiast stanie się dla nas jasne, że drgania te ulegają wpływom jej przestrzennego otoczenia. Za przykład niech posłużą fale oceanu. Na otwartym morzu izolowane wzory drgań powstają stosunkowo swobodnie i rozchodzą się w rozmaite strony. Podobnie dzieje się z drganiami struny, gdy porusza się ona w dużych, rozciągłych wymiarach przestrzennych. Jak opisano w rozdziale szóstym, struna taka w dowolnej chwili równie swobodnie oscyluje w każdym z rozciągłych kierunków. Jeśli jednak fala oceanu przejdzie przez jakieś ciasne miejsce, dokładna postać jej ruchu z pewnością się zmieni pod wpływem, na przykład, głębokości wody, położenia i kształtu napotkanych skał oraz kanałów i tak dalej. Innym przykładem jest piszczałka organów lub róg. Dźwięki wytwarzane przez każdy z tych instrumentów powstają bezpośrednio na skutek pojawienia się we wnętrzu danego instrumentu drgających w rezonansie strumieni powietrza. Drgania te są z kolei określone przez rozmiary i kształt instrumentu, przez który przechodzą strumienie powietrza. Zwinięte wymiary przestrzenne wywierają podobny wpływ na rezonansowe drgania struny. Ponieważ małe struny drgają we wszystkich wymiarach przestrzennych, sposób zwinięcia i wzajemnego ustawienia dodatkowych wymiarów w znaczący sposób wpływa na strunę i nakłada duże ograniczenia na możliwe rezonansowe wzory drgań. Wzory te, w dużej mierze wyznaczone przez geometrię dodatkowych wymiarów, tworzą widmo możliwych właściwości cząstek, które to właściwości obserwujemy w znanych, rozciągłych wymiarach. Geometria wyższych wymiarów wyznacza więc podstawowe cechy fizyczne, takie jak masy i ładunki cząstek, obserwowane w zwykłych trzech dużych wymiarach przestrzennych, znanych z codziennego doświadczenia.

Stwierdzenie to jest niezwykle ważne. Powtórzymy je więc raz jeszcze. Zgodnie z teorią strun Wszechświat składa się z małych strun, których rezonansowe drgania są mikroskopowym źródłem mas cząstek i ładunków sił. Teoria strun wymaga również istnienia dodatkowych wymiarów przestrzennych, które muszą być zwinięte do bardzo małych rozmiarów, skoro nigdy ich nie widzieliśmy. Ale mała struna może badać jedynie przestrzeń w małej skali. Gdy struna się porusza i wibruje, geometryczna postać dodatkowych wymiarów decyduje o właściwościach jej rezonansowych drgań. Ponieważ owe wzory drgań widzimy w postaci mas i ładunków cząstek elementarnych, dochodzimy do wniosku, że te podstawowe cechy Wszechświata są w dużej mierze określone przez geometryczne rozmiary i kształt dodatkowych wymiarów. Jest to jedno z najdonioślejszych odkryć teorii strun.

Skoro dodatkowe wymiary w tak dużym stopniu kształtują podstawowe fizyczne właściwości Wszechświata, powinniśmy z niesłabnącym uporem dążyć do tego, by zrozumieć, jak owe wymiary wyglądają.

Jak wyglądają zwinięte wymiary?

Dodatkowych wymiarów przestrzennych pojawiających się w teorii strun z pewnością nie można poukładać byle jak. Równania tej teorii w znacznym stopniu wyznaczają ich geometryczną postać. W 1984 roku Philip Candelas z Uniwersytetu Teksasu w Austin, Gary Horowitz i Andrew Strominger z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara oraz Edward Witten udowodnili, że warunki te spełnia pewna szczególna klasa sześciowymiarowych kształtów geometrycznych. Znamy je jako przestrzenie (lub kształty) Calabiego-Yau. Nazwę nadano na cześć dwóch matematyków, Eugenio Calabiego z Uniwersytetu Pensylwanii i Shing-Tunga Yau z Uniwersytetu Harvarda, których badania w pokrewnej dziedzinie, jeszcze przed powstaniem teorii strun, w ogromnym stopniu przyczyniły się do zrozumienia tych przestrzeni. Chociaż matematyka opisująca przestrzenie Calabiego-Yau jest skomplikowana, łatwo pokazać ich wygląd na rysunku.

Rycina 8.9 przedstawia jedną z przestrzeni Calabiego-Yau. Patrząc na rysunek, pamiętajmy o pewnych nieuniknionych ograniczeniach. Na dwuwymiarowej kartce papieru bowiem przedstawiono kształt sześciowymiarowy, a to spowodowało wprowadzenie znacznych zniekształceń. Niemniej rycina 8.9 oddaje ogólny wygląd przestrzeni Calabiego-Yau. Kształt przedstawiony na rycinie 8.9 to jeden z dziesiątków tysięcy przykładów tej przestrzeni, które spełniają skomplikowane wymagania teorii strun co do dodatkowych wymiarów. Chociaż przynależność do klubu liczącego dziesiątki tysięcy członków nie wydaje się zbytnim wyróżnieniem, miejmy świadomość, że liczba kształtów matematycznie możliwych jest nieskończona. Z tego punktu widzenia przestrzenie Calabiego-Yau rzeczywiście należą do rzadkości.

Przykład przestrzeni Calabiego-Yau.


Zgodnie z teorią strun Wszechświat ma dodatkowe wymiary zwinięte do postaci przestrzeni Calabiego-Yau.
Wyobraźmy sobie teraz, że każdą ze sfer przedstawiających zwinięte wymiary (por. ryc. 8.7) zastępujemy przestrzenią Calabiego-Yau. Oznacza to, że zgodnie z teorią strun w każdym punkcie trzech znanych nam rozciągłych wymiarów znajduje się sześć nieznanych dotąd wymiarów, ciasno zwiniętych do postaci jednego ze skomplikowanych kształtów, przypominających ten, który pokazano na rycinie 8.10. Wymiary te są nieodłączną częścią struktury przestrzennej. Istnieją wszędzie. Jeśli na przykład zatoczymy ręką łuk, poruszamy nią nie tylko w trzech rozciągłych wymiarach, ale także w tych zwiniętych. Zwinięte wymiary są jednak na tyle małe, że gdy ruszamy ręką, obiegamy je olbrzymią liczbę razy, powracając wielokrotnie do punktu wyjścia. Ich mała wielkość sprawia, że nie ma w nich miejsca na ruch tak dużego obiektu, jak nasza ręka. Ruch ten się uśrednia. Po zatoczeniu łuku nie zdajemy sobie sprawy z podróży odbytej w zwiniętych wymiarach Calabiego-Yau.
Jest to zaskakująca właściwość teorii strun. Jeśli jednak mamy umysł praktyczny, musimy wrócić do zasadniczej kwestii, która pojawiła się w naszych rozważaniach. Teraz, kiedy lepiej wyobrażamy sobie, jak wyglądają dodatkowe wymiary, zastanówmy się nad cechami fizycznymi wynikającymi z drgań strun w tych wymiarach i związkiem tych właściwości z wynikami doświadczeń. To najważniejsze pytanie, przed jakim stoi teoria strun.

http://www.wiw.pl/biblioteka/piekno_greene/03.asp

Przestrzenie (lub kształty) Calabiego-Yau są rodzajem rozmaitości topologicznej, która odgrywa rolę w niektórych działach matematyki  (takich jak geometria algebraiczna) oraz w fizyce. Dla przykładu teoria strun zakłada istnienie dodatkowych wymiarów
z wiki
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=15.msg3717#msg3717
182  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Fraktalny kosmos : Maj 10, 2010, 19:36:15
Pierwszym uczonym, który już w pierwszych latach XIX wieku zasugerował, że możliwy jest taki rozkład gwiazd, który wyjaśniałby zagadkę „ciemności nocnego nieba” był William Herschel. Pisał on: „...łatwo wyobrazić sobie strukturę Wszechświata dosłownie nieskończoną, która umożliwiałaby dowolną ilość kierunków, w których nie natrafilibyśmy na gwiazdę. Tak byłoby, gdyby składał się on z układów podzielonych zgodnie z prawem, że każda struktura wyższego rzędu jest znacznie bardziej odległa od środka struktury niższego rzędu...”.
Ponad sto lat później, starając się znaleźć odpowiedź na paradoks Olbersa i na Paradoks Grawitacyjny, wykładowca fizyki w Birmingham, Edmund Fournier D'Albe zaproponował model kosmosu, w którym gwiazdy rozmieszczone są w sposób hierarchiczny. Przykładowy model tego typu przedstawia poniższy rysunek:

Pięć gwiazd (w trójwymiarowej przestrzeni siedem gwiazd), skupionych jest w pewnym obszarze, tworząc gromadę. Pięć takich gromad tworzy gromadę wyższego rzędu – odległości między gromadami wyższego rzędu są większe od rozmiarów gromad rzędu niższego. Gromady rzędu wyższego, tworzą w analogiczny sposób gromady jeszcze wyższego rzędu i tak dalej, aż do nieskończoności.
Idee Fourniera D'Albe rozwinął szwedzki uczony Carl Charlier. To on właśnie wyprowadził zależność, o której pisałem w poprzednim poscie – by rozwiązać ciemności nocnego nieba oraz paradoks grawitacyjny hierarchia musi spełniać nierówność Ri+1/Ri>=pierwiastek(N i+1). Oczywiście taka hierarchia, by spełniać swoje zadanie przy rozwiązywaniu paradoksów, rozciągać się musi aż do nieskończoności.
W roku 1922 austriacki uczony Franz Selety, pokazał, że hierarchia zaproponowana przez Charliera wcale nie wymaga istnienia środka – środków może być nieskończenie wiele. Przedstawił on następujące postulaty kosmologiczne, które jak pokazał, wcale nie muszą być ze sobą sprzeczne:
* nieskończona przestrzeń
* nieskończona łączna masa
* masa wypełniająca przestrzeń w taki sposób, że wszędzie ma skończoną gęstość
* uśredniona gęstość masy we Wszechświecie jest zerowa
* brak centralnego punktu lub obszaru we Wszechświecie




Oczywiście wszyscy ci uczeni zdawali sobie sprawę, że hierarchia kosmiczna nie będzie tworzyła regularnych geometrycznych wzorów i rozkład ciał niebieskich jest w znacznym stopniu przypadkowy, ale nie ma to większego znaczenia dla opisywanych praw. W czasach, gdy tworzyli oni swoje teorie obserwacje Wszechświata były jeszcze bardzo słabo rozwinięte, nic więc nie mogło tych hipotez potwierdzić.
Fakt, że gwiazdy grupują się w galaktykach, a Mleczna droga jest po prostu jedną z wielu takich galaktyk odkryty został dopiero w połowie lat dwudziestych. W latach trzydziestych zauważono, że galaktyki mają tendencje do skupiania się w gromady.

Przełom nastąpił, gdy w 1977 roku Benoit Mandelbrot przewidział, że galaktyki we Wszechświecie rozmieszczone są w sposób fraktalny i podał pierwszy matematyczny opis ich rozkładu. Zaproponował on dojrzały matematyczny model rozkładu materii, gdzie „nie ma środka, a jest hierarchia”.
Oczywiście kosmologiczne fraktale, są to fraktale rzeczywiste, które różnią się od ich matematycznych ideałów w analogiczny sposób, co kształt ziemskiego globu różni się od matematycznej kuli. Do tego są to fraktale stochastyczne, a więc takie, przy których tworzeniu decydującą rolę odgrywają procesy chaotyczne. Matematycznym przykładem fraktala stochastycznego może być zbiór Cantora, w którego konstrukcji losowo wybieraliśmy odrzucany odcinek. W kosmologii czynnikiem powodującym „przypadkowość” rozmieszczenia materii są niemożliwe do przewidzenia czynniki związane z ruchem i oddziaływaniami poszczególnych elementów.
Z pojęciem fraktali łączy się ważne pojęcie wymiaru fraktalnego. W kosmologii pojęcie to można traktować jako miarę zależności ilości galaktyk od odległości. Dla modelu Charliera wymiar fraktalny wynosi dwa, co oznacza, że ilość materii wzrasta z kwadratem, a nie z trzecią potęgą rozmiarów. Najbardziej nieoczekiwanym odkryciem, którego na początku lat osiemdziesiątych dokonała grupa włoskich astrofizyków pod kierownictwem Luciano Pietronero, było to, że (w skali do pięciu megaparseków) obserwowany rozkład galaktyk wykazywał strukturę fraktalną, o wymiarze niemal dokładnie równym 2. Obrońcy jednorodności rozkładu galaktyk nie poddali się i model fraktalny został gwałtownie zaatakowany. W 1996 roku doszło do słynnego zakładu między Pietronero, a broniącym jednorodności Davisem, o to czy skala fraktalności przekroczy 15 megaparseków (lokalna gromada galaktyk ma średnicę około jednego megaparseka). Fakt że konserwatywni kosmologowie nie chcieli się zgodzić na model fraktalny nie powinien nas dziwić. Przy fraktalnym rozkładzie materii Big-Bang przestanie już być potrzebny przy wyjaśnianiu paradoksów Olbersa i grawitacyjnego. Co ważniejsze jednak jednorodność jest podstawowym założeniem tłumaczącym ekspansję Wszechświata (dla kosmosu fraktalnego nie można by zastosować modeli Fridmana przewidujących jednorodną ekspansję Wszechświata), do tego gigantyczne fraktalne struktury wymagałyby do swego uformowania czasu znacznie większego niż przewidywany przez BB wiek Wszechświata. Fraktalność (wprawdzie dopiero przy istnieniu ogromnych ilości ciemnej materii skupionej w sposób analogiczny co materia świecąca) może również wytłumaczyć redshift jako efekt przesunięcia grawitacyjnego. Wracając do wspomnianego wyżej zakładu między dwoma uczonymi, najnowsze obserwacje wyłoniły już zwycięzcę - fraktalność potwierdzona została najpierw w skali 50 megaparseków, potem w skali 100 megaparseków, a obecnie, w sposób niemal całkowicie pewny w skali 500 megaparseków, zaś w sposób bardzo prawdopodobny w skali giga parseka.
Jednorodność była intuicyjnym założeniem, które opanowało ludzkie umysły i spod którego władania uwolnić się było niesłychanie trudno. Podobnie było kiedyś z pojęciem środka Wszechświata. Wydawało się, że Wszechświat musi mieć środek i nawet tak wybitny umysł, jak Kopernik, zdołał ów środek zaledwie przesunąć z Ziemi ku Słońcu. Wieleset lat później, wierzono, że środek istnieje i znajduje się w sercu Drogi Mlecznej. Kolejne przesuwanie tego „środka Wszechświata”, ku coraz to dalszym obszarom, doprowadziło wreszcie uczonych do koncepcji, że środek w ogóle nie istnieje. Podobnie może być z koncepcją kosmologicznej jednorodności. Gdy fraktalność potwierdza się na coraz to większych skalach, dla nowych pokoleń uczonych może się stać czymś naturalnym, że granica, od której "zaczyna się już jednorodność" po prostu nie istnieje.
Warto tu przypomnieć słynne powiedzenie Maxa Plancka, że: "Nowe naukowe prawdy nie triumfują dzięki przekonaniu ich oponentów i ukazaniu im światła prawdy, lecz raczej dlatego, że ich oponenci umierają, a kolejne pokolenie łatwiej przyjmie to co nowe lecz już ‘oswojone’."
http://kaskaderzy-kosmologii.blogspot.com/




W kosmosie, fraktalną strukturę wykazują : powierzchnie planet, obłoki gazu międzygwiezdnego, obłoki protogwiazd, gromady galaktyk i supergromady galaktyk(włókna, ściany, komórki puste).Opis struktur kosmicznych w języku fraktali umożliwia symulacje i modelowanie rzeczywistych, obserwowanych zjawisk we wszechświecie.

Wszechświat fraktalny w przedstawieniu Teerikorpiego i Baryszewa (wzmocnionym przedsłowiem genialnego matematyka B.Mandelbrota), to fenomen fascynujący dla czytelnika.
Historia kosmologii(i kosmogonii) w ujęciu Teerikorpiego i Baryszewa, to głęboki nurt myśli ludzkiej wciąż atakujący archetypalny problem przyrody: gładkości ,jednorodności oraz idealności fenomenów i obiektów przyrody z jednej strony ,a z drugiej strony ich przeciwieństwa - chropowatości ,niejednorodności i przypadkowości.

Już starożytni Grecy stali w rozdarciu intelektualnym ,za czym się opowiedzieć: za platońskim światem wiecznych, niezmiennych oraz idealnych form geometrycznych będących cieniami Idei Dobra i Piękna ,które organizują i determinują ciemną i chaotyczną hylos ,czy za babilońsko-judaistyczną koncepcją świata nieokreślonego, przypadkowego, świata fenomenów i procesów stwarzania, rodzenia, ginięcia, umierania, procesów – ich zdaniem - pozbawionych niezmiennych struktur formalnej konieczności.

Wybierając ten pierwszy biegun dualnego archetypu myślenia o kosmosie, Grecy na wiele następnych wieków utrwalili wizję kosmologicznego ładu: idealność form przestrzenno-czasowych bez jakichkolwiek osobliwości w rodzaju początku lub końca, regularność ruchów i prostota torów wędrowania ciał niebieskich, całkowity brak osobliwości w zestawie fizycznych parametrów gwiazd i ich układów, wieczna niezmienność trwania gwiazd bez narodzin, ewolucji i śmierci.

Jeszcze w latach dwudziestych ubiegłego wieku, dominowała platońsko-arystotelesowska wizja ładu kosmicznego, do której idee osobliwości i nieregularności oraz indeterminizmu nie miały dostępu. Konstrukcja historii kosmologii według archetypalnego napięcia pomiędzy ideami: regularności i nieregularności, porządku i chaosu ,konieczności i przypadkowości, niezmienności i zmienności, przynosi poważne korzyści metodologiczne.
Pozostają jednak pytania dość ważne z punktu widzenia rozwoju wiedzy o wszechświecie: czy model fraktalny obiektów kosmicznych jest płodny ,czy li tylko jest opisem zjawisk w innym języku? Czy sugeruje jakiś nieznany dotychczas, mechanizm procesów i obiektów astronomicznych o strukturze fraktalnej?

Na przykład : ciemnej materii, ciemnej energii? Czy hierarchia struktur we wszechświecie wykazuje lokalną fraktalność, czy przeciwnie- globalną? Jak wytłumaczyć zadziwiającą zgodność prawa Hubblea(które implikuje jednorodność rozkładu galaktyk) i fraktalne rozmieszczenie galaktyk nawet do odległości 100 Mpc ?

Czy grupowanie gromad galaktyk ma ten sam wymiar fraktalny, co grupowanie galaktyk? A czy rozkład fraktalny skupisk obiektów (galaktyk, gromad galaktyk) przechodzi w jednorodny i na jakich odległościach od ziemskiego obserwatora to zachodzi? Sięganie na odległość gigaparseków ,to tym samym cofanie się wstecz w historii wszechświata, wobec tego wykrycie megafraktali, może mieć znaczenie dla naszej wiedzy o bardzo wczesnym wszechświecie.
http://autodafe.salon24.pl/64881,na-tropie-fraktalnego-wszechswiata
183  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Tajne" stowarzyszenia / Odp: Imaginarium Parnassusa i Ofiarowanie Heatha Ledgera : Maj 10, 2010, 13:04:40
Film można oglądać non stop i cały czas dostrzega się nowe smaczki czy alegorie, dawno nie widziałem tak głębokiego filmu człowiek wychodząc z kina inaczej zaczyna patrzeć na świat.
Wszystkie filmy Terry'ego Gilliama niosą więcej treści niż na pierwszy rzut oka się wydaje.
184  Różne koncepcje świata i człowieka / Różne koncepcje człowieka i świata / Odp: Jezus Chrystus - prawda czy mit ? : Maj 09, 2010, 13:51:22
Sprawa N.14910/06: o nieistnieniu Chrystusa

Tłumaczenie: Marek Bończak

Doniesienie przeciw Kościołowi Katolickiemu jest badane przez Trybunał Praw Człowieka.

Strasburg — „Jezus Chrystus nie istniał, ale został wymyślony przez Kościół i jest czystym tworem fantazji, jak są nim postaci z bajek". Tak twierdzi Luigi Cascioli: badacz, były seminarzysta, autor książki - doniesienia „Bajka o Chrystusie — Niepodważalny dowód nieistnienia Jezusa". Według naukowca fakty przedstawione jako prawdziwe w Piśmie Świętym są w rzeczywistości fałszywe. Najbardziej zaś fałszywe są fakty dotyczące Jana z Gamalii, syna Judy Galileusza z Kasty Asmodejczyków, pochodzących z pokolenia Dawida.

Fakty. Don Enrico Righi, proboszcz — rektor byłej diecezji w Bagnoregio (Viterbo) napisał w gazecie, że Jezus narodził się z Maryi i Józefa i istniał fizycznie. Cascioli, na bazie tej wypowiedzi, 11 września 2002 roku złożył doniesienie przeciw Kościołowi Katolickiemu, w osobie księdza Righiego, oskarżając go o nadużywanie wiary ludu (Art. 661 Kodeksu Karnego). 27 stycznia 2006 roku Trybunał w Viterbo sprawę umorzył, mimo że ksiądz nie dostarczył żadnego wystarczającego dowodu na istnienie Chrystusa.
Od marca 2006 roku adwokaci prawa międzynarodowego Giovanni Di Stefano i Domenico Marinelli z Studio Legale Internazionale di Roma zajęli się sprawą Cascioliego, po tym jak zajmowali się wcześniej innymi bardzo ważnymi sprawami: Saddama Husseina, Kennedy’ego, Lady Diany, Georga W. Busha, Roberto Calviego, Banco Ambrosiano, Miloszevicza, Tariqa Aziza, Telekomu Serbia. 18 marca 2006 Cascioli zwraca się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu: sprawa N. 14910/06 o „nieistnieniu Chrystusa" jest w fazie rozpatrywania. „Mam wielkie zaufanie do Trybunału Praw Człowieka i do mojego adwokata Giovanni Di Stefano i wierzę, że proces zostanie wreszcie rozpoczęty we Włoszech" — komentuje Cascioli. Zawzięte milczenie Kościoła i Watykanu jest bezcelowe; jeśli posiada konkretne dowody na historyczne istnienie Chrystusa, to niech je przedstawi ludzkości. Kilka miliardów ludzi, którzy uwierzyli w doktrynę wskazaną przez Kościół oczekuje na odpowiedź. Jasną. Chrystus istniał czy nie? Jeśli Kościół zawzięcie milczy na temat istnienia Jezusa, oznacza to, że nie mając konkretnych dowodów, jest świadom, że Chrystus jest tworem fantazji, a zatem okłamuje ludzkość z całą świadomością tego, co czyni.
Co oznacza dla chrześcijaństwa wykazanie, że Chrystus nie istniał? Cascioli komentuje: „Byłby to koniec Kościoła. Oznacza to anulowanie fundamentalnych dogmatów, na których bazuje chrześcijaństwo i katolicyzm. Gdyby znikła postać Chrystusa, człowieka, który przyszedł na ziemię, by uwolnić ludzkość od grzechu pierworodnego, doktryna chrześcijańsko - katolicka uległaby natychmiastowemu unicestwieniu. Natychmiastowe konsekwencje: znikłby sakrament Eucharystii. Żaden ksiądz nie mógłby więcej powiedzieć: "Oto ciało Chrystusa", tzn. ciało nigdy nieistniejącej postaci. Poza tym, że stałoby się to stwierdzeniem śmiesznym i absurdalnym, stałoby się również oszustwem ściganym z mocy prawa, jak w przypadku gdyby ktoś wymyślił tożsamość jakiejś osoby i podawał ją jako prawdziwą. Kościół nie mógłby już nigdy odwoływać się do dogmatu transsubstancjacji, to znaczy przeistoczenia, w momencie konsekracji, wina i chleba w „krew" i „ciało Chrystusa", tzn. w ciało i krew postaci, która nigdy nie istniała". Chodzi zatem o doniesienie na Kościół Katolicki, co podkreśla Cascioli: „Kościół podtrzymuje oszustwo bazujące na fałszywych dokumentach, jak Biblia i Ewangelie".

Powieść „Kod Da Vinci" Dana Browna i „Ewangelia Judasza" ogłoszona z pompą w czasopiśmie National Geographic, sprawiające kłopoty Kościołowi, tzn. wzbudzające wątpliwości wiernych, są niczym znaczącym w porównaniu ze sprawą Cascioliego, która nabiera wymiarów globalnych. Badania Cascioliego dotyczące wykazania „nieistnienia Chrystusa" jednym ciosem niszczą doktrynę chrześcijańsko — katolicką. Aby tego uniknąć Kościół powinien przedstawić ludzkości historyczne dowody istnienia Chrystusa; dowody niepodważalne i konkretne, nie zaś ciągle te same argumenty teologii i katechizmu.
Pytania zrodzone przez „Kod da Vinci"
Aby odpowiedzieć na pytanie, jakie stawiają sobie wszyscy, którzy przeczytali „Kod da Vici", czy Maria z Magdalii była żoną Jezusa, należy zastanowić się nad dwoma innymi
osobami: Łazarzem i Menahemem, którzy okazują się być związani z tym małżeństwem, o czym świadczą Pismo Święte i teksty historyczne.
Pismo Święte
W ewangeliach czytamy, że Jezus był mistrzem grupy złożonej z dwunastu uczniów , zaś Maria z Magdalii była tą, która obmyła mu stopy, a Łazarz był bratem Marii z Magdalii i synem Jaira. Patrz cud zmartwychwstania (Mt. 9,18 — Mc. 5,11 — Łk. 8,4 — J. 11). (Dla zrozumienia ojcostwa przypisywanego Jairowi wystarczy stwierdzić, że wszystkie cztery opowiadania, mimo że zmieniają się niektóre szczegóły, odnoszą się zawsze do tej samej osoby, tzn. do Łazarza.
Teksty historyczne
Z dokumentów historycznych wynika, że postać Jezusa została zbudowana na postaci Jana, pierworodnego syna Judy Galilejczyka i przywódcy bandy rewolucjonistów (Bohanegers). Ponadto dowiadujemy się również od Józefa Flawiusza, że Łazarz, syn Jaira, był spokrewniony z Manahemem, synem Judy Galilejczyka (Wojny Judejskie).
Dzięki temu pokrewieństwu, o której mówi Józef Flawiusz, możemy nie tylko potwierdzić istnienie małżeństwa, lecz również zdobyć kolejny dowód na historyczne nieistnienie Jezusa. Pokrewieństwo to byłoby niezrozumiałe, gdyby małżonkiem był naprawdę syn Józefa a nie syn Judy Galilejczyka, jak wynika z niezliczonych świadectw pochodzących z tekstów historycznych. Menażem i Łazarz, jako bracia obu małżonków, jeden mężczyzny a drugi kobiety, potwierdzają swoim szwagrostwem, że małżeństwo istniało i że małżonkiem był pierworodny syn Judy Galilejczyka.
Że Jezus, alias Jan z Gamalii był małżonkiem Marii z Magdalii potwierdzają inne dokumenty, odnoszące się do bandy Bohanerges, którą fałszerze przekształcili w grupę apostołów głoszących pokój:
Z ewangelii Filipa odnalezionej w Egipcie w 1945 roku podczas badań archeologicznych: „Maria, która była małżonką Pana, udawała się z nim wszędzie. Pan kochał Marię z Magdalii bardziej niż innych uczniów i często całował ją wobec wszystkich w usta".
W papirusie 8502 z Berlina, zwanego ewangelią Marii, jest mowa o zazdrości i urazach innych uczniów, przede wszystkim Szymona, jakich doświadczali wobec upodobania Jezusa do Marii: „Czyżby Pan mówił w tajemnicy wcześniej do swojej kobiety, niż do nas, zamiast mówić otwarcie? (Mówi Szymon, inny syn Judy Galileusza) Mamy wszyscy upokarzać się i być jej podlegli? Czyżby przedkładał ją nad nas?"
W ewangelii koptyjskiej znajduje się inny protest Piotra przeciw Marii z Magdalii: „Szymon zwany Piotrem rzekł do innych akolitów: Maria musi od nas odejść, gdyż kobiety nie są godne życia". Pan, usłyszawszy go, rzekł do nich: „Ja pokieruję ją, aż zrobię ją mężczyzną, aby stała się wojownikiem jak my".
Już pogarda Szymona wobec kobiet, twierdzącego, ze kobiety nie są godne życia, byłaby wystarczająca dla wykazania, że mamy do czynienia z bandą judejskich buntowników, wiernych prawom mojżeszowym w ich najbardziej ekstremistycznej formie.
„Myślę zatem, że nie jest rzeczą zbyt ryzykowną stwierdzenie, że wśród obecnych na paschalnej wieczerzy, która poprzedzała powstanie, była również ona, Maria z Magdalii, żona Jana z Amalii i aktywnego członka bandy Bohanerghes". (Z książki Favola di Cristo — Bajka o Chrystusie, rozdział 12, wydanej 2 stycznia 2002 roku, kiedy jeszcze nikt nie odkrył, że w ostatniej wieczerzy Leonarda da Vinci, w obliczu ucznia Jana ukrywa się oblicze kobiety. Ucznia, którego w rzeczywistości nie było, być nie mogło, gdyż prawdziwym ukochanym uczniem Jezusa był Łazarz. Lecz to jest częścią innego rozdziału).
Z nadzieją, że byłem pomocny w odpowiedzi na najważniejsze pytania, które narodziły się po opublikowaniu książki „Kod da Vinci", serdecznie pozdrawiam przyjaciół i wrogów, inteligentnych i głupich.

Luigi Cascioli

Źródła:
www.luigicascioli.it
www.studiolegaleinternazionale.com
http://nochiesa.blogspot.com/
http://kodczasu.ronus.pl/forum/viewtopic.php?p=33501#33501
185  Multimedia / Multimedia / Odp: Dziury w Niebie - HAARP i udoskonalone technologie Tesli [PL] : Maj 09, 2010, 13:22:24
<a href="http://www.youtube.com/v/kE9fDvFZxP8&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/kE9fDvFZxP8&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;480&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/kE9fDvFZxP8&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/kE9fDvFZxP8&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;480&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>
reszta tutaj
http://www.youtube.com/watch?v=kE9fDvFZxP8&feature=related
186  Różne koncepcje świata i człowieka / Różne koncepcje człowieka i świata / Odp: Pieniądze : Maj 09, 2010, 13:19:29
Panika na Wall Street - już 4 dni z rzędu giełdy światowe lecą mocno w dół !

Okazuje się, ze oprócz Islandii, Węgier, Ukrainy  i Grecji zagrożone są także Hiszpania, Portugalia i... Wielka Brytania oraz USA.

Takich ciosów światowa ekonomia długo już nie wytrzyma.

Czy  to znaczy, że jeszcze w tym roku będziemy świadkami początku całkowitej, globalnej zapaści ekonomicznej ?  Jakie będą tego skutki dla nas, zwykłych obywateli ? 
Węgry już w zeszłym roku, będąc na skraju bankructwa, uzależniły się od IMF (Międzynarodowy Fundusz Walutowy - agentura ONZ), pożyczając z tego funduszu ponad 25 miliardów dolarów (link). Ukraina pożyczyła od IMF 16,5 miliarda dolarów (link). Następna była Islandia. Teraz Grecja dostaje pożyczkę w wysokości 110 miliardów dolarów (link).

Giełdy nie wytrzymały presji i ostro zareagowały, co przypomina sytuację z początku kryzysu w 2008 roku, tracąc ponad 8% na wartości w przeciągu zaledwie 4 dni.


Następne w kolejce po pożyczki z IMF są: Bułgaria, Litwa (link), Hiszpania, Irlandia i Portugalia, a według "LEAP 2020" już za kilka miesięcy, w tak samo katastrofalnej sytuacji znajdzie się Wielka Brytania i USA (link).

Jak wg. Was zareagują giełdy w takiej sytuacji, biorąc pod uwagę co się już teraz dzieje  ? 
Skąd biorą się pieniądze, które pożycza tym wszystkim krajom IMF ? Przecież świat jest w kryzysie, a IMF, nie posiadając własnych funduszy, dysponuje tylko funduszami krajów członkowskich ONZ, a dokładniej mówiąc członków zrzeszonych w  Banku Światowym. Problem w tym, że są to w dużej mierze właśnie te kraje, które potrzebują pożyczki, lub same posiadają poważny dług publiczny i nie spłacone jeszcze pożyczki. Prawie wszystkie poważne banki były w ostatnich 2 latach dofinansowane, więc one także nie są w stanie użyczyć tego typu funduszy. Skąd w takim razie IMF je bierze ?

Nie oszukujmy się. To jest gra na czas. Gra mająca wykreować taką rzeczywistość, w której oprócz, już dawno tak naprawdę upadłego ekonomicznie USA w sytuacji podbramkowej znajdzie się jak największa ilość krajów w świecie, tak aby "solidarnie  podjąć decyzje" o całkowitym zresetowaniu światowej ekonomii. Według LEAP 2020 i International Forecaster (link) ta gra może jeszcze w tym roku mieć swój finał.

Bob Chapman z International Forecaster radzi wszystkim wprost: "Opróżnijcie swoje konta bankowe !".

Co się dzieje ?

Chyba jeszcze nikt nie zapomniał globalnego kryzysu z lat 2007/2008.  W tym czasie wartość akcji na praktycznie wszystkich giełdach świata zmalała o ponad 60% względem ich wartości   przed rozpoczęciem kryzysu. Innymi słowy, sytuacja taka oznaczała nagłe wyparowanie z rynków światowych biliardów dolarów, w różnych walutach .

Tak naprawdę pieniądze te nie wyparowały. Ich po prostu nigdy nie było. To, co ludzie stracili, było tylko iluzją posiadania, którą ludziom brutalnie, w krótkim czasie odebrano.  Oficjalnie nazywa się to rynkiem spekulacyjnym.  Skutkiem tego wszystkiego było jednak realne zubożenie społeczeństw i doprowadzenie wielu firm do upadłości. Stalo się tak, ponieważ  ciężar finansowy kryzysu sztucznie przeniesiono na barki obywateli.

Najpierw straciły banki i instytucje finansowe. Sytuacja taka obciążyła obywateli, poprzez utratę wartości akcji i obniżenie wartości nieruchomości. Zamrożenie aktywności banków oraz niestabilność finansowa na rynku doprowadziły do wstrzymanie handlu i inwestycji w wielu branżach, co znowuż doprowadziło wiele firm do stanu upadłości oraz drastycznego wzrostu bezrobocia. To z kolei powiększyło skale zubożenia społeczeństw. Rządy wspomogły finansowo banki, instytucje finansowe i najwalniejsze koncerny przemysłowe, tak wiec na końcu całego tego procesu, jedynymi prawdziwymi ofiarami kryzysu byli tylko zwykli ludzie...

Rządy większości mocarstw światowych i czołowi światowi finansiści nie mogli nie wiedzieć, iż taki kryzys nadchodzi. Największe potęgi świata były już wtedy zadłużone po uszy i dla nikogo z nich nie było tajemnicą, iż nadmuchany do niemożliwych wręcz rozmiarów balon spekulacyjny, musi wreszcie pęknąć.

Już w latach '90-tych ubiegłego wieku wielu finansowych guru ostrzegało, iż taki krach nastąpi.  W roku 1997 powstała organizacja: "European Laboratory of Political Anticipation", znana także jako LEAP 2020, której zadaniem m.innymi jest analizowanie globalnej ekonomii, z europejskiej perspektywy. Jest to typowy THINK TANK, w europejskiej skali. Jedną z głównych podstaw założenia LEAP 2020, była teza, iż w niedalekiej przyszłości będzie musiało dojść do globalnej zapaści finansowej. LEAP 2020 miał przygotować europejskich liderów na ten moment. Pamiętajmy że to wszystko działo się ponad 12 lat temu !

Dlatego też nie będzie przesadą założenie, iż cały ten kryzys był z góry zaplanowaną i pod kontrolą przeprowadzoną akcją. To znowuż oznacza, iż przez cały ten czas byliśmy świadomie i celowo oszukiwani oraz po prostu ograbiani z naszej własności. Mimo to, nie doszło wtedy do całkowitej zapaści...

W sierpniu zeszłego roku, w naszym artykule "UWAGA - Wielka zmiana szybko nadchodzi" trzymając się podstawowych zasad ekonomii, przewidywaliśmy, iż amerykański FED powinien w krótkim czasie zbankrutować, co w konsekwencji miało by pociągnąć za sobą bankructw UE. Tak się jednak wtedy nie stało. Nie wzięliśmy pod uwagę politycznych planów liderów światowych, zakładających czasowe, sztuczne stabilizowanie ekonomii w celu zyskania na czasie. ...

Jaki był wiec powód czasowego wstrzymywania całkowitej, globalnej zapaści finansowej przez cały rok 2009 aż do teraz, przy jednoczesnym tworzeniu  wrażenia częściowego odradzania się rynków finansowych ?

Po co grano na czas ?

Powód był prosty. Zdarzenie takie, jak całkowita zapaść ekonomiczna w skali globalnej, musiało by nieuchronnie doprowadzić do bardzo gwałtownych, globalnych zmian politycznych, co dotychczas wiązało się z wybuchem wojen na dużą skalę i wstrząsami politycznymi w wielu regionach świata (rewolucje, powstania, wojny domowe, siłowe przejęcia władzy, itp.).

Takich wydarzeń nie można utrzymać pod kontrolą i żaden z liderów światowych nie odważył by się w dzisiejszych czasach, świadomie podjąć tego typu ryzyko. Jednocześnie świat nie był jeszcze gotowy na jakiekolwiek inne, strukturalne rozwiązanie.

Dlatego więc, na szczytach G8 i G20 podjęto decyzje o czasowym, sztucznym "ożywieniu" rynków finansowych, poprzez wirtualny zastrzyk finansowy (wytworzenie wirtualnych pieniędzy i wpompowanie go do systemu bankowego).

Tak więc,  w 2009 roku rozpoczął się okres wykupowania długów bankowych i ożywiania giełd, w sytuacji kiedy prywatni właściciele nieruchomości w USA tracili jednocześnie swoje majątki, a drobnym przedsiębiorcom w Europie coraz trudniej było utrzymać się na rynku. 

Skutkiem tego wszystkiego było powstanie absurdalnej wręcz sytuacji, gdzie długi wielu Państw na świecie przekroczyły wszelkie dopuszczalne normy (praktyczna niewypłacalność), przychody społeczeństw systematycznie malały, a wartości giełd wbrew wszelkiej logice rosły. To wszystko było konieczne aby zyskać upragniony czas na "uporządkowanie" sytuacji we wszystkich  kluczowych regionach świata i aby móc przeprowadzić nieuchronne globalne zmiany, w sposób względnie kontrolowany.

Takie zmiany zostały już w dużej mierze przeprowadzone:

    * Umocnienie roli ONZ na świecie, poprzez polityczne i światowe naciski (Bank Światowy, IMF, NATO i inne instytucje ONZ), zacieśnienie stosunków pomiędzy UE i USA
    * Przekształcenie UE w instytucjonalne Super Państwo, całkowicie uzależniające kraje członkowskie (Traktat Lizboński)
    * Intensyfikacja obecności wojsk NATO i wojsk Amerykańskich na bliskich wschodzie (Afganistan, Pakistan, Irak)
    * Umocnienie pozycji USA w Ameryce Środkowej (nowe bazy woskowe w Kolumbii i na Haiti)
    * Porozumienie w tej kwestii pomiędzy USA, Rosją i Chinami, o tyle łatwe ponieważ Rosja znajduje się w tak samo głębokim kryzysie finansowym a Chiny są wciąż całkowicie zależne od rynków zbytu w USA i Europie, a ich zapasy walutowe w nowej sytuacji nie miały by praktycznie żadnej wartości.

W konsekwencji, pozwoli to przygotować grunt pod zakończenie procesu tworzenia 5 Unii Kontynentalnych, czyli 5 super-mocarstw, których podwaliny są już utworzone (link tutaj i  tutaj). Unie te zostaną zjednoczone pod egidą ONZ i będą stanowić fundament Nowego Porządku Świata. 
 
Aktualnie większość tych planów jest już zrealizowana i prawie nic już nie stoi na przeszkodzie w zakończeniu tej gry na czas i realizacji planu globalnych zmian w ekonomii i polityce światowej.
 
Problem w tym, że jeśli reszta społeczeństw europejskich zareaguje na to wszystko w podobnie gwałtowny sposób, jak zrobili to w ostatnich dniach Grecy (link), to w drugiej połowie tego roku możemy spodziewać się potężnej fali strajków i zamieszek w całej Europie i w USA...

Inaczej mówiąc - trzymajmy się mocno, ponieważ jest bardzo prawdopodobne, że już niedługo czeka nas wszystkich bardzo trudny okres...
http://www.globalnaswiadomosc.com/krachfinansowynadchodz.htm


<a href="http://www.youtube.com/v/Ue_lzEIVhnE&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/Ue_lzEIVhnE&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;480&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/Ue_lzEIVhnE&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/Ue_lzEIVhnE&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;480&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>
Reszta tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=Ue_lzEIVhnE
187  Multimedia / Multimedia / Odp: Tworzymy rzeczywistość : Maj 09, 2010, 13:00:04
<a href="http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=-252444515160809588&amp;hl=pl&amp;fs=true style=width:400px;height:326px allowFullScreen=true allowScriptAccess=always type=application/x-shockwave-flash&gt; &lt;/embed&gt;" target="_blank">http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=-252444515160809588&amp;hl=pl&amp;fs=true style=width:400px;height:326px allowFullScreen=true allowScriptAccess=always type=application/x-shockwave-flash&gt; &lt;/embed&gt;</a>


<a href="http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=1873183401995919479&amp;hl=pl&amp;fs=true style=width:400px;height:326px allowFullScreen=true allowScriptAccess=always type=application/x-shockwave-flash&gt; &lt;/embed&gt;" target="_blank">http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=1873183401995919479&amp;hl=pl&amp;fs=true style=width:400px;height:326px allowFullScreen=true allowScriptAccess=always type=application/x-shockwave-flash&gt; &lt;/embed&gt;</a>

A co rządzi naszą rzeczywistością 

<a href="http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=-6582581606354935516&amp;hl=pl&amp;fs=true style=width:400px;height:326px allowFullScreen=true allowScriptAccess=always type=application/x-shockwave-flash&gt; &lt;/embed&gt;" target="_blank">http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=-6582581606354935516&amp;hl=pl&amp;fs=true style=width:400px;height:326px allowFullScreen=true allowScriptAccess=always type=application/x-shockwave-flash&gt; &lt;/embed&gt;</a>

Czy sie zgadzasz na taką rzeczywistość ?

Polityka światowa Mrugnięcie
<a href="http://www.youtube.com/v/jsVMc3VAwDw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/jsVMc3VAwDw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/jsVMc3VAwDw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/jsVMc3VAwDw&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;385&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>
188  ŚWIĘTA GEOMETRIA / W TEORII / Odp: (Geo)Magnetyzm i badania pól wokół Ziemi : Maj 08, 2010, 16:49:16
W RPA odkryto najstarsze dowody istnienia pola magnetycznego Ziemi, tym samym początki jego istnienia cofnięto w czasie o 250 mln lat. W skałach dacytowych z gór otaczających miejscowość Barberton znaleziono bowiem charakterystycznie ułożone niewielkie minerały żelaza.


Ich analiza wykazała, że 3,45 mld lat temu siła pola magnetycznego naszej planety była o wiele mniejsza niż obecnie. Profesor John Tarduno z University of Rochester opowiadał kolegom po fachu o swoich odkryciach na konferencji nt. nauk o Ziemi w Wiedniu. Wg niego, ok. 3,45 mld lat temu miał miejsce krytyczny okres, ponieważ to również wtedy pojawiły się pierwsze formy życia. Być może te dwa zjawiska są ze sobą powiązane.

Amerykanie opracowali metodę badania magnetytów (drobinek minerału zaliczanego do grupy spineli żelazowych), które zostały uwięzione w kryształach skały wulkanicznej. W stygnącej lawie minerały żelaza orientują się w stosunku do pola magnetycznego. Ich pozycja ulega utrwaleniu, kiedy temperatura krzepnących skał spada poniżej 580 stopni Celsjusza.

Tarduno uważa, że choć dzisiaj granica między magnetosferą a wiatrami słonecznymi znajduje się w odległości 10 promieni od centrum Ziemi, kiedyś mogła być zlokalizowana znacznie bliżej, bo w odległości 3-5 promieni. Oznaczałoby to, że w zamierzchłej przeszłości zorze występowały na mniejszych szerokościach geograficznych, gdyż więcej naładowanych cząstek słonecznych (protonów i elektronów) pokonywało pole magnetyczne naszej planety i zderzało się z cząstkami występującymi w atmosferze. Profesor zakłada także, że z atmosfery w szybszym - niż wcześniej zakładano - tempie zniknęła większa ilość lekkich pierwiastków, np. wodoru. Zespół dywaguje, że może to oznaczać, że na wczesnej Ziemi było w takim razie o wiele więcej wody.

W Afryce, Indiach i Australii występują bardzo stare skały wulkaniczne. Ich wiek ocenia się na 3,6 mld lat. Tarduno nimi nie dysponuje, ale pozyskał młodsze skały osadowe, które zawierają minerały erodujące ze starożytnych skał, liczących sobie nawet 4 mld lat. Opracowujemy technologie i wierzymy, że potrafimy naprawdę odtworzyć utrwalone w nich pole magnetyczne.

Źródło: kopalniawiedzy.pl
189  Multimedia / Multimedia / Iluzja rzeczywistości dekodowana naszymi pięcioma zmysłami : Maj 08, 2010, 15:22:52
Iluzja rzeczywistości dekodowana naszymi pięcioma zmysłami

Na początku była Pustka..

Razem z nieskończoną ilością możliwości

Spośród których jedną

Jesteś Ty.

- Co się dzieje, dlaczego tu jestem?

- Kim jestem?

- Czy materia jaką widzimy jest rzeczywista, czy też jest ona tylko naszym wyobrażeniem?

- A może jest jednym i drugim jednocześnie?

- Gdzie jest miejsce, które określamy jako “JA” skoro nasze ciała to po prostu materia, zwykłe pierwiastki chemiczne…

DO RZECZY..

Tajemnice poza materią..

Człowiek już od początku swojego życia uwarunkowany został w ten sposób, że świat, w którym żyje ma dla niego absolutnie materialną rzeczywistość. Wzrasta on pod wpływem tego uwarunkowania i opiera całe swoje życie na tym punkcie widzenia. Jednak odkrycia nowoczesnej nauki ujawniają całkowicie inną i znaczącą rzeczywistość niż mogłoby się przypuszczać.

Wszystkie informacje o świecie zewnętrznym jakie posiadamy są nam przekazywane za pomocą naszych pięciu zmysłów. Świat który znamy składa się z tego co nasze oczy widzą, nasze uszy słyszą, nasz noc czuje, nasz język smakuje i nasze ręce czują. Człowiek jest zależny od tych pięciu zmysłów od momentu narodzin. Dlatego poznaje on taki świat zewnętrzny, jaki zostanie mu przedstawiony przez te zmysły.

Obecnie jednak naukowe badania przeprowadzone na naszych zmysłach przynoszą wiele różnych faktów na temat tego co nazywamy światem zewnętrznym. I te fakty rzucają nowe fakty na bardzo ważny sekret dotyczący materii która jest częścią składową zewnętrznego świata. Sprawę ową, współczesny myśliciel, Frederick Vestel wyjaśnia w następujący sposób:

“Twierdzenia naukowców, którzy mówią jest jedynie obrazem, że wszystko, co go otacza i co on przeżywa jest iluzją; że Wszechświat to tylko cień – zdają się mieć potwierdzenie we współczesnej nauce.”

W celu większego zrozumienia tego sekretu ukrywającego się za materią przypomnijmy sobie informacje o naszym zmyśle wzroku, który dostarcza nam najbardziej rozległych informacji o świecie zewnętrznym.

W JAKI SPOSÓB WIDZIMY?

Czynności widzenia jest realizowana w sposób ciągły. W przypadku widzenia cząsteczki światła, nazywane fotonami, zmierzają od postrzeganego obiektu do oka, a następnie przechodzą one przez soczewkę oka, gdzie są odbijane, po czym padają na siatkówkę, czyli na tylną część oka. Są one zamieniane na sygnał elektryczny, który zostaje przesłany poprzez nerwy do tylnej części mózgu, zwanej płatem wzrokowym (potylicznym). Czynność widzenia ma miejsce właściwie w tym płacie wzrokowym w mózgu.

Każdy obraz jaki widzieliśmy w naszym życiu i każde wydarzenie, które doświadczyliśmy w naszym życiu, doświadczamy w tym właśnie malutkim i ciemnym miejscu. Zarówno papier, który teraz czytasz jak i bezgraniczne krajobrazy, jakie widziałeś patrząc na horyzont, właściwie zmieściły się w tym miejscu, w tych kilku centymetrach sześciennych.

Teraz rozważmy ponownie te informacje bardziej uważnie..

Kiedy mówimy, że widzimy to właściwie widzimy efekt promieniowania, docierającego do naszych oczu i następnie ukształtowanego przez nasz mózg na podstawie przetworzonego sygnału elektrycznego. Kiedy mówimy, że widzimy to właściwie obserwujemy elektryczne sygnały w naszym mózgu.

Nawiasem mówią to kolejny punkt, który dowodzi, że znajdują się one (obrazy) w naszym umyśle. Mózg zaś jest zasłonięty przed światłem i wewnętrznie jest absolutnie ciemny. Dlatego też nigdy nie jest możliwy bezpośredni kontakt mózgu ze światłem. Możemy wyjaśnić tę interesującą sytuacje na przykładzie:

Przypuśćmy, że przed nami znajduje się płonąca świeca i widzimy jej światło. Podczas tego okresu kiedy widzimy światło świecy – wewnątrz naszych zwojów, w naszym mózgu, panuje absolutna ciemność – światło świeczki nigdy nie rozpala się wewnątrz naszego mózgu, w płacie wzrokowym. Bez względu na to widzimy w pełni jasny i kolorowy świat, wewnątrz naszego ciemnego mózgu.

Ta sama sytuacja dotyczy naszych pozostałych zmysłów: słuchu, dotyku, smaku i węchu, postrzeganych w mózgu jako sygnały elektryczne. Dlatego nasze mózgi przez całe życie nie stawiają czoła pierwotnej materii istniejącej na zewnątrz nas, ale raczej tworzą ich elektryczną kopię wewnątrz naszego mózgu. Oto punkt w którym dochodzi do nieporozumienia poprzez przyjęcie tych kopii jako przypadków prawdziwej materii na zewnątrz nas.

ŚWIAT ZEWNĘTRZNY, WEWNĄTRZ NASZEGO MÓZGU (świat spostrzeżeń)

Te fizyczne fakty sprawiają, że dochodzi do sformułowania bezsprzecznych wniosków. Każda rzecz, którą widzimy, słyszymy i spostrzegamy jako materię, świat czy też wszechświat jest tylko elektrycznym sygnałem w naszym mózgu.

Na przykład, ktoś obserwuje gwiazdy na niebie zakłada, że znajdują się one miliony lat świetlnych od niego. Jednak gwiazdy znajdują się w tej osobie, w płacie wzrokowym w jej mózgu. Podczas czytania mojego referatu, tak na prawdę nie masz go przed oczami, mimo, że wydaje Ci się jakby był przed tobą, ale wręcz przeciwnie ten referat jest wewnątrz ciebie. Twoje postrzegania własnego ciała sprawia, że myślisz, że jesteś w jego wnętrzu. Jednak musisz pamiętać, że twoje ciało jest obrazem wytworzonym wewnątrz twojego mózgu, (w sensie postrzegania rzeczywistości to prawda, ale jednocześnie materia ciała może znajdować się wewnątrz materii pokoju).

Do tej pory napisałem o świecie zewnętrznym i świecie spostrzeżeń (świecie percepcji), powstającym wewnątrz naszego mózgu. Ten drugi świat jest czymś co widzimy. Jednak zmysł nigdy nie dosięga (bezpośrednio) świata zewnętrznego, więc jak możemy być pewni, że taki świat naprawdę istnieje? Nie możemy być tego pewni.

Lecz jeśli posiadamy fizyczne zmysły i fizyczne mózgi oraz widzimy te same przedmioty to możemy domniemać o prawdziwości świata fizycznego.

Jedyną rzeczywistością, którą bezpośrednio obserwujemy, jest świat spostrzeżeń, w którym żyjemy wewnątrz naszego umysłu. Wierzymy w istnienie przedmiotów ponieważ, możemy je dotknąć i zobaczyć; tak obija je nasze postrzeganie. Jednak te postrzeganie jest jedynie (ideą) wyobrażeniem, powstającym w naszym umyśle. Tym samym przedmioty więzione przez postrzeganie nie są niczym innym niż wyobrażeniami i te wyobrażenia nie są scentralizowane w żadnym innym miejscu tylko w umyśle. Ponieważ istnieją tylko w umyśle może to oznaczać, że możemy być oszukani przez złudzenia, kiedy wyobrażamy sobie wszechświat i rzeczy muszące istnieć poza umysłem.

Wyobrażenie materii, istnieje na zewnątrz umysłu, nie musi mieć pokrycia w rzeczywistości. Postrzegane przez nas przedmioty mogą równie dobrze pochodzić z jakiegoś “sztucznego” źródła.

KTO POSTRZEGA ?

Po tych wszystkich fizycznych faktach pojawia się pytanie o podstawowej ważności. Jeśli wszystkie fizyczne zdarzenia, które znamy są ze swojej natury spostrzeżeniami, to co z naszym mózgiem? Czy on też jest tylko spostrzeżeniem czy prawdziwą materią?

Skoro mózg jest materią, tak jak ramiona, nogi lub jakikolwiek inny materialny obiekt, powinien być spostrzegany tak samo, jak każdy inny obiekt. Ten przykład rozjaśni tę kwestię:

Pomyśl, że rozciągnęliśmy nerwy dochodzące do mózgu i wyjęliśmy mózg na zewnątrz głowy tak, że możemy widzieć go naszymi zmysłami. Wtedy możemy obserwować, swój własny mózg, a nawet dotknąć go palcami. Czy mózg Obserwuje sam siebie ? Czy też to my spostrzegamy nasz mózg? W ten sposób możemy zrozumieć, że nasz mózg także jest naszym spostrzeżeniem, ukształtowanym przez zmysł wzroku i dotyku. (Oraz oprócz tego jest jednocześnie materią.) Wtedy nasuwa się pytanie, czym jest Wola, która widzi, słyszy, dokonuje spostrzeżeń wszystkimi zmysłami, jeśli nie jest nią mózg? Kim jest ten kto widzi, słyszy, dotyka, spostrzega zapach i smak ? Kim jest to jestestwo, które myśli, wyciąga wnioski, ma uczucia i co więcej mówi: “Jestem sobą” ?

Jeden z największych myślicieli naszych czasów Karl Pribram także stawia to samo pytanie:

Odkąd greccy filozofowie zaczęli myślę o “duchu w maszynie”, o małym człowieku wewnątrz małego człowieka” itp. Gdzie jest “JA” – jednostka, która używa swojego mózgu ? Jak powiedział święty Franciszek z Asyżu: “Szukamy tego, co szuka”. ”

W rzeczywistości ten metafizyczny byt, który używa mózgu, który widzi i czuje to dusza. To, co nazywamy światem materialnym, jest sumą spostrzeżeń widzianych i odczuwanych przez tę duszę. Tak jak ciało, które posiadamy w czasie snu i materialne zależności, postrzegane w naszych snach nie mają fizycznej rzeczywistości. Również wszechświat, który zajmujemy i ciało, które posiadamy nie mają fizycznej rzeczywistości.

(Tylko w naszym postrzeganiu nie posiadają one fizycznej rzeczywistości, choć mogą odzwierciedlać fizyczne zależności).

Prawdziwy absolutny byt to DUSZA. (Nasze postrzeganie jest niepodważalne.)

Materia (postrzegana przez człowieka, a nie zewnętrzna) składa się ze spostrzeżeń widzianych przez duszę. Jeśli jednak zaczniemy podważać tę pozycję i przyjmiemy, że obserwowana materia jest taka jak przedstawiają nam zmysły, to prawa fizyki, chemii i biologii (neurofizjologii), wszystkie one prowadzą do faktu, że materia składa się z iluzji metafizycznej materii nieuchronnie aktualizowanej. (czyli odpowiednio “iluzja” – są to zniekształcone obrazy wytworzone przez nasze postrzeganie za pomocą zmysłów, (świat zewnętrzny) a “metafizyczna materia” – to “prawdziwa” materia czyli “nadzmysłowa” przenikająca jednocześnie zmysłową materię (świat wewnętrzny).)

To jest: TAJEMNICA UKRYTA POZA MATERIĄ.

Te fakty, zdefiniowane w ten sposób, niepokoją niektórych materialistycznych naukowców, którzy uznają materię za byt absolutny i najwyższy. (Według nich materia w sposób zagadkowy i mglisty sama zaczęła postrzegać i myśleć o sobie samej.. Wniosek: To materia myśli, a nie podmiot jakim jest ten naukowiec. Materialista zapomina o sobie samym.) (Podobnie skrajny idealista (spirytualista) zapomina o materii.)

Pisarz naukowy Lincoln Barnett napisał w swojej książce. pt. “Wszechświat i Einstein” :

Wraz z filozofiami redukującymi całą obiektywną rzeczywistość do świata spostrzeżeń-cieni, naukowcy stają się coraz bardziej świadomi niepokojących ograniczeń ludzkich zmysłów.”

Wszystkie te fakty stawiają nas twarzą w twarz z bardzo ważnym pytaniem. Jeśli rzeczy, o których zdobywamy wiedzę, a które tworzą materialny świat, rzeczywiście składają się ze spostrzeżeń docierających od naszej duszy, to jakie jest źródło tych spostrzeżeń ?

Odpowiadając na to pytanie, musimy wsiąść pod uwagę fakt, że materia nie posiada ściśle określonej własnej powłoki (np. koloru czy dźwięku), lecz ta powłoka jest spostrzeżeniem. To spostrzeżenie musiało zostać spowodowane przez inną Siłę, co oznacza, że spostrzeżenie musiało zostać stworzone. Co więcej to stworzenie musi być cały czas kontynuowane. Jeśli system kreacji (spostrzeżeń) nie byłby kontynuowany wtedy to, co nazywamy materią zniknęłoby i zostało utracone. (Nasza percepcja ustałaby.) To może zostać porównane do telewizji, której obrazy są wyświetlane tak długo, dopóki sygnał jest nadawany. Jeśli transmisja sygnału zostanie zakończona obraz w telewizorze także zniknie. …….

http://change4you.pl/iluzja-rzeczywistosci-dekodowana-naszymi-piecioma-zmyslami/
190  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Rzeczywistość to kwestia umowna : Maj 08, 2010, 15:17:59
Miejsce jest różnie postrzegane przez różnych ludzi żyjących równocześnie: rolnika, mieszkańca miasta, podróżnika, archeologa, złodzieja, geologa, Cygana, poety, malarza itp. Tego, jak miejsce jest postrzegane przez różnych ludzi w różnych miejscach i różnych czasach, możemy się jedynie domyślać. Czas - w sensie linearnym przeszłość/teraźniejszość/przyszłość/ - jest fikcją. Czas jest związany ze zmysłem jaźni, a w związku z tym także z ego. Miejsce mocno związane jest z własnością, dziedzictwem i pieniędzmi z jednej strony oraz z kolektywem lub pokrewieństwem z drugiej strony.

Nasze współczesne poczucie czasu i miejsca jest także związane z nacjonalizmem - czy też narodowym socjalizmem "Ziemi i krwi", uskrzydlonym romantyzmem arturiańskim, "celtycką Anglią" lub miłym, ludowym Narodowo opiekuńczym pojęciem "dziedzictwa" (lub, we Francji, całego etosu zawartego w słowach Patrimoine'a). To znaczy "Narodowa" Opieka, nie ludzka. Tytuł ten wiele mówi o ogólnie przyjętym pojęciu jednolitości Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Czas i miejsce są niechybnie polityczne. Skłaniamy się do przekopywania naszej wizji do fantastycznej przeszłości, pomagając jednocześnie ograbić naszą planetę w teraźniejszości, przyszłości więc nie będzie. Powinniśmy przytulać się do drzew, ograniczyć nasze własne marnotrawstwo i zmienić naszą paleolityczną świadomość, zamiast traktować krajobraz jako "dziedzictwo" i nostalgiczną przechadzkę. Jak wielu z nas posiada w ogródku zagajnik, aby szanować w nim naturę?

Jak rzymscy niewolnicy myśleli o okolicy Toskanii? Jak Etruskowie lub Syryjczycy postrzegali rzymskie imperium, a jak na pustynię patrzeli wcześni Chrześcijanie? Jak różni Anglicy, Irlandczycy, Rosjanie i Senegalczycy myślą o morzu? Co Anglosasi myśleli o Stonehenge? Te pozornie proste pytania mogą tylko częściowo doczekać się odpowiedzi po latach lub nawet pokoleniach badań. Te pytania o czas i miejsce, jakie zadajemy teraz, są przekorne.

Głównym problemem jest to, że pytania te zawierają w sobie historyczny mit: wyobrażenie przeszłości dokonane przez ludzi żyjących w teraźniejszości. Wiktorianie snuli wielkie plany i pojęcia jednolitości. W następstwie upadku chrześcijańskiego totalitarianizmu, który nastąpił w okresie renesansu, reformacji i oświecenia, chcieli znaleźć alternatywne wielkie wytłumaczenie wszystkiego, dostaliśmy więc Gibbona, Carlyle'a, Frazera, Darwina, Freuda i tysiące innych. Zamiast czasu będziemy współdziałać z Wolą Bożą od Upadku aż do powstania Nowej Jerozolimy, oni to postrzegali jako roboczy proces począwszy od "prymitywu" do mistrzostwa i pomyślności.

Wordsworth i kilku innych twórców okresu romantyzmu przyjęli nieco inny pogląd: człowiek upadł ze stanu Pierwotnej Chwały, do której to chwały możemy powrócić jedynie przez prostotę, integralność i uczciwość. Marx podążył za romantycznym poglądem na historię, podczas gdy Schopenhauer, Hegel, Nietzsche i ich następcy obrali pogląd progresywny. Są to dwie strony jednej post średniowiecznej monety i mamy tu do czynienia z różnymi stopniami i mieszaninami ich podobnych poglądów.

Rzeczywistość to kwestia umowna

Nasze pojęcie rzeczywistości jest sztuczne i zależne od kultury. Wyobrażamy sobie "prawdziwy" świat będący odbiciem naszego ego, które z kolei jest formowane przez społeczny świat kontrolujący zarówno gospodarkę jak i życie rodzinne. "Prawdziwym" światem dla nas, ludzi XXI wieku, jest świat pracy i "czasu wolnego", pieniędzy i postępu, sukcesu (przez który rozumiemy sławę) i całego stosu stosunkowo nowego bagażu kulturowego. Jest to sprawa "edukacji": procesu prowadzenia nas bez udziału pewnego rodzaju wewnętrznej świadomości - to dlatego tak wielu młodzieńców chce "wyjść poza własne głowy": mają wrażenie, że ich głowy nie należą do nich. Rzeczywistość jest tylko kwestią umowną, tak samo jak dobre maniery czy noszenie konkretnego rodzaju ubrania. Zakładamy, że istnieje wyraźny i ostateczny "prawdziwy świat", któremu musimy się tylko przyjrzeć. Jest to błędne naukowe pojęcie, które powstało w czasach renesansu. Według tego pojęcia wiedza jest tylko kategoryzowaniem i pojmowaniem określonego prawdziwego świata, który powiązany jest z prawami fizyki i dynamiki psychosocjalnej.

Dopiero ostatnio zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, że nie może być tak, że czas jest cykliczny i że wiedza jest aktualnie akceptowaną przez nasze głowy fikcją. To nie tylko mózg, który widzi, ale cała obecna w mózgu struktura odpowiedzialna za uczenie się. Ta ucząca struktura jest określona przez kulturę. Widzimy to, co mamy zaprogramowane do zobaczenia. I nasz niepoetycki, stanowczy pogląd na świat jest dziś całkiem inny, niż poglądy naszych przodków. Na początek zastanówmy się nad pojęciami związanymi z globalną polityką i stanami jednostkowymi, nad pojęciem faktu przeciwko fikcji, prawdy przeciw kłamstwu, przeszłości która różni się od teraźniejszości, która z kolei różni się od przyszłości. Jak w takim razie możemy wrócić do poglądu mówiącego o cyklicznym, płynnym świecie? Jak możemy myśleć o społeczeństwach, w których każdy strumień był święty i miał swojego opiekuna, swojego anioła? Dla nas strumienie są najlepszymi miejscami do połowu ryb, przerzucenia mostu, stworzenia przepustu odwadniającego, stworzenia fosy lub gromadzenia opadów. Jak ludzie mogą poznać krajobraz lub naturę, myśląc że deszcz jest "złą pogodą"? W przeszłości archeolodzy zapowiadali dla nas coś, co nie było niczym więcej jak tylko kulturowym snem: brak esencji, brak empatii. Stosujemy naszą wizję kulturową w stosunku do paleolitycznego społeczeństwa łowieckiego i otrzymujemy coś mniej "prawdziwego" niż Grota Platońska.

Przeżywamy dziesięć do piętnastu lat nauki, w tym czasie cała nasza naturalna mądrość, poezja i entuzjazm (dosłownie: "oddech boży") zostają z nas usunięte i przez to stajemy się emocjonalnymi kalekami niezdolnymi do tego, by uściślić, oszacować lub poznać najlepszy czas na zasadzenie porów. Jak możemy zacząć odczuwać krajobraz w sposób, w jaki robią to myśliwi i rozmawiać z lasami, jak robili to Celtowie, Rumuni, Galaci lub Ulsterzy? Nie nadajemy drzewom specjalnych nazw, mylimy pojęcie ofiary z masochizmem, a jako "magiczne" rozpoznajemy tylko miejsca zawierające jakieś megalityczne pozostałości. A przecież istnieją jeszcze inne "magiczne" miejsca - nawet wśród brzydoty miast. Nie mamy poczucia świętości: nasze domy nie są świątyniami. Sami cierpimy i zadajemy światu cierpienia, wprowadzając chaos, rozłąkę i bezład w jego samoświadomości, która próbuje zamazać wszystko z wyjątkiem samej siebie. Gdy królowie po rytuałach byli zabijani, wedle poetyckiej reguły dzieci obserwowały wszystko ze zboczy górskich. Teraz dzieci są ofiarami jeszcze gorszego fatum: nuklearnej rodziny, telewizji i systemu edukacji.

Gdy podróżujemy, z rzadka udajemy się na pielgrzymkę celem doznania duchowego lub nabycia mądrości, częściej zaś udajemy się do miast lub kurortów dla czysto hedonistycznych (lub biznesowych) powodów. Wyznajemy kulturę arogancji i szybkiego wynagrodzenia. Orgia świętości została zlikwidowana i zastąpiona przez przymusowe, nieoczyszczające, nieodzowne zakupy i widowiska sportowe. Poezja została zastąpiona katalogiem - katalogiem zawierającym fakty lub dobra konsumpcyjne. Obrządki przejścia i rytualne próby zostały zastąpione szkolnymi egzaminami. Szacunek dla świata naturalnego przywłaszczyły sobie religia do spółki ze sztuką. Teraz traktujemy samych siebie bardziej jako producentów i konsumentów, niż integralną część przyrody i jesteśmy wyobcowani wobec tego, co stało się naszą przeszłością, naszą zbiorową podświadomością.

Język zastąpił "Naturę" macierzą

Nasza kultura oddzieliła zwierzę od człowieka i skazała większość wyższych form życia zamieszkujących tą planetę na eksterminację lub niedolę. Oddzieliło to płciowość od duchowości i przez oddzielenie "świętości" od "świeckości" sprofanowaliśmy płciowość i tym samym wywierciliśmy duchową dziurę: powstała forma bez ciała. To antynomijne podzielenie kategorii spowodowało, że jesteśmy w stanie wojny z planetą i naszymi własnymi naturami; te podziały są zaledwie lingwistyczne, wbite w drogę naszego myślenia, dlatego że myślimy, używając języka. Rozumiemy w naszym języku w taki sposób, który nie pasuje do naturalnego świata. Język w większości zastąpił "naturę" pojęciem macierzy. To włąśnie przez język "wymknęliśmy się spod kontroli": wymyśliliśmy pojęcia lub rozróżnienia. Język służy tylko do opisywania rzeczywistości, ale tak naprawdę nie jest on przezroczysty i opisuje tylko nasz, oparty na języku, pogląd na świat.

Zamiast świętości mamy kult malowniczości. Krajobraz nie ma dla nas żadnego większego znaczenia: w większości jest to dla nas polityczne symbol takiego czy innego rodzaju. Uśmiechamy się, słysząc o Wzgórzach Anu (bliźniacze wzgórza znajdujące się w brytyjskim hrabstwie Cork) i możemy zapomnieć o takich obiektach jak Hag Goddess (Boskie Bagna). Krajobraz istnieje tylko po to, byśmy go używali (choćby w "czasie wolnym"), zamiast go przeżywać lub doświadczać. Niewielu ludzi obecnie "przeżywa krajobrazy", obojętnie czy w północno-wschodniej Portugalii, brytyjskim Herefordshire, południowej Albanii czy środkowej Francji. Inni może i widzą te krajobrazy, ale nie pozwalają im przeniknąć do swoich wnętrz. Staliśmy się zaledwie duchami zamkniętymi wewnątrz mózgowych telewizorów.

Ludzka świadomość jest zagmatwaną mieszaniną stanów, amalgamatem pomieszanych lub sprzecznych stopni świadomości. Pigmeje, australijscy Aborygeni, myśliwi Niugini, kolumbijscy Kogi, syberyjscy pasterze reniferów mają świadomość i poglądy na świat zupełnie odmienne od naszych. Większość z nich robi coś, co można nazwać "rozwijaniem świadomości". My na "Zachodzie", w kulturze zdefiniowanej przez działanie lewej półkuli mózgu (której działanie jest z kolei definiowane nie przez język, ale przez literaturę), mamy "narzuconą świadomość": zamiast otworzyć się na obecne na świecie świadomości, zdefiniowaliśmy sobie jedną "naprawdę światową" świadomość i najzwyczajniej narzuciliśmy ją całej planecie. Mamy wyjątkowo totalitarną wizję i kulturę.

Pozwolisz, że jako przykład podam "piękno". W naszej kulturze jest to po prostu ozdoba szarej egzystencji i brzydkiego świata. Jednakże, w przeciwieństwie do poczucia upływania czasu, który jest tylko umysłową fikcją stworzoną przez ego, piękno jest wrodzoną cechą wszystkich innych światopoglądów. W naszej kulturze tylko wysoko rozwinięci ludzie nie będący ponurakami naprawdę widzą piękno, obojętnie czy patrzą na pole uprawne czy na żywopłoty, na ulicę czy na chmury. Paradoksalnie nasza kultura, tak bardzo polegająca na wrażeniach słuchowych i wizualnych z wyłączeniem zmysłów zapachu i dotyku, niezbyt dobrze dostrzega piękno. Możemy widzieć na przykład "widoki" dostosowane do romantycznych abstrakcji piękna wyśnionego (ponieważ nasza kultura mocno demaskuje kulturę lunatyków) [na obrazach pochodzących] z wieków osiemnastego i dziewiętnastego.

Jesteśmy odłączeni od wszystkiego przez pojęcie czasu linearnego

Więc gdy przychodzimy do miejsc takich jak Stonehenge, po prostu nie łączymy się [z nimi]. Wczytujemy się w literaturę i zaczynamy szaleńczo śnić o druidach i astronomach stworzonych nie przez ludzi, którzy byli połączeni z przeszłością lub z miejscem, lecz przez ludzi pożądających "wyjaśnienia" w warunkach naszej kultury - w pojęciach związanych z "postępem", czyli w technologii, rywalizacji, organizacji i rasizmu. Ponieważ w naszych umysłach zabiliśmy już mit, nie mamy żadnej mapy umysłowej, pozwalającej dostroić się do (dziś już nieodwracalnie zbezczeszczonych) doliny Boyne lub Carnac, więc tworzymy próbujące coś tłumaczyć legendy, których wytłumaczenia są bardziej strawne i mniej odkrywcze niż np spopielone kości znalezione w Newgrange. Widzimy Stonehenge jako poukładaną warstwa na warstwie kupę zakurzonych naukowych lub nawiedzonych hipotez, i nie widzimy poprzez stopy (które powinny nas łączyć z ziemią) lub nasze genitalia bądź przez inne kanały świadomości, których istnienie neguje nasza kultura.

Dobrym przykładem naszej upartej wąskości jest zjawisko przewierconych kamieni. Ktoś, kto dużo podróżował i spoglądał na te kamienie, doskonale wie, że większość z nich zawiera dziurę na wysokości 1 metra nad powierzchnią gruntu i że dziura ta ma zwykle około 75 mm średnicy, często też dziury zakończone są tzw fazą. Jest rzeczą niezmiernie prawdopodobną, że w te otwory w szczególnym okresie roku wkładano ludzkie penisy, co miało symbolizować związek z ziemią, której różnego typu urodzajność była w ten sposób rozbudzana. Blokujemy ten rodzaj intuicji, ponieważ reprezentujemy kulturę chrześcijańską, a chrześcijańska kultura jest przepełniona krwią, a nie spermą.

Ludzie "Nowej Ery" i "Tajemnicy Ziemi" są w złej percepcyjnej sytuacji, bo chcieliby posiadać ciastko z prehistoryczną tajemnicą, zostało ono jednak zjedzone przez zęby naszego totalitarnego światopoglądu, który neguje istnienie tajemnicy i w ten sposób niszczy związek z nią. Jak wiadomo, australijscy Aborygeni mieli "holistyczne" podejście do świata: postrzegali siebie jako istoty zamieszkujące ląd i wszystko, co istnieje na nim i wewnątrz niego, w cyklicznym i zrozumiałym wszechświecie, podczas gdy my jesteśmy od tego wszystkiego odłączeni przez pojęcie czasu linearnego (w którego jesteśmy apogeum) oraz w wyniku infantylnego kategoryzowania ogromnie złożonego świata zewnętrznego i wewnętrznego. To ciekawe, że kultura tak wyszukana i technologiczna jak nasza coraz bardziej się infantylizuje i tym samym osłabia swoich członków, czyniąc ich zależnymi od neurotycznego przetrwania [opartego] na gadżetach i błyskotkach, których widok nawet sto lat temu wywołałby śmiech. Nasze nastawienie do zwierząt (które są duszami, anima, w przeciwieństwie do nas, którzy staliśmy się zamiarem) pokazuje, że nie mamy szacunku dla żywych stworzeń i rzeczy istniejących poza naszym ego-pudełkiem i poza naszą małą klatką niszczących psot, jaką jest nasza kultura. Nie żałujemy ani nawet nie zauważamy śmierci zwierząt, które torturujemy i spożywamy. Dopóki tego nie zrobimy, my i nastawienie, które stworzyliśmy z naszego bolesnego ego, będą zadawać ból. Widzimy Ziemię w kontekście agresywnej obrony i eksploatacji, podczas gdy przedpiśmienni ludzie widzą ją jako świętość i źródło wszystkiego. Porównaj Ziemię z okropnymi domami dookoła (nie wspominając o fabrykach i instalacjach wojskowych) ze wznoszeniem tymczasowych schronień. Nasz pomysł z obecnym i przyszłym królem odzwierciedla nasz militarystyczno-nacjonalistyczny pogląd. Nasza obsesja z "Celtami" to kuriozalne historyczne dziwactwo, wywodzące się z tak bardzo niemistycznych krajów, jak Irlandia, z ważnych politycznych powodów (niezależność od Diabelskiego Imperium po drugiej stronie irlandzkiego morza).

Słowo "Celtycki" jest teraz używane jako określenie rasowe, kiedy jest to po prostu słowo opisujące pewną grupę języków, które to języki są pokrewne z wieloma innymi językami indoeuropejskimi, jak te z grupy łacina/greka/albański, nordyckie/germańskie i słowiańskie. Jeśli "Celtycki duch" wciąż żyje, to na pewno nie znajdziemy go na celtyckich peryferiach, ale w celtyckim ośrodku, czyli we Francji. Ostatnie badanie pokazało, że francuskie nazwy miejscowości, które w większości nic dziś nie znaczą (w przeciwieństwie do duńskich, hiszpańskich, irlandzkich, holenderskich, niemieckich i słowiańskich nazw miejscowości), zawierają elementy przed celtyckie i liguriańskie.

Okazuje się, że dokładne zbadanie czasu i miejsca przy użyciu lingwistycznych telewizorów, jakimi są nasze umysły, jest po prostu niemożliwe. Żeby to "zobaczyć", będziemy musieli wyjść z tych telewizorów - co jest bardzo trudne, odkąd język (razem z systemem edukacji) zamknął nas wewnątrz nich. Próba wyrwania się z objęć tych umysłowych telewizorów może być bezowocna. Jedynym sposobem na wyjście może być wypłynięcie za pomocą ponadczasowej intuicji, której istnieniu słowo pisane stale zaprzecza.

Inaczej mówiąc, możemy uciec od totalitarnego telewidoku tylko poprzez obalenie języka. Ta kwestia jest decydująca, ponieważ w korzeniu destrukcyjności naszej cywilizacji i ograniczania jej widoku na świat tkwi proza. Próbujemy zinterpretować i zrozumieć wszystko poprzez prozę, która jest pewnego rodzaju samo-ustawiającą się pułapką, inaczej niż poezja, która jest twórcza.

Życie i świat są dużo bardziej subtelne, niż nasza proza - i "oparta na faktach" cywilizacja jest przygotowana, by to zaakceptować. Poezja została zdegradowana do roli wystroju wnętrz dla burżuazyjnego umysłu. Nie posiadamy żadnej Delfickiej Wyroczni zadającej poetyckie zagadki, żadnych Misteriów Eleuzyjskich - nawet nie oglądamy już greckich tragedii. W języku starogreckim słowo "tragedia" oznaczało "kozła ofiarnego", w dzisiejszej grece oznacza zaledwie "piosenkę". Nasza rzeczywistość jest prozaiczna i linearna: praca, informacje i rozrywki. Zatraciliśmy się w niepoetyckiej kulturalnej głupocie. Jak możemy myśleć lub wyobrażać sobie siebie samych w epoce kamienia łupanego, skoro nasza świadomość jest związana z tak prymitywnymi pojęciami jak postęp i cel, a nasze życia są uzależnione od pasty do zębów, papieru toaletowego, gorącej wody i wszystkich śmieci serwowanych nam przez kapitalizm? Możemy to zrobić tylko poprzez poetycką wizję, która stanowi obalenie języka (w szczególności języka pisanego). Poezja zawiera w sobie strumień i dąży do cykliczności.
Większość ludzi nie może się identyfikować z dwudziestowiecznym światopoglądem takich poetyckich mistyków, jak Yeats i Rilke. Jak my, zamknięci w prozie, możemy zacząć "czuć przeszłość" jaka miała miejsce 2000 lub 20 000 lat temu, kiedy wszystko, w pewnym sensie, musiało być poezją? Skoro wymyśliliśmy "przeszłość", przecząc tym samym cyklicznemu powtarzaniu i ciągłej teraźniejszości, to zróbmy co się da z jej materialnymi artefaktami. Możemy umieścić je w muzeach, otoczyć ochroną jak kamienny krąg Stonehenge, zaplombować jak grotę w Lascaux lub przekształcić w parszywe prehistoryczne supermarkety jak grobowiec Newgrange. Nie możemy tego jednak zrobić, dopóki stosujemy pojęcie "przeszłości": idea "przeszłości" niczym pewnego rodzaju Cerber chroni nas przed świadomością miejsca i czasu. Nasz prozaiczny język zamyka rzeczywistość poprzez "fakty" i "informację". Atakujemy rzeczywistość prozą, przez co staje się ona naszą fikcją.

Prozą atakujemy także przeszłość, rzucając na nią z jednej strony nasze prozaiczne dwudziestowieczne nastawienie by zadziałać, określić cel i zebrać dane, a z drugiej - nasze aktualne zainteresowania innymi rzeczami. Rozpaczliwie spoglądamy na "przeszłość" jako złotą z szacunkiem dla "matki Ziemi" itp itd. Ale natura przez setki tysięcy lat była wrogiem dla próbującego ją sobie przywłaszczyć człowieka. Być może szanujemy wroga, ale to nasze poczucie wrogości zaprowadziło nas i naszą planetę do obecnej sytuacji, gdzie zamiast widzieć siebie samych jako małych, kruchych kolonizatorów, obserwujemy kruchą biosferę. Oczywiście rozumiemy przez to, że biosfera od zawsze była krucha. Co prawda biosfera przeżyje szóste wielkie wymieranie gatunków, do którego dążymy - jednak w zupełnie innej formie.

Aby uciec przed historycznym błędnym pojęciem, stanowiącym myślo-kształt naszej kultury, możemy, moim zdaniem, tylko "zobaczyć w czasie" (który jest fikcją) znaczenie poezji, jednej linii mogącej dać więcej wglądu niż sto książek z dziedziny archeologii lub antropologii. Jak na ironię, "nadejście poezji" zmniejszy nasze pragnienie prozaicznego "rozumienia" przeszłości i wtedy zobaczymy, że samo rozumienie jest prozatorską fikcją, która uzurpowała sobie cud.

Anthony Weir
Artykuł opublikowany w czasopiśmie "At The Edge" nr 1/1996
http://nasze-artykuly.pl/artykul,2,Czas-i-miejsce-Telewizja-naszych-umyslow
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 »
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

pet-city marblevillestable foside black-for krwawawataha