Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
  Pokaż wiadomości
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 »
471  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: ARKA PRZYMIERZA : Styczeń 10, 2010, 02:07:06
Polecam ten  wątek
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=399.0

cytat east
"Percepcja powstaje jako wysoce złożny proces odczytywania i przetwarzania informacji na inny poziom rzeczywistości,
Aby zrozumieć jak to jest możliwe,  trzeba zrozumieć szczególne właściwości fal...

Świat, który zwykliśmy określać jako coś fizycznie zewnętrznego, odrębnego od nas w istocie jest z nami połączony. Możemy wpływać na niego co najmniej w takim samym stopniu w jakim on wpływa na nas, gdyż w istocie jesteśmy z nim jednym i tym samym kwantowym  polem."
472  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: Nowy świat, nowy ład, nowy porządek : Styczeń 09, 2010, 19:23:11
Nasza gwiazda – Słońce – znajduje się w zewnętrznych częściach Galaktyki, w odległości
około 8,5 kpc1 (około 25 000 lat świetlnych) od jej środka. Większość gwiazd i gazu leży
wewnątrz cienkiego dysku i obiega centrum Galaktyki. 
Słońce porusza się  wokół centrum Galaktyki z prędkością około 220–230 km/s, a ponadto dodatkowo w kierunku gwiazdy Wegi (około 60° od kierunku na centrum) z prędkością około 20 km/s
Przejście przez ramiona spiralne oznacza zmianę w natężeniu promieniowania kosmicznego, to z kolei ma wpływ np. na stan atmosfery i poziom zachmurzeń.

Dysk Galaktyki stanowi spłaszczony, rotujący system zawierający Słońce i inne młode i o pośrednim wieku gwiazdy, a także atomowy wodór (HI), wodór molekularny (H2) gaz i pył.

Słońce (a zatem i cały System Słoneczny) leży na wewnętrznej krawędzi ramienia Oriona.Każde ramie spiralne opisane jest spiralą logarytmiczną (podobnie jak ramiona wszystkich galaktyk spiralnych) z kątem odchylenia około 12°.
Nasza Galaktyka, niezależnie od obrotu, porusza się w międzygalaktycznej przestrzeni. Pomiary wskazują, że Droga Mleczna porusza się w przybliżeniu 630 km/s względem lokalnego systemu galaktyk. Przy takiej prędkości Ziemia porusza się 52 mln km na dzień (prawie 19 mld km na rok). Wszechświat przypomina trójwymiarowy ocean wypełniony przemieszczającymi sie wirami gromad  galaktyk, wypełnionego  wirami galaktyk z kolei które są wypełnionego wirami układów planetarnych np. takich jak nasz(przypomina to budowę fraktalną materii  opisywaną na  naszym forum).Cały ten układ jest w permanentnym ruchu jak gazy.

Wszystko wskazuje na to, że zbliżamy się (już jesteśmy?) ponownie do płaszczyzny Galaktyki i może być niedługo sporo większy ruch w Układzie Słonecznym.Data  2012 podana wcześniej odwołuje się do informacji podanych wyżej lecz sposób jej wyliczenia  wynika prawdopodobnie od umiejscowienia układu słonecznego na eliptycznej orbicie wokół jądra galaktyki plus dodatkowo obrotu układu słonecznego kierunku gwiazdy Wegi (około 60° od kierunku na centrum) z prędkością około 20 km/s.
473  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Wiara w naturę rzeczy : Styczeń 09, 2010, 17:19:34


Uciążliwa bywa ta fizyka kwantowa...

Kiedy powstała, to oczywiście było wielkie odkrycie, wielkie osiągnięcie ludzkości, ale okazała się teorią bardzo trudną. Ludzie testowali ją niezliczoną liczbę razy w najróżniejszych doświadczeniach i wydaje się, że trzyma się kupy. Równocześnie, ponieważ jest probabilistyczna (proponuje opis świata w kategoriach prawdopodobieństw, a nie jednoznacznych wartości – red.), nie pozostaje w zgodzie z naszym sposobem myślenia, bo my wolimy myśleć w sposób deterministyczny. Jeżeli stanie się A, to konsekwencją będzie B, a jeśli stanie się B, to jego konsekwencją będzie C. W mechanice kwantowej myślenie liniowe nie działa w ogóle. Jeśli stanie się A, to jego wynikiem może być z pewnym prawdopodobieństwem i B, i C. Nie ma prostego wynikania.

I to fizykom, również mnie, bardzo utrudnia życie. Trzeba przestawiać się na nieoczywisty sposób myślenia. Szukając analogii do życia codziennego powiem, że nie czuję się naturalnie pływając. Zawsze towarzyszy mi podświadomy strach, że się mogę utopić. Podobnie jest z myśleniem w kategoriach mechaniki kwantowej.

Większość uczonych szarpała się z pytaniem, dlaczego świat jest zrobiony tak, że nie potrafimy go rozumieć i przewidywać intuicyjnie. Aż w połowie XX w. Richard Feynman, amerykański fizyk, wpadł na pomysł, że zamiast się czymś martwić, trzeba to wykorzystać.

Można zlecić doktorantowi rozpisanie i rozwiązanie równań opisujących ewolucję czasową układu kwantowego, ale można też wykorzystać ten układ do realizacji jakiejś operacji matematycznej – w szczególności do wykonania rachunków na temat tego, jak sam się będzie zachowywał. Kilkadziesiąt lat temu był to luźny koncept, którego nikt nie podchwycił – aż do lat osiemdziesiątych.

Zamiast walczyć z teorią, zaczynamy ją wykorzystywać. Moim zdaniem to niebywale głęboka zmiana w podejściu do fizyki kwantowej. Dotyczy bardziej psychologii ludzkiej niż samej nauki.

Zwycięża pragmatyzm?

Ja myślę, że to jest piękne, iż naukowcy się przełamali i powiedzieli: dlaczego mamy się tym martwić, skoro to jest samo w sobie takie fajne? Weźmy to i coś z tym zróbmy.

Czy to przypadkiem nie jest kompromis z naturą? Ślizganie się po powierzchni rzeczywistości?

Pytanie jest trudniejsze i brzmi, czy jest cokolwiek poza materią. Bo jeżeli jest tylko materia, to pańskie obawy są bezzasadne. Nie może być żadnych obliczeń innych niż te, które są dozwolone przez układy fizyczne. Nie da się nic innego zrobić. Jeżeli przyjmiemy założenie, że jest tylko materia, to będzie oznaczać, że nie ma lepszych rachunków niż te dokonywane przez układy kwantowe. A jeśli dopuścimy, że jest coś innego niż materia, to wtedy wątpliwość jest zasadna. Czy możemy na wyższym poziomie abstrakcji podchodzić do obliczeń? Oto jest pytanie!

A jakie założenia czyni doświadczalnik?

[głębokie westchnięcie, dym z papierosa] Zwykłem mawiać, że – jak każdy – musi w coś wierzyć. Ja wierzę, że wszystko, czym dysponujemy, to materia. Takie jest moje głębokie przekonanie już od kilkudziesięciu lat.

Niestety, na pytanie o materię nie ma odpowiedzi doświadczalnej. W tym, co robię zawodowo, staram się ograniczać do stawiania pytań, na które powinny istnieć tego typu odpowiedzi. I to chyba jakoś rozprzestrzenia się na cały światopogląd, który koncentruje się wokół stwierdzenia, że jeśli czegoś nie da się sprawdzić doświadczalnie, to pewnie to coś nie istnieje. Albo też pytanie zostało źle postawione...

Ech, nie jestem filozofem, bardzo mnie pan wymęczył tymi pytaniami o naturę rzeczy!
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/niezbednikinteligenta/193088,1,mechanika-kwantowa-teoria-wbrew-zdrowemu-rozsadkowi.read
474  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Tajemnice teleportacji : Styczeń 09, 2010, 17:13:26
Tajemnice teleportacji

Ludzie mówią, że wy, fizycy, nie tylko strzelacie fotonami, ale i dokonujecie ich teleportacji. Jakoś się trzeba z tego wytłumaczyć...

W Toruniu nie mamy maszyny do teleportacji. Ale zajmują się tym inne laboratoria w Europie i USA. Zaś samo zagadnienie można sformułować tak: czy potrafimy odtwarzać obiekty fizyczne? Replikować je tak, by one były identyczne – w każdym sensie – jak oryginał? I czy potrafimy to robić na odległość?

Potrafimy?

Okazuje się, że tak. Że w przypadku małych układów fizycznych, układów kwantowych, takich jak fotony, umiemy takie doświadczenia wykonać. Jesteśmy w stanie odtworzyć foton identyczny z tym, z którego startowaliśmy, ale w innym miejscu, nie przesyłając go fizycznie, ale przesyłając jedynie pewną informację klasyczną o nim.

Zjawisko to jest o tyle bliskie obrazkom z „Wojen gwiezdnych”, że nie można dokonać teleportacji – w sensie zakładanym przez fizyków – bez unicestwienia obiektu startowego. Po wykonaniu całej procedury oryginalny foton, pierwszy, jest niszczony. Nie wiemy, jaki jest.

Warto zatem w ogóle wspominać o teleportacji?

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie mówimy o przeniesieniu fizycznym obiektu z miejsca na miejsce, odtwarzamy ten obiekt w innym miejscu, przesyłając pełną informację o nim. W tym sensie nie jest to podobne do tego, co znamy z kina.

Teleportujemy pojedynczy foton, chciałoby się więcej.

Pyta pan, czy można ten efekt skalować? Na przeszkodzie staje między innymi zjawisko zwane dekoherencją (w tym przypadku to wpływ otoczenia, który niszczy pierwotny stan, np. pary teleportowanych fotonów – red.) i niestety nie widzę szans na to, by w jakimś skończonym czasie można by teleportować coś więcej niż pojedyncze obiekty kwantowe. Nie ma doświadczalnych przykładów teleportacji na więcej niż jednym fotonie. Aczkolwiek same doświadczenia są bardzo imponujące. Bardzo fajne
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/niezbednikinteligenta/193088,1,mechanika-kwantowa-teoria-wbrew-zdrowemu-rozsadkowi.read
475  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Filozoficzny ciężar splątania : Styczeń 09, 2010, 17:11:06

John Bell, amerykański informatyk kwantowy, wyjaśniał zjawisko splątania kwantowego na przykładzie kolegi po fachu Reinholda Bertlmanna, który zasłynął tym, iż nosił skarpetki nie do pary. I kiedy zza rogu budynku wyłaniała się noga Bertlmanna w różowej skarpetce, wiadomo już było, że druga skarpetka z pewnością różowa nie jest. Analogia do pańskich fotonów trafna?

Bardzo. Bo czego dotyczy rzecz? Mianowicie tego, że kiedy mamy obiekt złożony z więcej niż jednej cząstki, na przykład dwa fotony, to czasami może być tak... jak to dobrze ująć... pomyślmy przez chwilę...

Fizycy mówią na ogół o korelacjach kwantowych. I analogia do skarpetek jest o tyle dobra, że są one skorelowane – bo jeśli jedna jest różowa, to wiadomo, że druga już taka nie będzie. W tym przypadku to jest antykorelacja, ale to bez znaczenia, bo to też korelacja, tyle że ujemna.

Może inny przykład – wyobraźmy sobie, że mamy dubeltówkę, która się nie do końca udała, bo kule poruszają się po torach ustawionych pod pewnym kątem w stosunku do siebie. I jest tylko jeden spust, czyli zawsze strzelamy dwoma pociskami równocześnie. Poczyńmy jeszcze założenie, że kule mają różne kolory – biały i czerwony. Otóż splątanie to jest taka sytuacja, w której naciskamy spust, ale nie wiemy, która kula jest czerwona, a która biała, a potem dwóch obserwatorów zbiera kule i okazuje się, że kiedy jeden podnosi z ziemi jedną i jest ona czerwona, wiadomo, że druga kula z pewnością jest biała. Ale zanim się tego nie dowiedzą, kule są i takie, i takie – łaciate. Nigdy nie wiadomo, jakiego koloru jest pojedyncza kula. Skarpetki są w sumie podobne...

Własność ta ma rozległe implikacje filozoficzne. Tak głębokie, że aż trudne do streszczenia. To również kolejny przykład na to, że ludzie nie zawsze chętnie godzą się z postępem w nauce. I tak Albert Einstein nie potrafił pogodzić się z faktem, iż układy fizyczne mogą występować w stanach splątanych. Niestety, nigdy nie udało mu się zaproponować innego, lepszego wyjaśnienia.

W powszechnym rozumieniu konsekwencją splątania jest możliwość przesłania informacji w sposób natychmiastowy – nawet z jednego krańca galaktyki na drugi.

Ale co znaczy przekazywanie informacji? To trzeba zdefiniować. Załóżmy, że jestem jedną z osób, które zbierają kule z naszej specjalnej dubeltówki. Znalazłem czerwoną i w tej chwili wiem, że na drugim końcu galaktyki musi być biała. Wiem natychmiast. To jest ten paradoks – bo przecież wiadomo skądinąd (mówi o tym szczególna teoria względności), że nic nie może przemieszczać się szybciej niż światło. Tyle tylko, że jeżeli ja wiem, jak działa układ, to nie ma mowy o przekazywaniu informacji. Byłem na to wcześniej przygotowany, dlatego że znam zasadę działania dubeltówki.

Dlatego właśnie fizycy mówią o korelacjach, czyli o tym, że dwururka ma pewną nietypową własność. I w tym sensie nie ma przekazywania informacji z szybkością większą niż prędkość światła.

Informacją jest wiedza o dubeltówce?

Otóż to. A przynajmniej tak sobie tłumaczymy ten paradoks, z którym jakoś trzeba żyć. Bo jak do tej pory wierzymy, że obie teorie – mechanika kwantowa dopuszczająca istnienie tych szczególnych korelacji i teoria względności zabraniającą zbyt szybkiego przesyłania informacji – są poprawne. I trzeba szukać wyjaśnień, które pogodzą obie te teorie.

Wiemy, jak zbudować taką dwururkę?

Na poziomie układów kwantowych – owszem. Właśnie taką mamy w Toruniu. Przy czym ona nie strzela kulami, ale wysyła fotony o różnej polaryzacji. Jeśli złapiemy jeden foton i zbadamy jego stan, to wiemy, że drugi foton jest spolaryzowany inaczej.
476  Kluczem do zrozumienia jest wiedza / Fizyka / Fizyk na tropie kota : Styczeń 09, 2010, 17:08:58
Mechanika kwantowa. Teoria wbrew zdrowemu rozsądkowi

O praktycznych korzyściach wynikających z teorii kwantowej, o strzelaniu z fotonowej dubeltówki z prof. Czesławem Radzewiczem, fizykiem, szefem jedynego w Polsce zespołu, który para się doświadczalną informatyką kwantową.
W swym najsłynniejszym eksperymencie Erwin Schrödinger (1887–1961), austriacki współtwórca mechaniki kwantowej (czyli teorii fizycznej odnoszącej się do zjawisk zachodzących w świecie bardzo małych obiektów, których nie sposób opisać poprawnie za pomocą mechaniki klasycznej), zamknął kota w pudełku wraz z trucizną uwalnianą przez rozpad atomu pierwiastka promieniotwórczego. Ale ponieważ atom ten zgodnie z prawami fizyki kwantowej znajdował się w stanie, który był mieszaniną stanu przed rozpadem i po rozpadzie, nieszczęsny ssak, aż do chwili otwarcia pudełka był zarazem żywy i martwy.

Eksperyment oczywiście miał charakter czysto myślowy. Żaden kot nie ucierpiał, ale udręczeni zostali fizycy. Mechanika kwantowa, której kot Schrödingera stał się symbolem, przez dziesiątki lat doprowadzała do szewskiej pasji zarówno jej twórców, jak ich następców, wymagała bowiem (i wciąż wymaga) zawieszenia zdroworozsądkowych zasad poznania rzeczywistości. Irytowała aż do chwili, gdy zgodnie z hasłem judoków „ustąp, aby zwyciężyć”, uczeni zaczęli wykorzystywać jej zadziwiające własności.

Karol Jałochowski: – Żałuję, że miałem kiedyś cokolwiek wspólnego z teorią kwantową – mawiał ponoć Schrödinger. Wszystko przez tego paradoksalnego kota?

Czesław Radzewicz: – Schrödinger nie był jedynym uczonym, który miał kłopoty z wynikami własnej pracy. Starszym przykładem jest Max Planck, który ułożył pierwszą cegiełkę w budynku mechaniki kwantowej i który do śmierci nie mógł się pogodzić z tym, że jest tak, jak mówiła nowa teoria. Owszem, wypisał bardzo eleganckie i, co ważniejsze, poprawne równanie promieniowania ciała doskonale czarnego (jedna z kluczowych zagadek nauki przełomu XIX i XX w., niewytłumaczalna metodami fizyki klasycznej – red.), po czym przez kolejnych kilkadziesiąt lat szukał lepszego wyjaśnienia. Takiego, które by bardziej pasowało do jego wyobrażenia na temat rzeczywistości. Bezskutecznie zresztą.

Schrödinger, który wspaniale zasłużył się dla mechaniki kwantowej, w pewnym momencie zauważył, że teoria, którą rozwijał razem z wieloma innymi uczonymi, prowadzi do rozmaitych paradoksów. Przykładem może być wspomniany przez pana kot, który jest równocześnie i żywy, i martwy. Co wcale nie znaczy, że to jest chory kot, który za chwilę wyzionie ducha. I to Schrödingera bardzo gryzło. Starał się z tym paradoksem uporać, ale tak na dobrą sprawę do dzisiaj nie mamy dobrego obrazu tej sytuacji. Pojawiają się bardzo egzotyczne pojęcia, na przykład – używając żargonu fizyków – kolaps funkcji falowej. Ale tak naprawdę nikt nie wie, co to znaczy. To bardzo typowy dla ludzi sposób postępowania – kiedy czegoś nie rozumiemy, przynajmniej nadajmy temu nazwę.

Nazwane, a zatem oswojone?

Chodzi prawdopodobnie o poczucie bezpieczeństwa. Bo nie wiadomo, co oznacza kolaps funkcji falowej. To jest arcyważny problem w przypadku kota Schrödingera. W którym momencie dowiadujemy się, jaki jest wynik pomiaru? Kiedy to następuje – czy w chwili włączenia aparatu pomiarowego, czy w momencie, gdy przeczytamy wynik pomiaru? Nie jest wcale oczywiste, czy procedura wymaga udziału świadomości. Być może, gdyby nie było istoty świadomej, to ten wynik byłby inny albo by nie istniał. To są pytania raczej filozoficzne.

My, fizycy doświadczalni, jeżeli bierzemy się za pomiar, staramy się zazwyczaj dotrwać do jego końca i odczytać wynik. Co nie zawsze jest łatwe, bo niektóre doświadczenia są bardzo długotrwałe.

Krążą plotki, że koty Schrödingera są powoływane do życia w laboratoriach...

Tak, ale są to nieco inne byty. Paradoks kota Schrödingera jest oparty na tym, że z jednej strony mamy bardzo mały układ fizyczny opisywany przez mechanikę kwantową, a z drugiej mamy układ niezwykle duży – kota. Potrafimy dziś budować analogi kota Schrödingera dla małych układów fizycznych. Przykładem jest umieszczony w specjalnej pułapce jon, który znajduje się jednocześnie w dwóch miejscach. I dopóki nie dokonamy pomiaru, nie wiemy, gdzie on rzeczywiście jest. Przy czym, niestety, ta analogia jest ułomna, bo mamy do czynienia z układem, dla którego potrafimy napisać równanie ruchu, rozwiązać je i zaraz otrzymamy wynik.

Kwantowa mechanika bardzo źle stosuje się do układów dużych. W zasadzie można powiedzieć, że gdybyśmy byli sprawni matematycznie, to moglibyśmy napisać równanie kwantowo-mechaniczne opisujące ewolucję w czasie tego stołu, przy którym siedzimy. Tyle tylko, że zabrakłoby papieru na świecie, żeby to równanie wypisać i nie wiadomo, jak je rozwiązać.

Powstał więc pomysł, by robić doświadczenia z kotami Schrödingera na coraz większych układach. Podąża w tym kierunku wielu badaczy w nadziei, że kiedyś może uda się wreszcie wyznaczyć granicę między światem kwantowym a klasycznym.

Ważne to?

Ja nie wiem, czy to jest ważne z praktycznego punktu widzenia. Przypuszczam, że nie. Natomiast nie zawsze to, co się opłaca, jest najważniejsze; może to jest równie ważne jak budowanie komputera kwantowego, na który jest wyraźnie zapotrzebowanie. Gdyby armii rosyjskiej zaproponować takie urządzenie, zapłaciłaby każde pieniądze, bo jest ważne zastosowanie – łamanie kodów. Kot Schrödingera zapewne nie znalazłby wielu nabywców.

Elegancja doświadczenia

Myśl Schrödingera wyprzedziła eksperyment. Kto dziś dostarcza więcej bodźców do badań nad fizyką kwantową – teoretycy czy doświadczalnicy?

Na początku XX w., kiedy powstawała teoria kwantowa, sprawa była jasna. Mieliśmy wyniki doświadczeń sprawdzonych, wielokrotnie powtórzonych, których nie sposób było wyjaśnić za pomocą istniejących teorii fizycznych. Sytuacja była wyraźnie asymetryczna. Doświadczenie wyraźnie wyprzedzało modele teoretyczne. Teoretycy musieli wziąć się do roboty. W tej chwili sytuacja jest chyba bardziej symetryczna. Czasami szala przechyla się wręcz na stronę teoretyków.

Przykład. Spora grupa niezwykle inteligentnych ludzi już od dziesiątków lat zajmuje się teorią strun (która opisuje fundamentalne zasady funkcjonowania Wszechświata, każąc myśleć o jego podstawowych cegiełkach, cząstkach elementarnych, jak o swoistych tonach wydawanych przez niezwykle małe jednowymiarowe obiekty zwane superstrunami – red.). Szanse jej sprawdzenia doświadczalnego są praktycznie równe zeru. Uczeni tworzą przepiękne, bardzo wyrafinowane matematycznie twory, których być może nigdy nie uda się zweryfikować.

W bardziej przyziemnych dziedzinach fizyki jest remis. Choć bilans zapewne ulegnie zmianie. To efekt, który ma niewiele wspólnego z filozofią nauki. Większość ludzi na Ziemi mieszka w bardzo biednych rejonach. W Indiach czy Chinach, które mają spore tradycje edukacji uniwersyteckiej, mieszka wielu inteligentnych ludzi, którzy chcieliby zajmować się fizyką. Tych krajów nie stać jednak na budowę laboratoriów i uczeni zwracają się ku teorii.

Przyrost liczby teoretyków i wyrafinowanych teorii jest funkcją przyrostu liczby ludności i ubożenia globu?

Dokładnie tak. A rodzaj harmonii między doświadczalną i teoretyczną metodą prowadzenia badań jest potrzebny. Każda z nich pozostawiona sama sobie będzie się degenerowała. Teoretycy będą dryfowali w kierunku matematyki, a doświadczalnicy w kierunku inżynierii. A tylko oddziaływanie między jednymi i drugimi tworzy nową jakość. Tak się składa, że część doświadczalna jest droga. To zabawa dla bogatych społeczeństw.

Wspomnianą teorię strun rozumie tylko kilka – a i to informacja niepotwierdzona – osób na Ziemi...

[śmiech] Ja do nich nie należę.

...i twierdzą one, że jest to wyjątkowo piękna teoria. Zwykło się uważać, że teoretyków motywuje do pracy zmysł estetyczny. Co w takim razie – oprócz solidnego budżetu – napędza fizyka doświadczalnego?

To jest dobre pytanie... co jest motorem... Jeden z czynników ma charakter sportowy. Proszę sobie wyobrazić, że są na świecie dwa lub trzy laboratoria, które zajmują się podobnym zagadnieniem. W naturalny sposób pojawi się konkurencja między nimi, zresztą bardzo pożądana. Z drugiej strony dla mnie najważniejsza jest jednak pewna elegancja eksperymentu. Chciałbym robić doświadczenia, które są proste i ważne. To mi się nie bardzo udaje, oczywiście.

Skąd ta oczywistość?

Bo to jest strasznie trudne. Trzeba pewnej dozy talentu. Dużo pracy.

Czynnik prostoty jest zatem ważny, ale zależny od dziedziny badań. Jeżeli ktoś zajmuje się cząstkami elementarnymi, jest skazany na olbrzymie międzynarodowe urządzenia. Ale w innych naukach, takich, w których pracuje się w zespołach trzy- lub pięcioosobowych, można wykonać ładne doświadczenie, właśnie – ładne doświadczenie – takie, które coś pokaże, będzie istotne i przy którym nie zarobię się na śmierć.

Tak, jednak elegancja jest czynnikiem motywującym. Być może wspólnym dla wszystkich, którzy tworzą coś nowego, nieistotne, czy to są stroje, czy teorie naukowe.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/niezbednikinteligenta/193088,1,mechanika-kwantowa-teoria-wbrew-zdrowemu-rozsadkowi.read
 

Przyjemność eksperymentu

Po zaplanowaniu eksperymentu fizyk doświadczalny przystępuje do żmudnego, nawet wieloletniego procesu przygotowania aparatury, następujących po nim testów, poprawek, by potem otrzymać nie namacalny wynik, ale ciągi liczb, które należy dopiero poddać interpretacji. Czy w natłoku przyziemnych czynności – fizycznych, w pejoratywnym tego słowa znaczeniu – badacz traci zapał?

[bardzo głębokie westchnięcie] To jest dość trudne pytanie. Chyba nie potrafię na nie odpowiedzieć w niczyim innym imieniu niż tylko w swoim. Nie ukrywam, że często strona techniczna doświadczenia jest dla mnie bardziej intrygująca i pasjonująca niż interpretacja wyników. Odkryłem ten fakt z pewnym smutkiem jako młody początkujący badacz. Długo nie chciałem się z nim pogodzić, uważając, że jest to pewna ułomność. Bo przecież jeśli już pracuję w tym zawodzie, to powinienem zajmować się tym, co jest najważniejsze, co jest istotą fizyki, czyli rozwijaniem nowych koncepcji i podbojem nieznanych terytoriów. Ale po okresie kłopotów jakoś się ze sobą pogodziłem.

Od pewnego czasu prowokuję kolegów stwierdzeniem, że nieważne, co wyjdzie, ważne, żebyśmy zrobili piękne doświadczenie – na dobrym poziomie technicznym, poprawne; w którym użyjemy dobrych metod, a przy okazji skonstruujemy kawałek unikatowej aparatury. To się spotyka z różnymi reakcjami. Dlatego lubię pracować w zespołach, w których są ludzie przedkładający interpretację wyników nad samo doświadczenie.

Bywa, że pierwotne zamierzenie ulega rozmyciu?

Czy tracimy z pola widzenia pytanie o cel badań? Czasami tak.

Przygotowanie większego doświadczenia trwa dość długo. Szczególnie kiedy brakuje środków finansowych. Często w trakcie przygotowań pojawiają się nowe pomysły i trzeba zejść z zaplanowanej ścieżki. Może się też okazać, że ktoś nas już wyprzedził. Oczywiście, możemy powtórzyć jego doświadczenie i zweryfikować rezultat, ale to już nie jest to samo. To już nie jest ta sama przyjemność.

A prawdziwej przyjemności dostarcza eksperyment, jak już wspomnieliśmy...

...ładny.

Ładny, czyli jaki?

Proszę mi pozwolić na dygresję. Kilka lat temu kilku wydziałom fizyki rozmaitych polskich uczelni i placówkom PAN udało się stworzyć Krajowe Laboratorium Fizyki Atomowej, Molekularnej i Optycznej, zakotwiczone przy Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika. Zamiast rywalizować o ograniczone środki finansowe, stworzyliśmy konsorcjum.

Mam w Toruniu własny kącik – laboratorium optyki kwantowej czy też szerzej – informatyki kwantowej. Ale to jeszcze by było za mało. Muszę panu powiedzieć, że ja jeszcze mam w życiu szczęście. Otóż udało mi się trafić na kilku młodych wybitnych ludzi, którzy robią tam doświadczenia. Doświadczenia bardzo fajne.

Jedno z nich było dość zabawne. Chcieliśmy pokazać, że korzystanie z praw fizyki kwantowej może coś istotnego wnieść do przesyłania informacji. Zbudowaliśmy źródło emitujące pary (dwójki) fotonów. Powstają one w dziwnym stanie, który nazywamy splątanym. Informację kodowaliśmy za pomocą stanu polaryzacji światła. Umawialiśmy się, że – na przykład – foton spolaryzowany pionowo jest jedynką, a poziomo – zerem. I pytaliśmy, czy za pośrednictwem par splątanych, takich szczególnych stanów kwantowych, możemy przesyłać więcej informacji, czy też nie. Chce pan zgadywać?

Nie śmiem.

Odpowiedź brzmi: trzy. Jesteśmy w stanie przysyłać trzy razy więcej informacji w parach, które mają splątanie, niż w parach, które go nie mają. I to jest odpowiedź doświadczalna. Choć nie do końca to właśnie nam wyszło – otrzymaliśmy 2,8. Ale i tak jest to eleganckie, małe doświadczenie. Jestem bardzo z niego zadowolony.
477  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: ARKA PRZYMIERZA : Styczeń 09, 2010, 16:11:20
MEM HEI SHIN
Cytuj
Budowa kryształu jest akurat  taka, że zbudowany on jest z 72 geometrycznych sfer ( biblijne 72 Sefirot).

jak byś mógł to rozwinąć
TETRAGRAMATON  czyli czworościan to podstawowa figura Platońska
i albo jest fraktalna czyli nieskończona w swoim podziale albo jako pdstawowa jest pusta
72 Sefirot ja wiem o 10
Cytuj
10 jest liczbą Sefirot (SArot), dziesięciu Bożych aspektów

http://www.tnn.pl/rozdzial.php?idt=583&idt_r=2537
478  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: Nowy świat, nowy ład, nowy porządek : Styczeń 09, 2010, 15:56:41
To zależy od punktu odniesienia jesteśmy już praktycznie w najdalszym położeniu  układu słonecznego od centrum galaktyki, coraz większa agresja może być tego przyczyną  , po przekroczeniu tego punktu wpływ pozytywnej energii powinien narastać, tylko że z perspektywy naszego życia te zmiany mogą następować bardzo powoli lub wręcz niezauważalnie.
479  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: ARKA PRZYMIERZA : Styczeń 09, 2010, 04:50:13
Wysłany przez: MEM HEI SHIN

Cytuj
Interesuje mnie tylko TETRA- GRAMA-TON, który jest energetyczną ''cegłą'' -
 ''spoiwem'' wszechświata, a to że nie został on włożony do wiadra z wodą, ale do  kondensatora (''drewnianej skrzyni''), to chyba już to  wyjaśniliśmy.

Zostało wyjaśnione przy okazji również inne aspekty działania tej ''maszyny'' do tworzenia rzeczywistości,  a między innymi to, że komunikacja świadomości (człowieka)  z tym 72 geometrycznych (Sefirot) obywa się za pomocą ''języka światła''.

Cały ten  wątek założyłem po to, aby dać asumpt do przemyśleń dla tych nielicznych, którzy chcą się  świadomie zmierzyć z  programowaniem ''próżni'' i jej narzędziami.
Czyli jak to działa?

Więc zostało napisane wiele, a nawet za wiele, biorąc pod uwagę pewne aspekty, o których z osobistych powodów nie będę wyjaśniał.

Amen

Założyłeś wątek ARKA PRZYMIERZA a chodziło ci o jej zawartość ,
TETRA- GRAMA-TON to trzeba było złożyć taki wątek i byłoby bez niedomówień.

 Amen (z hebr. אמן amen - "na pewno", "wierność". Słowo "amen" jest także używane jako zwrot w rodzaju "niech tak będzie".

I jeszcze jedno jeśli chce się usystematyzować jakąś wiedzę to trzeba pierw ją całą zebrać w jednym miejscu ,choćby dla samego komfortu dyskusji.

amen

Leszek napisał w
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=285.0

Cytuj
Według Platona "materia zbudowana jest z całostek i nie jest podzielna, a całostki te mają charakter idealny. Nie są bowiem ciałami stałymi, lecz figurami geometrycznymi".
Platon wyróżnił pięć figur doskonale symetrycznych figur geometrycznych. Są to:
Czworościan (tetrahedron)
Sześcian (Cube)
Ośmiościan (Octahedron)
Dwunastoscian (Dodecahedron)
Dwudziestościan (Icosahedron)
Gordon Plummer, teozoficzny autor w książce "Matematyka kosmicznego umysłu" pokazuje, że całkowita dodana suma kątów gniazda wszystkich brył platońskich, zwanego Mniejszym Labiryntem albo Gwiezdną Matką.
Model Gwiezdnej Matki składa się z pięciu brył platońskich wpisanych jedna w drugą.
W powyższym procesie mamy do czynienia z połączeniem geometrii sześciokątnej (heksagonalnej) z geometrią pięciokątną (pentagonalną). Jeśli długość krawędzi sześcianu wynosi 1.0, to długość krawędzi dwunastościanu wyniesie 0.618, a długość krawędzi dwudziestościanu wyniesie 1,618... Jest to tzw. Złota Proporcja. Każda z tych dwóch geometrii niesie ze sobą pewne właściwości wynikające ze stosunków liczbowych czy też proporcji w nich zawartych.
Model Gwiezdnej Matki składa się z pięciu brył platońskich wpisanych jedna w drugą.
Źródło: http://www.goldenmean.info/kit/


Okazuje się, że sześcian można wpisać w dwunastościan. W tym celu należy przechylić sześcian w stosunku do jego własnej podstawy dokładnie o 32 stopnie. Wówczas osiem wierzchołków sześcianu idealnie pokryje się z ośmioma wierzchołkami dwunastościanu.
Co więcej, gdy przechylony o 32 stopnie sześcian obrócimy wokół pionowej osi symetrii 5 razy, to wierzchołki sześcianu wyrysują wszystkie wierzchołki dwunastościanu, a krawędzie sześcianu obróconego pięć razy utworzą pentagram (widoczny w środku ostatniego obrazka).
W powyższym procesie mamy do czynienia z połączeniem geometrii sześciokątnej (heksagonalnej) z geometrią pięciokątną (pentagonalną). Jeśli długość krawędzi sześcianu wynosi 1.0, to długość krawędzi dwunastościanu wyniesie 0.618, a długość krawędzi dwudziestościanu wyniesie 1,618... Jest to tzw. Złota Proporcja. Każda z tych dwóch geometrii niesie ze sobą pewne właściwości wynikające ze stosunków liczbowych czy też proporcji w nich zawartych. O znaczeniu czy też funkcjach obu tych geometrii będzie jeszcze mowa.
Zobacz: http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=15.msg266#new


Czym jest Gwiezdna Matka?
Jest modelem fraktala ukazującym wzajemne relacje między 5 bryłami platońskimi, które osadzone są tutaj jakby w jednym gnieździe. W naturze Gwiezdnej Matki leży naprzemienne generowanie (na zasadzie pulsowania) dwunastościanu i dwudziestościanu, które wyznaczają ścieżki dla idealnego (fraktalnego) i niedestrukcyjnego przepływu energii.
Wystarczy przedłużyć krawędzie dwunastościanu, aby nieuchronnie skrzyżowały się one wyznaczając w ten sposób wierzchołki dwudziestościanu. I odwrotnie - przedłużając krawędzie otrzymanego 20-ścianu uzyskamy wierzchołki 12-ścianu.
Dwudziestościan i dwunastościan można więc wpisywać/opisywać na sobie naprzemienne W NIESKOŃCZONOŚĆ.
Owo pulsowanie oparte jest na Złotym Podziale i daje nam w efekcie idealny trójwymiarowy fraktal, opisujący zjawisko niedestrukcyjnej kompresji falowej oraz wspomnianego już przyspieszenia, które JEST grawitacją.
Według Dana Wintera Gwiezdna Matka wyznacza geometrię DNA, siatki Ziemi i Zodiaku.Ten idealny archetyp jest idealnym trójwymiarowym FRAKTALEM, który "pączkuje" w nieskończoność tworząc naprzemienne 12-20-12-20-ściany... Jest on obrazem krzyżowania się wszystkich fal opartego na proporcji Złotego Podziału.

Owo "pączkowanie" idealnego fraktala umożliwia wpisywanie Sześcianu Metatrona w kolejne "szkielety" dwunasto- i dwudziestościanu, dzięki czemu tworzą się kolejne "światy" na różnych poziomach Stworzenia.
Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona. Tworzą ją bowiem nie tylko wyjściowe kształty pięciu brył platońskich, ale także ich wzajemne przenikanie się, ich projekcje, przekroje i odbicia w różnych nakładających się na siebie skalach.Ten idealny archetyp jest idealnym trójwymiarowym FRAKTALEM, który "pączkuje" w nieskończoność tworząc naprzemienne 12-20-12-20-ściany... Jest on obrazem krzyżowania się wszystkich fal opartego na proporcji Złotego Podziału.

Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona. Tworzą ją bowiem nie tylko wyjściowe kształty pięciu brył platońskich, ale także ich wzajemne przenikanie się, ich projekcje, przekroje i odbicia w różnych nakładających się na siebie skalach. Pamiętajmy jednak, że ewolucja z definicji zakłada ruch
Czego rozwinięcie znajdziesz tu
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=15.msg107#new

480  Powitania, Kawiarenka i Hyde Park / Hyde Park - inne / Odp: ARKA PRZYMIERZA : Styczeń 09, 2010, 01:37:07
TETRAGRAMATON  czyli czworościan to podstawowa figura Platońska którą można przekształcić fraktalnie w Gwiezdną Matką którą można przekształcić fraktalnie w figurę E8 która obrazuje nam teorie pola

amen
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 »
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

colorfulworld polishmaxlive forumdlahistorykow wiedzminlandrp pegasus