Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
  Pokaż wiadomości
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 »
1261  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Tajne" stowarzyszenia / MASONERIA POLSKA AD 2009 (wg. St. Krajskiego) : Maj 21, 2009, 23:39:44
MASONERIA POLSKA AD 2009 oczyma Stanisława Krajskiego.


MASONERIA POLSKA 2009 (1/7)


http://www.youtube.com/watch?v=hkqqO3DjDz0

MASONERIA POLSKA 2009 (2/7)

http://www.youtube.com/watch?v=7ih1VSkjoOs

MASONERIA POLSKA 2009 (3/7)

http://www.youtube.com/watch?v=wTVSLuUg5uU

MASONERIA POLSKA 2009 (4/7)

http://www.youtube.com/watch?v=WNsmYegW91A

MASONERIA POLSKA 2009 (5/7)

http://www.youtube.com/watch?v=9DrCTJ_NiHw


MASONERIA POLSKA 2009 (6/7)

http://www.youtube.com/watch?v=-gEOhfXnS1M

MASONERIA POLSKA 2009 (7/7)

http://www.youtube.com/watch?v=lJbEDYuuPvQ

Więcej:
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=50.0
1262  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Tajne" stowarzyszenia / Anioły i demony. Rzeczywistość czy fikcja [PL] (film) : Maj 21, 2009, 23:37:33
Anioły i demony. Rzeczywistość czy fikcja

Film analizuje wątki opisane w fascynującym bestsellerze Dana Browna Anioły i demony. Czy tajne, mające wielowiekową tradycję stowarzyszenie iluminatów istnieje naprawdę? Czy trwa walka o dostęp do nowej broni o niespotykanej do tej pory sile rażenia, zdobycie której daje władze nad światem?


http://www.youtube.com/watch?v=nKZnluYq1bk

Cały film w wersji avi ktoś wrzucił tutaj:
http://przeklej.pl/folder/32433671/aniolowie_i_demony


Czytaj też poniższy wpis:
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=50.msg250#new
1263  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Teorie spiskowe" / Mistrzowie Pieniędzy (The Money Masters ) PL (film) : Maj 21, 2009, 23:34:39
The Money Masters - How International Bankers Gained Control of America
Mistrzowie Pieniędzy - Jak Międzynarodowi Bankierzy Zdobyli Kontrolę Nad Ameryką


Klasyk. Film określany przez wielu jako najlepszy dokument na temat pieniędzy, władzy i panującego systemu finansowego. W filmie omawiane są koncepcje pieniędzy, długu i podatków oraz ich rozwój od czasów starożytnych do współczesnych. Film obejmuje historię: bankowości opartej na częściowej rezerwie, centralnej bankowości, polityki pieniężnej, systemu obligacji Skarbu Państwa i systemu Rezerwy Federalnej.
To nie kolejny film o pieniądzach.
To prawdopodobnie najważniejszy film o pieniądzach i powinien go zobaczyć każdy!

Za napisy podziękujcie ziar25 http://www.youtube.com/ziar25



YouTube:

Lista odtwarzania YouTube:
http://www.youtube.com/view_play_list?p=8452AFBE8B9AE7EF

Torrent:
http://btjunkie.org/torrent/The-Money-Masters/44866e73d341b12f19b74d27a7214dd5fed164a9760b
Movie info:
CD1 - XVID  720x480 29.97fps 701.2 MB;  CD2 - XVID  720x480 29.97fps 701.4 MB

Napisy:
http://rapidshare.com/files/228136325/The_Money_Masters_napisyPL.rar
http://www.przeklej.pl/d/0001fi00b8g8/the_money_masters_napisypl.rar
http://w250.wrzuta.pl/plik/2KXwvufZTli/the_money_masters_napisypl

Rapidshare: (film + dołączony plik napisów)
http://rapidshare.com/files/228117444/The_Money_Masters.part1.rar
http://rapidshare.com/files/228119931/The_Money_Masters.part2.rar
http://rapidshare.com/files/228123068/The_Money_Masters.part3.rar
http://rapidshare.com/files/228125754/The_Money_Masters.part4.rar
http://rapidshare.com/files/228128170/The_Money_Masters.part5.rar
http://rapidshare.com/files/228131849/The_Money_Masters.part6.rar
http://rapidshare.com/files/228133884/The_Money_Masters.part7.rar
http://rapidshare.com/files/228135720/The_Money_Masters.part8.rar

Przeklej: (film + dołączony plik napisów)
http://www.przeklej.pl/d/0001fi3a78g8/the_money_masters_pl.part1.rar
http://www.przeklej.pl/d/0001fi9q68g8/the_money_masters_pl.part2.rar
http://www.przeklej.pl/d/0001fi5ag8g8/the_money_masters_pl.part3.rar

Źródło:
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=7303&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=
1264  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Tajne" stowarzyszenia / Iluminaci - artykuł z "Focus Historia" 29/04/2009 : Maj 21, 2009, 23:33:25
Iluminaci
Focus Historia 29/04/09

To słowo kojarzy się w wielu kościelnych kręgach jak najgorzej. Niektórzy określają ich wręcz mianem rycerzy Lucyfera. Czy jednak to nie sam Kościół wymyślił i wykreował iluminatów, którzy swą siedzibę urządzili w zamku Świętego Anioła, tuż pod okiem papieża?

Czy to możliwe, aby zakon iluminatów, wywodzący się z zamierzchłej przeszłości, przetrwał, w najściślejszej konspiracji, do naszych czasów? I aby, będąc wpływową organizacją, skupiającą przedstawicieli nauki oraz finansjery, realizował testament ojców założycieli, nakazujący zniszczyć Kościół katolicki, uderzając w samo jego serce, czyli Bazylikę Świętego Piotra?


ANIOŁY I DEMONY

Badania historyczne nie potwierdzają takiej możliwości, ale za sprawą amerykańskiego pisarza Dana Browna i jego bestsellerowej powieści „Anioły i Demony” stała się niezwykle popularna. Podobnie jak spiskowe teorie, stworzone przez Browna na potrzeby innego wydawniczego megahitu, czyli „Kodu Leonarda da Vinci”.

W połowie maja w kinach pojawi się ekranizacja „Aniołów i Demonów” – produkcja wielkobudżetowa, z udziałem wielkich gwiazd Hollywood – i kwestia współczesnego zagrożenia ze strony iluminatów przetoczy się przez najważniejsze media na świecie. Tak jak po publikacji „Kodu” – choć wszyscy doskonale wiedzieli, że jest to wyłącznie oferta rozrywkowa, powieść, której nikt poważny nie może traktować jako rozprawy moralno--historycznej, najtęższe umysły zaangażowały się w polemikę. Zaatakowana wówczas przez Browna Prałatura Personalna Kościoła katolickiego, czyli osławione Opus Dei, przez długi czas nie zajmowała się niczym innym niż odpieraniem ataków pisarza i przekonywaniem świata, że organizacja, stworzona przez św. Josemarię Escrivę, nie jest dziełem szatana. Polemistom z Opus Dei wtórowali hierarchowie z Watykanu, a także teologowie i publicyści katoliccy. Można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z doskonale zorganizowaną (acz nieco perwersyjną) akcją promocyjną tej książki.

Ponieważ „Anioły i Demony” uderzają bezpośrednio w Stolicę Apostolską, można się spodziewać zamieszania na porównywalną skalę. Tym bardziej że Brown nie ograniczył się do sensacyjnej akcji – w jego książce pojawiają się setki pytań o naturę człowieka, jego zależność od bardziej bądź mniej wyimaginowanej Istoty Najwyższej, o rolę nauki w negowaniu podstawowych prawd wiary. Mówiąc krótko – powieść ta zahacza o filozofię, nawet jeśli jest to filozofia przykrojona na potrzeby niewybrednego masowego odbiorcy.

O co chodzi w „Aniołach i Demonach” – kto komu zagraża i w imię czego? Akcja powieści jest dość skomplikowana, więc poprzestańmy na kilku podstawowych informacjach. W Europejskim Centrum Badań Nuklearnych, czyli CERN-ie, znajdującym się pod Genewą, ginie fizyk eksperymentujący z antymaterią. Substancją, która ma siłę rażenia nieporównywalnie większą od bomby atmowej (kłania się głośny w ostatnim czasie Wielki Zderzacz Hadronów, stworzony właśnie do produkowania antymaterii). Fizyk jest księdzem, a jego badania mają jeden cel: udowodnić istnienie Boga. Na ciele naukowca nieznana ręka wypala ambigram (czyli można go czytać także do góry nogami) „Illuminati”. Do akcji wkracza genialny profesor symbolologii z Harvardu Robert Langdon, który ma podążać za znakami pozostawionymi przez mordercę. W gorączkowych poszukiwaniach śladów iluminatów towarzyszy mu przybrana córka zgładzonego fizyka księdza – Vittoria Vetra, także naukowiec z CERN-u. Ślady prowadzą do Rzymu, gdzie trwa konklawe po śmierci papieża. Tymczasem siły Zła dokonują kolejnego aktu przemocy: porwani zostają czterej preferiti, czyli kardynałowie mający największe szanse na objęcie tronu świętego Piotra. I giną, jeden po drugim, a na ich ciele zostają wypalone kolejne hasła-ambigramy: Ziemia, Ogień, Woda, Powietrze.

Zdaniem Langdona klucz do odkrycia tajemnicy tego ataku na Watykan spoczywa w dostępnych jedynie dla nielicznych Archiwach Watykańskich. Dokładnie: w nieznanym do tej pory dziele Galileusza „Diagramma della Verita”, gdzie zakodowana została informacja o tajnej siedzibie iluminatów. Genialny XVII-wieczny astronom, gnębiony przez Świętą Inkwizycję za popieranie heliocentrycznej teorii Kopernika, był bowiem przywódcą zakonu oświeconych i pociągał za sznurki tej konspiracji. Wiadomość o wspomnianej siedzibie zakodował mu w poetyckiej formie inny członek tej organizacji – John Milton, autor „Raju utraconego”, dzieła uważanego przez mu współczesnych za apologię szatana. Zaś wyrafinowane znaki na mieście w postaci rzeźb „porozstawiał” wielki twórca epoki Giovanni Lorenzo Bernini. Także iluminat. Dla kogo przeznaczone były owe znaki? Dla tych, którzy w ciągu wieków pragnęli wstąpić w szeregi tej organizacji i musieli sami – wykazując się ponadprzeciętną inteligencją – odnaleźć utajoną siedzibę. Teraz profesor Langdon rusza w trasę, aby powstrzymać mordercę, mszczącego się za zgładzenie czterech naukowców przez XVII-wieczny Kościół. No, i by odnaleźć antymaterię, która ma eksplodować pod Bazyliką Świętego Piotra. Papieski kamerling Carlo Ventresca, pełniący rolę głowy Kościóła w czasie konklawe, świadom najwyższego zagrożenia, umożliwia Langdonowi wejście do watykańskiego archiwum, gdzie spoczywają dzieła Galileusza.

Tyle wystarczy – kto stoi za zabójstwami, i czy rzeczywiście iluminaci, kto jest aniołem, a kto demonem, widzowie, którzy nie czytali książki, dowiedzą się z filmu. Dla historyka najważniejsze jest nie to, czy Robert Langdon powstrzyma siły zła, ale na ile rzetelna jest konstrukcja historyczna, na której Brown zbudował swą powieść. Tu pojawia się szereg pytań: czy iluminaci faktycznie działali w XVII- -wiecznej Italii, czy ich liderem był Galileusz, a jego prawą ręką Bernini? Czy wielki astronom spotkał się w czasie swego aresztu domowego z Miltonem i czy napisali wspólnie „Diagramma della Verita”? Wiadomo, że Brown lubi kreować własną wersję przeszłości i niektórym stowarzyszeniom nadaje rangę, jakiej w istocie nigdy nie miały. Tak przecież było z głośnym dziś Przeoratem Syjonu (któremu rzekomo szefował w XV wieku Leonardo da Vinci, a dwieście lat później Isaac Newton), depozytariuszem Świętego Graala, który w „Kodzie” odgrywa najważniejszą bodaj rolę. Po wydaniu tej powieści pojawiły się setki publikacji, udowadniających że formacja ta, choć naprawdę istniała, nie miała nic wspólnego z opisywaną przez amerykańskiego pisarza. Wymyśliło ją całkiem niedawno dwóch Francuzów: Pierre Plantard i Gerarde de Sede. Jak pisze znawca tematyki prof. Philip Gardiner w swej głośnej książce „Tajna wiedza zakazanych związków, stowarzyszeń i kultów”: „Dotyczące zakonu dokumenty ukrywane w Bibliotece Narodowej w Paryżu zostały uznane za fałszerstwo. (...) wszyscy podżegacze, uwikłani w tę surrealistyczną bujdę, złożyli pisemne oświadczenia, w których przyznali się do jej wymyślenia. Stwierdzili oni, że z jednej strony był to surrealistyczny żart, z drugiej natomiast egoistyczne przedsięwzięcie mające na celu uzyskanie akceptacji przez społeczeństwo”.

Najwyraźniej Brown nie zapoznał się z paryską prasą lat 50. ubiegłego wieku...

WOLNI DUCHEM, CIAŁEM TEŻ

A co wiemy o iluminatach? Erick Wilberding, profesor historii z nowojorskiego Uniwersytetu Johna Cabota, w rozmowie z „Focusem Historia” twierdzi: „Z pewnością niełatwo udowodnić ich działalność w XVII-wiecznej Italii. Owszem, w ciągu wieków pojawiały się grupy, odwołujące się w nazwie do oświecenia, iluminacji, ale kiedy indziej i gdzie indziej. Jeśli chodzi o Galileusza, to wszystkie jego pisma są nam dobrze znane i udokumentowane” – mówi Wilberding.

„Trudno wyobrazić sobie, że w watykańskich archiwach spoczywają nieznane dzieła, i to jeszcze o zakodowanej treści” – dodaje. Iluminaci to bardziej słowo-klucz niż jedna formacja – na przestrzeni wieków pojawiło się wiele ugrupowań, które w nazwie odwoływały się do oświecenia. Niektóre z nich funkcjonowały na pograniczu prawdy historycznej i legendy, co wprawdzie dziś historykom utrudnia zadanie, ale ułatwia je pisarzom pokroju Dana Browna. W czasach późnej starożytności pojęcie oświeconych stosowano wobec osób ochrzczonych przez duchownych, kontestujących postanowienia Soboru Nicejskiego w 325 roku (zgromadzenie to rozprawiło się z herezją Ariusza, który uważał, że Chrystus nie jest przedwieczny, co kłóci się z nauką Kościoła. Ta teoria była jednak rozpowszechniona i popularna wśród chrześcijan).

Tysiąc lat później na scenie dziejów pojawili się iluminaci, którzy od biedy mogą odgrywać rolę protoplastów formacji przedstawionej przez autora „Aniołów i Demonów”. Nie działali wprawdzie na terenach Italii, lecz raczej Europy Centralnej – od Szampanii po Bawarię, ale ich wpływ odcisnął się na całej Europie Zachodniej.

Chodzi o Bractwo Wolnego Ducha, którego mistrzowie wygłaszali swe gnostyckie kazania... nago, co w czasach szczytowego średniowiecza mogło się wydawać pewną przesadą. Jeśli do tego dodać dobre samopoczucie braci w kwestii duchowości (uważali, że poprzez mistyczne oświecenie osiągnęli doskonałość, więc nie obowiązują ich posty i umartwienia), niepokój ze strony papieża wydaje się zrozumiały. Tym bardziej że Kościołem wstrząsały wówczas kolejne herezje (od lollardów i waldensów po Jana Husa), a zbierająca ponure żniwo wielka zaraza wydawała się ostrzeżeniem ze strony Boga, jakoby Niebiosa miały już dość obrazoburczych teorii. Jak pisze znany amerykański historyk Barbara Tuchman w książce „A Distant Mirror, the Calamitous 14th Century”: „Członkowie Bractwa Wolnego Ducha twierdzili, że osiągnęli stan łaski bez jakiejkolwiek pomocy ze strony kapłanów czy sakramentów, co wywoływało nie tylko doktrynalne, ale także społeczne niepokoje”. Dlatego wielu braci i sióstr – tak jak autorka „Zwierciadła dusz unicestwionych” Marguerite Porete, uważana za jedną z protoplastek współczesnego feminizmu – spłonęło na stosie.

Jedźmy dalej. XVI-wieczni hiszpańscy alumbrados (znani także jako aluminados, czyli oświeceni) uprawiali politykę miłości, byli pokojowo nastawieni do świata, co zresztą średnio im się opłacało. Szalejąca w tym kraju inkwizycja nie ufała ludziom z zasady odrzucającym przemoc, skłonnym do mistyki, także żydowskiej, i przyznającym się do gnostyckich korzeni (co ciekawe, nawet twórca jezuitów Ignacy Loyola był podejrzewany o związki z alumbrados i stawał przed kościelnymi komisjami). Oświecenie alumbrados nie było jednak efektem sympatii dla nauki, ale raczej wiary w siłę Objawienia. Inna sprawa, że – co przytacza żyjący na przełomie XIX i XX wieku hiszpański historyk Mercelino Menedez y Pelayo – zarzucano im, iż uzyskują tajemną wiedzę z nieznanego źródła, dającego nadludzką inteligencję. Nurt ten, według Pelayo, dotarł na Półwysep Iberyjski z Italii.

Z kolei w XVII wieku (a więc w najbardziej interesującym nas okresie) iluminaci pojawili się we Francji, a konkretnie w Awinionie, dokąd przybyli najprawdopodobniej z andaluzyjskiej Sewilli. Swą działalność (o której tak naprawdę wiadomo niewiele) kontynuowali aż do wieku XVIII, kiedy to świat usłyszał o iluminatach bawarskich, czyli tych najsłynniejszych, rzekomo wpływających na losy ludzkości w stopniu jeszcze większym niż masoneria.

BAWARSKI ŁĄCZNIK

O iluminatach bawarskich wiemy najwięcej, ale też w stosunku do ich dzialalności pojawia się najwięcej pytań, podejrzeń i teorii. Czy rzeczywiście mieli tak wielki wpływ na losy świata, jaki często im się przypisuje? Czy wyłonili się z masonerii na znak sprzeciwu wobec rzekomej współpracy wolnomularzy z jezuitami? A może sami byli jezuicką agenturą w środowiskach tajnych stowarzyszeń? Każda z tych hipotez ma wielu zwolenników i przeciwników. Jak pisze Gardiner: „W wyobrażeniu wielu osób iluminaci są ludźmi w czerni, cichymi mistrzami, którzy, ukryci za kulisami, decydują o naszej przyszłości. Dla innych są oni bajką, chłopięcą organizacją młodzieżową, utworzoną przez sfrustrowanych masonów w XVIII wieku”. Gardiner przytacza także słowa sławnego masona de Lucheta, który w 1789 roku pisał: „Jest to olbrzymie przedsięwzięcie mające w sobie pewną dozę szaleństwa, które nie wzbudza ani paniki, ani też niepokoju, lecz gdy przejdziemy do szczegółów, kiedy uważnie przyjrzymy się jawiącym się przed naszymi oczami ukrytym zasadom, kiedy dostrzeżemy nagłą rewolucję wspierającą niewiedzę i brak umiejętności, to musimy ustalić, co jest jej przyczyną”. De Luchet nie miał wątpliwości, że iluminaci zagrażają światu.

Pewne jest jedno – iluminaci bawarscy powstali w XVII wieku w akademickim mieście Ingolstadt, a ich założycielem i głównym teoretykiem był Adam Weishaupt, człowiek, którego życie skrywa wiele niejasności.

Weishaupt (1748–1830) urodził się w rodzinie ortodoksyjnych Żydów, którzy przeszli na katolicyzm. Wykształcony w jezuickich szkołach, jeszcze przed trzydziestką został profesorem prawa na uniwersytecie w Ingolstadt, co było o tyle dziwne, że taką pozycję mogli osiągnąć jedynie duchowni. Pewnie stąd wzięła się plotka, jakoby Weishaupt był członkiem Towarzystwa Jezusowego, które – na znak niechęci wobec nauk Ignacego Loyoli – opuścił. Zakonnikiem nie był, jakkolwiek Gardiner przytacza dość zaskakującą teorię, jakoby był agentem jezuitów, który stworzył organizację w celu infliltracji zarówno masonów (sam był masonem, członkiem loży Theodos zum guten rath od 1777 r.), jak i antykatolickich spisków. Potwierdzeniem tej teorii miałby być fakt, iż Weishaupt wprowadził do iluminackiego obrządku spowiedź, wzorowaną na konfesji jezuickiej, gdzie niższy rangą zakonnik spowiadał się przełożonemu. Zakon iluminatów, początkowo jako zgromadzenie Perfektilibistów, powstał 1 maja 1776 r. Jego twórca starał się, aby wstępowali do niego przedstawiciele elity.

Zakon dzielił się na trzy poziomy: początkujących minerwałów, wolnomularzy z trzema stopniami: ucznia, towarzysza i mistrza, oraz mistyków (wtajemniczonych w największe sekrety iluminatów. Tu także był podział na bardziej i mniej uprzywilejowanych). Zakon miał – oficjalnie – cele jak najbardziej pozytywne. Sam jego twórca pisał: „Troska Zakonu jest skierowana wyłącznie ku temu, by zainteresować ludzi poprawą etyczną ich charakteru i uczynić to dla nich koniecznością, wpoić w ludzkie i społeczne uczucia, zapobiec złośliwym zamiarom, dać pomoc uciśnionej i udręczonej cnocie przeciw bezprawiu, myśleć o karierze osób godnych oraz upowszechniać pożyteczne dotąd ukryte wiadomości naukowe”. Ale w wielu kręgach słów tych nie brano za dobrą monetę.

OKO NAD MANHATTANEM

W 1914 roku biskup, późniejszy święty, Józef Sebastian Pelczar, zaniepokojny popularnością tajnych stowarzyszeń, napisał książkę pt. „Masoneria. Jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacja, ceremoniał i działanie”. Czytamy w niej między innymi: „Weishaupt postanowił przejąć na wskroś masonerię iluminizmem i zapanować nad nią. Połączenie obu »zakonów« nastąpiło już w 1781 r., a w roku 1782 na zjeździe w Wilhelmsbadzie, zwołanym w celu usunięcia strasznego chaosu ze systemów masońskich i zaprowadzenia systemu eklektycznego, sprytny książę brunszwicki Ferdynand i słynny później hrabia Mirabeau, nie tylko uznali zakon iluminatów za część składową masonerii; ale poddali się pod jego komendę. Wówczas to uchwalono, jak twierdzą, wywołanie rewolucji we Francji”. Tak – wywołanie rewolucji! Iluminatom przypisuje się zdolność wpływania na największe wydarzenia w dziejach. Giuseppe Mazzini, walcząc o jedność Włoch, wykonywał ponoć jedynie rozkaz swego zakonu. Podobnie jak Karol Marks, obalający stary porządek w imię porządku nowego. Ostatecznie hasło iluminatów brzmi: „Novus Ordo Seclorum”, czyli nowy porządek świata. Zresztą Weishaupt zapowiadał, że zakon wkrótce opanuje całą kulę ziemską, cokolwiek to znaczyło. Pelczar przywołuje historię, która wydaje się pochodzić żywcem z prozy Dana Browna. W 1784 roku piorun zabił księdza apostatę (bądź pastora, co do tego nie ma jasności) o nazwisku Lanze, który wiózł do Francji rozkaz wzniecenia antykrólewskiej rewolty. Czy rzeczywiście wydał go Weishaupt – tak naprawdę nie wiadomo. Wiadomo jednak, że owe dowody spisku posłużyły elektorowi bawarskiemu Karolowi Teodorowi do zakazania działalności iluminatów i innych niezatwierdzonych przez rząd stowarzyszeń. Weishaupt udał się zatem na emigrację do księcia Ernsta II von Gotha (dzisiejsza Turyngia), który uczynił go swoim radcą. Tam też mistrz oświeconych zmarł.

Od dawna popularna jest teoria, jakoby iluminaci niewidzialną ręką kierowali Stanami Zjednoczonymi. Argumentem na rzecz takiej wersji miałaby być pieczęć iluminatów, czyli niedokończona piramida i wszechwidzące oko (Boga, szatana, Ozyrysa?), będąca także Wielką Pieczęcią Stanów Zjednoczonych, zatwierdzoną przez Kongres USA w czerwcu 1782 roku. Owa pieczęć znajduje się na banknocie jednodolarowym – decyzję w tej sprawie podjął w 1935 roku prezydent F.D. Roosevelt, skądinąd mason. Wpływ iluminatów na politykę i gospodarkę USA to temat na osobną opowieść. Warto jedynie wspomnieć o sugestiach, znajdujących się w książce W.T. Stilla pt. „Nowy porządek świata”, jakoby o ustroju Ameryki zadecydowała założona w 1785 roku w Nowym Jorku Loża Kolumbowa Zakonu Iluminatów, do której należeli przodkowie F.D. Roosevelta. I choć jej wrogiem był sam George Washington (mason), uważający oświeconych za siłę diaboliczną, oni rozrastali się i przejmowali sferę finansjery w kolejnych wiekach. W.T. Still przekonuje: „Z pewnością Rothschildowie mieli głęboki wpływ na przemysłową Amerykę. Działając za pośrednictwem firm z Wall Street, a mianowicie Kuhn, Loeb & co. oraz J.P. Morgan, Rothschildowie finansowali Johna D. Rockefellera, tak że mógł on stworzyć imperium Standard Oil”.

Naturalnie Rothschildowie ponoć byli bardzo aktywni w ruchu amerykańskich iluminatów. Być może więcej na ten temat dowiemy się już wkrótce – Dan Brown napisał kolejną powieść, której akcję umieścił tym razem w Ameryce. Powieść ma rzucić światło na wielki spisek, który towarzyszył powstaniu USA. Profesor Langdon musi się zmierzyć z historią własnego kraju. A to może być jego najtrudniejsza misja.

Źródło:
http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/iluminaci/nc/1/
1265  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Tajne" stowarzyszenia / Wywiad z byłym masonem - dr. Maurice’em Cailletem : Maj 21, 2009, 23:31:35
Byłem masonem

Z dr. Maurice’em Cailletem rozmawia Włodzimierz Rędzioch


Masonerię, jak każdą tajną organizację, otacza aureola misterium. Wokół niej krąży wiele legend i trudno zdobyć wiarygodne informacje na jej temat. Dlatego cenny jest każdy głos, który pochodzi z tego zamkniętego dla niewtajemniczonych świata. Takim głosem jest książka-świadectwo francuskiego lekarza Maurice’a Cailleta – kiedyś agnostyka, przez 15 lat masona, przez 2 lata stojącego na czele jednej z masońskich lóż – który w czasie pobytu w Lourdes w 1984 r. nawrócił się na katolicyzm i wystąpił z masonerii („mason w śnie”). Poprosiłem go o rozmowę na temat jego doświadczeń w Wielkim Wschodzie Francji.

Włodzimierz Rędzioch: – Jak to się stało, że w wieku 36 lat postanowił Pan wstąpić do masonerii?

Dr Maurice Caillet: – W 1968 r. pracowałem jako ginekolog. Byłem wtedy racjonalistą, materialistą i ateistą. W owym czasie starałem się o rozwód i czułem się osamotniony. W maju mój przyjaciel zaproponował mi wstąpienie do nowej „rodziny duchowej” – masonerii, z jej pociągającymi ideałami Wolności, Równości, Braterstwa, Tolerancji i Solidarności. Byłem oczarowany, tym bardziej że przyjął mnie bardzo serdecznie sam Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Francji – może dlatego, że byłem już wówczas znany jako lekarz stosujący sztuczne zapłodnienie i sterylizację oraz jako zwolennik liberalizacji aborcji. W ten sposób stałem się masonem. Byłem nim przez 15 lat, z czego 2 lata jako przełożony loży. Wiele szczegółów dotyczących mojej działalności w masonerii umieściłem na mojej stronie internetowej:  www.cailletm.com.

– Czym są rytuały inicjacji masońskiej?

– Rytuały inicjacji masońskiej zbliżone są do obrzędów inicjacji wyznawców animizmu. Mają symbolizować przejście ze świata rzeczy świeckich do świata sacrum. Profan, tzn. kandydat na wolnomularza, poddawany jest czterem próbom symbolizującym ziemię, wodę, powietrze i ogień. Musi złożyć także przysięgę, iż będzie dotrzymywał tajemnicy masońskiej – zabrania ona wyjawiania nazwisk „braci” masonów oraz działalności loży, nawet współmałżonkowi.

– Wolnomularze starają się prezentować masonerię jako filozofię humanistyczną, której celem jest poszukiwanie prawdy. Jak jednak można poszukiwać prawdy, gdy głosi się jednocześnie skrajny relatywizm, a więc i prawda staje się czymś bardzo względnym?

– Wolnomularstwo wychwala humanizm, ale chodzi o humanizm bez Boga, który dowartościowuje i gloryfikuje człowieka – Boga określa się niekiedy jedynie jako Wielkiego Architekta Wszechświata. Wolnomularstwo poświęca się poszukiwaniu prawdy, a raczej częściowych prawd, gdyż dla masona nie jest możliwe odkrycie żadnej prawdy. Masoneria odrzuca także jakiekolwiek dogmaty, czyniąc w ten sposób z relatywizmu rodzaj dogmatu. Oznacza to także odrzucenie objawienia judeochrześcijańskiego.

– Czy to właśnie odrzucenie objawienia judeochrześcijańskiego powoduje, że masoneria, szczególnie francuska, jest tak bardzo antykatolicka?

– W Kościele francuskim istnieje silna tradycja gallikańska (gallikanizm – zainicjowany w średniowieczu ruch polityczno-religijny dążący do uniezależnienia Kościoła francuskiego od władzy papieskiej i ograniczenia uprawnień papieskich – przyp. W.R.), która istniała jeszcze przed powstaniem masonerii. Wielu biskupów, książąt i królów odrzucało opiekę Magisterium. Gdy w 1738 r. Klemens XII potępił przynależność do wolnomularstwa, we Francji ta ekskomunika nie została oficjalnie podana do wiadomości ani przez państwo, ani przez Episkopat. W czasie rewolucji francuskiej w 1789 r. duchowieństwo i arystokracja stały się kozłem ofiarnym władz rewolucyjnych – większość księży zostało zamordowanych lub skazanych na wygnanie. Po okresie względnego spokoju, w latach 1895-1905, Kościół francuski znowu był prześladowany przez rządy masońskie, aż do definitywnego rozdziału Kościoła od państwa, co nastąpiło w 1905 r. Z kolei rząd Vichy (kolaborujący z nazistowskimi Niemcami rząd Philippe’a Pétaina z siedzibą w mieście Vichy – przyp. W. R.), począwszy od 1940 r., prześladował masonów, którzy byli oddawani w ręce policji, więzieni i często wywożeni do Niemiec. Wzajemna niechęć pozostaje wciąż żywa, tym bardziej że w 1983 r. kard. Joseph Ratzinger uznał, iż dla katolika przynależność do wolnomularstwa jest grzechem ciężkim, który nie pozwala na przyjmowanie Komunii św. (chodzi o dokument „Declaratio de associationibus massonicis”, wydany w 1983 r. przez Kongregację Nauki Wiary, której prefektem był kard. Joseph Ratzinger – przyp. W. R.).

– Masoni składają przysięgę, która zobowiązuje ich do wzajemnej pomocy. Jakie praktyczne konsekwencje ma ta przysięga?

– Konsekwencje są różnorodne. Z punktu widzenia politycznego i społecznego wprowadza to pewien zamęt, który nie służy zdrowej demokracji. „Bracia” masoni przynależą zarówno do partii prawicowych, jak i lewicowych, lecz gdy chodzi o pewne kwestie społeczne – działają razem w tajemnicy, aby wprowadzać ustawy dotyczące np. antykoncepcji, aborcji, rozwodów, „małżeństw” osób tej samej płci, adopcji dzieci przez homoseksualistów, eutanazji czy manipulacji ludzkimi embrionami.
Z punktu widzenia gospodarczego niektóre prace zarezerwowane są w pierwszym rzędzie dla ludzi należących do masonerii, a to dzięki kontaktom w loży, a szczególnie w bractwach (les Fraternelles), które skupiają masonów określonej gałęzi działalności, np. Bractwo Budownictwa i Robót Publicznych.
Gdy chodzi o wymiar sprawiedliwości, spotykamy się z różnymi formami faworyzowania, jeżeli osoba osądzana należy do masonerii.
Masoni odgrywają dużą rolę w świecie kultury, szczególnie w mediach i w szkolnictwie. Dzięki ich działalności społeczeństwo systematycznie akceptuje ideały masońskie, takie jak źle pojmowana idea wolności, której celem miałoby być obalenie „tabu” tradycyjnej moralności.

– Z tego wynika, że wielki wpływ masonerii na życie polityczne, gospodarcze i kulturalne nie jest mitem, lecz rzeczywistością…

– We Francji wpływ masonerii nie jest już co prawda tak duży jak w XIX i na początku XX wieku, ale pozostaje ciągle rzeczywistością.

– Ostatnio wyjawił Pan, że w socjalistycznym rządzie Mitterranda było dwunastu masonów, a w obecnym rządzie Sarkozy’ego jest ich dwóch. Natomiast w swej książce jako przykład wpływu masonerii na politykę francuską podaje Pan sprawę wprowadzenia aborcji w 1974 r. Czy mógłby Pan podać jakieś szczegóły tej sprawy?

– Osobiście brałem udział w walce o wprowadzenie prawa zezwalającego na aborcję. W 1974 r. masoneria, przez organizację Planning Familial (Planowanie Rodzinne), wywierała presję na opinię publiczną, zawyżając dane dotyczące nielegalnych aborcji: 300 tys. w roku, podczas gdy poważne badania demograficzne podawały o wiele mniejszą liczbę – ok. 50 tys. Nowy prezydent Republiki – Valéry Giscard d’Estaing, który umieścił w swym programie wyborczym legalizację aborcji, zatrudnił jako swego osobistego doradcę Jeana-Pierre’a Prouteau – wielkiego mistrza Wielkiego Wschodu Francji. Natomiast doradcą Simone Veil, ówczesnej minister zdrowia, był dr Pierre Simon – wielki mistrz Wielkiej Loży Francji i założyciel Planning Familial. W Zgromadzeniu Narodowym (Assemblée Nationale – parlament francuski) bez problemów przegłosowano projekt, bo masoni z lewicy i z prawicy głosowali jak jeden mąż!

– Czy miał Pan kontakty z masonami poza Francją i czy wie Pan, jakie są wpływy masonerii w innych państwach?

– Nie miałem kontaktów z masonami poza Francją. Poza tym wyszedłem z masonerii w 1987 r. i od tej pory śledzę wydarzenia jedynie z mediów. Dlatego np. nie mogę potwierdzić tego, co piszą media na temat rozkwitu masonerii po upadku muru berlińskiego w państwach dawnego bloku sowieckiego, gdzie wolnomularstwo było prześladowane przez komunizm – inny „humanizm”, bez Boga.

– Jak to się stało, że nawrócił się Pan na chrześcijaństwo?

– W 1984 r. zawiozłem ciężko chorą żonę do Lourdes w nadziei, że wyzdrowieje. Podczas gdy moja małżonka była w basenie sanktuarium, ja poszedłem do krypty. Tam po raz pierwszy w życiu uczestniczyłem we Mszy św. Ewangelia tego dnia mówiła: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone”, a były to słowa znane mi z rytuału masońskiego na stopień Wielkiego Ucznia. Zobaczyłem też po raz pierwszy w konsekrowanej Hostii Światło, którego na próżno szukałem w 18 masońskich inicjacjach. Wstrząśnięty, usłyszałem wewnętrzny głos, który wzywał mnie do złożenia ofiary. Dlatego po Mszy św. poszedłem za księdzem do zakrystii i poprosiłem o chrzest, aby ofiarować całe moje jestestwo Bogu.

– Co oznacza dla Pana „być katolikiem”?

– Dla mnie być katolikiem znaczy wierzyć w Jezusa Chrystusa – prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, zmarłego za moje grzechy i zmartwychwstałego, akceptować naukę wszystkich soborów, czcić Boga w Eucharystii, czcić Matkę Bożą i przyjmować naukę Papieża (triduum candorum custodia – trzy prawdy strzegące jasności). W końcu oznacza to praktykowanie – w miarę moich możliwości – cnót teologalnych (wiary, nadziei i miłości) oraz cnót kardynalnych (męstwa, sprawiedliwości, roztropności i umiarkowania). Dzięki temu, że jestem katolikiem, mogę być także członkiem Związku Pisarzy Katolickich, co stanowi dla mnie wielką radość.

– Na zakończenie chciałbym Pana zapytać, czy porzucenie masonerii przysporzyło Panu problemów?

– Porzuceniu masonerii towarzyszył konflikt zawodowy z moim dyrektorem – masonem z tej samej loży. Gdy chciałem uregulować nasz konflikt przed państwowym wymiarem sprawiedliwości, a nie przed instancjami masońskimi, otrzymałem poważne pogróżki (grożono mi śmiercią). Chrystus jest jednak zwycięzcą i w końcu wygrałem proces przeciwko temu człowiekowi.

http://www.niedziela.pl/artykul_w_niedzieli.php?doc=nd200915&nr=0
1266  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Teorie spiskowe" / WSTĘP - przeczytaj koniecznie! : Maj 21, 2009, 23:10:37
Różni autorzy często łączą ze sobą temat tzw. tajnych stowarzyszeń i "teorii spiskowych". Postanowiłem rozdzielić te sprawy. Spiskować mogą bowiem nie tylko tajne stowarzyszenia, ale praktycznie - choć w różnym sensie i skali - każdy kto ma na to ochotę... Tajnym stowarzyszeniom poświęcony jest drugi wątek tego działu. Tutaj:
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?board=11.0

Ten wątek jest więc w całości poświęcony spiskom i "teoriom spiskowym" (choćby najbardziej niesamowitym) niezależnie od tego kto jest ich bohaterem. Jako administrator, nie nakładam w tym względzie żadnych ograniczeń!
Zaleca się jedynie wskazywanie źródeł (lub linków) do podawanych przez siebie informacji.

O szacunku do innych forumowiczów nie wspominam, bo zakładam, że nie ma takiej potrzeby... Uśmiech


Więcej w temacie "Czym jest dla Ciebie "teoria spiskowa"?  w dziale: "Teorie spiskowe":
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?topic=221.0
1267  "Tajne" stowarzyszenia i "teorie spiskowe" / "Tajne" stowarzyszenia / WSTĘP - przeczytaj koniecznie! : Maj 21, 2009, 22:42:21
Różni autorzy często łączą ze sobą temat tzw. tajnych stowarzyszeń i teorii spiskowych. Postanowiłem rozdzielić te sprawy.
Chciałbym, aby temat tajnych stowarzyszeń poświęcony był... tajnym stowarzyszeniom i nie rozmył się w gąszczu różnych teorii spiskowych.... Teoriom spiskowym poświęcony jest w całości drugi wątek tego działu pt. "Teorie spiskowe". Tutaj:
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/index.php?board=12.0

Proszę więc położyć w tym wątku nacisk na to:
- czym są tajne stowarzyszenia,
- jaka jest ich tożsamość
- jaką dysponują one wiedzą
- jak i do czego wykorzystują one tą wiedzę.

Wychodzę z założenia, że istnieją różne tajne związki, które wykorzystują posiadaną Wiedzę do różnych celów . Jedni wykorzystują ją pewnie w swoich "spiskach", a drudzy wykorzystują ją do rozwoju człowieka. Dodam może, że pisząc o "Wiedzy" będącej w dyspozycji "tajnych stowarzyszeń", mam na myśli wiedzę, którą wielu autorów utożsamia z Gnozą..  Na przykład:

Philip Gardiner - "Zakazana wiedza tajnych związków i stowarzyszeń"

http://prus24.pl/opis,2,9788311112537,tajna_wiedza_zakazanych_zwiazkow_stowarzyszen_i_ku.htm
http://www.empik.com/zakazana-wiedza-tajnych-zwiazkow-ksiazka,prod2550091,p?slotName=BoxSale

Wiem, że tajne związki z definicji są... tajne i trudno się o nich, choćby z tego względu, wypowiadać... Z pomocą przychodzi  internet... Skąd jednak mamy wiedzieć, co w internecie jest informacją, a co dezinformacją? Uśmiech

Zapraszam do dyskusji!  Uśmiech


P.S

1) Jeśli stowarzyszenia, które powszechnie uważa się za tajne (np. masoni, różokrzyżowcy, zakony rycerskie, itp) mają swój statut zarejestrowany sądownie, to czy takie stowarzyszenia można uznać za tajne? Jeśli tak, to na czym polega ich tajność?

A może lepiej jest twierdzić, że one są jawne, ale mają po prostu swoje tajemnice?
1268  Różne koncepcje świata i człowieka / Świadomość, percepcja, rozwój wewnętrzny, tradycje "duchowe" / Czym jest szamanizm? : Maj 21, 2009, 21:30:20
Szamanizm i Okolice - Najstarsza Forma Religijnego Postrzegania Rzeczywistości

Autor: Marcin Kuźniak

Tematyka dotycząca szamanizmu i jego związków ze współczesną zachodnią kulturą, nie pojawia się niestety zbyt często w programie studiów. A szkoda, bo jest to zagadnienie po pierwsze mocno zakorzenione w specyfice Ameryki Łacińskiej, a po drugie wciąż żywe, ewoluujące, widoczne coraz częściej i na coraz bardziej nieoczekiwane sposoby również po naszej stronie oceanu. Interesujący sam w sobie jest również sposób postrzegania szamanizmu i jego elementów przez naukę oraz  ich obecność w kulturze (i popkulturze). Tego właśnie dotyczy poniższy tekst, z konieczności mocno przekrojowy i niekompletny, cóż jednak robić, temat jest bardzo obszerny. Dodatkowo jest to też w pewnym sensie artykuł okolicznościowy, tak się bowiem przypadkiem złożyło, że już wkrótce, w styczniu 2006 mianowicie, obchodzona będzie 100 rocznica urodzin Alberta Hofmanna, niezwykle istotnego bohatera tej historii. Ale nie uprzedzajmy faktów...

Zgodnie z dość ogólną definicją obecną w fachowej literaturze[1] , szamanizm jest wspólną dla całej ludzkości i zarazem najstarszą formą religijnego postrzegania rzeczywistości.  Różne jego formy pojawiały się we wszystkich kulturach świata, o czym mogą świadczyć choćby liczne znaleziska archeologiczne. Jeden istotny szczegół odróżnia szamana od zwykłego człowieka, potrafi on mianowicie w kontrolowany sposób wejść w unikalny, wizjonerski stan świadomości, podczas którego doświadcza „podróży” do niedostępnych zwykłym ludziom obszarów egzystencji, gdzie może zdobyć wiedzę i moc, możliwą do wykorzystania z pożytkiem dla siebie i całej wspólnoty. Rola szamana w pierwotnej społeczności była niezwykle istotna, pełnił jednocześnie funkcję uzdrowiciela, kapłana, pośrednika między światem duchów a światem ludzi, strażnika tradycji i zwyczajów, czasem wręcz wodza, a przynajmniej liczącego się autorytetu.

Sposobów osiągania szamańskiego stanu świadomości było i jest bardzo wiele, dla porządku można wymienić tu długotrwały post, medytację, modlitwę, taniec przy monotonnej muzyce czy nawet chorobę psychiczną; obszar Ameryki Łacińskiej od innych miejsc na świecie odróżnia powszechność stosowania do tego celu roślin halucynogennych, obficie tam występujących. Setki lat intensywnej ale i powierzchownej chrystianizacji sprawiły, że w wielu rejonach Ameryki Łacińskiej wytworzyła się niezwykła, synkretyczna mieszanka pierwotnych praktyk szamańskich, chrześcijaństwa, a np. w Brazylii czy na Karaibach dodatkowo wierzeń afrykańskich. Dlatego warto przyjrzeć się ewolucji południowoamerykańskiej wersji szamanizmu.
Trudno o niezbite dowody na wykorzystywanie roślin halucynogennych do celów religijnych w okresie przedkolumbijskim, istnieją jednak liczne poszlaki, m.in. tak zwane grzybowe kamienie, czyli rzeźby kamienne w formie grzyba kapeluszowego z wyrzeźbioną na nóżce twarzą boga lub demona, znajdowane np. w Salwadorze, Gwatemali czy górzystej części Meksyku. Pierwsze wzmianki na temat użycia halucynogennych roślin i grzybów pochodzą od XVII-wiecznych kronikarzy, zwłaszcza od franciszkanina, ojca Bernardino de Sahagún. Opisuje on ceremonie z użyciem świętych grzybów (teonanacatl) odbywające się przy ważniejszych okazjach (takich jak choćby szczęśliwy powrót kupców z wyprawy handlowej), powtarza też za swoimi azteckimi informatorami, że owe grzyby oraz kaktus peyotl znane były już plemionom chichimeckim[2] , które złupiły Teotihuacan i z czasem rozwinęły kulturę Tolteków. Lekarz Francisco Fernandez, wysłany do Meksyku przez Filipa II w celu przestudiowania medycyny indiańskiej, wspomina o pnączu ololiuqi, zwanym także rośliną węża, używanym przez kapłanów jako środek służący do komunikacji z bogami. Kronikarz Don Jacinto de la Serna pisze o kapłanach rozdających grzyby podczas ceremonii  w sposób w jaki podaje się komunię, z kolei dominikanin Diego Durán donosi, że święte grzyby spożywane były w czasie obchodów z okazji wstąpienia na tron Montezumy II, w roku 1502. Środki zmieniające świadomość znalazły zatem swoje miejsce w zorganizowanej, nabierającej ostatecznego kształtu, religii Azteków. Rzecz jasna, chrystianizacja sprawiła, że wiedza o nich przetrwała do dziś tylko dzięki obrzędom czysto szamańskim, odprawianym w ścisłej tajemnicy przed białymi. Konspiracja była tak doskonała, że nauka dopiero w XX wieku przestała kwestionować relacje kronikarzy, a nawet sam fakt szerokiego stosowania halucynogennych roślin w Ameryce Łacińskiej. Wyjątkiem był peyotl, z którego jeszcze w XIX wieku udało się wyizolować, a wkrótce potem zsyntetyzować meskalinę, która zyskała sobie nawet pewną ograniczoną popularność wśród artystów „przeklętych” (skrót MM widoczny na kilku portretach Witkacego oznacza meskalinę firmy Merck).

Przełom nastąpił dopiero w roku 1943, kiedy to dr Albert Hofmann[3] odkrył LSD i rozpoczął szersze badania nad zmieniającymi świadomość środkami chemicznymi innymi niż meskalina, dzięki czemu w końcu znalazły one drogę do  „poważnej” nauki. W roku 1953 para etnologów, Valentina i Gordon Wassonowie rozpoczęli pracę w mazateckiej wiosce Huautla de Jimenéz, gdzie wcześniej, w roku 1938, grupę amerykańskich antropologów dopuszczono do obserwacji ceremonii grzybowej. Dopiero jednak Wassonom udało się zdobyć zaufanie Indian (zwłaszcza szamanki Marii Sabiny[4] ), uzyskać od nich cenne informacje i w końcu, w 1955 roku, prawdopodobnie jako pierwsi biali, wzięli oni czynny udział w obrzędzie. Jednak o sprawie zrobiło się głośno dopiero 2 lata później za sprawą artykułu Wassona opublikowanego w magazynie Life, a wkrótce potem próbki grzybów teonanacatl (Psilocybe mexicana) wysłano do analizy do Europy do prof. Hofmanna, który wraz ze swym doktorantem w ciągu paru lat wyizolował z nich aktywny składnik (psylocybinę) i opracował metodę jego sztucznej syntezy. Niedługo później rozszyfrował też zagadkę pnącza ololiuqi, z którego wydzielił związek chemiczny praktycznie identyczny z LSD. Idąc za ciosem, w roku 1962 prof. Hofmann z małżonką zaproszeni przez Wassona pojechali do  Huautla de Jimenéz, aby rozwiązać zagadkę kolejnej rośliny (hojas de Maria Pastora) oraz podarować Marii Sabinie fiolkę syntetycznej psylocybiny; po wybróbowaniu prezentu orzekła ona, że tabletki mają taką samą moc jak grzyby i ucieszyła się, że odtąd będzie mogła udzielać konsultacji również poza sezonem. Maria Sabina została uznana przez niektórych współplemieńców za zdrajczynię, która ujawniając białym tajemnicę grzybów sprofanowała ich świętość, wygoniono ją z wioski, a dom spalono. Niestety też, niedługo potem rozpoczął się najazd na Oaxaca hippisów i wszelkiej maści poszukiwaczy narkotyków, powodujący spore szkody dla lokalnej kultury. Nie tylko zresztą lokalnej, niekontrolowany boom narkotykowy, swoista moda, która opanowała po kilku latach USA, doprowadziła szybko do równie niekontrolowanej reakcji władz, w tym do kompletnego wstrzymania na kilka dekad niemilitarnych badań nad wszelkimi halucynogenami i to nie tylko w USA, ale i w wielu innych krajach.

Warto przyjrzeć się ewolucji jaką przeszedł szamanizm Mazateków w kontakcie z ideami chrześcijańskimi. W obecnej formie tego kultu wierzy się, że święte grzyby rosną tam, gdzie krople krwi lub śliny Chrystusa spadły na ziemię i że to właśnie sam Jezus przez nie przemawia. Nazewnictwo magicznych roślin również jest znamienne: na ololiuqi mówi się Senilla de Virgen, a nazwą hojas de Maria Pastora, określa się pewną halucynogenną odmianę szałwii rosnąca w Pd. Meksyku. Ceremonia grzybowa ma dla Indian sens bardzo zbliżony do chrześcijańskiej eucharystii, wierzą oni, iż Bóg dał im grzyby z powodu ich ubóstwa, analfabetyzmu i braku dostępu do nowoczesnej medycyny. Innymi słowy, ponieważ nie potrafią czytać książek, w szczególności zaś Biblii, Bóg postanowił dotrzeć do nich właśnie za pośrednictwem grzybów. Magiczne rośliny umożliwiają wgląd w sprawy niebiańskie i ustanowienie komunikacji z samym Bogiem, dlatego darzone są  ogromnym szacunkiem i mogą być spożywane wyłącznie przez osoby czyste, tzn. po kilkudniowym okresie abstynencji seksualnej i postu. Znaczenie postu w przypadku kilku roślin ma nawet uzasadnienie naukowe – niektóre substancje halucynogenne, wchodząc w interakcje ze związkami zawartymi w zwyczajnym pożywieniu, stają się truciznami, bywa, że śmiertelnymi. Do roślin można zwracać się po radę w konkretnych sytuacjach, np. choroby lub podczas poszukiwania sprawców kradzieży, zabójstw, złych uroków. Podczas całonocnej ceremonii szaman (curandero, machi, sabio, co-ta-ci-ne) przyjmuje dużą dawkę halucynogenów (pacjent zwykle również, choć dużo mniej) przy akompaniamencie modłów i śpiewów (icaros), często przed krzyżem lub obrazkami świętych. Dla odpędzenia złych duchów, które zawsze przyciągane są przez tego typu środki, palone jest kadzidło. W trakcie obrzędu szamanowi objawiona zostaje odpowiedź, np. rodzaj leczniczych roślin, które powinno się zastosować w terapii.

Nieco inną drogę przebył pierwotny szamanizm na obszarach Brazylii/Amazonii, gdzie najpopularniejszym halucynogenem była zawsze  ayahuasca (czyli wywar z liany yage, nazywanej winoroślą duszy, lub pnączem umarłych). Ayahuasca zawiera DMT, czyli jeden z najsilniejszych psychodelików w ogóle znanych współczesnej nauce, a od pewnego czasu również element  tamtejszej ludowej religii. W Brazylii od lat istnieją trzy zarejestrowane, w pełni legalne religie, w których zażywanie ayahuaski jest głównym sakramentem[5] . Najstarszą z nich jest kościół Santo Daime[6] , założony w latach 30-tych przez Raimundo Irineu, czarnego zbieracza kauczuku ze stanu Acre. Podczas ayahuaskowych „podróży”, w których Irineu brał udział pod okiem szamana, objawiła mu się bogini, odziana w błękitne szaty (nie różniąca się zbyt mocno od Maryi Panny z katolickich obrazów) i przedstawiła się jako Królowa Lasu. Powierzyła mu misję stworzenia religijnego ruchu, w którym magiczny wywar miał być sakramentem. W ciągu wielu kolejnych sesji udzielała mu też dodatkowych szczegółowych wskazówek dotyczących stosowania sakramentu, przekazywała mu pieśni, podobne do icaros, zapewniające nabożeństwom stosowną oprawę oraz służyła pomocą i praktycznymi poradami, dzięki którym w amazońskim mieście Rio Branco doprowadzono do oficjalnego zarejestrowania nowej religii. W obrębie tego kościoła wywar z ayahuaski nazywany jest daime („daj mi”) albo po prostu „herbatą”. Twórcą innego wyznania zwanego Uniao do Vegetal[7] (UDV), obecnie największej z tych grup, był inny zbieracz kauczuku, Gabriel de Costa ze stanu Rondonia. W roku 1954 on również miał wizje, wzywające go do założenia religii opartej na piciu „herbaty”, zwanej jednak inaczej: hoasca. Trzeci z halucynacyjnych kościołów, pod nazwą Barquinia, powstał w latach pięćdziesiątych po rozłamie w Santo Daime, włączył do swoich obrzędów elementy Umbandy (czyli w uproszczeniu religii afrykańskich połączonych ze spirytyzmem i wiarą w reinkarnację).

Nowe religie wraz ze swym sakramentem dość szybko przeniknęły z amazońskiej puszczy do miast Brazylii. Oczywiście początkowo znane były tylko wśród biedoty, zbieraczy kauczuku i kolorowych, do dziś jednak zdążyły zyskać sobie rzesze wyznawców ze wszystkich warstw społecznych tego kraju. Obecnie ceremonie odbywają się już nie w dżungli lecz w salach w wielkich miastach, nie w ciemnościach dżungli lecz pełnym świetle, zwykle bierze w nich udział kilkadziesiąt lub nawet kilkaset osób naraz. W porównaniu z dawnymi praktykami szamańskimi zmienił się też nieco charakter ayahuaskowych przeżyć: ważniejsze od indywidualnych doświadczeń i duchowych przemian jest dziś poczucie przynależności do wspólnoty i odnalezienie sensu życia w ramach społeczności religijnej. Wciąż jednak dla wielu wyznawców ayahuaskowe doświadczenia są głębokim i wstrząsającym przeżyciem, często takim, które trwale zmienia ich życie. Z powodu zakorzenienia w kulturze chrześcijańskiej bywa, że w wizjach  osobiście pojawiają Matka Boska i Jezus, Bóg Ojciec, Szatan i święci, a wierni często miewają najbardziej znaczące wizje w dniach wielkich świąt katolickich. Z drugiej strony częstym doświadczeniem jest też np. podróż po dżungli lub wręcz przemiana w dzikie zwierzę, a zdarza się, że i złudzenie własnej śmierci (bo takie właśnie jest pochodzenie nazwy „pnącze umarłych”).

<a href="http://www.youtube.com/v/dVB0fxF6aQA&amp;hl=en&amp;fs=1&amp;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/dVB0fxF6aQA&amp;hl=en&amp;fs=1&amp;</a>

W ostatnich latach Kościoły Uniao do Vegetal i Santo Daime przestały być tylko egzotyczną ciekawostką z brazylijskiego interioru. Walcząc z oporem władz, podejrzewających je o szerzenie narkomanii i pogaństwa, wysłały swoje misje do USA i Holandii[8] . W związku z tym, w roku 1994, specjalny zespół naukowców oddelegowany do zbadania sprawy przez władze przeprowadził badania na członkach UDV (z co najmniej 10-letnim stażem). Stwierdzono, że byli oni na ogół o wiele zdrowsi fizycznie i psychicznie niż grupa kontrolna. Ludzie z UDV mieli także podwyższone stężenie receptorów serotoniny, neurotransmitera odpowiedzialnego za odporność na depresję i inne zaburzenia psychiczne. Wielu członków UDV powiedziało naukowcom, że ayahuasca pomogła im przezwyciężyć alkoholizm, uzależnienie od narkotyków i inne zachowania prowadzące do samozniszczenia, że pozytywnie wpłynęła na życie rodzinne, pozwoliła zaakceptować samych siebie i odczuć radość z życia i pracy. W rezultacie UDV otrzymało od rządu USA pozwolenie na wykorzystywanie ayahuaski w ceremoniach religijnych (na podobnej zasadzie na jakiej Kościół Rdzennych Amerykanów, Native American Church, ma pozwolenie na uprawę i  używanie peyotlu). Pozwolenie to zostało cofnięte dopiero w ostatnich latach, z przyczyn, jak się wydaje, politycznych.

Jest jeszcze jedna odmiana szamanizmu, o której dla porządku należy wspomnieć, zupełnie jednak inna od poprzednich. W roku 1960 Carlos Castaneda, młody amerykański antropolog peruwiańskiego pochodzenia, natknął się w Pn. Meksyku na Don Juana Matusa, czarownika i szamana z plemienia Yaqui. Z czasem udało mu się zdobyć jego zaufanie, a nawet zostać jego uczniem; całą serię spotkań, rozmów i halucynacyjnych sesji z Don Juanem opisał w swoich książkach. Zagadnienie roślin magicznych, kluczowe w pierwszych dwóch książkach, w kolejnej okazuje się tylko pretekstem, mającym przyciągnąć żądnego sensacji autora (a wraz z nim i czytelnika)  i w kolejnych ustępuje miejsca interesującym rozważaniom filozoficznym dotyczącym natury rzeczywistości i szamańskiego sposobu postrzegania świata. Castaneda szybko zyskał sobie miano „guru pokolenia dzieci kwiatów” (o czym można wyczytać choćby na okładkach jego książek), a Sonora przeżyła najazd młodych ludzi poszukujących Don Juana (oraz peyotlu). Za swą 3 książkę pt. Podróż do Ixtlan[9] , Castaneda otrzymał tytuł doktora antropologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, niestety jego dalsze książki były już znacznie mniej wiarygodne (choć wciąż znakomite), w dodatku po latach okazało się, że cała historia została najprawdopodobniej wymyślona, a czas spędzony rzekomo z Don Juanem, Castaneda spędził w bibliotece uniwersyteckiej. Tu wypada zauważyć, że biorąc pod uwagę potęgę indiańskich czarowników z książek  Castanedy – a i jego samego, jako ich ucznia, również – umiejętność jednoczesnego przebywania w kilku miejscach na raz nie jest już niczym aż tak nadzwyczajnym. Zatem dla tych, którzy chcą Castanedzie wierzyć, żadne kwity biblioteczne nie są przekonującym dowodem oszustwa, choćby i nawet były autentyczne.  I pewnie właśnie dlatego Tensegrity, założony przez niego ruch religijny, będący grząską mieszanką szamanizmu, New Age i religii Wschodu prężnie działa do dziś zarówno w USA jak i w Europie.

Skoro już mowa o odmiennych stanach świadomości, czy w ogóle o odmiennościach na skale światową, nie może rzecz jasna zabraknąć akcentu polskiego. Oczywiście mam na myśli Stana Tymińskiego, który przy okazji ostatnich wyborów prezydenckich postanowił przypomnieć o sobie rodakom, choć już nie tak w tak spektakularny sposób jak przy poprzedniej okazji. Dla tych nielicznych osób, jeśli istnieją, które mogą nie pamiętać Stana, jego czarnej teczki, peruwiańskiej żony i hipnotyzującego spojrzenia – człowiek ten wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, gdzie przegrał już tylko z Lechem Wałęsą (i pomyśleć tylko, wydawało się wtedy, w tych pięknych czasach, że głupiej już nie będzie). I stało się tak pomimo, a może właśnie dzięki, nie można być tu niczego pewnym, jego umiejętnościom szamańskim. Bo, choć wprawdzie Stan nigdy się tym specjalnie nie chwalił, nie było żadną tajemnicą, że przeżył on w peruwiańskiej dżungli niejedną ayahuaskową sesję, korzystając z gościnności znajomego brujo[10] , mało tego, innych też namawiał. Tą i inne rewelacje znaleźć można w niewielkiej książeczce Romana Samsela pt. Dałem się  ukrzyżować Stanowi Tymińskiemu[11] , na okładce której widnieje zdjęcie autora, w chwilę po tym, gdy, jak łatwo się zresztą domyśleć, został ukrzyżowany przez Stana Tymińskiego. Przeczytać warto w charakterze przestrogi, aby nie zapomnieć tego, o czym zgodnie mówią wszyscy naukowcy  i szamani: środki zmieniające świadomość nie służą do zabawy, mogą być niebezpieczne, nieprzygotowanym lub niezrównoważonym mogą mocno zaszkodzić, a z niektórych wypraw można wręcz nie wrócić lub wrócić już jako, delikatnie mówiąc, nieco inna osoba (choćby obdarzona tym wspomnianym już wcześniej spojrzeniem Kaszpirowskiego).

Najwyraźniej więc szamanizm jako zjawisko wciąż ma się świetnie, wydaje się, że jak na razie wychodzi obronna ze starć z religia, nauką, a w Polsce raz niemal poradził sobie nawet z wyborcami. Mało tego, ewoluuje, rozwija się, podąża różnymi drogami, co widać na paru opisanych wyżej przykładach; z synkretycznej Ameryki Łacińskiej powoli przenika do cywilizacji białego człowieka, z której przed ponad tysiącem lat został niemal całkowicie wyeliminowany podczas ekspansji chrześcijaństwa. Nie powinno w tym kontekście nikogo dziwić ogromne zainteresowanie, którym cieszy się trzydniowe sympozjum naukowe[12] organizowane w styczniu w Bazylei z okazji setnych urodzin Alberta Hofmanna; z powodu dużej ilości uczestników wykłady mają się odbywać aż w pięciu równoległych sesjach. Na liście mówców obok samego Odkrywcy znaleźć można m.in. etnologów, socjologów, psychologów, psychiatrów, botaników, mykologów, artystów, chemików  i jednego szamana. Z naszego kraju jednak nikogo.
________________________________________
[1] Szamanizm w praktyce, Robert Palusiński, Wydawnictwo T.T., Kraków 1999.
[2] Mitologia Azteków, Maria Frankowska, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1987.
[3] LSD... moje trudne dziecko, Albert Hofmann, Wydawnictwo Latawiec, Warszawa 2001.
[4] http://www.erowid.org/culture/characters/sabina_maria/sabina_maria.shtml
[5] Halucynacyjne kościoły, Wojciech Jóźwiak, http://www.taraka.pl/index.php?id=halukosc.htm
[6] http://www.santodaime.org/
[7] http://www.udv.org.br/
[8] http://www.santodaime.nl/
[9] Podróż do Ixtlan, Carlos Castaneda, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1996.
[10] Brujo w przeciwieństwie do zwykłego szamana, nie kieruje się dobrymi intencjami, stara się raczej szkodzić, niż pomagać.
[11] Dałem się  ukrzyżować Stanowi Tymińskiemu, Roman Samsel, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 1992.
[12] http://www.lsd.info


Źródło:
http://ayahuasca.ec/index.php/20080530114/artykuly/szamanizm/szamanizm_i_okolice_-_najstarsza_forma_religijnego_postrzegania_rzeczywistosci.html
1269  SOCJOTECHNIKA / Socjotechnika / ODZIAŁYWANIE PODPROGOWE : Maj 21, 2009, 21:20:51

Ukryte treści w filmach Disneya   


We wrześniu 1996 r. Trzech Teksańczyków złożyło pozew do sądu w sprawie ukrytych przekazów seksualnych w produkcjach Disneya. Wytwórnia wygrała sprawę, natomiast zamieszani w sprawę scenarzyści i inżynierowie zostali zwolnieni ze stanowisk.

Niektórzy mówią, że gdyby Disney nie został zamrożony, z pewnością przewracałby się w grobie. Wszystko, dlatego, że filmy wychodzące spod skrzydeł korporacji Disneya nie zawsze są tak niewinne, jakie być powinny.

Najwięksi konkurenci wytwórni Disneya to obecnie DreamWorks i Pixar. Czy ukryte treści seksualne mają zapewnić produkcjom większą oglądalność? Czy może to po prostu zwykły żart znudzonych scenarzystów i inżynierów?

Mała Syrenka

Bajkowe postaci zazwyczaj cech..e duża ekspresja. W tym przypadku ksiądz zdaje się być jednak troszkę za bardzo podekscytowany udzielanym sakramentem.


Kolejny psikus, za który oberwało się filmowi to okładka filmowa, na której złośliwy grafik umieścił element zamku o kształcie zdecydowanie fallicznym.



Bernard i Bianca

Scena, w której główni bohaterowie podróżują na grzbiecie swego przyjaciela- Wilboura, zawiera wyjątkowo niewybredne tło. Wytwórnia przyznała się do umieszczenia w tle wizerunku nagiej kobiety i w latach 70. Scena została usunięta.


Król Lew

I wreszcie, faworyt wśród miłośników Disneya – “Król Lew”. Nastrojowa scena , w której Simba kładzie się na wysokiej skale, a na nocnym niebie chmury układają się w słowo “SEX”.

 
Jolanta Piela

Źródło:
http://www.wiedza.hoga.pl/default.aspx?docId=23&newsId=1909
1270  SOCJOTECHNIKA / Socjotechnika / Odp: WOJNY INFROMACYJNE : Maj 21, 2009, 21:03:23
SPREAD THE WORD this is a must see, about the CFR
<a href="http://www.youtube.com/v/NxMayaeHd6I&amp;hl=pl&amp;fs=1" target="_blank">http://www.youtube.com/v/NxMayaeHd6I&amp;hl=pl&amp;fs=1</a>
http://www.youtube.com/watch?v=NxMayaeHd6I

Może ktoś przetłumaczy?
Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 »
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

rycerze-erathii chopin eye zwiazek-ludowy planszowanie