Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
Strony: 1   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Słońce Globalne ochłodzenie?  (Przeczytany 5024 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« : Lipiec 17, 2010, 18:49:31 »

Pamiętajcie że naprawdę to słońce zaczyna właśnie cykl aktywny 


 Kiedy z nieba leje się żar, Słońce przeżywa najgłębszą zapaść od blisko stu lat


Cykle słonecznej aktywności od roku 1749 do dzisiaj

Za ostatnie upały odpowiada układ atmosferycznych wyżów i niżów, który pcha nad Polskę powietrze znad Afryki - wyjaśniają naukowcy z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Afrykańską pogodę, przerywaną burzami, będziemy mieli co najmniej do poniedziałku. Pytania o to, czy upalne będzie całe lato, nie mają jednak sensu. Ziemska atmosfera jest układem tak chaotycznym, że wiarygodną prognozę pogody potrafimy postawić na ledwie kilka dni. Prognozy długoterminowe sprawdzają się w 50 proc., a to znaczy, jak nieoficjalnie mówią meteorolodzy z IMiGW, że są niewiele warte. Bo "albo bedzie słońce, albo bedzie dyszcz".

Choć niektórym może się wydawać inaczej, ludzkość nie pozjadała jeszcze wszystkich rozumów. Cały czas wiemy mniej, niż nie wiemy. Co gorsza, im więcej wiemy, tym więcej dziur w tej naszej wiedzy. Naukowcy ciągle zadają nowe, coraz bardziej szczegółowe pytania. Na przykład o to, co ostatnio dzieje się ze Słońcem. Paradoksalnie bowiem, choć funduje nam właśnie upały, to heliofizycy twierdzą, że do dziś nie może się ono obudzić ze snu, w który zapadło aż dwa lata temu.

Słońce coś dzisiaj za spokojne

Nasza gwiazda to gigantyczna elektrownia termojądrowa, w której w ogromnej temperaturze i pod potężnym ciśnieniem atomy wodoru zbijają się w atomy helu. Przy okazji niewielka cząstka ich masy zamienia się w energię, która promieniuje w kosmos i pozwala naszemu światu istnieć.

Ta siłownia nie zawsze pracuje jednak pełną parą (dlaczego? Do końca nie wiadomo). Dobrze to widać na przykładzie erupcji plazmy, której bąble co jakiś czas strzelają w kosmos. Słońce czasem wyrzuca ją częściej, a czasem rzadziej. Tym wybuchom towarzyszą plamy słoneczne - ciemne, chłodniejsze miejsca pojawiające się na żółtej tarczy. Astronomowie śledzą je przez teleskopy już od 400 lat (najpierw m.in. Anglik Thomas Harriot i Włoch Galileusz). Dzięki tym obserwacjom wiemy, że plamy pojawiają się i znikają cyklicznie. Pełny cykl - od minimum, kiedy Słońce bywa jednorodnie żółte, przez maksimum, kiedy liczba ciemnych zabrudzeń na jego tarczy skacze do ponad 100, a czasem nawet ponad 200, i znowu do minimum - wynosi ok. 11 lat.

W 2008 r. skończył się cykl opisywany przez naukowców jako 23., a zaczął się nowy, 24. Minimum słonecznej aktywności, jakie wtedy się rozpoczęło, trwa aż do dzisiaj. Heliofizycy są tym bardzo zaskoczeni, bo spodziewali się, że skończy się ono w ciągu roku.

- Jesteśmy świadkami zjawiska niewidzianego przez ostatnie sto lat - ekscytował się na niedawnym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego David Hathaway z należącego do NASA Centrum Kosmicznego Marshalla w Hunstville w Alabamie. Ostatni tak głęboki i długi dołek Słońce przeżywało bowiem w roku 1913.

Hathaway sądzi, że następne słoneczne maksimum, na które jego zdaniem poczekamy jeszcze trzy lata, będzie o połowę słabsze od kilku poprzednich.(na jakiej podstawie tak sądzi większość astronomó uważa wręcz przeciwnie M-A)

Nie ma co się martwić

Czy to źle? Z jednej strony nie bardzo, bo słoneczne wybuchy są szkodliwe dla wynalazków cywilizacji. Kiedy jęzor zjonizowanego, a więc naelektryzowanego gazu dociera do Ziemi i zderza się z jej magnetosferą, powoduje nie tylko piękne zorze polarne, ale także zakłóca łączność radiową, uszkadza satelity, transformatory zainstalowane w sieci przesyłającej energię elektryczną, przewody wysokiego napięcia, a nawet - jak się podejrzewa - rurociągi transportujące gaz i ropę naftową (przyspieszając ich korozję), a także - co zaobserwowano szczególnie w Rosji - chaotycznie zmienia światła z zielonych na czerwone (i odwrotnie) na liniach kolejowych.

Przykłady? W marcu 1989 r. po burzy w kosmosie wysiadło zasilanie w kanadyjskim Quebecu. 6 mln ludzi zostało na dziewięć godzin odciętych od dostaw energii elektrycznej. W maju 1921 r. słoneczna nawałnica uderzyła dziesięć razy silniej w Stany Zjednoczone. Gdyby przytrafiła się dzisiaj, bez prądu znalazłoby się 130 mln ludzi. Nikt nie wie, jak szybko udałoby się naprawić uszkodzenia. Latem 1859 r. erupcja słoneczna naelektryzowała w USA linie telegraficzne i podpaliła zwoje papieru telegraficznego. Zorza była wtedy widoczna nawet na Kubie i Hawajach. W zakrytych nocą Górach Skalistych zrobiło się tak jasno, że biwakowicze pobudzili się i zaczęli przygotowywać śniadanie.

"Gdyby tak potężna burza magnetyczna uderzyła w nasz kraj dziś - napisali autorzy raportu, który ponad rok temu opublikowały NASA i amerykańska Narodowa Akademia Nauk - tylko w pierwszym roku po katastrofie jej koszty sięgnęłyby 2 bln dol.". Według szacunków Stany Zjednoczone wracałyby do stanu sprzed kataklizmu przez cztery-dziesięć lat.

Jasne jest jedno - gdyby prądu miało zabraknąć na dłużej, ludzkość znalazłaby się w poważnych tarapatach, a może nawet na kolanach. Z tego właśnie powodu obecna niska aktywność Słońca nie powinna nas martwić.(?)

Ale jest też druga strona medalu. Kaprysy naszej gwiazdy wywierają wpływ na ziemski klimat, a jej depresja, podobnie jak zbytnie pobudzenie, wcale nie musi być nam na rękę.

Jest powód do zmartwienia?

Niestety, znowu musimy się przyznać do tego, jak mało wiemy.

Dokładny wpływ słonecznych wariacji na wahania klimatu ciągle domaga się wyjaśnienia. Wiemy na pewno tylko tyle, że kiedy Słońce jest bardzo aktywne, podgrzewa powierzchnię Ziemi o 0,1 st. C, a kiedy jego aktywność spada do minimum, temperatura powierzchni naszej planety o tyle samo spada.

Na szczęście naukowcy nie zasypiają gruszek w popiele i odkrywają subtelniejsze mechanizmy, dzięki którym nasza gwiazda wpływa na klimat. Meteorolog prof. Michael Lockwood z Uniwersytetu w Reading w Wielkiej Brytanii, o którego najnowszych badaniach pisze tygodnik "New Scientist", uważa na przykład, że obecny głęboki sen Słońca jest odpowiedzialny za niezwykle ciężką zimę, jakiej doświadczyła ostatnio Europa i część Ameryki Północnej. Uczony przyjrzał się zapiskom sięgającym 1650 r. i odkrył, że w Europie ostre zimy wypadały właśnie wtedy, kiedy nasza gwiazda przysypiała.

Bardzo spektakularny przykład to Minimum Maundera trwające od 1645 do 1715 r., kiedy plamy właściwie znikły ze słonecznej tarczy. Był to jednocześnie najzimniejszy (środkowy) okres tzw. Małej Epoki Lodowej charakteryzującej się surowymi zimami na półkuli północnej - w Europie średnia temperatura była wtedy niższa o 1 st. C w porównaniu ze średnią z lat 1950-80. I choć może się wydawać, że to niewielka różnica, to takie ochłodzenie wystarczyło, by zimą bardziej niż dziś zamarzały rzeki i morza (mówi się, że Bałtyk skuwał wtedy lód od Polski aż do Szwecji), lodowce schodziły z Alp, niszcząc górskie wioski, a chłopi, którzy stanowili wtedy największą, ale wcale nie najbardziej wpływową grupę społeczną, cierpieli głód.

Dlaczego ówczesna ospałość Słońca tak mocno dała się Europie we znaki?

Za słaba rozgrzewka

Prof. Lockwood twierdzi, że nieaktywne Słońce niedostatecznie rozgrzewa stratosferę (bo bombarduje ją mniejszą ilością promieniowania UV) i przez to osłabia wiejący w niej prąd strumieniowy - potężną "rzekę" powietrza płynącą z zachodu na wschód. Kłopot w tym, że prąd strumieniowy trzyma od południa w ryzach zimne i ciężkie powietrze, które rozpycha się nad Arktyką. Kiedy więc słabnie, arktyczny chłód spływa do nas. Tak stało się właśnie podczas ostatniej zimy.

A zatem czy zamiast globalnego ocieplenia, przed którym od dawna ostrzegają klimatolodzy, czeka nas ochłodzenie?

Według obliczeń Georga Feulnera i Stefana Rahmstorfa z Instytutu Badań Klimatu w Poczdamie w Niemczech, które cytuje "New Scientist", gdyby nasza gwiazda zapadła teraz w podobny sen jak podczas Minimum Maundera i nie obudziła się z niego aż do roku 2100, prognozowany wzrost temperatur (od 1,1 do 6,4 st. C ponad średnią z początku wieku) byłby mniejszy o 0,3 st. C.

Z tych kalkulacji wynika więc, że mniejsza aktywność Słońca, o ile się utrzyma, mogłaby tylko trochę ograniczyć negatywne skutki obecnych zmian klimatycznych, które spowodował człowiek, pompując do atmosfery gazy cieplarniane.

Mimo trwającej od 2008 r. ospałości naszej gwiazdy ubiegły rok, jak oblicza NASA, był globalnie drugim (po 1998) najgorętszym rokiem w historii pomiarów. A amerykańska Narodowa Agencja Badania Oceanu i Atmosfery ogłosiła niedawno, że ostatnia wiosna, maj, a także pierwsze pięć miesięcy tego roku były wręcz rekordowo gorące.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75476,8139350,Globalne_ochlodzenie_.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1000621#ixzz0txX6pwlz



« Ostatnia zmiana: Lipiec 17, 2010, 19:20:08 wysłane przez Michał-Anioł » Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Lipiec 17, 2010, 20:44:16 »

artykuł z 2008r Al Gore rozpoczął właśnie wielką i kosztowną kampanię na rzecz walki z globalnym ociepleniem.


Tegoroczna polska zima była lekka. Średnia temperatura stycznia mierzona na Ofkęciu była o 4.8oC wyższa od długoterminowej wynoszącej -1.1oC (informacja od prof. H. Lorenc z IMGW). Dzięki temu mniej zapłaciliśmy za gaz i węgiel, ale w skali całego globu nie było tak różowo. Cztery główne systemy monitorowania temperatury Ziemi  (angielski Hadley-CRUT i amerykańskie GISS, UAH i RSfS) stwierdziły, że nad lądami i morzem oraz w dolnej troposferze styczeń 2008 r. był wyjątkowo zimny, według GISS aż o 0,75oC chłodniejszy niż rok temu. Również stratosfera była chłodniejsza o 0,5oC.

US National Climatic Data Center (NCDC) ocenia, że nad samymi lądami temperatura globu, po raz pierwszy od 26 lat, była w styczniu niższa od średniej dla tego miesiąca w XX wieku. Była to największa zmiana temperatury w ciągu roku zaobserwowana kiedykolwiek. NCDC ogłosiło także, że w styczniu 2008 r. powierzchnia pokrywy śnieżnej na Półkuli Północnej była największa od 42 lat i przekraczała średnią z lat 1967-2008 o 64 proc., a na terenie Eurazji niemal o 100 proc.

Wedle amerykańskich pomiarów satelitarnych w Arktyce zasięg lodu morskiego był w styczniu największy od czterech lat i przyrósł o około 2 mln km kw. Natomiast obserwacje duńskie wskazują, że między Kanadą i Grenlandią zasięg lodów jest obecnie największy od 15 lat a jego grubość wzrosła o około 20 cm. W Antarktyce styczniowy lód morski stale wzrastał od około roku 1980, osiągając obecnie największy zasięg od lat trzydziestu (Center, 2008) (czytaj także: http://epw.senate.gov/public/index.cfm?FuseAction=Minority.Blogs&ContentRecord)

Temperatura globalna spadała w ciągu całego 2007 r. Chiny przeżyły najmroźniejszą zimę od 100 lat. W Bagdadzie śnieg pojawił się po raz pierwszy w historii. W Północnej Ameryce od 50 lat nie widziano tak wielkich opadów śnieżnych – rekordy zimna zanotowano w stanie Minnesota, w Teksasie, Arkansas, na Florydzie. W Australii ubiegły czerwiec był najzimniejszy w historii. W Buenos Aires śnieg pojawił się pierwszy raz od 89 lat, w Peru setki ludzi zmarło wskutek zimna a rząd ogłosił stan wyjątkowy na terytorium ponad połowy kraju. W Chile, gdzie zimno w 2007 r. było największe od pół wieku, straty w rolnictwie oceniono na 200 mln dolarów. Rekordy chłodu zanotowano na Nowej Zelandii. W Arabii Saudyjskiej po raz pierwszy od 30 lat temperatura spadła do -2oC w stolicy, w górach do -6oC a samochody grzęzły w śniegu. Na Syberii mróz sięgał ponad -60oC. W Afganistanie wskutek mroźnej i śnieżnej zimy zmarło ponad 1500 osób i zginęło 300 tys. sztuk bydła. W Tybecie niska temperatura zabiła pół miliona zwierząt domowych a 3 mln osób głoduje (Sunday Telegraph, 9 marca, 2008 i inne media). W Szwecji tegoroczna Wielkanoc była najmroźniejsza od 100 lat – w Laponii temperatura spadła do -41oC.

Tę litanię można ciągnąć długo.

Jeżeli uświadomimy sobie, że zgodnie z ostatnim raportem Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC – Międzyrządowego) z 2007 r. całe ocieplenie klimatu w ciągu XX wieku wyniosło 0,74oC, to tak gwałtowne oziębienie w ciągu jednego roku (o 0,75oC) winno nieco ochłodzić fanatyczny wręcz zapał polityków pragnących zbawiać planetę poprzez ograniczenie emisji CO2, kosztem 34 bln dolarów (do r. 2100) (Nordhaus, 2007) i destrukcję światowego systemu energetycznego.

Oziębienie nie nastąpiło niespodziewanie. Już od kilku lat temperatura powietrza nie rośnie a jej maksimum wystąpiło w 1998 r.




W ciągu ostatnich 10 lat roczny przyrost emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych i procesów przemysłowych wzrósł trzykrotnie (Raupach et al., 2007) a jego zawartość w atmosferze podniosła się zaledwie o 4 proc. Zgodnie z hipotezą ogrzewania klimatu przez człowieka, lansowaną przez IPCC, powinno więc być cieplej a nie zimniej. Trudno więc wiązać obecne ochłodzenie ze wzrastającą emisją CO2. Trudno było zawsze, również i wtedy gdy przez kilkadziesiąt lat, wraz z całą biosferą, cieszyliśmy się błogosławionym ciepłem.



Obserwacje geologiczne i glacjologiczne wskazują bowiem, że od prawieków najpierw klimat się ogrzewał, a dopiero potem wzrastał poziom CO2 w atmosferze. Tak dzieje się ponieważ CO2 gorzej rozpuszcza się w wodzie o wyższej temperaturze – cieplejszy ocean (jest w nim 50 razy więcej CO2 niż w atmosferze) „wydycha” więc ten gaz do powietrza.

Modele komputerowe używane do projektowania przyszłych zmian temperatury nie są niczym innym niż zmatematyzowaną opinią ich twórców o funkcjonowaniu klimatu, a te oparte są na fałszywym założeniu, że w przedprzemysłowej atmosferze znajdowało się 30 proc. mniej CO2 niż obecnie.






nie zahamuje nadchodzącego oziębienia. Nawet gdyby (kosztem 180 mld dolarów rocznie lub, według innych, ocen 3 proc. produktu globalnego brutto) w pełni zrealizować ograniczenia emisji CO2 zalecane w Protokole z Kioto, to przewidywane ocieplenie klimatu w 2100 r. opóźniłoby się zaledwie o dwa do pięciu lat (Lomborg, 2007). Natomiast poczynania polityków zmierzające do drastycznego zmniejszenia emisji tego gazu są poważnym zagrożeniem dla ekonomii, dobrobytu i rozwoju cywilizacyjnego świata. Ambicją Brukseli jest przewodzenie poczynaniom, których skutkiem będzie wyprowadzka przemysłu europejskiego do krajów mających nadwyżkę limitów emisji CO2 (m.in. do Rosji i Chin) oraz odpływ do nich naszych pieniędzy na zakup tych limitów. Nic się zatem nie zmieni: ten sam CO2 będzie nadal emitowany do atmosfery, ale poza Europą, albo u nas jeśli zapłacimy za limity, co drastycznie podroży nasze produkty. Scentralizowany mechanizm handlu limitami emisji CO2 przypomina handel odpustami w dawnych wiekach, ale nie chodzi tym razem o zbawianie kogokolwiek. Wartość tego rynku oceniono na 60 mld dolarów w 2007 r., a w bliskiej przyszłości będzie jeszcze większy. Jest to niesłychana gratka dla finansistów: ogromne pieniądze i absolutny brak ryzyka, bo lukratywny handel dotyczy nie towarów, pracy czy energii, lecz zezwoleń. Okazję dojrzał m.in. rząd brytyjski, który ustami Kitty Ussher, minister skarbu, ogłosił, że Londyn powinien stać się globalnym centrum handlu emisjami CO2.

Wedle oceny Instytutu Badań Ekonomicznych (Pellervo Economic Research Institute) w Finlandii, w latach 2013-2020 kraj ten będzie musiał zapłacić niemal 10 mld dolarów handlarzom limitów emisji CO2. W Polsce, jak niedawno stwierdził w Brukseli minister środowiska Maciej Nowicki, proponowane ograniczenia emisji CO2 „wpłynęłyby negatywnie na poziom życia Polaków, na naszą konkurencyjność i gospodarkę” a koszty energii mogą wzrosnąć o 70 proc. W Brukseli ujawniła się zdecydowana różnica postaw dawnych krajów członkowskich i nowych postkomunistycznych, tj. Polski, Węgier, Słowacji, Rumunii, Litwy i Bułgarii. Te ostatnie nie godzą się z planem Komisji Europejskiej przyjęcia jako podstawy ograniczenia emisji roku 1990, kiedy w Europie wschodniej ciężki przemysł już przestał dymić. Bogate państwa już oferują biedniejszym odpowiednie urządzenia i usługi eksperckie. Oczywiście nie za darmo. Na przeciwdziałaniu ociepleniu klimatu można więc nieźle zarobić, zwłaszcza gdy wprowadzi się obowiązujące normy międzynarodowe.

Sprawa ograniczeń coraz bardziej dzieli Unię Europejską. Dał temu wyraz Wacław Klaus, prezydent Republiki Czeskiej. W swoim wystąpieniu w czasie Międzynarodowej Konferencji w sprawie Zmian Klimatu, zorganizowanej w dniach 2-4 marca w Nowym Jorku przez Nongovernmental International Panel on Climate Change (NIPCC – Pozarządowy Międzynarodowy Zespół do spraw Zmiany Klimatu),


stwierdził, że słabiej rozwinięte państwa europejskie, które wcześniej weszły do Unii – Grecja, Irlandia, Portugalia i Hiszpania wykorzystały ten okres do gwałtownej poprawy ekonomii. W ciągu tych 15 lat ich emisja CO2 wzrosła o 53 proc. Kraje postkomunistyczne przeszły wtedy głęboką transformację gospodarczą, łącznie z likwidacją ciężkiego przemysłu, co zaowocowało drastycznym obniżeniem PKB oraz zmniejszeniem emisji CO2 o 32 proc. Natomiast stare kraje unijne, rozwijając się powoli, a nawet wykazując stagnację, zwiększyły swą emisję CO2 o 4 proc. Brukselska biurokracja chciałaby zapomnieć o tych różnicach i w ciągu następnych 13 lat zrobić „urawniłowkę”, żądając od wszystkich zmniejszenia emisji o 30 proc.!

Czy więc naprawdę chodzi o klimat? Jeśli tak, to dlaczego nie proponuje się zmasowanego przejścia na energetykę jądrową, nie emitującą gazów cieplarnianych, najbezpieczniejszą, najtańszą i najbardziej przyjazną środowisku? Czy nie jest tak właśnie, jak stwierdził niegdyś zastępca sekretarza stanu USA Richard Benedick: „Traktat o globalnym ogrzewaniu musi być wdrożony, nawet jeśli nie ma dowodów na poparcie (podwyższonego) efektu cieplarnianego” (Anonymous, 1996).

W liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona z 13 grudnia 2007 r., 100 naukowców skrytykowało restrykcje dotyczące emisji CO2 i handel nimi, jak również główną podstawę histerii klimatycznej jaką stały się raporty IPCC uznawane w Brukseli za księgi święte, a od dawna krytykowane (m.in. przez redaktorów renomowanego tygodnika naukowego „Nature”: (Anonymous, 1994; Maddox, 1991)) za stronniczość i nierzetelność. W podobnym duchu wypowiadali się liczni naukowcy na wymienionej konferencji w Nowym Jorku. Zaprezentowano na niej raport NIPCC pt. „Nature, Not Human Activity, Rules the Climate – Sumary for Policymakers” (Natura, nie człowiek, rządzi klimatem – podsumowanie dla polityków), w którym omówiono liczne grzechy raportów IPCC. Najważniejsze to:

● Opieranie swoich prognoz na modelach komputerowych, które nie pozwalają rzetelnie przewidywać przyszłości klimatu. Nigdy na ich podstawienie nie można było odtworzyć dawnego klimatu ani nawet obecnego.
● Twierdzenie, że poziom morza podnosi się wskutek topnienia lodowców pod wpływem gazów cieplarnianych. Na Malediwach, uznawanych przez IPCC jako sztandarowy przykład zagrożonego archipelagu, ten poziom nawet obniżył się nawet o 30 cm w ciągu minionych 30 lat.
● Błędne przedstawienie historii stężeń CO2 w atmosferze oparte na rdzeniach lodowych, a zwłaszcza roli oceanów jako źródła CO2.
●Ignorowanie faktu, że podwyższona zawartość CO2 w atmosferze jest korzystniejsza dla roślin, zwierząt i ludzi niż zawartość niska.

Znaczna część polityków uległa rozpowszechnionej przez IPCC quasi religijnej aberracji: chcą leczyć Ziemię z ciepłego naturalnego cyklu klimatycznego, który, niestety, zbliża się ku końcowi. Uznali, że naukowa dyskusja się skończyła, że o klimacie wiemy już wszystko, że osiągnięto pełny konsens. Wniosek: jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winien temu jest człowiek. Każdy, kto ma inne zdanie i ośmiela się to kwestionować, jest przekupiony albo kompletnie niemoralny, jak niedawno stwierdziła Gro Harlem Brundtland, była premier Norwegii, a obecnie reprezentant ds. zmiany klimatu sekretarza generalnego NZ. Biurokracja ONZ i Brukseli z hipotezy ogrzewania klimatu przez człowieka uczyniła tabu, któremu nie wolno się sprzeciwiać, a jego prorokiem mianowała IPCC.

Zebrani na nowojorskiej konferencji uczeni i politycy wydali wspólnie „Manhattańską Deklarację w Sprawie Zmiany Klimatu”. Stwierdzają w niej, że nie ma żadnych przekonujących dowodów, by przemysłowe emisje CO2 mogły kiedyś, obecnie i w przyszłości powodować katastrofalną zmianę klimatu. Plany ograniczenia emisji CO2 są błędnym i groźnym ukierunkowaniem kapitału intelektualnego oraz pieniędzy, które należałoby poświęcić na rozwiązywanie rzeczywistych poważnych problemów ludzkości.


Autor jest prof. dr. hab., pracownikiem Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, byłym przewodniczącym Komitetu Naukowego Narodów Zjednoczonych ds. Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) oraz prezesem Stowarzyszenia Ekologów na rzecz Energetyki Jądrowej (SEREN). Jest członkiem NIPCC. Zajmuje się badaniem skażeń ludności i środowiska globu oraz zmianami klimatu. Zorganizował 10 wypraw badawczych na 17 lodowców na obu półkulach.
Ramka 1: LATA CIEPŁE I ZIMNE

W 2007 r. podważono prawdziwość twierdzenia NASA, że większość z 10 najgorętszych lat od chwili, gdy człowiek zaczął mierzyć temperaturę powietrza, wystąpiła po 1990 r., oraz że najgorętszym rokiem miał być 1998. Stało się ono jednym ze sztandarowych stwierdzeń raportu IPCC. Okazało się jednak, że ta ocena jest wynikiem zafałszowania i ukrywania prawdziwych wyników, dokonanego w publikacjach głównego klimatologa IPCC, dr. P.C. Jonesa i jego współpracownika. Błędy wykrył dr S. McIntyre z Uniwersytetu w Toronto i w połowie 2007 r., bez fanfar i konferencji prasowych, NASA skorygowała swoje stanowisko.

W rzeczywistości najcieplejszy był 1934 r. a po nim (w malejącej kolejności) lata 1998, 1921, 2006 i 1931. Spośród 10 najgorętszych lat 4 przypadają na lata trzydzieste – 1934, 1931, 1938 i 1939 a tylko 3: 1998, 2006, 1999 na ostatnią dekadę. Kilka ostatnich lat, tj. 2000, 2002, 2003 i 2004 jako zimniejsze odpadają z tej listy rekordów – niektóre miały temperaturę niższą nawet niż rok 1900, gdy świat wychodził dopiero z Małej Epoki Lodowej.

Ramka 2: FAŁSZYWY FUNDAMENT

Fundamentem hipotezy o ogrzewaniu klimatu przez człowieka i wszystkich zaleceń Protokołu z Kioto jest założenie, że w atmosferze przedprzemysłowej poziom CO2 był niski i wynosił około 290 ppmv. Jest ono oparte na dwóch podstawach: odrzuceniu około 90 tys. bezpośrednich pomiarów CO2 prowadzonych w atmosferze od r. 1812 do połowy XX wieku (w tym przez kilku laureatów Nobla) doskonałymi metodami analitycznymi oraz użyciu pośrednich pomiarów CO2 w rdzeniach lodu polarnego (rys. 2a i b).

Pośrednie pomiary atmosferycznego CO2 w lodzie prowadzono przy założeniu, że lód polarny nie zawiera płynnej wody i stanowi układ zamknięty, w którym schwytane bańki powietrza nie podlegają żadnym zmianom chemicznym. Tymczasem nawet najzimniejszy lód antarktyczny zawiera płynną wodę (w której CO2 jest ponad 70 razy bardziej rozpuszczalny od azotu). Znajdujące się w lodzie polarnym gazy ulegają frakcjonowaniu pod wpływem kilkudziesięciu różnych procesów zachodzących w czapach lodowych oraz w rdzeniach. W ich wyniku zawartość CO2 powietrzu pobranym z lodu jest mniejsza o 30-50 proc. niż była w rzeczywistości w atmosferze. Tak więc rdzenie lodowe nie nadają się do rekonstruowania składu chemicznego przedprzemysłowej i dawnej atmosfery i nie można na nich zbudować fundamentu naukowego, na podstawie którego zaleca się ograniczenie emisji CO2 (Jaworowski et al., 1992; Jaworowski, 1994). Inne niż lodowcowe pośrednie oceny zawartości CO2 w dawnej atmosferze, oparte na badaniach aparatów szparkowych liści wskazują, że przed milionami lat jego stężenie sięgało 377-450 ppmv, a nawet do 3500 ppmv. Jak widać na rys. 3, w ciągu ostatnich 10 tys. lat stężenie CO2 sięgało 328 ppmv, tj. o 26 proc. wyżej niż w tym samym czasie wskazywały pośrednie badania w rdzeniach lodowych (rys. 3).

Ramka 3: ZALETY CO2
W 1873 R. Emil Godlewski (1847-1930), botanik, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, pierwszy wykazał, że cały węgiel, z którego zbudowane są wszystkie organizmy żywe, nie pochodzi z humusu, jak wtedy sądzono, lecz z atmosferycznego CO2 – jego niewyczerpalnym źródłem jest wnętrze Ziemi (Godlewski, 1873; Arrhenius, 1903). Dlatego gdy jest więcej CO2 w powietrzu cała biosfera ma się lepiej. Dzieje się tak wskutek lepszego nawożenia roślin przez CO2.

Jak wykazują pomiary satelitarne, pierwotna biologiczna produkcja netto wzrosła w latach 1985-2003 w skali całego globu o 6 proc. (o 3,4 mld ton węgla pierwiastkowego) a największy przyrost masy roślinnej wystąpił w lasach Amazonii, osiągając 42 proc. przyrostu światowego. CO2 jest gazem życia a nie groźnym skażeniem.

Ramka 4: Emisja CO2 do atmosfery i efekt cieplarniany

EMISJA (mld ton węgla rocznie)
Naturalna:
oceany – 106
lądy i wulkany – 69

Ludzki:
przemysł i rolnictwo – 7,6
samochody – 0,57
oddychanie ludzi – 0,65

EFEKT CIEPLARNIANY (%)
H2O – ~98
CO2 naturalny + ludzki + inne gazy – 2
CO2 ludzki – 0,25

Ramka 5: ZESPÓŁ W ZESPÓŁ

Pozarządowy Międzynarodowy Zespół do Zmiany Klimatu (NIPCC) jest międzynarodową grupą uczonych samorzutnie zorganizowanych do zbadania przyczyn i skutków zmian klimatu, które cyklicznie zachodzą na Ziemi od czasów najdawniejszych. W jego skład wchodzi 24 autorów raportu NIPCC – 2008, oraz kilkudziesięciu innych współpracujących z NIPCC uczonych meteorologów, klimatologów, ekologów, ekonomistów, fizyków, lekarzy i biologów. Wśród nich są osoby tak znane jak profesor Frederick Seitz – emerytowany rektor Uniwersytetu Rockefellera i były prezes Amerykańskiej Akademii Nauk, S. Fred Singer – założyciel NIPCC, prezydent Science and Environmental Policy Project i profesor Georg Mason University oraz Uniwersytetu Stanu Wirginia, Patrick J. Michaels – profesor nauk o środowisku Uniwersytetu Stanu Wiginia, czy klimatolog Dr. Ray W. Spencer były „senior scientist” w NASA Marshall Space Flight Center odpowiedzialny za satelitarne pomiary temperatury globu, a obecnie główny specjalista Uniwersytetu Stanu Alabama.

Impulsem do utworzenia NIPCC stały się nieobiektywne raporty IPCC, traktowane przez rządy oraz Unię Europejską jako miarodajne źródło informacji o klimacie. IPCC został utworzony w r. 1986 przez United Nations Environment Program (UNEP) oraz Word Metorological Organization (WMO). Od początku swego istnienia IPCC miał raczej polityczny niż naukowy charakter i był przedsięwzięciem aktywistów mających za zadanie uzasadnienie konieczności ograniczenia emisji CO2. W konsekwencji raporty ICPP koncentrowały się wyłącznie na informacjach mogących wskazywać, że to człowiek zmienia klimat. Głównym zadaniem IPCC, wedle własnego oświadczenia, jest ocena naukowej, technicznej i socjoekonomicznej literatury „w celu zrozumienia niebezpieczeństwa zawinionej przez człowieka zmiany klimatu” (IPCC, 2008, „About IPCC” ). Styl i metodyka pracy IPCC była wielokrotnie krytykowana w prasie naukowej i w mediach.

Zalążkiem NIPCC był utworzony w r. 2003 TEAM B organizacji Science and Environmental Policy Project. Wiosną 2007 r. zmieniono jego nazwę na NIPCC. Jest to ciało całkowicie niezależne od agend rządowych, nie otrzymujące żadnych grantów ani darów. Widząc nadużywanie nauki do kształtowania polityki światowej mogącej przynieść nieobliczalne zagrożenia ekonomiczne, szczególnie dla biednej części społeczności, NIPCC zdecydował się przedstawić inny niż IPCC pogląd na zmiany klimatu. Raport NIPCC jest dostępny w Internecie. Jego książkowe rozszerzone wydanie ukaże się latem 2008.
ADDENDUM

Po złożeniu do druku tego artykułu, w polskich i zagranicznych mediach ukazały się informacje o pracy brytyjskich badaczy Terry Sloana i Arnolda W. Wolfendale’a, badających zależność wielkości pokrywy chmur od natężenia promieni kosmicznych docierających do środkowej troposfery (Sloan and Wolfendale, 2008). Niekiedy tytuły tych informacji były dalekie od treści pracy, na która powoływali się polscy autorzy. Na przykład w jednym z polskich mediów ogłoszono: „To my jesteśmy winni ociepleniu klimatu, a nie Słońce”. Człowiek rzekomo wpływa na ocieplenie klimatu przez emisje CO2, tymczasem w pracy dwóch Brytyjczyków nie ma oni jednego słowa na temat tego gazu. Starali się oni potwierdzić hipotezę duńskich (N. Marsh i H. Svensmark z Danish Space Institute) oraz irlandzkich (E. Palle Bogo i C.J. Butler z Armagh Observatory) badaczy o związku przyczynowym strumienia promieniowania kosmicznego z pokrywa chmur (Marsh and Svensmark, 2000; Bago and Buttler, 2000). Sloan i Wolfendale badaniami objęli 20 lat, tj. okres w którym prowadzono satelitarne obserwacji pokrywy chmur. Doszli do wniosku, że promienie kosmiczne poprzez jonizacje gazów atmosfery wpływają na powstawanie około 23 proc. tej pokrywy, a 77 proc. przypadać musi na inne czynniki, których źródłem jest aktywność Słońca. Natomiast nie znaleźli zmian wielkości pokrywy chmur ani w przypadku trzech wielkich wzrostów strumienia promieniowania kosmicznego, ani w czasie jego niewielkich spadków. Prace duńskie i irlandzkie miały na celu znalezienie mechanizmów tłumaczących obserwowane od dawna zmiany klimatu związane z rożnymi formami aktywności Słońca (patrz: przeglądy http://www.tmgnow.com/repository/solar/lassen1.html oraz http://en.wikipedia.org/wiki/Solar_variation).

Według (Svensmark and Friis-Christensen, 1997) promienie kosmiczne wpływają na zmiany około 3 – 4 proc. pokrywy chmur, co odpowiada 0,8 do 1,7 W/m kw. efektu chłodzenia. Jest to wiele, gdyż cały wzrost ocieplenia wskutek przyrostu stężenia CO2 od r. 1750 odpowiada wedle (IPCC, 1995) zaledwie 1,5 W/m kw. W pracy Sloana i Wolfedale’a znaleziono dobrą korelację między neutronami promieniowania kosmicznego a pokrywą chmur i stwierdzono, że „very large fractions of the low cloud cover must be generated by ionization (by cosmic rays)”. Mniej niż 23 proc. pokrywy niskich chmur pochodzi z modulacji strumienia promieni kosmicznych przez Słońce, przy 95 proc. poziomie ufności, a ponad 77 proc. powodowane jest czynnikami innymi niż jonizacja, których źródło musi być powiązane z aktywnością Słońca.

Wymienione tu prace duńskie, irlandzkie i brytyjskie, dotyczyły krótkich okresów obejmujących zaledwie jeden dwudziestoletni cykl słoneczny. Natomiast prace międzynarodowego zespołu pod kierownictwem profesora V. Rusova z Narodowego Centrum Antarktycznego w Kijowie (Rusov et al., 2008a; Rusov et al., 2008b), obejmują 750 tys. lat. Końcowy wniosek tych prac brzmi: „the Earth climate … is completely determined by two governing parameters, i.e. by insolation and galactic cosmic rays”, oraz „the so-called anthropogenic „CO2 doubling” problem is practically absent”.

http://motyl.wordpress.com/2008/04/09/globalne-ocieplenie-globalne-oziebienie-epoka-lodowcowa-tuz-tuz/
« Ostatnia zmiana: Lipiec 17, 2010, 20:58:03 wysłane przez Michał-Anioł » Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : Lipiec 19, 2010, 18:34:16 »

W Urugwaju ludzie umierają z mrozu

(19.07/11:12) - Fala chłodów płynących znad Antarktyki dociera nie tylko do Argentyny, lecz także krajów sąsiednich. Z wychłodzenia organizmu umierają mieszkańcy Urugwaju, gdzie temperatura rzadko kiedy spada poniżej zera. W środkowej i wschodniej części kraju w sobotę (17.07) nad ranem termometry pokazały od 2 do 4 stopni mrozu. Tymczasem norma temperaturowa dla lipca to od 5 do 7 stopni na plusie. Chociaż mróz nie okazał się rekordowy, to jednak do szpitali trafiło wiele osób z oznakami wychłodzenia organizmu, zwłaszcza wśród bezdomnych. Lokalne władze poinformowały o śmierci 2 osób. Jedną ofiarą był 40-letni mężczyzna, który zasnął na drzewie w rejonie miejscowości Durazno i z powodu 2-stopniowego mrozu już się nie obudził. Nawyk spania na drzewie nie jest w Urugwaju niezwykły, ponieważ z uwagi na panujące tam zazwyczaj bardzo wysokie temperatury, ludzie dla ochłody spędzają noce pod gołym niebem. Także w okolicach miasta Rocha zanotowano jeden przypadek śmierci z powodu hipotermii. Służby publiczne przez okres chłodów ostrzegały ludność przed opuszczaniem domów w godzinach panowania niskich temperatur. Od wczoraj ociepliło się średnio o 10 stopni, ale mrozy jeszcze wrócą w drugiej połowie tego tygodnia.

http://www.twojapogoda.pl/
Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Strony: 1   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

lolwfpolska wiedzminlandrp ironknights polishmaxlive watahapolnocnejciszy