Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
Strony: 1   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Akumulator Bionów(Orgonu) Reicha domowym sposobem  (Przeczytany 36115 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
OmAmO
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 7



Zobacz profil WWW
« : Sierpień 01, 2010, 10:47:03 »

otrzymałem e-mailem taki przepis
Czy tu święta geometria ma znaczenie?
Jakie jest wasze doświadczanie w tej kwestii?


Akumulator Bionów(Orgonu) Reicha domowym sposobem
Przepis:
Składniki:
1 kryształ górski naturalny nie szlifowany (najlepiej obustronnie
ostry) - ok 10zł
2 zmywaki - ok 4zł (1zł/szt)
3 kilka świeczek - ok 6zl (2/szt)  lepiej kupić na zapas
więcej
ok 20zł (5euro)

Narzędzia:
1.forma butelka o zadanym kształcie (lejek)
2.nożyce by pociąć zmywaki na drobne części o rozmiarze ok. 1cm
3.puszka np. po fasolce (by rozpuścić w niej świeczki na płynną
masę)
4.troszkę oleju lub folia

Wykonanie:
1.pociąć zmywaki na drobne części o rozmiarze ok. 1cm
2.rozpuścić świeczki w puszce po fasolce
3.formę wysmarować olejem lub wyłożyć folią
4.zalewając formę dodawać wióry metalowe
5.umieścić kryształ w centrum formy
6.ostawić do lodówki na ok. 1gdzinę

Ten sposób wykonania jest na stronie
http://forumzn.katalogi.pl/Orgonit_orgonite__kontynuacja_bada%C5%84_Wilhelma_Reicha-t13064.html

Jak używać?
informacje we fragmentach podręcznika
http://www.scribd.com/doc/27729274/ORGON-OCEAN-ENERGII-KOSMICZNEJ

źródło:
http://pokazywarka.pl/akumulator_bionw-orgonu_reicha-domowym_sposobem
« Ostatnia zmiana: Sierpień 01, 2010, 10:50:27 wysłane przez OmAmO » Zapisane

Be Vegan, Go Green 2 Save The Planet!
radoslaw
Aktywny użytkownik
***
Wiadomości: 209



Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Sierpień 02, 2010, 21:41:34 »

Będę wdzięczny za wszelkie komentarze w temacie, tymczasem wklejam artykuł o orgonie:

"
Orgon i energie świadomości

Wilhelm Reich wciąż donosił o tym, że odkrył energię potężniejszą od atomowej; działo się to tuż po użyciu pierwszych atomowych bomb w Japonii, w atmosferze narastającej histerii zimnowojennej, kiedy atomowa rywalizacja stawała się faktem - ludzie dość mieli tej przeklętej energii - a tu pojawiały się wiadomość o następnej. To była chyba jedna z przyczyn muru jaki napotykał.

Bardzo obawiał się też, że wyspecjalizowani przez Dzierżyńskiego ludzie radzieccy odkryją orgon lub wykradną jego odkrycie, szybko znajdą zastosowanie techniczne i skolonizują całą planetę, a także kilka przyległych - Reich był Wschodnioeuropejczykiem, miał osobiste raczej złe doświadczenia z bolszewikami.

Intelektualiści amerykańscy żyli pod presją słynnej komisji dekomunizacyjnej - a tu ich kolega głosił hasła komunożercze - to była tylko uczuciowa niechęć, ale kiedy przyszło do naukowych weryfikacji odkryć "szalonego Reicha" - to okazało się, że nauka ze względu na swe obciążenia metodologiczne nie dostrzega orgonu, a narzędzia badawcze do badania wszelkich energii pola - nie rejestrują tej energii.

Reich na to: bo wy uważacie ze energię skutki działania, np. prędkość rozchodzenia się światła - tej energii, której nie dostrzegacie, która w odróżnieniu od waszej "martwej", "zamierającej fali" - jest żywa, jest praenergią i pramaterią zarazem.

To są zbyt śmiałe teorie, jakie są dowody na to, że tak jest, toż to teoretycznie rzecz biorąc - czysty platonizm, etc. - odpowiadali przeciwnicy Reicha.

Tamten spór byłby może sporem czysto teologicznym, gdyby nie okrutne fakty. W 1947 słynne Ministerstwo żywności i Leków rozpoczęło badania urządzeń Reicha i dopiero w 1954 roku ocknęło się i wydało werdykt - zabrania się rozpowszechniania akumulatorów orgonalnych. Dotychczasowe urządzenia mają być zdemontowane, a SZKICE, NOTATKI mają być zniszczone.

Decyzja to została potwierdzona jako wyrok sądowy, prawdopodobnie sprawę wniósł Reich, w uzasadnieniu wyroku podano, że przecież energia, o której mowa - wcale nie istnieje.

Reich stwierdził, że nie będzie odpowiadał, gdyż "wszelkie kroki uznałyby autorytet komisji, która nie jest powołana do tego, aby wyrokować o występowaniu lub nie występowaniu pierwotnej energii istniejącej przed powstaniem materii..."

I tu znowu spór poszybował w górne rejony - i byłoby dobrze, gdyby nie fakty.

W maju 1956 roku Reich został aresztowany, bo został wraz ze swymi przyrządami przyłapany na badaniach pogody. Oskarżono go i skazano na dwa lata więzienia, a w sierpniu tego roku wszystkie jego notatki i książki zostały spalone...

I w ten oto sposób Reich stał się męczennikiem i świętym New Age.

Ten sukces jest jeszcze jedną klęską Reicha, dalej nie zajmuje się nim nauka.

A i sama jego śmierć jest ciągle zagadkowa, istnieją poważne podejrzenia, że ktoś pomagał w jego zawale serca, który uznano za oficjalną przyczynę zgonu.. I wszyscy odetchnęli z ulgą.

Dzisiaj istnieje kilka niezależnych grup badaczy-amatorów, którzy kontynuują badania Reicha, ale są to już raczej badania czysto praktyczne tzw. dział orgonalnych, cloudbusters.

Reich odkrył je w 1950 roku, kiedy z Komisji Energii Atomowej otrzymał promieniotwórcze materiały i umieścił je w akumulatorze orgonalnym. Promieniowanie drastycznie wzrosło i obecne było poza obiektem badanym, kilku współpracowników zostało napromieniowanych powyżej dopuszczalnej dawki, musieli zrezygnować z badań, później jednak - wszyscy oni wydawali się bardziej energiczni i pełni wigoru.

Rychnowski zapisał taki rezultat badań nad swoim eteroidem - "Wiązka promieni przechodząca przez pole magnetyczne nie tylko ulega zakrzywieniu, lecz rozszczepia się na dwie smugi świetlne, zieloną i czerwoną, w miejscu rozszczepienia widać ultramarynę. Zieleń ujawnia własności absorpcyjne, czerwień emisyjne."

Warto zreflektować się nad tym, że Reich otrzymuje preparaty promieniotwórcze od Komisji Atomowej, widocznie mają do niego pełne zaufanie i do jego rangi naukowej, i psychicznego zdrowia. Nie ulega też wątpliwości, że jego badania były tajne, pracował więc dla agencji rządowych, które ukrywały swoje istnienie. Być może Reich raz po raz wyskakiwał poza reguły gry w tajne służby, i te same tajne służby go zlikwidowały, wylewając dziecko razem z kąpielą.

Tymczasem niepoprawny Reich ogłaszał rewelację za rewelacją - i dokonywał cudów. "We wrześniu 1950 roku eksperci od pogody byli przekonani, że huragan Edna wali prosto na Manhattan. Reich użył wtedy swego "ujeżdżacza chmur". I udało mu się. Ocalenie Nowego Jorku uznano za cud, ale niewielu uwierzyło, że jego sprawcą był Wilhelm Reich a nie Bóg."

Zagadki się mnożą, bo Reich do spółki z Teslą i Einsteinem uważany jest za współtwórcę tzw. eksperymentu filadelfijskiego. Niestety nikomu nie udało się w znanych mi opisach tego eksperymentu oddzielić legend od faktów, odpowiednie służby rządowe podobno dalej zaprzeczają, że coś takiego się zdarzyło, a ponad setka marynarzy po prostu "poległa na polu chwały".

Reich wielokrotnie stwierdzał, że orgon jest świadomy, że dysponuje inteligencją.

Włodzimierz Sedlak w artykule "Biofizyczne podstawy świadomości" (1964) pisał, że Teihard de Chardin miał rację, gdy mówił, że świadomość jest cechą wszelkiej materii, choć nie wiedział dlaczego. Szukał bowiem "rozkurzonej" świadomości ludzkiej we wszechświecie. Tymczasem Sedlak dochodzi do wniosku, że materia jest zbryloną świadomością, ale oczywiście zbryloną nie na tym poziomie energetycznym, gdzie występuje świadomość teoretyka tego zbrylenia.

Jednak nikt nie może zaprzeczyć, że drewno, kość, mięsień, kwarc czy lód są półprzewodnikami, że świadomość "leży" u podstaw życia i zarazem tworzy "szczyt" życia - powiada Sedlak.

Świadomość jest energią, co do tego nikt nie ma dzisiaj wątpliwości. Dyskusje budzi natura, właściwości tej specyficznej energii. Energia świadomości przejawia się w polu ludzkiego ciała i wówczas mówimy o osobie. W tej chwili uznaje się, że osoba ludzka przestaje istnieć, kiedy na monitorze rejestrującym pracę mózgu (który utożsamiany bywa ze świadomością) pojawia się fala płaska.

Jedni badacze twierdzą, że mózg (czy w ogóle cały organizm) ludzki jest wytwórcą świadomości, Drudzy, że jest odbiorcą świadomości i swoistym jej użytkownikiem. Przedstawiam tutaj z grubsza tylko skrajne stanowiska.

Z moich doświadczeń i badań wynika, że te przeciwieństwa nie są istotne, osoba rejestrująca u siebie świadomość nie jest świadoma jej pochodzenia, jej własna projekcja udaje wiedzę - istotne jest natomiast to, że występuje świadomość świadomości.

Na jawie mogę wypowiadać te zdania i być swoim świadkiem, że wypowiadam te zdania. We śnie często uświadamiam sobie, że śnię i nakazują sobie się obudzić - ale nie do stanu jawy, tylko w inny sen.. W pewnym sensie mogę budzić się także ze stanu jawy - jeśli moja świadomość uzyska odpowiednią wysoką wibrację energii.

Zacznijmy jednak bardziej systematyczny przegląd stanów świadomości.

Ten stan, który Jung nazywa świadomością, w innych systemach bywa nazywany świadomością średnią, świadomością rozróżniającą, świadomością ego - posiada ona zdolność rozumowania, mówienia i posługiwania się symbolami.

TERAZ dla średniego ja trwa ok. trzech sekund. (Wnikliwe badania tego stanu świadomości możemy przeczytać. u Ernsta Poppela w arcyciekawej książce Granice świadomości, PIW, 1989.)

TERAZ dla "niższego ja" jest niepojęcie małe, liczone w nanosekundach.

Jeśli chcemy cokolwiek utrzymać w wewnętrznym wyobrażeniu, co trzy sekundy musimy ponawiać nakaz powrotu do tego wyobrażenia, inaczej samorzutnie pojawia się inne wyobrażenie, które rodowód swój czerpie z bodźca zewnętrznego lub wewnętrznego.

Średnia świadomość "odżywia się" bowiem wrażeniami. Bez bodźców zewnętrznych, wspomnień, wewnętrznych przedstawień, myśli - średnie ja umiera. To umieranie jest zwykle poprzedzone bezbrzeżną nudą.

Od usadowienia ciała tak, żeby przestało być źródłem wrażeń, rozpoczyna się praktyka zen. Wówczas - jak diabeł z pudełka - wyskakuje umysł, który myśli, że myśli, wysnuwa z siebie sny na jawie, przypomina sobie zdarzenia, projektuje, fantazjuje, boi się i robi wszystko, żeby się nie dać. Po kilku latach praktyki - umysł się najwyraźniej wyczerpuje w swoich szaleństwach i od czasu do czasu zaczyna widzieć coś, czego istnienia nigdy przedtem nie podejrzewał.

"Średnie ja" posiada niewielką pamięć operacyjną, pokładową. Po około 15 minutach materiał z pamięci pokładowej transmitowany jest do "niższego ja", które jest naszym "twardym dyskiem". Pojemność tego dysku jest nieprawdopodobna, z tym, że część danych na nim zawarta w ogóle nigdy nie pojawia się w "świadomości średniej". Bo świadomość średnia ma swoje własne cele, swoją własną politykę, jest logiczna, apodyktyczna, najważniejsza, ciągle coś kombinuje, odmierza, przymierza - a przede wszystkim werbalizuje, język jest jej głównym terytorium działania, to czego nie da się powiedzieć, czego nie da się zrozumieć - tego po prostu nie ma. Średnie ja nie lubi być samotne, żywi się wrażeniami, a najsmaczniejsze są nowe wrażenia, szybko się nudzi, szybko klasyfikuje, ocenia ludzi.

W swoistym zaślepieniu "świadomość ja" sądzi, że w całości opanowało kanały percepcji - widzenie, słyszenie, wąchanie, dotykanie. Na szczęście ta totalitarna dyktatura ego jest pozorna, chociaż często może prowadzić do chorób i nieszczęść.

Niekiedy używa się także pojęcia "zegar mózgowy" na wzór zegara w mikroprocesorze komputera, wiadomo, że zegar mózgowy dzieci jest wielokrotnie szybszy niż zegary mózgowe ich dziadków.

W wielu tradycjach mówi się, że teraz jest bramą do wieczności, nieskończoności, nieśmiertelności, do raju, do Boga.

Praca tzw. fizyczna, zwłaszcza ta, która wymaga ciągłej a nawet wytężonej uwagi, np. praca przy taśmie fabrycznej, kierowanie samochodem, cięcie blachy palnikiem acetylenowym, spawanie, malowanie obrazów czy malowanie mieszkania (oczywiście dotyczy to także tzw. praktyk duchowych, np. liczenia oddechów czy pracy z koanem w zen, odmawiania różańca, "nieustająca modlitwa" w prawosławiu, a także układanie pasjansa) sprawia, że "średnie ja" jest w całości zajęte - i wówczas w obszar "średniego ja" wlewają się spontanicznie obrazy z "niższego ja" lub "wyższego ja".

Ma to ogromne znaczenie, kiedy chcemy się sami zorientować w wewnętrznych, tzw. nieświadomych procesach, kiedy chcemy projektować swój los, czy mieć wglądy w losy innych ludzi. Ale to jest zbyt obszerny materiał, który spróbuję przedstawić w osobnym artykule.

"Średnie ja" swoimi apodyktycznymi, jedynie słusznymi sądami - potrafi także zabijać siebie, a przy okazji całego człowieka. Zdarzenia takie opisuje np. Viktor Frankl, austriacki psychiatra wtrącony do Auschwitz, kiedy obserwował tzw. załamania, kiedy to człowiek orzekał, że dalsze życie w tych warunkach nie ma sensu, muzułmaniał i umierał.

W annałach Rewolucji Francuskiej opisane jest takie oto zdarzenie. Dwóch rewolucyjnych lekarzy wyprosiło u Robespierre'a do eksperymentu medycznego dwóch arystokratów, którzy w Bastylii czekali w kolejce na pracowitą gilotynę. Arystokratom lekarze powiedzieli, że przetną im żyły powyżej przegubów dłoni, że umrą zatem szlachetną śmiercią arystokratów rzymskich, a nauka na tym skorzysta, bowiem lekarze chcą się dowiedzieć ile to krwi mieści się w żywym organizmie ludzkim. Zawiązano biednym królikom doświadczalnym oczy, założono opaski uciskowe na przeguby rzekomo w celu uwydatnienia żył, przywiązano ręce do oparć foteli. Niewidoczne dla arystokratów, zjawiły się kobiety z czajnikami zawierającymi kleisty krochmal o temperaturze ok. 37 stopni C.

Lekarze bardzo boleśnie nakłuli każdą rękę powyżej opaski uciskowej i natychmiast na opaskę "buchnęła" ciepła krew, czyli klajster z czajnika.

Efekt tego eksperymentu był taki, że obydwaj arystokraci zmarli z wszystkimi objawami wykrwawienia, chociaż nie wypłynęła z ich ciał ani jedna kropla krwi.

Ale ich "średnie ja" nie miało co do tego najmniejszych wątpliwości. Jakże zbawienne byłoby dla nich najmniejsze nawet zwątpienie! To zwątpienie, które tak cenił sobie św. Augustyn, że ogłaszał je prawdziwym wiatrem podsycającym ogień wiary.

Przyjrzymy się jeszcze raz temu zdarzeniu: "średnie ja" naszych "królików doświadczalnych" zostało wprowadzone w błąd, ale jak powiedzieliśmy wyżej, nie miało wątpliwości co do rzeczywistości całego zdarzenia, poza tym wolało taki właśnie rodzaj śmierci "z godnością", bez wiezienia na haniebnym wozie na plac Vandome, bez wchodzenia po schodach na podest gilotyny przy wrogich okrzykach tłumu.

Wszystkie te złożone sugestie zostały wysłane do "niższego ja", bo to przecież tzw. "niższa świadomość" zarządza całą złożoną fizjologią naszego organizmu, biciem serca, obiegiem krwi, trawieniem itd.. Nasza "średnia świadomość" nawet najbardziej wykształconego współczesnego lekarza uzbrojonego w tomografy, USG, komputery, elektronowe mikroskopy nie wie - jak można podejrzewać - 1/10 tego, co "wie" i w czym bez przerwy, od narodzin do śmierci, nawet wtedy kiedy jesteśmy nieprzytomni, wyraża się praktycznie i pracuje "niższe ja", zwane w różnych tradycjach, ja instynktownym, ja zwierzęcym. Ta nasza "niższa świadomość", obok tysiąca cech i nieprawdopodobnych możliwości wielokrotnie przewyższających "średnią świadomość", ma także jedną fatalną wadę - przyjmuje i wykonuje wszystkie praktycznie sugestie "średniego ja" - ale tylko wtedy, kiedy "średnie ja" jest przekonane o swojej absolutnej racji.

Amerykańska moda na tzw. "pozytywne myślenie", ciągnąca się od Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych, tak świetnie wyrażona w poezji Whitmana, w mistycznej eseistyce Emersona, w książkach Prentice Mullforda (od co najmniej kilku lat przedwojenne reprinty książek tego ostatniego ciągle dobrze się sprzedają na naszym rynku) opiera się właśnie na tej przemożnej sugestii, ale rezultaty "pozytywnego myślenia" rzadko są w pełni pozytywne, bo średnie ja jest zmienne, kapryśne, raz chce tego, raz chce tamtego, jest zbyt krytyczne, żeby dało się "opętać" jakiejś jednej myśli.

Wilhelm Reich odkrył orgon, który zachowuje się jak Bóg, miłość Boga w opisach mistrza Eckhardta.

Miłość i mleko matki są tożsame w pierwotnym doświadczeniu miłości, mleko jest symbolem i pokarmem miłości, mleko jest materią miłości, dla dziecka wszelka materia jest miłością - później poczucie miłości znika, poczucie materii zostaje i utwardza się w lotniskowiec dla doświadczenia, stąd startujemy i tutaj lądujemy, poczucie materii-lotniskowca się rozrasta do całej rzeczywistości. Miłość w asyście nadziei (która skądinąd jest matką głupich) i wiary (ale w co?) przenoszona jest na górną półkę cnót chrześcijańskich, rzadko się tam sięga. Miłość odłączona od seksu na skutek powikłań genitalno-edypalnych szacownych Ojców Kościoła, nie może pojawić się jako doświadczenie mistyczne, bezpośrednie, niosące czystą energię w życie dorosłego człowieka, chociaż pojawia się np. w dziennikach snów Swedenborga, czy u Blake'a - a także u św. Jana od Krzyża, którego nauczycielką była św. Teresa, ale omal nie skończyli na stosie.

Bezpośrednie, mistyczne doświadczenie miłości - rozrzedza materię, jest na poziomie serca i seksu doświadczeniem stabilizującym tzw. odmienne stany świadomości, odmienne stany bez tego stabilizatora obserwowane są jako schizofrenie, depresje, wybujałości, schorzenia psychiczne.

Wynika z tych uwag, że odkrycia Reicha są znowu do odkrycia. W tych nowych badaniach pomocne byłoby ustalenie "linii", czy "szkoły lwowskiej" - Rychnowski, Reich, Sedlak...

Jarosław Markiewicz

Eteroid i orgon

Rychnowski i Reich żyli już po pierwszej wyprawie ratunkowej naszej kultury na Wschód: elity Europy zapoznały się z naukami rosyjskiej damy, Heleny Bławatskiej, która upowszechniała teozofię. Pojęcie prany było już w powszechnym użyciu; Rychnowski - jeśli sobie dobrze przypominam - zastanawia się nawet czy eteroid to nie jest prana. Ale Hindusom nie przyszło do głowy, żeby pranę chwytać czy kondensować za pomocą maszyn.

To mogło się pojawić tylko w naszej stechnicyzowanej kulturze. Hindusi odróżniają 64 rodzajów prany i wypracowali systemy ćwiczeń fizycznych i psychomentalnych umożliwiających bezpośrednie "dożywianie się" praną. Poniżej wspominam o Gurdżijewie, który trafiając w naszą mechanistyczną mentalność, mówi o akumulatorach energii w naszym ciele.

Zbudowałem według wskazówek Reicha, akumulator orgonalny. W moim wykonaniu wyglądał on tak: skrzynka z desek od wewnątrz i zewnątrz obita cienką blachą, (miałem spory zapas blach offsetowych formatu A3, nie był to najlepszy metal, Reich zalecał blachą miedzianą lub srebrną), tę skrzynkę okleiłem grubym bawełnianym materiałem pozyskanym z jakiegoś worka - miałem zatem dwie warstwy organiczne i dwie warstwy blachy - zrobiłem też otwór o średnicy ok. 7 cm.

I rozpocząłem serię eksperymentów z roślinami doniczkowymi, ze znajomymi, którzy sądzili, że siadają na zwykłym taborecie - aparat najwyraźniej działał. Rośliny rosły znakomicie, znajomym po 10 minutach mijały bóle głowy, brzucha, a nawet depresje. Niektórzy zaczynali się śmiać bez powodu jak rozchichrane nastolatki, inni zaczynali ziewać, a po serii ziewnięć czuli się dziwnie wzmocnieni.

Te śmiechy i ziewanie poszerzyły krąg moich poszukiwań o Gurdżijewa, kaukaskiego mędrca.

Warto przytoczyć tu opinię Gurdżijewa o śmiechu:

...Śmiech jest odtrutką. Ale ta odtrutka jest potrzebna tylko wtedy, gdy nie potrafimy posłużyć się całą dostępną nam energią. Mówi się, że Chrystus nigdy się nie śmiał...nie znajdziecie w Ewangeliach żadnej wzmianki o tym by Chrystus śmiał się kiedykolwiek. Ale istnieją różne sposoby nie śmiania się. Są ludzie, którzy się nie śmieją, ponieważ są całkowicie pogrążeni w uczuciach negatywnych, w złości, w lęku, nienawiści, podejrzliwości. Ale są też tacy - warto dodać, że spotkać ich można bardzo rzadko - którzy się nie śmieją, ponieważ nie mają uczuć negatywnych.

Starożytni Grecy uważali, że śmiech może doprowadzić do katharsis, oczyszczenia, a oczyszczenie prowadzi do nowego widzenia świata i siebie.

Drugie zjawisko, które obserwowałem u swoich "królików doświadczalnych" - ziewanie - wyjaśnia Gurdżijew - następuje w chwili, kiedy organizm przełącza się w pobieraniu energii z małego akumulatora na większy.

Skonstruowany przeze mnie aparat wykazywał najsilniejsze działanie o wschodzie słońca i o zmierzchu, to skierowało moją uwagę na książki Carlosa Castanedy.

W ten sposób wyłonił się "krąg energetystów" - Rychnowski, Reich, Gurdżijew, Castaneda. Z czasem do tego kręgu w moich badaniach dołączyli William Blake, Swedenborg, a nawet św. Franciszek, nie licząc oczywiście tybetańskich tantryków i japońskich praktyków i teoretyków dzioriki.

Kiedy teraz relacjonuję tamte wydarzenia, niektóre odkrycia wydają mi się naiwne i trywialne - np. ciało jako pole energii i świadomość jako pole energii, a przecież - pole energii jest jedno.

I właśnie do Einsteina, który pracował nad jednolitą teorią pola, udał się Reich z urządzeniem, którego konstrukcję powyżej opisałem. Reich zaniósł też bardziej wyrafinowane urządzenie - orgonoskop, dzięki któremu Einstein zobaczył na własne oczy błękitnawą emanację energii orgonalnej. Podobno Leopold Infeld, sekretarz-astystent podsunął Einsteinowi jakiś sposób spławienia namolnego Reicha.

Reich był przekonany, że teoria energii orgonalnej pozwala sensownie rozumieć zachowanie się materii na poziomie subatomowym, a także ludzkiej psyche. Nastawienie poznawcze jest sensownie interesowne, bo daje ładowanie, wiedza i zbawienie są razem, jak u gnostyków.

"Silnik orgonalny będzie pierwszym krokiem w technologicznej rewolucji, która doprowadzi do cicho funkcjonujących maszyn przyszłości, zastąpi dotychczasowe prymitywne silniki, zasilany będzie nieograniczonymi zasobami siły zawartej w Kosmicznym Oceanie Orgonalnej Energii. Poruszy międzyplanetarne statki, bo człowiek dzięki orgonowi będzie miał własne pole grawitacyjne."

Niejako na marginesie znajdujemy w tych słowach Reicha wyjaśnienie zjawiska lewitacji. Wg Hindusów lewitują ci, którzy "napełnili się" odpowiednim rodzajem prany. W tym wypadku materialne ciało ulega silniejszej energii "ducha".

Jednakże Budda Śakjamuni twierdził, że energia pozwalająca lewitować jest ciągle za mała, żeby nastąpiło ostateczne wyzwolenie, dlatego radził, żeby nie marnować energii na czcze popisy.

Homo energeticus jest rodzajem akumulatora, ten akumulator sam się wytwarza z substancji otoczenia człowieka, z tego co nazywamy pożywieniem, wodą, powietrzem - około 18-20 roku życia przychodzi silne wspomaganie hormonalne - i w orgazmie człowiek może dowiedzieć się czym w istocie się odżywia, doświadczyć bezpośredniego ładowania.

I w tym momencie może się zacząć prawdziwy rozwój człowieka - tak by powiedział Gurdżijew.

Wszelkie stany negatywne, osobiste i losowe nieszczęścia, smutki i melancholie, osłabienia i choroby - świadczą o tym, że nasz akumulator się rozładowuje, może został wadliwie zbudowany lub pomyślany.

Stany szczęścia, radości, spokoju, przyjemności - to wtedy, kiedy się spokojnie i bez obaw ładujemy.

Stany ekstatyczne - to objawy gwałtownego ładowania, oszołomienia.

Sposób funkcjonowania mniejszych akumulatorów w ludzkim ciele przedstawia Gurdżijew, który mówi o kilku akumulatorach umiejscowionych przy centrach-ośrodkach: intelektualnym, emocjonalnym, ruchu... Rozładowanie małych akumulatorów powoduje zwykłe zmęczenie. Sięgamy do dużego akumulatora - i uwaga - połączenie z dużym akumulatorem można przeprowadzić tylko za pomocą centrum emocjonalnego. Erotyzm, orgazm "dzieją się" na terytorium emocjonalnym, pozostałe terytoria poddane są wówczas orgazmicznym wstrząsom. "Nowe poznanie i nowe rozumienie przyjdzie poprzez centrum emocjonalne, a nie intelektualne" - Uspienski cytuje tu Gurdżijewa.

Taki też prawdopodobnie jest powód dla którego Pieśń nad pieśniami znalazła się w Biblii.

Biblie i święte pisma są źródłem następujących Błędów - powiada natomiast William Blake:

1. Że człowiek składa się z dwóch podstawowych komponentów, tzn. Ciała i Duszy.

2. Że Energia, zwana Złem, pochodzi wyłącznie od ciała, że Rozum, zwany Dobrem, pochodzi wyłącznie od duszy.

3. Że Bóg będzie dręczył Człowieka w Wieczności za folgowanie Energii.

Zaś następujące Przeciwieństwa tych twierdzeń są Prawdziwe:

1. Człowiek nie ma Ciała różnego od duszy; gdyż to co nazywa się Ciałem jest częścią Duszy postrzeganą przez pięć Zmysłów, będących oknami duszy w naszym czasie.

2. Energia jest jedynym życiem i pochodzi od Ciała; zaś Rozum jest ograniczeniem

i okowami Energii.

3. Energia jest Wieczną Radością. (Przekład Krzysztof Puławski)

Wilhelm Reich był radykałem, był pewien swego, pewien swoich podstawowych badań - świat nauki zaczął go traktować jak wariata, proroka, szamana. A jako prorok był bardzo nieostrożny, twierdził, że antyseksualne, purytańskie, powiktoriańskie społeczeństwo Zachodu ma trudności z dojściem do prawdziwego, głębokiego orgazmu. Do dzisiaj, pomimo dwóch co najmniej seksualnych rewolucji licząc od lat trzydziestych, ekscytacja erotyczna jest stałym składnikiem naszego psychicznego tła. Zachłanność na erotyzm jest miarą pranicznego niedożywienia. Ten praniczno-orgonalny głód może byś ilustrowany produkcją i spożyciem filmów porno.

Dlaczego tak się dzieje? Tak jak w historii indywidualnej sięgamy do dzieciństwa, żeby odnaleźć tam przyczyny naszych aktualnych zachowań, w tym wypadku musimy sięgnąć do dzieciństwa naszej cywilizacji. Grecy i Rzymianie wypracowali większość naszych pojęć i obrazów świata. Chrześcijanie to byli ówcześni talibowie. Walka z pożądaniem, lubieżnością i przyjemnością erotyczną stała się pierwszą troską kościoła. św. Augustyn pisze, że w jego czasach pewna umiejętność bardzo była ceniona na ucztach.: "Inni niższą częścią ciała stosownie od uznania wydają, nie wydzielając przy tym przykrych zapachów, tak melodyjne dźwięki, iż ma się wrażenie, że śpiewają także tą częścią." Augustyn na tej podstawie wnioskuje, że przed wygnaniem z raju i grzechem pierworodnym mężczyźni mogli płodzić bez lubieżności, bo w tych czasach (Augustyna i naszych - przyp. J.M.) upadku członek tylko w sprawach lubieżnych powstaje, a w raju był na zawołanie.

Reich mówił: Metafizyczna intuicja ma fizyczną podstawę, Bóg i kosmiczna energia są jednym. Nie ma różnicy między nauką a religią, nauką a sztuką, fizyką i psychologią...

Mrowiące uczucie podniecenia seksualnego jest manifestacją kosmicznej energii, emanacją Boga - w domyśle. Teraz odcięli się od niego także ortodoksyjni żydzi.

Na początku lat 30-tych XX wieku Reich pracował w klinice psychiatrycznej w Berlinie. Tutaj doszedł do wniosku, że psychoanaliza jako dział medycyny powinna się zająć przede wszystkim schorzeniami seksualnymi, bo wszystkie inne schorzenia psychiczne i fizyczne objawiają się w "pancerzu mięśniowym", Reich często nazywa ten pancerz "charakterologicznym". Dzisiaj wszyscy, którzy wywodzą się z jego szkoły (Boadella, Lowen, Mindell i in.) proponują pracę nad ciałem, uwalnianie od "bloków mięśniowych". Po odblokowaniu - następuje zwykle ostra reakcja mentalna i uczuciowa. Pacjenci rzucają się z pięściami na swoich dobroczyńców. Psychiatrzy mają na tę okoliczność przygotowane materace lub kukły do bicia. Uwolniona w ten sposób energia zaczyna przepływać przez zablokowane urazami mięśnie, chory wraca do urazu, odreagowuje to, czego nie mógł kiedyś, w stosownej chwili, stan jego się polepsza - lecz nie na zawsze. Zwykle okazuje się, że pod jednym urazem ukryty jest uraz następny, jeszcze głębiej schowany. Człowiek doświadczony urazem - widzi świat poprzez uraz, buduje swoje ego wokół urazu i razem z urazem, buduje światopogląd, zapisuje się do jakiejś partii politycznej i walczy z tymi, którzy są po drugiej stronie barykady, walczy z innowiercami etc.

Błędne koło. Jak na obrazie Jacka Malczewskiego krążymy w tym kole i nie wiemy dlaczego większość kobiet ciągle ma dolegliwości z tzw. przydatkami, a większość mężczyzn choruje na prostatę - są to objawy niedożywienia orgonalnego wynikające ze stałej lub przejściowej niemożliwości osiągania pełnego orgazmu.

A jaki orgazm jest pełny?

Edward Stachura tak o tym pisze w Fabula rasa:"- Akt seksualny (orgazm) jest przeżyciem tak intensywnym, że twoja świadomość się w nim zatraca zupełnie, doszczętnie. Tak, że cię wtedy nie ma, nie ma twojej świadomości, a kiedy nie ma twojej świadomości , nie ma ciebie, nie ma konfliktów, nie ma lęku, nie ma udręki, nie ma żadnych cierpień psychicznych... jakże musi wydawać się krótki ten pozaczasowy moment uniesienia, prawdziwego, pozaświadomego bycia."

W książce Capry Niezwykła mądrość znajduję fragment, który znakomicie obrazuje owo radosne postrzeganie rzeczywistości, której się nie postrzega.

"Kiedy jesteś zdrowy, nie jesteś świadomy żadnej z części swojego ciała, których są miriady. Twoja świadomość polega na tym, że jesteś pewnym pojedynczym organizmem. Wtedy tylko, gdy dzieje się coś złego, stajesz się świadomy swoich powiek czy gruczołów. Podobnie stan doświadczania całej rzeczywistości jako zjednoczonej całości jest stanem zdrowia dla mistyków. Podział na oddzielne przedmioty bierze się, dla nich, z jakiegoś umysłowego zaburzenia."

Wilhelm Reich rzecz całą ujmuje w kategoriach - jak powiada - mordu dokonywanego na Chrystusie. Reich sądził, że Chrystus - o którym powyżej Gurdżijew wspomina, że nigdy się nie śmiał - w pełni otworzył się na przepływ energii kosmicznej, którą nazywał Ojcem. Cała nauka Chrystusa - według Reicha - była propagowaniem włączenia się człowieka w naturalny obieg energii w uniwersum. Nie zrozumieli tego ci, którzy Go ukrzyżowali, ani też ci, którzy na Jego naukach założyli kościoły. Pisze Reich:

Ani jeleń, ani niedźwiedź, słoń, wieloryb, ani ślimak nie mogłyby zasiąść tak jak człowiek. Wyschłyby, zmarłyby, natychmiast. W zoo można zobaczyć, co siedzenie robi z dzikimi zwierzętami... Znieruchomienie wynikające z fizycznego i emocjonalnego opancerzenia czyni człowieka nie tylko zdolnym do siedzenia, budzi w nim również pragnienie (podkreślenie W.R.) siedzenia. Usztywnienie duszy i ciała sprawia, że ruch jest bolesny. Siedzenie utrzymuje przemianę energii na niskim poziomie, nie dopuszcza do wielkiego pobudzenia...To prawda, że kultury przychodzą i odchodzą, cywilizacje rodzą się i ponownie znikają, ale w świetle podstawowej tragedii ludzkości, której kulminacją jest bezustanny Mord Na Chrystusie, nie znaczy to zbyt wiele. W rzeczywistości cywilizacja znika, gdy jej synowie i córki mają już po dziurki w nosie nieustannego siedzenia. Wywołują wielką lub małą rewolucję albo wypowiadają wojnę innym narodom, ale w końcu tak naprawdę niewiele z tego wynika...w ciągu dziesięciu lub dwudziestu lat ten nowy naród lub kultura działają dokładnie tak samo, jak ta, którą zniszczyli.(Mordercy Chrystusa, przekł. Henryk Smagacz)

Pozostały mi do przedstawienia badania Reicha nad radioaktywnością, odkrycie Deadly Orgon czyli zabójczej energii orgonalnej i "ujeżdżacza chmur" czyli "działa orgonalnego", błyskawicznie zmieniającego pogodę. Pozostały mi też do przedstawienia fakty z ostatnich lat życia Reicha, kiedy to w najbardziej demokratycznym kraju na świecie w roku 1956 został skazany za "czary", w kilkanaście miesięcy później zmarł w więzieniu na zawał serca, a wszystkie jego notatki zostały spalone.

Jarosław Markiewicz
"
http://www.taraka.pl/index.php?aut=44
Zapisane
Strony: 1   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

masterjayz-games chomikk polski-deliver-truck wwwstadodzikich no