Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
Strony: 1   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Osobiste poznanie Boga  (Przeczytany 5913 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« : Listopad 27, 2009, 23:06:05 »

Chciałbym rozpocząć ten wątek od waszej interpretacji tego materiału

    * Katolicyzm to kopia pogańskich mitów oparta na kulcie Słońca,
    * Został stworzony przez Rzymian dla kontroli oraz jest Antypolski,
    * Wciąż działa na szkodę chrześcijaństwa i wolności.

Nic nowego pod Słońcem


Oto Słońce, przez wieki jego cykl był dla ludzi z wszelkich stron świata odzwierciedleniem umierającej i odradzającej się natury. Wędrówka Słońca oraz powiązanych z nim różnych solarnych bogów wyznaczała daty świąt, od Słońca zależał byt narodów o jego zwycięstwo nad mrocznymi siłami zimy modliły się masy osób, nierzadko składając mu nawet ofiary z ludzi.

Słońce było wiązane z naturą oraz plonami, dlatego też nierzadko bogowie odpowiedzialni za plony oraz wiązani ze zmianami pór roku, później stawali się bogami solarnymi, jak na przykład Baal lub też Amon, który to stał się Amonem-Re.

Słońce większy lub mniejszy wpływ miało na wszystkie główne kultury świata starożytnego: Babilończyków, Egipcjan, Fenicjan oraz co najważniejsze Rzymian.

Tak samo jak w przypadku tych kultur tak i w katolicyzmie to Słońce jest głównym architektem "chrześcijańskiego" kalendarza.

Poznajcie Saturna, w klasycznej religii starożytnego Rzymu znany był jako bóg plonów oraz rolnictwa. Po zhellenizowaniu religii Rzymskiej został utożsamiony z greckim Kronosem. Mimo tego pamięć o nim jako hojnym bogu wśród ludu była wciąż żywa. Około 217 roku przed Chrystusem po raz pierwszy zorganizowano Saturnalia, huczne święta trwające od 17 do 23 grudnia, data ta nie była przypadkowa i wiązała się z przesileniem zimowym, dniu w którym Słońce wygrywało walkę w siłami mroku zaczynając nowy cykl, tego też dnia posąg Saturna był rozkuwany z łańcuchów.

Setki lat później gdy Rzym władał "znanym światem" synkretyzm religijny sięgał zenitu, do rzymskiego panteonu napływały masy nowych bogów, jednym z nich był Mitra, perski bóg powiązany głównie z religiami misteryjnymi. Mitraizm dzięki swemu rozbudowanemu systemowi etyki oraz obietnicy lepszego życia znajdował rzesze wyznawców wśród przebywających na wschodzie legionów. W ten sposób wraz z ruchem wojska Mitraizm rozprzestrzenił się na całe Imperium.

Religia w Imperium miała być narzędziem pozwalającym na utrzymanie narodów w ryzach, dzięki temu, że większość narodów miała swojego solarnego wybawiciela, kult solarny stał się religią państwową.

W 254 cesarz Aurelian oficjalnie zatwierdził kult nowego bóstwa, Słońca niezwyciężonego (Sol Invictus). Nowy bóg był mieszanką rzymskiego Sola, syryjskiego Baala oraz perskiego Mitry. Jak się wkrótce miało okazać, na podstawie "życia" tego boga miało powstać wiele pseudo-chrześcijańskich tradycji.

Pierwszą z tych tradycji jest tzw. "Boże narodzenie".

Po pierwsze trzeba zdać sobie sprawę iż data 25 grudnia nie ma nic wspólnego z Jezusem, ani tym bardziej niema żadnego podłoża biblijnego. Co w tym wszystkim najśmieszniejsze to, to że do tego przyznaje się sam kościół katolicki, w tym samym jednak czasie obecny papież pisał opracowania broniące daty 25 grudnia, mało tego oficjalny powód wprowadzenia 25 grudnia jako daty narodzin Jezusa pod koniec IV wieku brzmiał "znaleźliśmy datę jego narodzin". Oznaczałoby to iż albo Jezus był bliźniakiem Sola, albo ktoś z niego tego bliźniaka zrobił...

Powodów dla których Jezus nie mógł być urodzony 25 grudnia jest wiele jak np. to że Maryja i Józef nie mogli znaleźć miejsca do przenocowania w Betlejem. Wbrew powszechnej opinii nie było to spowodowane brakiem gościnności autochtonów ale prawdopodobnie faktem że odbywała się właśnie zbiórka podatków. Z historii wiemy, że podczas zbierania podatków liczba ludności w Betlejem zwiększała się nawet dwudziestokrotnie.

Głównym jednak argumentem, który wyraźnie pokazuje iż 25 grudnia jako data narodzin Jezusa to science fiction jest ten wers z Ewangelii Łukasza.

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą.

Izrael to nie Hawaje i w zimie, żaden normalny człowiek w nocy nie wypasa trzody. Nie mówiąc już o tym iż poród w żłóbku przy temperaturach minusowych to istne kamikadze, a Bóg Japończykiem nie jest, więc chyba mógł to przewidzieć. Powszechnie uważa się, że Jezus urodził się w lecie lub na jesieni, najprawdopodobniej w październiku. Skoro więc wiemy, że święto to nie jest chrześcijańskie, to logicznym pytaniem byłoby "skąd to się tam wzięło".

Oto krzyż solarny, jest on właściwie jak instrukcja obsługi czcicieli Słońca.

Jak widać pod koniec grudnia następuje wydarzenie zwane przesileniem zimowym, Słońce wtedy po okresie "umierania" w końcu przesuwa się o jeden stopień w górę.

Data ta była rozpoznawana przez wiele kultur, jednakże najbardziej bezpośredni związek z pogańsko-katolicką tradycją ma wspomniane już bóstwo, Słońce Niezwyciężone. Szczyt sławy boga-Słońca przypadał na zaledwie kilkadziesiąt lat przez kreacją kościoła katolickiego i trudno się spodziewać aby nie miał on żadnego wpływu na tworzących instytucję.

Dzięki temu, więc mamy bezpośredni dowód na to iż kult odradzającego się solarnego boga był w pobliżu podczas tworzenia się Watykanu. Co ciekawe oddawanie czci bogom właśnie tego dnia nie jest wcale oryginalne dla Rzymian. Data ta była rozpoznawana przez druidów w dzisiejszej Anglii, mało tego odprawiano nawet podobne obrządki. Otóż druidzi podczas święta dzisiaj znanego jako Halloween składali Słońcu ofiary z ludzi, ale żeby było jeszcze lepiej gdy podczas przesilenia Słońce się odradzało obwieszczali iż to dzięki ich ofiarom.

Przesilenie jest rozpoznawane nawet wśród dzisiejszych pogan.

Cóż, poganin chyba powinien wiedzieć coś o pogaństwie.

Warto się jeszcze na moment zwrócić w stronę babilońskiego panteonu. Mamy tam boga znanego jako Nimrod.

Nimrod z kolei jest jedną z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszą z postaci w babilońskiej religii misteryjnej, do której dzisiaj najbliżej satanizmowi, organizacją jak bohemian club, skull&bones, masonerii no i niestety kościółowi katolickiemu.

Nimrod, syn Hama, był pierwszym po potopowym imperatorem, doprowadził miasto Babilon do świetności, zwany był jako wielki myśliwy. Za jego rządów zaczęto również budować wieżę Babel, mimo tego wśród ludu został zapamiętany i wywyższony do rangi boga (Marduk), spora w tym zasługa jego małżonki Semiramis, która to raczej miała wmówić poddanym, że Nimrod był bogiem.

W każdym razie Nimrod wg. legendy jest uważany za założyciela pierwszej loży masońskiej. Gdy umarł jego żona Semiramida ogłosiła iż odszedł aby objąć w posiadanie Słońce, w niedługim czasie po tym odkryła ona iż była w ciąży. Ogłosiła więc że Nimrod w magiczny sposób zapłodnił ją swoim nieskończonym blaskiem, a Tammuz (syn) jest reinkarnacją zmarłego ojca. Tammuz jako bóg płodności był oczywiście kojarzony z cyklem natury i tak się akurat składało, że również miał swoje festiwale w okresie nowego roku i tak samo przezwyciężał mrok. Mało tego, u Fenicjan był znany jako Baal, a sam Baal był "składnią" synkretycznego bóstwa, Sol Invictus.

Słońce w religiach misteryjnych symbolizuje inteligencje człowieka. To właśnie kult własnej osoby stoi w centrum kultu solarnego, to o to chodziło "najwybitniejszemu" masonowi Albertowi Pike'owi gdy pisał o lucyferycznej doktrynie. "Bądź swoim własnym Chrystusem" znacie takie powiedzenie? Na pewno znane jest wszelkiego rodzaju gnostykom.

W każdym razie to co próbuje tutaj przedstawić to, że data ta była znana wszelkiego rodzaju grupą religijnym bądź też społecznym jak masoni czy też neopoganie, ale wciąż nie jest znana jednej grupie, chrześcijanom!

Gdy przyjrzymy się bliżej wielu obrządkom widać, że i one nie mają podstaw biblijnych, skoro więc takowych nie mają to nie są chrześcijańskie. Na przykład symbol świąt czyli choinka.

W Egipcie drzewko palmowe było symbolem zwycięstwa, w Rzymie symbolizowało Baala. Wg. jednej z wersji frygijskiego mitu, matka Adonisa (w Mezopotamii Tammuz/Dumuzi) została w nadprzyrodzony sposób zamieniona w drzewo.

Generalnie możemy stwierdzić iż "boże narodzenie" było obchodzone na długo przed faktycznym narodzeniem.

Jeżeli pójdziemy dalej ścieżką antropomorfizowanego Słońca to natrafimy na święta wielkiej nocy. Są to święta wyjątkowe gdyż od prawie dwóch tysięcy lat rocznica zmartwychwstania Chrystusa wypada w niedzielę.

Po pierwsze ponownie trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nie jest to święto chrześcijańskie. Nie było ono obchodzone ani przez apostołów, ani oryginalnych chrześcijan. Zostało ono przedtsawione (Jako "chrześcijańskie") dopiero w roku 325 podczas soboru w Nicei. Od Nicei praktycznie rozpoczyna się historia kościoła rzymskiego.

No właśnie jak to jest z tą niedzielą? Otóż sam sposób wyznaczania daty jest błędny, gdyż wiemy iż Jezus został ukrzyżowany w czasie Paschy, która to zaczyna się 14 dnia żydowskiego miesiąca Nisan. Nie dość, że jest to sposób błędny to jak to przeważnie w katolicyźmie bywa niebiblijny. Otóż dzień rocznicy wyliczas się z użyciem astrologii, mianowicie jest to pierwszy dzień Słońca (niedziela) po pierwszej pełni księżyca mającej miejsce po równonocy wiosennej. Właściwie, w tym momencie papież może wywalić biblię do kosza. Samo święto ma swoje źródła w kulcie babilońskiej bogini Isztar, dla Fenicjan Astarte, a dla Sumerów Innany. Obrządki te miały na celu celebrację Słońca, które to po odrodzeniu się podczas przesilenia zimowego, po równonocy wiosennej w końcu ostatecznie przezwyciężało siły mroku, dzięki czemu dzień stawał się dłuższy niż noc.

I jeżeli chodzi o obrządki to mamy czystą kopię. Podczas wielkiej nocy, głównym bohaterem jest Słońce, na które to czeka się aż do pierwszego błysku porannego świtu, aby wtedy ogłosić, że Mesjasz znowu żyje. Problem w tym, że kościół myli Mesjaszy.

A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu - Ewangelia Jana 20:1

Czarno na białym widzimy iż Jezusa niebyło w grobie jeszcze przed świtem. Odrodzonym Mesjaszem jest Słońce, nie Jezus. To Słońce przezwycięzyło ciemności, aby przynieść ludzkości dary w postaci wegetacji. Solarny Mesjasz jak już wspominałem był często kojarzony z siłami natury oraz płodności, stąd symbole jak jajka czy też królki, tradycja ta sięga czasów Babilonu i wiązała się z Isztar, to w poranek równonocy wiosennej jej syn Tammuz, bóg płodności przynosił ludziom nowe dary. Również z tamtąd pochodzi sposób wyznaczania daty na podstawie cyklu księżycowego.

Gdy spojrzy się bliżej na "chrześcijńskie" tradycje widać również inne kopie, jak na przykład błogosławienie nowego ognia. Tradycja ta została przez Augustyna opisana jako "matka wszystkich czuwających". Ma to miejsce w noc przed wielkanocnymi ceremoniami i zawiera w sobie: błogosławienie nowego ognia, oraz procesję z wielkanocną świecą.

W kościele wszystkie światła są zgaszone, a na zewnątrz przygotowywany jest ogień, który później zostaje pobłogosławiony przez księdza. Ogień symbolizujący wschód Mesjasza, dającego światło światu. Odrysowywany jest wtedy pogański krzyż oraz aktualny rok.

Podobne praktyki miały również miejsce w Babilonie. W apokryficznej księdze Barucha czytamy "Oni (Babilończycy) palą w masowych ilościach swe lampy, ale robią to dla siebie gdyż ich bogowie nie mogą dostrzec, ich czyny są tak bezsensowne jak promyki w ich domach."

Babilończycy często praktykowali palenie świec przed posągami swoich bóstw, tak jak robili to w Babilonie tak i w katolickich kościołach widzimy świece przez bałwanami "Królowej Nieba", oraz jej syna.

Źródło świąt wielkiej nocy nie znajduje się w biblii, ani niczym co chrześcijańskie ale w kulcie boga słońca, którego symbolem jest płonące serce.

 


Po raz kolejny bóg-Słońce oraz Królowa Nieba ukazują swoje prawdziwe oblicze.

Królowa Nieba, dla niepoznaki zwana Maryją ma również w maju swoje festiwale. Myślę, że nie trzeba nawet dodawać iż na potwierdzenie tego nie ma absolutnie niczego w biblii. Jest za to (jak zawsze...) w kraju Cezarów.

Napotykamy tam na boginię zwaną Ceres, córkę Saturna i Ops, utożsamioną z grecką Demeter. Była ona boginią płodnych sił natury i tak jak Maryja miała swoje festiwale w maju. Kobiety poddawały się w tedy sekretnym rytuałom podczas festiwalu zwącego się Ambarvalia.

Kim jest więc w rzeczywistości bogini nazywana przez katolików Maryja? Jedno jest pewne, nie jest to ta sama Maryja, która była matką Jezusa. Tej nikt nigdy nie przydawał tytułów, oraz specjalnych mocy.

Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia21 stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: "Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą". Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: "Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?"I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: "Oto moja matka i moi bracia. 50 Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką"

Tak samo jak i ona sama sobie ich nie przydawała.

A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.

Tych "służebnic" było znacznie więcej jednak żadnej z nich nie przypisywano bycia "mediatorką" lub też królową niebios. Maryja to praktycznie nowe bóstwo, bo jak nazwać istotę która całe życie była bez grzechu, jest mediatorką między niebiosami a ludzkością? Wiadomo, że człowiek raczej do czegoś takiego zdolny być nie mógł. Setki lat po powstaniu chrześcijaństwa wymyślono również, że Maryja zostanie dziewicą. Na to oczywiście żadnego wsparcia nie ma, z bardzo prostego powodu. Maryja dziewicą nie była, była nią tylko przed poczęciem Jezusa. Przecież ona miała męża na litość boską... Nie posądzajmy Józefa o głupotę, która została wymyślona kilkaset lat później (celibat). Ale żeby było jeszcze śmieszniej biblia nawet wymienia braci Jezusa.

Spośród zaś innych, którzy należą do grona Apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego- List do Galatów 1:19

Tutaj wymieniony jest tytuł "brak pański" ale w najlepszym przekładzie (King James Bible) jest wyraźnie napisane "Lord's brother" czyli brat Pana (Jezusa). Jest to tylko jeden z przykładów bo z biblii doskonale wiemy iż Jezus miał pół-braci.

Trzeba więc sobie zadać pytanie, kim jest ta osoba czczona przez katolików? Otóż koncept bogini matki jest stary jak świat. Na Maryję największy wpływ miała Izyda, która to praktycznie oddała jej wszystkie praktyki oraz tytuły.

Niemniej Izyda nie była i nie jest jedyną boginią matką, ta ciągle jest czczona pod różnymi formami, u katolików jest to Maryja, u hindusów Devaki.

Wszystkie jednak były lub są uznawane za "wpływowe" boginie, co reprezentują tarcze solarne za ich głowami.

To właściwie tyle w temacie matki, kim jednak jest przedstawienie syna? Po raz kolejny możemy być pewni, że na 99% nie jest to Jezus. Biblia z jednej strony mówi iż długie włosy ujmowały mężczyźnie, a z drugiej wygląd Jezusa jest opisywany jako zwyczajny. Gdyby faktycznie nosił długie włosy, to raczej zostałoby to gdzieś odnotowane. Poza tym fizycznie niemożliwe jest abyśmy znali jego wygląd gdyż zanim powstał kościół rzymski, chrześcijanie przestrzegali przykazania o zakazie czczenia rzeczy martwych, przez co nie było żadnych podobizn Jezusa.

Pomimo, że obraz długowłosego, postawnego boga był w świecie rzymskim dobrze znany, wciąż trudno jest powiedzieć do kogo w rzeczywistości należy ten wizerunek. Z pomocą jednak przychodzi nam XIX wieczny okultysta.

Oto Baphomet, w czasach starożytnych znany jako bóg-kozioł z Mendes, dzisiaj używany jest przez greckich pogan, rzymskich pogan, druidów, wicczan, islamskich mistyków, satanistów oraz na wyższych poziomach lóż masońskich. Jego współczesne przedstawienie zostało zaprojektowane przez XIX-wiecznego kabalistę imieniem Eliphas Levi. Ciekawie zaczyna się robić gdy się dowiaduje iż wizerunek Baphometa był tworzony głównie na
podstawie katolickiego Jezusa. Tym bardziej ciekawe, że sam Eliphas Levi był o krok od zostania katolickim księdzem gdy postanowił opuścić seminarium.

Idol przez niego stworzony jest naszpikowany okultystycznymi przekazami. Na rekach ma napisane "Solve" oraz "coagula", razem tworzy to sentencję "solve et coagula" co oznacza rozwiązanie i scalenie (skrzepnienie).

Najważniejszą jednak rzeczą jest symbolika dualizmu. Wyciągnięte ręce symbolizują: Niebo i Ziemię, świat duchowy i materialny etc. Co jednak najważniejsze Baphomet łączy w sobie cechy kobiety i mężczyzny, posiada symbol męskiego fallusa, stworzonego przez Izydę aby zastąpić organ Ozyrysa oraz żeńskie piersi.

A teraz popatrzcie na przedstawienie Jezusa. Znajoma symbolika, co? Ponownie: Niebo i Ziemia, duchowe i materialne (prawa dłoń). Ten "Jezus" podobnie jak Baphomet łączy również cechy obu płci, posiada on zaróno długie, kobiece włosy jak i męski zarost. Ponownie podobne motywy znajdujemy również w innych kulturach.

Na przykład u hinduskiego Śiwy lub też arabskiego Allaha, który również ma być mężczyzną i kobietą naraz.

Baphomet większości ludzi kojarzy się raczej z satanizmem etc. Satanizm i katolicyzm zawdzięczają to wspólnym źródłom niedziwne więc iż dzielą ze sobą symbolizm.

Prawdziwe znaczenie "Świątyni Słońca" jest duchowe. To symbolizuje perfekcyjną duszę. Widzimy tutaj 8 promieni wydobywających się z czakry serca, która jest centrum duszy oraz cyrkulacji duchowej energii, energia ta promieniuje w 8 stron. Idealna dusza (w new age nazywa się to świadomość chrystusowa) jest symbolizowana przez liczbę 8. 8 jest liczbą Astarotha. To również "Nowe Jeruzalem". Jeruzalem to koncept, który został skorumpowany

To oczywiście cytat z jakiegoś satanisty, z tego co widzę zapewne gnostyka. W każdym razie jedno trzeba przyznać satanistom, są naprawdę blisko pierwotnej religii misteryjnej i co jak co ale znaczenie symboli znają. Oczywiście ten koncept o Jeruzalem jest tutaj przekręcony. To jest cała tajemnica gnostycyzmu, poprzekręcać i dać naiwniakowi aby sobie składał i w ten sposób taka osoba myśli, że odkrywa tajemnice świata, a to zwykłe puzzle. Przekręcony jest ten koncept Jeruzalem, to jest oczywiście coś więcej niż miasto, ale to o czym mówi tutaj ta osoba to wielki Babilon.

Kolejnym symbolem, który tutaj widzimy jest krzyż o równych ramionach.

Krzyż ten jest widziany w większości demonicznych znaków i reprezentuje poprawne połączenie czakr w kształt ludzkiej duszy

No i oczywiście słynne wszystkowidzące oko Lucyfera. Symbol ten pochodzi w prostej linii ze starożytnego Egiptu i jest najczęściej wiązany z Horusem, Ra lub też czasem Ozyrysem. Symbol ten został schrystianizowany poprzez dodanie tych sześciu patyczków wychodzących z prawa i lewa, ale po pierwsze jeżeli chce się poznać znaczenie symbolu to się idzie do źródła. Katolicy mają takie dziwne wyobrażenie, że jak postawią nad czymś krzyżyk i zamodlą coś na śmierć to staje się to chrześcijańskie, nie staje się. A jeżeli się da to zamódlcie prezerwatywy i Harrego Pottera bo z tym chyba ostatnio problemy. Nawet te patyczki, czy też promienie, można interpretować na 200 różnych sposobów, właściwie to nawet nie zawsze są one dodawane, w większości jednak przypadków czy to z patyczkami czy bez za okiem znajduje się blask, światło, czyli symbol daru Lucyfer tj. inteligencji. Stąd bierzemy słowo illuminati.

Dalej mamy czaszkę i piszczele, które z kolei symbolizują transformację duszy w boga.

Symbolizm w tym kościele jest niesamowity. Wyobraźcie sobie, że w Watykanie z posągu Jupitera zrobili posąg św. Piotra i ten posąg ma całkiem wytartą stopę, tak jakby oszlifowaną, a wzięło się to z tego, że ludzie przechodzący obok całują tą rzeźbę. Mówiąc o bałwochwalstwie muszę wspomnieć o niesamowitej historii kiedy to katolicy zaczęli czcić kawałek drewna bo przypominał im Maryję, niestety ksiądz stwierdził, że to nie cud i akurat tego kawałka drewna nie będą czcili...

Ap ropo kawałków drewna, krzyż. Jak to się stało, że ludzie uważają to za chrześcijański symbol?

Otóż krzyż bierze się prosto od Tammuza, a konkretniej od jego symbolu, litery "tau". Stamtąd krzyż zawędrował do Egiptu i stał się znany jako Ankh. W buddyzmie mamy masy swastyk, poprzez Galię krzyż w kształcie T dotarł do Germanów. I tu utożsamiono go z mielnirem, druzgocącym młotem boga Tora.
W Ameryce Środkowej wstrząsający był moment, gdy oficerowie Corteza natknęli się [...] na krzyże. Były wysokie na metr i znajdowały się z reguły w zabudowaniach przyświątynnych. Zaczęto snuć najdziksze domysły. Misjonarze franciszkańscy uwierzyli, że dotarł tu św. Tomasz apostoł lub uciekinierzy hiszpańscy przed Maurami. A podobizny ofiar z ludzi, tak charakterystyczne dla Azteków, brano za rzekome echo ukrzyżowania Jezusa. Z biegiem czasu wyszło na jaw nieporozumienie. Podobnie jak z egipskim pochodzeniem schodkowych piramid kultowych Azteków i Majów.


1. Prototyp krzyża - złożone na krzyż pałeczki przy pomocy których ludy pierwotne rozniecały ogień, a które były uznawane za przedmioty magiczne;
2. Krzyż z gałązek sosnowych, czczony przez ludy zamieszkujące Himalaje;
3. Przedchrześcijański krzyż Koreańczyków;
4. Przedchrześcijańskie starogalijskie wyobrażenie krzyża na odzieży;
5. Przedchrześcijańska bogini Diana (Artemida) z krzyżem na głowie;
6. Średniowieczne wyobrażenie "Matki Boskiej", niemal identyczne jak poprzednie;
7. Starożytne wyobrażenie Chrystusa z krzyżem na głowie (w górnej części krzyża widoczna reszta zaokrąglenia, charakterystycznego dla krzyży staroegipskich);
8. Przedchrześcijańska bogini Minerwa z krzyżem na szyi. Bogini etruska, później rzymska, opiekunka sztuki i rękodzieła.
9. Chrześcijańska święta Małgorzata;
10. Przedchrześcijańska fenicka bogini Astarte.

Poza tym ostatnio zaczęło wychodzić iż Jezus prawdopodobnie w ogóle nie został ukrzyżowany, ale raczej "upalowany". Krzyż to kolejne kopiowanie z pogaństwa, chrześcijanie nie używali tego, ani żadnego innego symbolu jako symbolu religijnego. Ryba była tylko znakiem rozpoznawczym, każdy symbol w chrześcijaństwie uważany jest za bałwochwalstwo. Nie ma żadnej różnicy pomiędzy dziećmi klęczącymi przed krzyżykiem, a dziećmi klęczącymi przed figurką Baphometa. Tak naprawdę jest to kolejny wymysł katolików z IV wieku, nawet nie będę wspominał, że ci katolicy to byli głównie poganie, bo chrześcijanie w większości leżeli w grobach.

O to symbol papiestwa, jest on zabójczo podobny do starożytnego symbolu kultu solarnego i wcale mnie to nie dziwi, gdy spojrzę na to skąd on się tam wziął. Był on własnością Konstantyna, sławnego mitraisty. To za jego rządów chrześcijaństwo zostało wcielone w kult Słońca.

Tym ciekawiej to wygląda gdy spojrzymy co się dzieje w samym Watykanie.

Od lewej: Plac św. Piotra, odnaleziony w Hazor (Izrael) symbol Baala oraz obok niego symbol boga Słońca, Shamash'a. W samym środku placu mamy obelisk.

Obelisk z kolei jest symbolem fallusa Ozyrysa i symbolizuje płodność. Obeliski widzimy we wszystkich zakątkach świata, ale przede wszystkim w egipskim mieście Słońca, Heliopolis.

 

Oto obelisk Sezostrisa I . Co na niebiosa robi starożytny symbol płodności i Słońca w samym środku Watykanu?!

Plac Św. Piotra to największe na świecie koło solarne, strzelają Ci tym prosto w twarz! Słońce! Słońce, Słońce, Słońce! Słońce, nie Jezus, Słońce!! Jak coś pływa w stawie i kwacze to jest całkiem niezła szansa na to, że to kaczka, jak coś kultywuje Słońce, ignoruje biblię i otwarcie przyznaje że większość tradycji jest pogańska to jest chyba całkiem niezła szansa na to, że to kult solarny.

Warto jeszcze pod koniec tej pierwszej części powiedzieć o kolejnym zmienionym przykazaniu, czyli o sabacie. Niedzielę jako dzień święty zatwierdził Konstantyn i tu w ogóle nie ma wątpliwości, że chodziło o Sola.

"Czcigodny dzień Słońca winien być wolny od rozpraw sądowych i od wszelkich zajęć ludności miejskiej; natomiast mieszkańcy wsi mogą w tym dniu swobodnie uprawiać rolę" (Codex Justinianus, III, 12).

Ale to co się dzieje dzisiaj wokół tego to czysta parodia. Kulty jak np. adwentyści często to podłapują i w imię walki o biblijną prawdę utrzymują ten sabat, ale jednocześnie wymyślają inne masy niebiblijnych rzeczy. A co jest w tym najbardziej ironiczne to, że nawet oni tego sabatu nie utrzymują bo w biblii jest to dzień gdy wszyscy odpoczywają w domach, a oni w tym dniu chodzą do kościoła... Nie ma różnicy pomiędzy osobą uważającą, że jest "zbawiona" przez sabat, a katolikiem jedzącym opłatki dla wiecznego odkupienia.

To jest jedno z dwóch najbardziej oczywistych nawiązań do kultu solarnego, otóż ciało Chrystusa jest Słońcem. Nawet na opłatku macie symbol Baala, nawet jeżeli powiemy, że zaprojektowanie opłatka jest przypadkowe, to symbol IHS nie jest. Solarny Mesjasz, Babilon powtórka programu.

Drugim oczywistym nawiązaniem do kultu Słońca są tzw. aureole. Zaczęły się one pojawiać zaraz po połączeniu kultu Słońca z chrześcijaństwem, tradycja dysków solarnych sięga tysięcy lat przed naszą erą do czasów starożytnego Egiptu i jest to po prostu kolejna kopia z kultu Sola Invictus. Motyw ten możemy znaleźć w prawie każdej kulturze od islamu, przez Grecję do hindusów, a nawet taoistów. Jeżeli ktoś jest zainteresowany to TUTAJ można obejrzeć. Szczególnie wymowne są przedstawienie taoistyczne gdyż, taoizm jest raczej filozofią i raczej wątpliwym jest czy ma coś wspólnego z kultem słońca, Słońce zapewne ma tu znaczenie podobne do tego w religiach misteryjnych świata rzymskiego, o których to pisał Plutarch.

Jeżeli uważasz, że miliard ludzi czczących Słońce to niebywała idea, to zauważ, że drugi miliard czci Księżyc i nazywa go Allah, podczas gdy jego właściwe imię to Hubal.

Najtragiczniejsze w tym jest jednak, że są ludzie, którzy zdają sobie sprawę z tego, że to wszystko to czyste pogaństwo, a mimo wszystko uważają to za normalne. Historie tego rodzaju miały jednak miejsce wcześniej...

I zdjął cały lud złote kolczyki, które miał w uszach, i zniósł je do Aarona. A wziąwszy je z ich rąk nakazał je przetopić i uczynić z tego posąg cielca ulany z metalu. I powiedzieli: "Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej". A widząc to Aaron kazał postawić ołtarz przed nim i powiedział: "Jutro będzie uroczystość ku czci Pana". Wstawszy wcześnie rano, dokonali całopalenia i złożyli ofiary biesiadne. I usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, żeby się bawić.
Pan rzekł wówczas do Mojżesza: "Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulanego z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: "Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej".

Katolicyzm to nic więcej niż kult solarny, kolejna odnoga starożytnych religii i tak jak wszystkie inne religie jedynym jej celem jest utrzymywanie ludzi w ryzach.

I taki był cel od pierwszej sekundy istnienia kościoła rzymskiego.
Konstantyn - Katolik

Religia w większości przypadków była niczym więcej jak sposobem kontroli, szczególnie ważna była w wielonarodowościowym imperium Rzymskim, dzięki kultowi synkretycznych bogów, Cesarza oraz później jednego boga Słońca utrzymywanie narodów w ryzach było znacznie łatwiejsze.

Około 1 roku n.e narodził się Jezus Chrystus, swoimi naukami pokazał jak żyć, co cenić i jak umierać. Wystąpił przeciw kapłaństwu, religia rzymska była w jego oczach abominacją, w pierwszym rzędzie stawiał wolności indywidualne oraz powinność każdego człowieka wobec Boga, która miała się przejawiać w opieraniu się każdej z form tyranii oraz despotyzmu.

Zainspirował on tym swoich uczniów, a uczniowie zainspirowali kolejnych, chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się po Imperium jak szarańcza. Ludzie, wyznający wiarę w Chrystusa zaczęli odrzucać czczenie Cesarzy oraz religijne formy feudalizmu, do roku 200 nie było nawet czegoś takiego jak kapłan, a nawet po roku 200 byli to raczej liderzy lokalnych społeczności i pierwsi do wbicia przez Rzymian na pal, a nie pierwsi do zbierania datków. Podczas gdy religie były i są organizacjami zajmującymi się kontrolowaniem ludności, chrześcijaństwo było organizmem tej kontroli się opierającym. Mimo, że przez pierwsze paręset za samo wspomnienie słowa "Jezus" można było skończyć jako główny bohater egzekucji chrześcijaństwo wciąż się rozprzestrzeniało. Im więcej zostało zabitych, tym więcej przybywało.

Co jednak miało chrześcijaństwo czego nie miały i nie mają wszystkie inne religie? Co sprawia, że jest aż tak niebezpieczne dla tyranii? Otóż religia jak już wspomniałem to nic innego jak środek kontroli. Religia w rzeczywistości przekonała ludzi, że cesarz/faraon/papież byli namiestnikami boga lub bogami we własnej osobie. Podstawowym sposobem kontroli poprzez religię jest tzw. "zbawienie". Każda religia mówi że jest Ci potrzebne i każda ma 100 sposobów na osiągnięcie go. W czasach Jezusa np. czczenie cesarza, w średniowieczu posłuszeństwo papiestwu. W chrześcijaństwie zbawienie dostaje się za nic. Akceptujesz, jesteś zbawiony, nie to nie. To+wolnościowe kazania nowego testamentu były trucizną dla despotyzmu.

I wtedy... Konstantynowi przyśnił się krzyż i zaczął promować to samo chrześcijaństwo, które całe swoje życie tępił?

Nawet gdyby przyśnił mu się ten krzyż, to nie był to symbol chrześcijański, więc jak niby miałby dojść to tej konkluzji. Na początku IV wieku Rzym powoli zaczynał chwiać się w posadach i dla elit rzymskich jedyną racjonalną odpowiedzią na coraz to różne legiony obwołujące swoich Cesarzy była centralizacja władzy. W tym jednak okresie grono wciąż mordowanych chrześcijan było już więcej niż spore i wiadome było, że centralizacja, która zawsze oznacza zabranie wolności jednostce i oddanie władzy systemowi będzie kolejnym powodem do oporu. Zamiast więc zabijać chrześcijan (których w sumie zabijał również po zostaniu katolikiem) postanowił wcielić ich do systemu. I tak oto powstała hybryda chrześcijaństwa oraz kultu solarnego, zwana kościołem Rzymsko-katolickim. Do chrześcijaństwa inkorporowano stare bóstwa pod nowymi imionami, stare rytuały pod nowymi szyldami.

Chrześcijanie, którym się to nie podobało zostali tradycyjnie wyrżnięci. Tradycja ta była kultywowana również w następnych wiekach poprzez palenie na stosie heretyków, którzy bardzo często nie chcieli robić rzeczy jak czczenie Maryi, czy obchodzenie świąt 25 grudnia. Mało tego chrześcijanie, którzy obchodzili śmierć Jezusa zgodnie z biblią, 14 dnia miesiąca Nisan byli ekskomunikowani, a wraz w upływem czasu paleni na stosach.

Wielu uważa, że chrześcijaństwo ukradło tradycje poganom, ale w rzeczywistości było dokładnie na odwrót. To poganie ukradli Jezusa chrześcijanom.

W średniowieczu inkwizycja brała również "w obroty" za czytanie biblii, która była przecież księgą zakazaną.

I tak kościół rzymski, spoadkobierca rzymskich tyranów przyniósł Europie setki lat ciemnoty i tyranii.

W ok. 300 lat po ukrzyżowaniu przez Rzym św. Piotra, ten sam Rzym obwołał się jego spadkobiercą, a sam Piotr obwołany został pierwszym liderem kościoła. Jest to oczywiście niemożliwe gdyż w czasach Piotra malo tego, że kościół katolicki nie istniał, nie było nawet kapłanów! W ten sposób na micie o wierze katolickiej mającej cokolwiek wspólnego z chrześcijaństwem zaczęły powstawać kolejne mity.

Jednym z najbardziej kultywowanych mitów jest mit o kościele katolickim - podporze Polski.

14 kwietnia, 966 roku, miała w Polsce miejsce największa komedia widziana przez nasz naród. Otóż naród, który w życiu na oczy nie widział biblii, mało tego nie mógł jej nawet widzieć gdyż była po łacinie, przyjął chrześcijaństwo.

Mieszko do wyboru miał niemiecki najazd albo przemeblowanie polegające na paleniu gajów oraz podmiance figurek Swaroga na figurki Maryi.

Po zainstalowaniu się kościoła w Polsce i wybudowaniu sterty kościółków, kościół zaczął coraz śmielej sięgać po władzę. Lud zaczął być uciskany, przez co katolicyzm zaczął być kojarzony z uciskiem, a lata pogańskie ze złotą wolnością. Kościelni bogacili się tak bardzo, że w 1015 trzeba było wprowadzić przymusowy celibat dla duchownych, aby rozwiązać problem przejmowania spadków przez ich rodziny. Dotąd duchowni mieli żony i dzieci.

Kulminacją całego procesu było zażądanie przez kościół dziesięciny. To w połączeniu z kryzysem wewnętrznym państwa doprowadziło później do powstania nastrojów skrajnie antychrześcijańskich.

Jak się miało wkrótce okazać przyjęcie katolicyzmu wcale nie odżegnało niebezpieczeństwa na dłużej, o ironio! W 1029 Mieszko II zawarł sojusz z pogańskimi Lucicami z Połabia aby odeprzeć najazd króla niemieckiego, Konrada II!

To z kolei wywołało w państwie duży odzew, zwany reakcją pogańską, której sprzyjał rywal do tronu Mieszka II, Bezprym. W 1034 rozpoczął się bunt, który szybko objął swym zasięgiem większość państwa. Zburzono katedrę wrocławską, oraz restytuowano pogańską religię. Kraj stanął na skraju upadku. Był to jeden z największych kryzysów w historii Polski, mało brakowało a Polska ponownie stałaby się zbiorem plemion.

Walka pogan z katolikami to jak "lesser of the two evils" ale co trzeba wyprawiać, aby cały kraj i ludzie ze wszelkich stanów się zbuntowali?

Dzięki głupocie i zachłanności katolickiego kleru, Polska o mało co nieupadła niczym szeregi innych państw trwających po 100 lat.

"Podpora" ponownie odezwała się w czasach kryzysu Rzeczpospolitej, który zaczął się w drugiej połowie XVII wieku, a skończył się upadkiem.

Dzięki klerowi na Dzikich Polach, który opodatkowywał, prawosławną przecież ludność kozacką oraz jak wiemy osobistej zadrze Chmielnickiego wybuchło powstanie Kozackie. Powstanie było ogromne, zasięgiem objęło Ukrainę, południową Białoruś i podeszło pod dzisiejsze tereny Galicji. W 1649 udało się zawrzeć pokój, który skutkował traktatem Zborowskim, który zakładał przyznanie hierarchom prawosławnym czterech miejsc w senacie oraz milowy krok w przeobrażeniu Rzeczpospolitej w Rzczpospolitą Trojga Narodów.

To się jednak oczywiście nie spodobało ani Watykanowi, ani polskim hierarchom. I tak oto pomysł padł. Chmielnicki próżnować nie zwykł, więc powstanie znowu rozgorzało. Sejmiki, więc uznały, że kościół powinien coś dorzucić do puli na walkę z Kozakami. To była oczywiście herezja, co z tego, że kościół był jednym z głównych winowajców tego powstania? Papiestwo rękami nuncjusza Jana de Torresa nakazało biskupom zasiadającym w senacie zdecydowany sprzeciw, nawet zagrożenie wyjściem z senatu. Akcja oczywiście zakończyła się powodzeniem, po wszystkim nuncjusz podziękował biskupom. Prawdopodobnie pozwolił im nawet się pocałować... w sygnet.

W 1768 powstał nowy człowiek, polakatolik. Otóż wtedy to sejm pod naciskiem Rosji, wprowadził równouprawnienie dla innych religii. To z kolei nie mogło spodobać się papiestwu. Papież Klemens XIV od razu rozpoczął kampanię na rzecz zniesienia tychże praw, tak o tym pisał w swojej instrukcji dla nuncjusza Garampi.

Co szczególnie zatrważa nas, to nie tyle plany zagranicznych ministrów, ile lekkomyślność i obojętność katolików, a zwłaszcza biskupów. Napominamy bardziej patriotycznych spośród biskupów, by nie występowali tak mocno z powodu własnych, choćby najbardziej oczywistych i ciężkich uraz, lecz by przypomnieli sobie, że są w pierwszym rzędzie katolikami, a potem dopiero Polakami.

Szlachta nie tylko w pierwszym rzędzie stała się katolikami, a potem Polakami. Ale również najpierw była bandą jamochłonów, a potem czasem myśleli. Istota znana jako polakatolik nie mogła rządzić wielonarodowościowym, wielokulturowym oraz wieloreligijnym państwem jakim była Rzeczpospolita. Wiadome było, że doprowadzi to do katastrofy. I tak oto zawiązała się w Barze, konfederacja Barska. Nazwa miejscowości nie wydaje się być przypadkową gdyż na taki pomysł można wpaść tylko po kilku głębszych. Wydatnie przyspieszyło to pierwszy rozbiór Polski. Po sukcesie pierwszego katolickiego kółka fanów papieża, założyli kolejną konfederacją, tym razem w Targowicy.

Pierwszy rozbiór Polski został oczywiście oprotestowany... przez Turcję. W rzyczywistości papież nawet poparł rozbiór. Maria Teresa (Cesarzowa Austrii) ujęta tragedią zwróciła się do papieża o opinię. Ten z kolei odpowiedział.

że inwazja i rozbiór były nie tylko właściwe politycznie, ale i w interesie religii; że w Polsce Moskale mnożą się w sposób niebywały; że wprowadzają tam po kryjomu religię schizmatycką; i że dla duchowego dobra Kościoła było konieczne, ażeby dwór wiedeński rozciągnął swe panowanie w Polsce możliwie daleko.

A najbardziej niesamowite jest to, że Watykan z tymi samymi Moskalami współpracował i knuł przeciw Polsce.

Po rozbiorze polski budżet stał się dziurawy. Stracono ważne ośrodki dochodu, toteż postanowiono opodatkować kler. Po ogromnych oporach, kościół katolicki zdecydował się dawać ochłap w wysokości 600 000 rocznie. Jak śmieszna jest to sumka niech świadczy fakt, że przed I rozbiorem kościół tylko w Krakowie miał roczne zyski w wysokość 1 200 000.

W 1776 podjęto kolejną próbę reformy, zakończoną w 1778 wydaniem zbioru praw sądowych, znanym również jako Kodeks Zamoyskiego. Wzmocnienie Polski nie było oczywiście na rękę spiskowcom, w tym wypadku Watykanowi i Rosji. W ten sposób Pius VI nawiązał współpracę z rosyjskim ambasadorem Steckelbergiem, nuncjusz Archetti dostał instrukcję jak to wszystko przeprowadzić tak aby współpraca Cara i Papieża nie wyszła na jaw. W 1780 projekt Zamoyskiego padł.

Później zawiązała się wspomniana już konfederacja targowicka, naturalnie została ona pobłogosławiona przez Piusa VI, akt został podpisany przez 4 biskupów, a piąty zarządził modły w jej intencji. W wyniku tego polski system edukacji ponownie znalazł się pod kontrolą Jezuitów.

W 1830 powstańcy listopadowi poprosili poprzez Sebastiana Badeniego o błogosławieństwo, Badeni jednak zbyty został milczeniem, na dokładkę zostało to zrobione w porozumieniu z Rosją.

Papież Grzegorz XVI w encyklice z 9 czerwca 1832 roku nazwał powstańców "siewcami podstępu i kłamstwa". Papież ten zasłynął również jako człowiek uważający kolej i oświetlenie gazowe za wynalazki Szatana.

Gdy Polska wreszcie odzyskała niepodległość, nastawienie Watykanu do Polski wcale się nie zmieniło. W 1939 roku papież-germanofil, Pius XII zasugerował Polakom odstąpienie Gdańska. Gdy Polska upadła, stanowiska kościelne w Polsce zaczął obsadzać Niemcami.
1700 lat minęło

Wielu ludzi, uważa że kościół katolicki palący ludzi na stosie oraz kościół katolicki dzisiaj to dwie różne organizacje podczas gdy to ciągle to samo.

Mitem rozpowszechnionym wśród ateistów jest historia o tym, że biblia była nie wiadomo jak zmieniana na przestrzeni dziejów, podczas gdy w rzeczywistości brak na to dowodów. Biblia była po prostu zakazana i tyle. Fakt, że dzisiaj każdy może ją przeczytać nie był zwykłą rzeczą na przestrzeni dziejów. Dlatego też to dzisiaj, a nie kiedyś biblię się fałszuje.

Najlepszym przekładem biblii jest angielska King James Version, zawiera ona jednak wiele archaizmów języka angielskiego, co zostało wykorzystane przez Watykan. Pod pretekstem unowocześnienia przekładu dopuszczono się fałszerstwa. Większość z tych fałszerstw sprawia, że biblia jest zgodna z doktrynami new age, dlatego jest zwana "new age bible" Kilka najbardziej rażących fałszerstw to.

Chrystus zmienione na Alfa i Omega,
Bóg na jedyny,
Jedyny (the) Syn Boga na Syn (a) bogów,
Bóg na (a) bóg,
Jest trzech rządzących w niebiosach: Ojciec, Słowo i Duch Święty i trójca jest jednym, zmienione na Alfa i Omega,
Owoc ducha na owoc światła,
Król Świętych na Król narodów/wieków,
koniec świata na koniec wieku (wiek wodnika etc.)
Mogę dokonać każdej rzeczy przez Chrystusa, który daje mi siłę na Mogę zrobić wszystko przez tego który daje mi siłę,
Jezus na Alfa i Omega
bałwochwalcy są zbyt zabobonni na bałwochwalcy są bardzo religijni,
rzeczy których on nie widział, wizje które widział,
Alfa i Omega zmienione na Szatan jest Panem,
wierzę że Jezus Chrystus jest synem Bożym na Alfa i Omega,
W nim, w którym mamy zbawienie, przez jego krew na ten w którym jesteśmy zbawieni,
wierz we mnie na kto wierzy,
ten który wierzy we mnie na życie wieczne na ten który wierzy ma wieczne życie,
doktryna Chrystusa na nauczanie,
prawda w Chrystusie na prawda,
nasz Ojciec i Pan Jezus Chrystus na Ojciec,
I każdy duch który nie wyznaje że Jezus Chrystus przyszedł w ciele nie jest od Boga na każdy duch który nie potwierdza Jezusa nie jest od Boga.

Lista jest znacznie dłuższa. Nawet jeżeli nie widzisz oczywistego powiązania z new age to czarno na białym jest to fałszerstwo. Czegoś takiego nie da się zwalić na złe tłumaczenie, nie mówiąc już o tym, że mięli usunąć tylko archaizmy!

Jeżeli mówimy o fałszerstwach to klasykiem w tym gatunku jest przekręcanie listu do Rzymian 13. Hitler zwykł wyjmować tą część księgi z kontekstu tak aby wmówić ludziom, że opieranie się władzy jest złe. Cały nowy testament jest o opieraniu się tyranii, ale cóż. W każdym razie taka sama taktyka jest dzisiaj używane przez kościoły w Ameryce.

Kilka lat temu FEMA (Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego) postawiła pastorów księży etc. przed decyzją: albo uczysz tego co mamy dla ciebie w naszym dokumencie instruktażowym albo powiedz bye bye federalnym dotacjom. 99% oczywiście się zgodziła, bo przecież w tym biznesie chodzi tylko o to kto ma większy kościół. I tak oto dzięki temu masy ludzi uważają, że to koniec świata, nie trzeba nic robić, broń Boże nie opierać się tyranii bo za chwilę przyjdzie Jezus i zrobi im wniebowstąpienie. Nie dość, że jest to wbrew amerykańskiej konstytucji to z historii wiemy, że takie związki religii oraz państwa nigdy się dobrze nie kończą.

Dokument można przeczytać TUTAJ

To, że kościoły poparły tą agendę nie jest dla mnie wcale zaskakujące. Zabrało to trochę czasu, ale znalazłem artykuł z 1999 roku w którym World Net Daily, a konkretniej Clinton obwieszcza, że Papież był członkiem grupy bilderberg.

Dla niewiedzących powiem, że grupa bilderberg to nie jest teoria konspiracyjna. Najpierw 50 lat było się szalonym jeżeli się uważało, że istnieje potem przyznali że istnieje ale że to tylko "klub golfowy", teraz przyznają że zaprojektowali unię Europejską oraz EURO ale wciąż jest się szalonym jeżeli mówi się, że chcą stworzyć rząd światowy. Mimo tego, że Rockefeller pisze o tym artykuły w new york times!

Nawet jeżeli uważasz, że grupa 300 najpotężniejszych ludzi tego świata niema nic wspólnego z procesem decyzyjnym to wciąż możesz zobaczyć, że to co się dzieje na świecie nie jest prowolnościowe. Na podstawie patriot act możesz zostać zwinięty z ulicy i przetrzymywany dożywotnio bez procesu, homeland security klasyfikuje posiadających broń i weteranów jako terrorystów, Obama dał rezerwie federalnej jeszcze więcej władzy niż Bush, FED jest praktycznie potężniejszy niż kongres, Bernake przychodzi na komisje i uznaje, że nie wie gdzie się podziały miliardy dolarów, we wiadomościach powiedzieli że będziemy zaczipowani przed 2016, dolar jest produkowany z powietrza co zmniejsza wartość walut a przez to naszą siłę nabywczą, główny naukowy doradca Obamy John P. Holdren oficjalnie w swojej książce mówi, że trzeba zabić lub otruć 80% ludzi dla Ziemii, Hilary Clinton jedzie do Indii i mówi jak by to było fajnie gdyby ludzie zaczęli mieć tylko jedno dziecko bo nie trzeba by ich było steryzlizować.

Tak samo jak grupa bilderberg nie istniała, a teraz wiadomo, że zaprojektowała EURO, tak samo CFR nie istniała, a teraz Hilary Clinton oficjalnie wychodzi i mówi że CFR kontroluje rząd, tak samo banki nie miały żadnego wpływu na władze, a potem czołowi demokraci wyszli i oficjalnie przyznali że banki rządzą kongresem, ale co z tego?

Po prostu jeżeli ktoś się znajduje na liście członków bilderberg club to, to nie jest to dobra wiadomość.

Ten koszmar oczywiście nie skończył się ze śmiercią Jana Pawła II, dopiero co obecny papież nawoływał do "nowej ekonomii" nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że parę dni później w NY Times pojawił się artykuł, w którym papież praktycznie nawołuje do socjalizmu!

Socjalizm to nie jest najlepszy ustrój jeżeli obchodzą Cię Twoje prawa, a już napewno nie jeżeli wiesz co jest napisane w biblii.
Niezależnie od tego czy jesteś socjalistą czy nie, to nie kapitalizm spowodował kryzys. To właśnie nadmiar regulacji oraz drukowanie pieniądza z powietrza jest winowajcą.

I papież też musi o tym wiedzieć, tylko dlaczego znowu się obwinia o wszystko kapitalizm? Najbardziej ironiczne, że w tym samym artykule papież pisze o upadku komunizmu...

Papież oficjalnie popiera tą chorą agendę. Ale jak tu się dziwić skoro Kissinger jest głównym doradcą Benedykta?

Kościół robi te wszystkie rzeczy, a przeciętny antyklerykał ma wielką uciechę jak Palikot pozwie Rydzyka... Nie daj się dystrakcją, oni uwielbiają ukazywać lokalnych mafiozów żeby odciągnąć uwagę od większej rzeczy.

Watykan nie jest źródłem całego zła tego świata, ale aby zobaczyć większy obrazek najpierw trzeba sobie zdać sprawę z podstawowego środku kontroli, jakim jest religia lub też ideologie. Porzuć więc ludzkie religie i stań się częścią tego kościoła, którego członkowie nie wahali się oddać życia za swoje idee. I nie chodzi tu o żaden protestantyzm, świadków jehowy itd. ale o kościół oparty tylko i wyłącznie na tym co głosiła pewna osoba 2000 lat temu.


Tłumaczenia i opracowanie: gomp


http://newworldorder.com.pl/artykul.php?tytul=Watykan+i+NWO.+Katolicyzm+obalony.+&id=1608
i dla kontrastu jeszcze to


Osobiste poznanie Boga

W jaki sposób można nawiązać przyjaźń z Bogiem? Czekając na uderzenie błyskawicy? Poświęcając się bez reszty działaniom charytatywnym z pobudek religijnych? Stając się lepszym człowiekiem, tak by Bóg mógł nas zaakceptować? W ŻADEN z tych sposobów. Bóg pokazuje nam wyraźnie w Biblii, jak możemy Go poznać. Poniżej wyjaśniono, w jaki sposób możesz już teraz rozpocząć budowanie osobistej więzi z Bogiem...

Zasada pierwsza: Bóg cię kocha i ma dla twojego życia wspaniały plan.

Bóg cię stworzył. Co więcej, Bóg tak bardzo cię kocha, że chce, byś Go znał i spędził z Nim całą wieczność. Jezus powiedział: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”1.

Jezus przyszedł na świat po to, by każdy człowiek mógł zrozumieć Boga i poznać Go osobiście. Tylko Jezus może nadać życiu znaczenie i cel.

Co zatem powstrzymuje człowieka od poznania Boga? ...

 

Zasada druga: Człowiek jest grzeszny i w konsekwencji oddzielony od Boga.

Powodem, dla którego odczuwamy owo oddzielenie, odseparowanie od Boga, jest nasz grzech. Biblia mówi: „Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze”2.

W głębi serca nasza postawa może polegać na czynnym buncie wobec Boga albo biernej obojętności w odniesieniu do Boga i Jego dróg. Obie postawy są przejawem tego, co Biblia nazywa grzechem.

Konsekwencją grzechu w naszym życiu jest śmierć -- duchowe oddzielenie od Boga3. Nawet jeśli spróbujemy zbliżyć się do Niego przez własne wysiłki, nieuchronnie poniesiemy porażkę.

Poniższy diagram ilustruje przepaść oddzielającą nas od Boga. Strzałki symbolizują podejmowane przez nas próby dotarcia do Boga o własnych siłach. Staramy się na przykład pełnić dobre uczynki albo zasłużyć na Bożą akceptację przez uczciwe życie lub przyjęcie określonego systemu moralnego. Jednak nasze starania nie są wystarczającym zadośćuczynieniem za nasz grzech.

W jaki sposób można zatem pokonać ową przepaść? ...

 

Zasada trzecia: Jezus Chrystus jest jedynym Bożym rozwiązaniem problemu grzechu i winy człowieka. Przez Niego możemy poznać i przeżywać Bożą miłość i plan dla naszego życia.

Zasłużyliśmy na to, byśmy sami zapłacili za swój grzech. Problem polega na tym, iż karą jest śmierć. Jednak w swojej miłości do nas Jezus Chrystus wziął na siebie należną nam karę, tak byśmy nie musieli umierać w oddzieleniu od Boga. Na krzyżu Jezus wziął na siebie wszystkie nasze grzechy i w pełni za nie zapłacił. „Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas do Boga przyprowadzić”4. „(...) Nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas”5. Dzięki śmierci Jezusa na krzyżu nasz grzech nie musi już dłużej oddzielać nas od Boga.

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”6.

Jezus nie tylko umarł za nasze grzechy, ale i powstał z martwych7. W ten sposób udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że ma prawo obiecać życie wieczne -- że jest Synem Bożym i jedynym pośrednikiem, przez którego możemy poznać Boga. To dlatego Jezus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”8.

Porzućmy bezskuteczne próby dotarcia do Boga o własnych siłach -- Jezus pokazuje nam, w jaki sposób już teraz możemy nawiązać z Nim przyjaźń. Mówi „Przyjdźcie do mnie”. „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie -- niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza”9. To miłość do nas spowodowała, że Jezus zniósł cierpienie krzyża. A teraz zaprasza nas, byśmy przyszli do Niego i zawarli z Bogiem osobistą więź.

Jednak nie wystarczy tylko wiedzieć o tym, co Jezus dla nas zrobił i co nam oferuje. Aby nawiązać przyjaźń z Bogiem, trzeba osobiście zaprosić Go do naszego życia.

 

Zasada czwarta: Każdy człowiek musi osobiście przyjąć Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela i Pana.

W Biblii jest napisane: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego”10.

Przyjmujemy Jezusa przez wiarę. Pismo Święte mówi: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił”11.

Przyjęcie Jezusa oznacza uznanie, że jest On Synem Bożym, za którego się podawał, a następnie zaproszenie Go, aby prowadził nas i kierował naszym życiem12. Jezus powiedział: „Ja przyszedłem po to, abyście mieli życie i mieli je w obfitości”13.

Oto zaproszenie Jezusa -- On powiedział: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”14.

W jaki sposób odpowiesz na Boże zaproszenie?

Zastanów się nad tymi dwoma ilustracjami.


Życie kierowane przez własne „ja”
   

Własne „ja” na tronie

Jezus poza nawiasem życia

Decyzje i działania kierowane wyłącznie przez własne „ja”, co często prowadzi do niezadowolenia i frustracji


Życie kierowane przez Chrystusa
   

Jezus na tronie życia człowieka

„Ja” podporządkowane Jezusowi

Człowiek dostrzega w swoim życiu wpływ i kierownictwo Jezusa


Które koło najlepiej przedstawia twoje życie?

Które koło przedstawia życie, jakiego pragniesz?

Zaproś Jezusa do swojego życia....

 

Możesz przyjąć Jezusa właśnie teraz. Pamiętaj, co On mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”15. Czy chcesz odpowiedzieć na to zaproszenie? Dalsze wskazówki wyjaśnią, w jaki sposób możesz to zrobić.

Bóg zna intencje twojego serca i nie zależy Mu na starannie dobranych słowach. Jeśli nie wiesz, jak się modlić, przedstawiona poniżej przykładowa modlitwa pomoże Ci wyrazić to, co czujesz:

    „Jezu, chcę Cię poznać. Chcę, abyś wszedł w moje życie. Dziękuję, że umarłeś na krzyżu za mój grzech, abym mógł doświadczyć pełni Twojego przebaczenia i akceptacji. Tylko Ty możesz uzdolnić mnie do przemiany w taką osobę, jaką mam być zgodnie z Twoim zamysłem. Dziękuję Ci za to, że mi przebaczyłeś i że dajesz mi życie wieczne z Bogiem. Powierzam Ci swoje życie. Proszę, uczyń z nim, co zechcesz. Amen”.

Jeśli szczerze zaprosiłeś Jezusa do swojego życia, On wszedł w nie, tak jak obiecał. W ten sposób zawarłeś osobistą więź Bogiem.

Teraz rozpoczynasz trwającą całe życie podróż pełną zmian i rozwoju. Będziesz poznawać Boga coraz lepiej przez czytanie Biblii, modlitwę oraz spotkania z innymi chrześcijanami.

Właśnie zaprosiłam/zaprosiłem Jezusa do swojego życia (pomocne informacje)...

Zastanawiam się nad zaproszeniem Jezusa do swojego życia, ale wcześniej chciałabym/chciałbym uzyskać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie...
http://www.kazdystudent.pl/a/poznanieboga.html?gclid=CJr094-JrJ4CFcmEzAodF0mblw

« Ostatnia zmiana: Czerwiec 15, 2010, 19:55:10 wysłane przez Michał-Anioł » Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Sierpień 01, 2010, 18:33:45 »

http://zenforest.wordpress.com/2010/01/06/hipoteza-gai/
„Wszystkie organizmy żywe czy tego chcą czy nie, tworzą część ogromnego organizmu o rozmiarach naszej planety. Nieświadomie, ale wszyscy należymy do Gai, tego jedynego organizmu żywego, który nie zmienia się i nigdy nie umiera.” J. Lovelock

Dziś postanowiłam przedstawić wam szczegóły dotyczące hipotezy Gai.
Od zawsze mnie w jakiś sposób ciekawiła, zarówno w swojej oficjalnej, naukowej formie, jaki i w swoich bardziej metafizycznych wydaniach.

Zebrałam szereg cytatów na jej temat, pochodzących z różnych stron i źródeł, a celem uniknięcia posądzeń o tendencyjność zaczynam te cytaty od tekstu pochodzącego z Encyklopedii Wiem (portalwiedzy.onet.pl) Uśmiech

Zapraszam do czytania Uśmiech
——————————————————————————
Hipoteza Gai

- jest to sformułowana na początku lat siedemdziesiątych przez Jamesa E. Lovelocka teoria głosząca, że ziemskie warunki klimatyczne oraz skład atmosfery i litosfery są stabilizowane i modelowane dzięki działaniu organizmów żywych w sposób najbardziej sprzyjający istnieniu życia.

Biosfera, atmosfera, oceany i gleby tworzą jeden żywy organizm, nazwany przez niego Gają. Gai jest systemem utrzymującym klimat w homeostazie. Samoregulacja klimatu i skład chemiczny środowiska są emergentnymi cechami Gai, która ewoluuje poprzez długie okresy homeostazy przedzielone nagłymi zmianami zarówno w świecie organizmów żywych, jak i w środowisku. Również naturalna selekcja organizmów stanowi element ewolucji Gai. W skrajnym sformułowaniu hipotezy Gai wytworzenie istoty rozumnej na drodze ewolucji również było jedną z prób stabilizacji warunków życia na Ziemi. Jedynie w ten sposób może się ono obronić przed zagrażającymi mu katastrofami kosmicznymi.

Tak skrajnie sformułowana hipoteza Gai nadaje biosferze Ziemi wymiar metafizyczny, staje się ona samoistnym bytem zdolnym do celowego działania. Bardziej umiarkowane (oryginalne) sformułowania podkreślają jedynie decydujący wpływ organizmów żywych na środowisko naturalne, pierwotnie (w prekambrze) przekształcający je tak, by było najbardziej sprzyjające istnieniu życia, później wpływ ten miałby stabilizować warunki klimatyczne na podobnym poziomie, pomimo znacznych zmian w strumieniu energii słonecznej docierającej do Ziemi. Sterującą rolę odgrywa produkcja i pochłanianie gazów (m.in. gazów cieplarnianych), głównie przez fitoplankton, mające cechy ujemnego sprzężeniu zwrotnego w układzie środowisko – organizmy żywe.

Hipoteza Gai jest ceniona za holistyczne ujęcie problemów Ziemi. W swej nazwie hipoteza nawiązuje do greckiej bogini Matki-Ziemi: Gai.

Encyklopedia Wiem

——————————————————————————
Hipoteza Gai

autor: Jakub Adamkiewicz

    „Dwadzieścia lat temu kiedy zaczynałem pisać te książkę, miałem dość mgliste pęcie czym jest Gaja, i nie zastanawiałem się nad tym zbyt głęboko. Wiedziałem tylko, że Ziemia różni się od Wenus i Marsa zdumiewającą właściwością stałego utrzymywania warunków korzystnych dla zamieszkujących ja żywych istot. Miałem przeczucie, że właściwość ta nie wynika tylko z przypadkowego położenia naszej planety w Układzie Słonecznym, lecz wiąże się w jakiś sposób z obecnością życia na jej powierzchni ”.

Tymi słowami rozpoczyna się trzecie wydanie popularnego dzieła Jamesa Lovelocka, Gaja. Książkę tą, choć początkowo nie spotkała się z nazbyt przychylnymi opiniami niektórych kręgów naukowców, obecnie określa się mianem kultowej. Szczególną popularnością cieszy się wśród ekologów, ponieważ zwraca się tu uwagę na współdziałanie wszystkich ekosystemów naszej planety w wymiarze globalnym. Wydaje się zatem, że układ ten jest bardzo wrażliwy na ludzka interwencję. Jednak w opinii Lovelocka szkodliwa działalność człowieka nie powinna wpłynąć na unicestwienie życia na Ziemi, a co najwyżej jego samego.

Pierwsza publikacja której tematem była hipoteza Gai wydana została w 1979 roku. W owych latach James Lovelock współpracował z NASA w projekcie badań dotyczących Marsa.
Praca ta umożliwiła mu spojrzenie na Ziemię od zewnątrz, dzięki czemu dostrzegł w niej byt przypominający żywy organizm. Takie podejście do naszej planety jest łatwe do zaakceptowania, jeśli zastosuje się przytoczoną przez Lovelocka definicje życia, czyli „otwartego układu zdolnego do zmniejszania swej wewnętrznej entropii kosztem materii lub energii pobieranych z otoczenia, a następnie oddawanych na zewnątrz w formie zdegradowanej ”.
Jako że entropia kojarzy się z nieporządkiem, ową definicję można przedstawić prościej, jako układ dążący do uporządkowania, z którym wiąże się intensywny przepływ energii. W istocie Ziemia wydaje się być takim właśnie układem.
Gaja, zawdzięczająca swe imię greckiej bogini ziemi, nie jest przedstawiana jako świadoma istota, lecz raczej jako globalny byt, który stanowią wszystkie ożywione elementy planety, przekształcający otoczenie dla własnych, życiowych potrzeb, z samej natury swego istnienia. Przychodzi tu na myśl analogia do takich ziemskich mikroorganizmów, jak bakterie, które trudno podejrzewać o świadome działanie.

Na dowód istnienia Gai, Lovelock przytacza wiele zjawisk, zadziwiających z chemicznego punktu widzenia. Przykładem jest skład atmosfery ziemskiej. Występowanie w niej wolnego azotu czy tlenu nie byłoby możliwe, gdyby nie działalność biosfery. Podobnie pH planety miało by znacznie bardziej kwasowy charakter, lecz nasza biosfera wytwarza obecnie do 1000 megaton amoniaku rocznie, akurat tyle by neutralizować silne kwasy produkowane w wyniku naturalnego utleniania związków siarki i azotu. Inny ciekawy przykład wskazujący na istnienie kontroli procesów chemicznych niezbędnych do utrzymania życia na ziemi, jest wytwarzanie chlorku metylu w którym niewątpliwy udział maja morskie organizmy. Chlorek metylu jest substancją zdolną do niszczenia warstwy ozonowej, która w nadmiarze jest równie szkodliwa jak w przypadku jej niedoboru. Proces ten stanowi zatem element naturalnego procesu kontroli grubości warstwy ozonowej Ziemi.

Hipoteza Gai stała się inspiracją dla licznych badań naukowych dotyczących wpływu biosfery na procesy chemiczne i klimat naszej planety. Jednym z ciekawszych projektów naukowych było badanie zależności miedzy wzrostem glonów oceanicznych a klimatem. Rozważania owe prowadziły do wniosku, że działalność tych morskich organizmów ma wpływ na tworzenie się chmur, zwiększających chociażby albedo planety. Hipoteza Gai w przyszłości być może będzie jedną z podstawowych teorii wykładanych w szkołach, dlatego warto się z nią zapoznać. Najlepiej zatem sięgnąć do literatury, zwłaszcza do prac jej twórcy.

——————————————————————————
Czy jest Gaja i jaka jest rola człowieka?
autor :darayavahus

Gaja jest największą forma życia, automatycznie optymalizującym się systemem; czy nazwać ją superorganizmem, to bardziej kwestia terminologii niż istoty zagadnienia. Zdolność do homeostatycznej regulacji jest nieodłączną cechą planety, na której istnieje życie. Naukowe rozstrzygnięcia stanowić będą jedynie potwierdzenie tej teorii świata.

    „Nazwa żyjącej planety, Gaja, nie jest synonimem biosfery, czyli tej części Ziemi, zamieszkanej przez żywe istoty. Nie jest też tym samym, co flora i fauna (biota), które są zbiorem wszystkich indywidualnych żywych organizmów. Flora i fauna + biosfera razem tworzą część, ale nie całość Gai. Tak jak muszla jest częścią ślimaka, tak samo skały, powietrze i oceany są częścią Gai. Gaja trwa w ciągłości z przeszłością sięgającą aż do samych początków życia, a w przyszłości będzie trwać tak długo, jak będzie trwać życie. Gaja, jako żywa istota planetarna, posiada właściwości, które wcale nie są łatwo dostrzegalne jedynie poprzez wiedzę o pojedynczych gatunkach czy populacjach organizmów razem żyjących…” (J. Lovelock, „The Ages of Gaia”)

[...] W tym miejscu nieuchronnie pojawia się pytanie o rolę człowieka.
Jakkolwiek optymistycznie nie spojrzelibyśmy na ostateczne możliwości adaptacyjne Gai, to nie ulega kwestii, że dotychczasowa i obecna działalność człowieka jest przyczyną istotnych zmian w biosferze – wymierania i zmniejszania się populacji wielu gatunków. Spadek różnorodności życia na Ziemi i zanikanie naturalnych ekosystemów przybiera katastrofalny rozmiar.

Równowaga Gai może być zachwiana w przypadku wielkich kataklizmów, np. trzęsień ziemi czy zderzeń z wielkimi meteorytami. Do podobnego załamania może dojść wskutek przerostu ludzkiej populacji.

Do tej pory, w fanerozoiku, miało miejsce pięć „wielkich wymierań”:

    1)     ordowik – sylur (~435 mln lat);
    2)     dewon – karbon (~360 mln lat);
    3)      perm – trias (~250 mln lat) – najbardziej katastrofalne, wyginęło wtedy ponad 90% form życia;
    4)     trias – kreda (~200 mln lat);
    5)      kreda – trzeciorzęd (~65 mln lat) – najprawdopodobniej spowodowane impaktem asteroidy, m.in. wyginięcie dinozaurów.

Oprócz powyższych miało miejsce szereg mniej ekstremalnych katastrof, z których ostatnia miała miejsce na przełomie paleocenu i eocenu (~38 mln lat temu).

Świadomość, że Gaja przetrwała niejednokrotnie wielkie globalne kataklizmy, pozwala mieć nadzieję, że i tym razem powróci do stabilności, odbudowując różnorodność życia i homeostazę, jak to już kilkakrotnie miało miejsce w historii Ziemi.  Chociaż, jak pisze L. Margulis:  „ekspansja jednego gatunku zawsze musi skończyć się katastrofą, ponieważ żaden z nich nie może odżywiać się własnymi odpadami.” Ale to nie Gaja najbardziej ucierpi na naszej destrukcyjnej działalności, tylko my sami – równowaga biologiczna zostanie przywrócona – z nami lub bez nas…Gaja przetrwa – POMIMO obecności tak destruktywnego gatunku, jak Homo sapiens.

——————————————————————————
Ekologia na miarę Gai

autor: Remigiusz Okraska

Ponad dwadzieścia lat od oryginalnego wydania, polska edycja słynnej książki Jamesa Lovelocka „Gaja. Nowe spojrzenie na życie na Ziemi” trafiła na księgarskie półki. Swego czasu wywołała ona sporą burzę intelektualną, zarówno w kręgu naukowców-przyrodników, jak i wśród humanistów czy po prostu ludzi zainteresowanych problematyką ochrony ziemskiego ekosystemu. Jako taka, jest częścią swoistego kanonu myśli ekologicznej.

Częścią kontrowersyjną – dodajmy. Swoista „obrazoburczość” tej książki dotyczy nie tylko naruszania dogmatów eksploatatorów Ziemi i ich światopoglądu, ale także tych twierdzeń, które za pewnik przyjęły uważać środowiska obrońców przyrody. Książka Lovelocka stawia na głowie wyobrażenia o Ziemi i roli człowieka. Jeśli ktoś sądził, że głęboka ekologia zadaje głębokie pytania w kwestii problemów ekologicznych, to czytając książkę Lovelocka będzie miał poczucie obcowania z pytaniami jeszcze głębszymi. Dzieje się tak dlatego, iż głęboka ekologia patrzy na świat przede wszystkim z perspektywy człowieka, choć nie jego stawia na piedestale. Natomiast Lovelock przynajmniej częściowo przekracza takie ograniczenia, spoglądając na Ziemię z punktu widzenia… Ziemi.

Jak przyznaje sam autor w zamieszczonej w polskiej edycji przedmowie do trzeciego wydania anglojęzycznego (z 1995 r.), dziś napisałby tę książkę inaczej, nie popełniłby w niej tylu pomyłek i dysponował większą ilością argumentów na poparcie swej tezy. Pozostawił jednak całość prawie bez zmian, dokonując zaledwie korekty poważniejszych błędów zweryfikowanych w międzyczasie przez naukę, aby w ten sposób ukazać czytelnikom, w jaki sposób dochodził do swoich tez i skąd się wziął taki, a nie inny tok rozumowania. Dziś hipoteza Gai różni się nieco od pierwowzoru, jednak jej ogólne aspekty pozostają bez zmian. Dla polskiego czytelnika nie ma to w zasadzie znaczenia – jak w każdej całościowej teorii mniej ważne są tu spory i wątpliwości cząstkowe, bardziej istotny natomiast wymiar ogólny.

Starogrecka bogini Ziemi nosiła imię Gaja. To właśnie je zapożyczył Lovelock na potrzeby nazwania swej hipotezy. Nie przypadkiem – otóż głównym wnioskiem do jakiego doszedł, jest przeświadczenie, iż nie mamy do czynienia z Ziemią jako po prostu zbiorowiskiem przeróżnych organizmów, wytworów, substancji itp., powstałych na przestrzeni wieków i wchodzących przez lata w relacje ze sobą. Mamy natomiast do czynienia z superorganizmem – jedną, złożoną, spójną i harmonijną całością, która jest czymś więcej niż tylko sumą swych poszczególnych części. Gaja to po prostu – ujmując rzecz skrótowo – jedno wielkie ciało, w którym zachodzą wewnętrzne procesy, wzajemnie na siebie oddziałujące, a przede wszystkim służące dobru całości.

Lovelock swoją przygodę z Gają rozpoczął w trakcie uczestnictwa w projekcie NASA poświęconym badaniu ewentualnych przejawów życia na innych planetach. To właśnie porównanie Ziemi z nimi stanowiło impuls do rozważań nad fenomenem naszego ekosystemu (czy raczej: ziemskiej atmosfery) i „przyjaznością” jego warunków dla różnorodnych form życia. Owa niemająca odpowiedników kondycja Ziemi – utrzymująca się przez miliony lat – zapewniająca tak dogodne warunki życiu (nie życiu ludzkiemu, lecz życiu w ogóle), skłoniła naukowca do postawienia tezy, iż nasza planeta cechuje się stałym oddziaływaniem czynników, które sprawiają, że właśnie taka, „żywa” postać Ziemi jest jej stanem naturalnym. Jak pisze: „

Tak narodziła się hipoteza, wedle której cała żywa materia na Ziemi, od wielorybów po wirusy, i od sekwoi po glony, może być traktowana jako jedna żywa istota, manipulująca ziemską atmosferą dla swych własnych korzyści i obdarzona zdolnościami i możliwościami, których nie mają poszczególne części składowe”. A dalej dodaje: „/…/ zdefiniowaliśmy Gaję jako złożoną jednostkę obejmującą całą ziemską biosferę, atmosferę, oceany i gleby; całość to sprzężony, cybernetyczny układ nakierowany na poszukiwanie optymalnego dla życia środowiska fizycznego i chemicznego na naszej planecie”.

Cała książka jest fascynującą opowieścią o tym, jak powstawała Gaja – jak tworzyły się warunki sprzyjające życiu i jak następnie były podtrzymywane. Mimo istotnych zmian w układzie słonecznym, Ziemia stale utrzymywała temperaturę sprzyjającą rozwojowi życia, podobnie było z innymi czynnikami określającymi warunki bytowania ogółu organizmów, np. stężenie tlenu w atmosferze.
Stałe przystosowywanie się ziemskiego superorganizmu do ponadplanetarnych przeobrażeń odbywało się na drodze adaptacji do środowiska, choć w zasadzie można by powiedzieć, iż mieliśmy do czynienia z przekształcaniem środowiska wedle swoich potrzeb. Gaja w swoim własnym interesie nauczyła się „manipulować” otoczeniem tak, aby służyło w jak najlepszy możliwy w danym momencie sposób jej potrzebom. W książce Lovelocka możemy znaleźć dziesiątki przykładów, jak się to odbywało.

Jak wspomniałem, tezy Lovelocka stawiają na głowie wiele popularnych wyobrażeń. Widać to doskonale na przykładzie problemu zanieczyszczeń wytwarzanych przez gatunek ludzki. Z jednej strony, wbrew nonszalancji tych, którzy lekceważą problemy ekologiczne, Lovelock dowodzi, iż stanowi to poważny problem, mogący zagrozić ziemskiej równowadze i prowadzić do zaburzenia „życiogennych” warunków. Z drugiej jednak, wbrew ekologom, dowodzi, iż sama produkcja zanieczyszczeń nie jest czymś „wbrew naturze” – jak to czasami można usłyszeć w tych kręgach – lecz czymś jak najbardziej zgodnym z naturą, bo każdy organizm produkuje zanieczyszczenia, tym więcej, im bardziej jest on złożony. Wedle Lovelocka,

„Przeciwstawiając samych siebie naturze, myślimy zwykle o produktach przemysłowych jako czymś ťnienaturalnymŤ. W istocie są one równie naturalne jak wszystkie inne związki chemiczne na Ziemi, gdyż zostały wytworzone przez nas, a my – z pewnością – jesteśmy żywymi istotami. Pewnie, związki te mogą być trujące, mogą stanowić zagrożenie – na przykład gazy paraliżujące – ale równie groźne są przecież takie ťnaturalneŤ toksyny jak trucizna produkowana przez bakterię Clostridium botulinum”.

Problemem ekologicznym nie jest, wedle autora hipotezy Gai, produkcja zanieczyszczeń – problemem będzie ewentualnie to, że nie zdołamy poradzić sobie z nimi tak, aby nie stanowiły zagrożenia. Taka właśnie jest strategia Gai – zamiast prób „cofania” się do czasów, gdy danego problemu nie było, podejmuje ona wyzwania i – pisze Lovelock – „przystosowuje się do sytuacji i przemienia niszczycielskiego intruza w potężnego przyjaciela”.

Standardowa myśl ekologiczna ma w postaci wywodów Lovelocka znacznie więcej podobnych orzechów do zgryzienia. Wciąż patrzymy na Ziemię z punktu widzenia człowieka i to, co dobre dla nas samych, uważamy za dobre i niezbędne dla Gai. Stąd też ciągle rzutujemy swoje problemy na inne gatunki czy całą planetę, ani na moment nie porzucając antropocentrycznego spojrzenia. Tymczasem, dowodzi Lovelock, to, że człowiek ponosi dotkliwe straty z powodu skutków swej działalności wobec środowiska naturalnego nie oznacza, że zawsze w takim przypadku równie mocno cierpi na tym Gaja. Ma ona bowiem – wbrew naiwnym ludzkim wyobrażeniom – znacznie większą odporność na wszelakie zaburzenia i rozleglejszą zdolność dostosowywania się do zmiennych warunków. Świadczy o tym licząca wiele milionów lat historia ziemskiego życia – tylko tak młoda i krucha istota jak człowiek może odczuwać zagrożenie własnego życia w obliczu tych czy innych przekształceń środowiskowych. To zresztą w dużej mierze problem samego pojmowania życia – człowiek postrzega jako żywe głównie to, co widzi jako dynamiczne i rozwijające się na jego oczach. Jak pisze Lovelock, wbrew ludzkim wyobrażeniom, znacznie większe znaczenie z punktu widzenia żywotności biosfery ma tymczasem to życie, którego nie dostrzegamy – istniejące pod powierzchnią gleby oraz na dnie szelfów kontynentalnych.

Stąd już tylko krok do tak wywrotowego z punktu widzenia standardowej ekologii twierdzenia, że np. problem tzw. „dziury ozonowej” być może w ogóle nie jest problemem z punktu widzenia długofalowej kondycji Gai. Jest, i owszem, problemem człowieka i jego bezpośredniego przyrodniczego otoczenia – na zwiększonej dawce promieniowania UV ludzie ucierpieliby, być może wymarli, ale z punktu widzenia Gai nie miałoby to prawdopodobnie większego znaczenia.

Podobnie rzecz wygląda w przypadku innego straszaka – promieniowania jądrowego, które miałoby rzekomo oznaczać zagładę życia za Ziemi. Nic podobnego – twierdzi Lovelock – gdyż znów ucierpiałby głównie człowiek oraz inne duże zwierzęta i rośliny, ale nie życie jako takie, gdyż mikroorganizmy w zasadzie nie odczułyby tego oddziaływania. W ciągu lat, jakie minęły od powstania pierwszej wersji tej książki Lovelock nieco zmienił zdanie, uznając, iż problematyka dziury ozonowej i globalnego ocieplenia może być istotna z punktu widzenia równowagi i samoregulacji Gai. Pozostał jednak przy swojej opinii na temat promieniowania nuklearnego i dlatego też dał się poznać jako zwolennik elektrowni atomowych, przeciwstawianych użytkowaniu paliw kopalnych, powodujących w procesie ich spalania emisję do atmosfery licznych zanieczyszczeń, z którymi Gaja może mieć problemy m.in. ze względu na ich wysokie stężenie powstałe w krótkim okresie czasu.

Ekologia (jako postawa oraz jako ruch obrońców środowiska) musiałaby w świetle hipotezy Gai wyglądać nieco inaczej niż obecnie. Z punktu widzenia trwania życia na Ziemi najistotniejsze są bowiem nie tyle te czy inne gatunki, lecz utrzymanie przez planetę cybernetycznej zdolności do kontroli składu atmosfery i wierzchnich warstw litosfery. Jeśli ta zdolność zostanie utracona, Ziemi grozi powolne obumieranie, aż stanie się jałową planetą na wzór Marsa czy Wenus.
Nie oznacza to porzucenia ochrony ziemskiej bioróżnorodności, której to postawie autor hipotezy Gai nadaje „planetarny” sens – im więcej form życia, im większe ich zróżnicowanie, tym większą mamy pewność, iż sprawnie funkcjonują systemy regulacyjne planety, a procesy „dbałości” o dobro Gai przebiegają bez zakłóceń. Zaburzenie któregoś z „regulatorów” grozi utratą zdolności do zapewniania życiu odpowiednich warunków, co w efekcie przełoży się na postępującą utratę innych „regulatorów” i tak aż do zaniku życia.

Największymi i najbardziej istotnymi z punktu widzenia kondycji Gai siedliskami takich „regulatorów” są, wedle Lovelocka, oceany.

Oceany – pisze on – to „najważniejszy element globalnej maszyny parowej, która przekształca energię promienistą Słońca w ruch cząsteczek wody i powietrza, a potem rozprowadza tę energię po całej powierzchni planety. Ocean stanowi też rezerwuar rozpuszczonych w wodzie morskiej gazów, które regulują skład atmosfery i umożliwiają rozwój morskiego życia – około połowy całej żywej materii Ziemi”.

Także oceany, podobnie jak cała Gaja, podlegają tendencjom autoregulacyjnym – np. stężenie soli w nich nie uległo większym przemianom na przestrzeni milionów lat, mimo iż rzeki i deszcze stale wypłukują sól z gleby i niosą do mórz i oceanów. Podobnie było z innymi procesami zachodzącymi w ich wodach, choć nie wszystkie potrafimy wytłumaczyć i znaleźć związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy działalnością poszczególnych organizmów.

To właśnie oceany i zasiedlające je organizmy powinny stać się „oczkiem w głowie” człowieka i na ich ochronie musimy skoncentrować wysiłki na rzecz Gai. Nie o całe oceany tu jednak chodzi – ich szczególnie istotnymi częściami są wody przybrzeżne i szelfy kontynentalne, to tam bowiem zgromadziło się największe bogactwo życia, w tym także organizmy, które Lovelock podejrzewa o pełnienie istotnych funkcji regulacyjnych dla całej planety; ma na myśli szczególnie glony morskie, które absorbują i wiążą jedne substancje z otoczenia, a uwalniają do atmosfery inne. Drugim ważnym składnikiem ziemskiego ekosystemu są – tu autor hipotezy Gai formułuje opinie podobne do ogółu ekologów – lasy deszczowe występujące w strefie tropikalnej. Także one zdają się pełnić istotną rolę regulacyjną i z punktu widzenia interesów Gai powinny w możliwie największym stopniu zostać wyłączone z eksploatacji. Jak pisze Lovelock,
„to, co robimy z naszą planetą, może zależeć w dużej mierze od tego, gdzie to robimy”.

Napisałem kilka wersów wyżej: „z punktu widzenia interesów Gai” – taka jest bowiem optyka Lovelocka. Nie znaczy to, że nie rozważa on czy nie docenia roli człowieka. Czyni to jednak nie z punktu widzenia naszego gatunku, lecz mając na uwadze całokształt ziemskiego życia, czyli kondycję Gai. W takiej perspektywie człowiek jawi się jako jeden z wielu elementów większej układanki – jednym razem „zły” (może bowiem swoją działalnością zagrozić ziemskim procesom regulacyjnym i w ten sposób zapoczątkować obumieranie Gai), innym razem z kolei jako „dobry” (gdyż może świadomie przyjąć rolę jednego z wielu elementów Gai i okiełznać własne postępowanie).

Rola naszego gatunku rośnie wraz z tym, jak zwiększa się jego liczebność i aktywność, ponieważ wówczas oddziałujemy na planetarne procesy mocniej niż wtedy, gdy było nas mniej i byliśmy bardziej „bierni”.

Wraz z ludzkim potencjałem wzrasta człowiecza odpowiedzialność za kondycję planety. Odpowiedzialność także za nas samych, gdyż jak pisze Lovelock, „Nie ma zapewne ani przepisów, ani praw, którymi musimy się kierować, żyjąc wraz z Gają. Dla wszystkich naszych działań są tylko konsekwencje”. Co mając na uwadze, zachęcam do lektury książki Lovelocka.

http://zenforest.wordpress.com/2010/01/06/hipoteza-gai/

Źródła :

http://www.obywatel.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=473

http://www.bams.cm-uj.krakow.pl/bams_pdf/375-380_korpikiewicz.pdf

http://www.ifj.edu.pl/publ/reports/rep_pop/1.pdf?lang=pl

http://www.lop.org.pl/_files/fck2/File/pisz%20o%20przyrodzie/gaja.pdf

http://www.eioba.pl/a89056/hipoteza_gai
« Ostatnia zmiana: Sierpień 01, 2010, 21:52:53 wysłane przez Michał-Anioł » Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Strony: 1   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

foside krwawawataha pet-city knieja suerte