Choose fontsize:
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
 
Strony: « 1 2 3   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Depopulacja ludzkości fakt czy mit  (Przeczytany 17891 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
bou
Aktywny użytkownik
***
Wiadomości: 126


Zobacz profil
« Odpowiedz #20 : Kwiecień 08, 2010, 23:15:18 »

a tu kilka ciekawych slow
<a href="http://www.youtube.com/v/Fhw7tKMnsuo&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/Fhw7tKMnsuo&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;425&quot; height=&quot;344&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/Fhw7tKMnsuo&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/Fhw7tKMnsuo&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1&amp;&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;425&quot; height=&quot;344&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>
http://www.youtube.com/watch?v=Fhw7tKMnsuo
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 08, 2010, 23:25:40 wysłane przez Leszek » Zapisane
MEM HEI SHIN
Aktywny użytkownik
***
Wiadomości: 224


Zobacz profil Email
« Odpowiedz #21 : Kwiecień 08, 2010, 23:24:59 »


No cóż..... szaman ma obsolutną rację.
Zadziwia mnie wręcz, że z pozoru taki prosty człowiek, a potrafi rozróżnić, (czyli jest świadomy) co jest czym.Czyli co jest narzędziem,  co jest  dziełem, a co jest jego interpretacją.

Mówi on też o bardzo ważnej rzeczy.Mówimy o pospolitym wręcz zjawisku w społecznej świadomości zwanej przywiązaniem, lub utożsamianiem.
Czyli identyfikacji z czymś, kim nie jesteśmy i nie ma to wpływu na nasze życie, co jest kolejną iluzją i projekcją.


 
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 08, 2010, 23:32:24 wysłane przez MEM HEI SHIN » Zapisane

Świat potrzebuje nowej wiedzy, dzięki której nauczylibyśmy się wsłuchiwać w ciszę swego serca.....
east
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 620


To jest świat według Ciebie i według mnie


Zobacz profil
« Odpowiedz #22 : Kwiecień 08, 2010, 23:39:40 »

tijavar pięknie napisałaś. Oczywiście "Afryka" ma naszą świadomość pobudzać do współczucia oraz dobrych intencji, wszak Afryka to kolebka ludzkości.

Afryka o której wiem z różnych źródeł, to świat wielkich kontrastów, W Grudniu 2009 miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z autorami foto-wyprawy do Ugandy. Projekt Uganda :

W czerwcu tego roku Michał Kruszona i Robert Swornowski – podróżnicy, goście grudniowego „Projektu Uganda” - przejechali ponad tysiąc kilometrów przez Ugandę, korzystając wyłącznie z lokalnej komunikacji. Ostatnim celem ich podróży była misja franciszkańska w Kakooge, niewielkiej miejscowości położonej na północ od Kampali, i realizacja w tamtejszej szkole projektu fotograficznego. Kilkanaście jednorazowych aparatów fotograficznych zostało rozdanych wybranym z tłumu dzieciom, dla których był to pierwszy kontakt z fotografią. Efektem ich pracy to dziesiątki klisz pełnych pięknych zdjęć. Spośród czterystu fotografii wybrano 35.
http://cjg.gazeta.pl/cjg_szczecin/2,0E,,,,-17821131,V_CJG_EVENTS.html

Na spotkaniu na żywo bohaterowie wyprawy opowiadali o życiu w Afryce, o tym jak szybko można tam stracić życie i jak mocno jest ono powiązane z muzyką , jak wplecione w otaczającą ludzi naturę. Dzień przynosi rozliczne tragedie . Ludzie umierają na poboczach ulic i tam , na miejscu są grzebani - nie ma żadnych krzyży. Nikt nie rozpacza specjalnie , bo śmierć jest wpisana w życie. Za to każdej nocy rozbrzmiewają afrykańskie bębny tak jakby dźwięk był sam w sobie jednym z najważniejszych rytuałów życia.

Potrzebowalibyśmy na prawdę dużo miłości, aby zrozumieć Afrykę i aby ona zrozumiała nas.

Na tym najbiedniejszym z kontynentów ludzie żyją zupełnie innym rytmem, którego my, naszym europejskim rozumem nie potrafimy objąć, gdyż jesteśmy ukształtowani przez wartości, wpajane nam od dziecka w naszej cywilizacji.
Jedynie empatia i zwykła, ludzka życzliwość umożliwiły naszym białym rodakom na ukończenie tego Projektu. Być może dlatego zdjęcia wypadły na prawdę pięknie.
Nasłuchałem się wielu opowieści o ludziach z Europy, którzy w Ugandzie próbowali odnaleźć nowe życie. Niektórym udało się przystosować, ale generalnie europejskie organizmy są w Afryce wystawione na zagrożenia , które tubylcy znoszą bez większego uszczerbku dla zdrowia , a to z powodu tego, że w Europie nigdy nie byliśmy  narażeni na afrykańską egzotykę ( malaria , ukąszenia jadowitych owadów, oparzenia słoneczne, dokuczliwe drobnoustroje, bakterie ) . To jest zupełnie inny świat i nawet największa miłość nie jest w stanie tego zmienić.
Być może niektórzy Mistrzowie są w stanie z pola świadomości dostroić swoje organizmy do zupełnie nowych warunków, jednak wymagałoby to na prawdę mistrzowskiego opanowania technik rezonansowych.
Zresztą kto wie  czego tak na prawdę jesteśmy w stanie dokonać.
Zapisane

..  " wszystkie te istnienia, które Cię otaczają są w Tobie " naucza   Mooji -  " są w Twoim umyśle, są w  Twojej świadomości . Wydaje Ci się , że patrzysz na inne ludzkie umysły , ale wszystkie te umysły egzystują w Tobie ponieważ Ty jesteś tym, który je postrzega. TO JEST ŚWIAT WEDŁUG CIEBIE "
tijavar
Gość
« Odpowiedz #23 : Kwiecień 09, 2010, 00:52:53 »

east, <przytul>   Uśmiech
Zapisane
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #24 : Kwiecień 10, 2010, 02:07:01 »

Są i dobre wiadomości?

Żyjemy w kraju, który ma pod dostatkiem wody pitnej. Wprawdzie hydrolodzy alarmują, że ilość dostępnej, czystej wody się zmniejsza, ale przeciętny Polak tego nie odczuwa. Wartość wody doceniają naprawdę dopiero ludzi z obszarów dotkniętych suszą, gdzie każdy kubek pitnej wody jest niemal na wagę złota. Wprawdzie większość obszaru naszej planety pokrywa woda, ale słona - nie nadająca się do picia. Również większość wód słodkich jest już zanieczyszczona.

Tam gdzie nie ma źródeł słodkiej wody, a jest dostępna woda morska, można ją odsalać. Niestety, istniejące instalacje odsalające to olbrzymie kompleksy, drogie w budowie i utrzymaniu nawet dla zamożnych krajów, a co tu dopiero mówić o biednych regionach, które najczęściej dotknięte są brakiem wody. Są też oczywiście inne technologie. Wiele osób słyszało o woreczkach, w jakie wyposażona jest na przykład armia amerykańska:,wystarczy wlać do nich dowolną wodę: słoną, brudną, a z drugiej strony wylatuje już czysta. Ale cóż tu kilka łyków czystej wody, kiedy głodująca Afryka potrzebuje niezliczonej jej ilości?

Najnowocześniejsze dotąd metody odsalania wody to filtrujące membrany, działające na zasadzie tzw odwróconej osmozy. Ten tajemniczy termin oznacza tyle, że pod wysokim ciśnieniem przez niewielkie otwory w półprzepuszczalnej błonie woda przenika bez trudu, natomiast sól i inne zanieczyszczenia zatrzymują się na niej. Jednak poza koniecznością zapewnienia odpowiedniego ciśnienia, a więc dużych kosztów energii, metoda ta ma wiele innych wad.
Nowa nadzieja zaświtała dzięki naukowcom i inżynierom z UCLA
http://kopalniawiedzy.pl/odsalanie-woda-pitna-odwrocona-osmoza-UCLA-Nancy-H-Lin-Yoram-Cohen-10115.html

no i złe


Właśnie trwa budowa tamy Gible III, która będzie najwyższą i drugą co do wielkości taką konstrukcją w Afryce. Projekt uderzy w 200 tysięcy rdzennych mieszkańców niższej Doliny Omo, którzy egzystując w trudnym półsuchym klimacie już teraz zmagają się z okresowym niedoborem żywności.

1. DOLINA OMO I JEJ MIESZKAŃCY

Niższa Dolina Omo stanowi szczególny obszar kulturowy i przyrodniczy północnej Afryki. Pomimo gorącego, półsuchego klimatu dolina odznacza się urozmaiconym krajobrazem, począwszy od łąk a skończywszy na starych nadrzecznych lasach. Ze względu na swoją wartość archeologiczną i geologiczną kraina znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Wzdłuż rzeki Omo żyje szereg plemion takich jak Bodi, Daasanach, Kara, Mursi, Kwegu (Muguji) i Nyangaton. Chociaż sucha ojczyzna tych ludów należy do jednej z najmniej sprzyjających na ziemi tutejsi mieszkańcy doskonale wpasowali się w ograniczenia środowiskowe, tworząc unikatowe i samowystarczalne społeczności.

Kapitalne znaczenie dla przeżycia tubylców oraz środowiska obszarów nadrzecznych mają okresowe wylewy rzeki, które użyźniają wysuszone grunty i utrzymują bioróżnorodność regionu. Wycofujące się wody powodziowe pozostawiają żyzne muły na szkielecie, których tubylcy sadzą min. kukurydzę i fasolę. Niewielkie, półwędrowne plemię zbieraczy i myśliwych, lud Kwegu polega na rzece Omo jako miejscu połowu ryb, które stanowią ważny składnik ich diety.

Najważniejszym, swoistym centrum wokół, którego toczy się życie większości plemion to hodowla zwierząt: bydła, kóz i owiec. Hodowla zwierząt dostarcza mleka, krwi i mięsa i jest kotwicą, która zabezpiecza egzystencje plemienia gdy deszcze i zbiory zawiodą oczekiwania społeczności. Bydło to również ważny środek płatniczy oraz towarzysz niedoli. Bodi intonują pieśni i wiersze dla swych krowich ulubieńców. Podczas pory suchej tutejsze plemiona, w tym Mursi i Nyangton kopią głębokie doły w korycie rzeki tak aby pozyskać wodę pitną dla siebie i zwierząt.

Inne ludy takie jak Hamar żyją dalej od rzeki ale sieć etnicznych zależności i przymierzy pozwalają im uzyskać dostęp do obszarów zalewowych, zwłaszcza w okresach niedoboru. Współpraca to nie jedyny model relacji międzyplemiennych w obszarze Omo. Dolina wielokrotnie stawała się już świadkiem tubylczych potyczek dyktowanych nie tylko zaszłościami ale i rywalizacją o wąskie zasoby naturalne (pastwiska dla bydła, krowy, żyzne obszary)

2. TAMA NA RZECE OMO

Wiele dzielnic współczesnej Addis Abeby, stolicy Etiopii nie różni się szczególnie od innych dobrze prosperujących miast w Azji i w Europie. Samochody sunące miejskimi arteriami oraz wysokie, wielopiętrowe budynki rosnące jak grzyby po deszczu, to wyraz pędu ku tzw. dobrobytowi i zasobności tak często przedkładanych ponad wartości oraz idee wyższe. Współczesna Etiopia to już zupełnie inny kraj aniżeli ten do, którego przy niemej akceptacji Ligi Narodów, wkroczyła faszystowska armia Mussoliniego w 1936 roku. Zmiany technologiczne i industrialne również i tu generują nowe potrzeby oraz żądania, w tym rosnące zapotrzebowanie na energię.

Rosnące zapotrzebowanie na energię rząd etiopski postanowił rozwiązać, wykorzystując naturalne siły i pokłady przyrodnicze. Jednym z głównych projektów stała się budowa serii 5 kaskadowych tam ochrzczonych nazwą Gible, które położą się klamrą na rzece Omo. Pierwsze dwie serie tamy są już gotowe zaś trzecia, Gible III jest właśnie w budowie. Budowę tamy prowadzi włoskie przedsiębiorstwo Salini Constructori, które rozpoczęło prace w 2006 roku. Gible III ma być gotowa w roku 2012 (chm)a już teraz włoscy inżynierowie mogą pochwalić się 1/3 ukończonych prac. Projekt budowy tamy Gible III stanowi największą inwestycje w historii Etiopii. Tama pochłonie kwotę w wysokości 1,4 miliarda Euro, stając się najwyższą i drugą co do wielkości tego typu konstrukcją w Afryce. Ściana Gible III będzie mieć 240 metrów wysokości i wygeneruje energię o wartości 1800 MW.

Zainteresowanie projektem wyraził szereg inwestorów z, których wielu rozważa ostateczne poparcie dla budowy Gible III. Wśród nich są: Afrykański Bank Rozwoju, Europejski Bank Inwestycyjny, Bank Światowy, JP Morgan Chase (tutaj możliwość pożyczki w wysokości 400 mln dolarów) oraz rząd włoski.

3. KONSEKWENCJE BUDOWY TAMY

Rzeka Omo liczy sobie 760 km długości, kładąc swój bieg między wyżyną po stronie etiopskiej a Jeziorem Turkana w Kenii do, którego zarazem wpływa. Budowa serii tam spośród, których rozmiarami wyróżni się właśnie wznoszona Gible III, skutkować będzie znacznymi konsekwencjami dla środowiska oraz biegu rzeki. Obecnie wznoszona konstrukcja przyniesie znaczne zaburzenia w dotychczasowym życiu rzeki oraz jej terenów nadbrzeżnych. Gible III utworzy olbrzymie rozlewisko, sztuczne i bierne jezioro, którego długość może sięgać nawet 150 kilometrów.

Budowa tamy zakłóci proces wylewania, niszcząc lasy dookoła rzeki oraz niwelując zdolność plemion niższej Doliny Omo do uprawy i zbioru wystarczającej liczby żywności. Już teraz tubylcze społeczności niższej doliny Omo borykają się z okresowym głodem. W listopadzie 2009 roku zmarło sześciu członków plemienia Kwegu, w tym dwójka dzieci oraz czwórka dorosłych. Kwegu, polegający – w większym stopniu niż inne społeczności – na zbieractwu i połowie ryb będą szczególnie podatni na perturbacje spowodowane uruchomieniem tamy. Członek plemienia Kwegu przestrzegał: „Ludzie Kwegu są głodni. Inne plemiona mają bydło i krew. My nie mamy bydła; jemy z rzeki Omo. Zależymy od ryb, one są jak nasze bydło. Jeżeli powodzie rzeki Omo odejdą, umrzemy.”

Ostatnie duże deszcze w obrębie Doliny Omo spadły trzy lata temu.

Gible III będzie mieć niepomierny wpływ na życie społeczności w obszarze Doliny Omo. Zmiany środowiskowe zakłócą podstawowe dobra egzystencjalne tubylców oraz zatrzęsą wątłym, ciągle niestabilnym pokojem w regionie.

Rzeka Omo jest najważniejszym ciekiem wodnym zasilającym Jezioro Turkana po stronie kenijskiej. Wokół jeziora żyje około 300 tysięcy ludzi, którzy pasą tam bydło oraz łowią ryby. Prognozy ostrzegają, że budowa tamy w znacznym stopniu zmniejszy ilość wody docierającej bezpośrednio do jeziora za pośrednictwem rzeki Omo. Najbardziej pesymistyczne przypuszczenia zakładają, że poziom wód w jeziorze, będącym podstawą przeżycia wielu kenijskich plemion, spadnie nawet o 10 metrów.

4. ZUCHWAŁOŚĆ ETIOPSKICH POLITYKÓW

Już od kilkudziesięciu lat plemiona niższej Doliny Omo pozbawiane są dostępu do ziemi oraz jej kontroli. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku w obrębie doliny powstały dwa parki narodowe: Mago i Omo a tubylców wyłączono z programu zarządzania zasobami. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego gdyby równocześnie nie udostępniono terenu parku dla turystów, którzy odtąd mogli korzystać z bogatej oferty safari. W latach osiemdziesiątych dużą część szczepowych ziem przemianowano na państwowe, zakładając nań irygowane gospodarstwa rolne.

Najnowszy projekt etiopskich notabli zakłada wydzierżawienie dużych obszarów plemiennej ziemi dla zagranicznych przedsiębiorstw i rządów w celu uprawy roślin służących do produkcji biopaliw.

Rdzenni mieszkańcy Doliny Omo nie mają wystarczających informacji na temat zagrożeń jakie niesie za sobą budowa tamy Gible III. Tubylcy wciąż tworzą wysoce zintegrowane społeczności plemienne, pozostając często poza etiopskim programem edukacyjnym. Procent osób posługujących się pismem jest tu najniższy w kraju.

Rząd Etiopii oraz kręgi zainteresowane realizacją projektu nie tylko negują zagrożenia jakie niesie za sobą projekt budowy tamy ale co więcej, skłonne są twierdzić, że przyniesie on tubylcom same korzyści. Już teraz zadbano o to aby powstrzymać wszelkie głosy krytyczne, mogące wywołać reakcje sprzeciwu ze strony tubylców i etiopskiego społeczeństwa. W lutym 2009 roku uchwalono dekret, który określa finansowanie organizacji pozarządowych. Według nowego prawa organizacje zajmujące się kwestiami związanymi z dobroczynnością, prawami człowieka oraz demokracją tylko 10% swoich środków mogą pozyskiwać z zewnętrznych źródeł.

Jest to posunięcie nie przypadkowe, mające zaszachować działania opozycyjne, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że niemal wszystkie środki wspierające organizacje o tym profilu pochodzą właśnie ze źródeł zewnętrznych. W lipcu 2009 roku Biuro Bezpieczeństwa Regionu Południowego odwołało upoważnienia dla 41 lokalnych stowarzyszeń społecznych, oskarżając je o brak kooperacji z polityką rządu. W obliczu ostatnich apodyktycznych posunięć rządu oraz administracji można śmiało zasugerować, że to jawna próba wyciszenia dyskusji i sprzeciwu wobec tamy Gible III.

5. OSTATNI DZWONEK DLA DOLINY OMO

Na początku 2010 roku w czterech miastach w Kenii zebrali się demonstranci aby zaprotestować przeciwko budowie tamy Gible III na rzece Omo. Reprezentanci organizacji FoLT (Przyjaciele Jeziora Turkana) wyrazili swoje zaniepokojenie projektem wskazując, że tama zmniejszy dopływ rzeki do Jeziora Turkana tak dalece, że zachwiana zostanie jego ekologiczna równowaga. Nie należy spodziewać się równie trzeźwej reakcji ze strony rządu kenijskiego. Już wcześniej umowa między rządami Etiopii i Kenii zagwarantowała temu ostatniemu bonus w postaci 500 MW produkcji jaką wygeneruje nowo budowana tama.

Realizacja projektu trwa więc w najlepsze. Partnerstwo rządu etiopskiego i włoskiego przedsiębiorstwa Salini Constructori posuwa przedsięwzięcie do przodu. Ostatnim ratunkiem, który może zablokować lub tymczasowo wstrzymać zamierzenia zespołu to wycofanie poparcia ze strony inwestorów i instytucji finansowych. Afrykański Bank Rozwoju, Europejski Bank Inwestycyjny, Bank Światowy, rząd włoski. Czy którykolwiek z owych decydentów opamięta się wznosząc się ponad pragmatyzm rynku i ekonomii? Oczywiście, można zasłonić się ślepym argumentem, że budowa tamy to zastrzyk dla etiopskiej gospodarki i ekonomii (czyt. propagandowe: „Super! Wszystkim będzie żyło się lepiej”).

Ostatnie kilkadziesiąt lat to powolne pozbawianie tubylców z niższej Doliny Omo ich niezależności oraz stabilności gospodarczej. W latach osiemdziesiątych XX wieku fala głodu jaka przetoczyła się przez Etiopię poruszyła obiektywy medialne na całym świecie. Dzisiaj jednak, gdy z wolna, korzystając z podium władzy spycha się ku przepaści podstawy utrzymania względnie niezależnych społeczności takich jak Kwegu , nie widzimy już równie krzepkich reakcji.

Etiopskie rządy, jako nominalni ojcowie wszystkich ludów żyjących w granicach etiopskiego państwa powinny wspierać wszelką niezależność oraz podstawy utrzymania lokalnych społeczności. Tymczasem stajemy się świadkami starej reguły kiedy tzw. dobro społeczne próbuje realizować się kosztem lub na szkielecie praw i dobra innych. Zastanawiającym jest paraliż reakcyjny Unii Europejskiej (mam tu na myśli również wszystkie jej państwa), która odwołuje się do idei solidarności i sprawiedliwości społecznej a, której podmioty pośrednio a nawet bezpośrednio uczestniczą w procesie uwierzytelniającym realizację budowy tamy Gible III.

Plemię Surma spokrewnione z Mursi, zamieszkującymi niższą Dolinę Omo słynie z zwyczajowych walk kijami podczas ceremonii donga. Te walki mające podstawę kulturową służą również rozładowaniu napięć społecznych. Brutalność tych potyczek mogąca zaszokować obserwatora z zewnątrz pozostaje niczym w porównaniu z usystematyzowanym i odgórnym procesem przemocy ekonomicznej jakiemu poddawani są tubylcy ze strony magla ekonomicznego z Addis Abeby. Jego najważniejsza i nieuchronnie zbliżająca się odsłona to tama Gible III, która zmieni środowisko regionu. Za nią przyjdą uprawy i biopaliwa; a, że rynek inwestycji nie lubi wegetacji w następnych latach możemy spodziewać się nowych pomysłów.

Drogi czytelniku! Pomimo, że dzieje przedstawione powyżej realizują się najprawdopodobniej daleko od miejsca w, którym się znajdujesz to masz wszelkie prerogatywy, własne sumienie, wolę i godność aby już dziś, we własnym zakresie przeciwstawić się budowie tamy oraz zagrożeniu jakie czyha na mieszkańców Doliny Omo.

Napisz list na poniższy adres, domagając się wstrzymania budowy tamy Gible III oraz obrony niezależności plemion z Doliny Omo. Wskaż na to, że projekt zachwieje podstawowymi środkami utrzymania tubylców, przyczyniając się do zaistnienia ognisk głodu:

Meles Zelawi
Prime Minister
Prime Minister’s Office
PO Box 1031
Addis Abeba
Ethiopia

Ambasada Etiopii
Boothstrasse 20 A,
D-12207 Berlin

Poinformuj o sytuacji przedstawiciela polskiego rządu:

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Donald Tusk
Premier Rzeczpospolitej Polski
Al. Ujazdowskie 1/3
00-583 Warszawa

Masz również możliwość podpisania poniższych petycji, które bezpośrednio ujmują się za obroną Doliny Omo oraz jej mieszkańców:

http://www.survivalinternational.org/actnow/writealetter/omovalley

http://www.stopgibe3.org/pages/petition.php
http://wolne.media.pl/
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 10, 2010, 02:47:28 wysłane przez Michał-Anioł » Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
east
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 620


To jest świat według Ciebie i według mnie


Zobacz profil
« Odpowiedz #25 : Kwiecień 11, 2010, 14:19:04 »

Ludzkie życie jest nierozerwalnie związane z pitną wodą. Wymyślamy różne technologie oczyszczania wody i wciąż się .. nie opłaca.
Tymczasem natura daje nam w prezencie oczyszczalnie i to za darmo...

Cytuj
W sytuacji, gdy aż 1,1 miliarda ludzi na świecie nie ma łatwego dostępu do wody pitnej, każda technologia pozwalająca na oczyszczenie tej niezwykle ważnej cieczy jest na wagę złota. Na szczęście wiele wskazuje na to, że przygotowanie wody nadającej się do picia przez ludzi jest możliwe (lub przynajmniej znacznie ułatwione) dzięki nasionom pospolitej rośliny uprawianej... na wielu terenach dotkniętych jej niedoborem.

Zespół Habauki Kwaambwy z Uniwersytetu Botswany zajął się drzewem Moringa oleifera nieprzypadkowo. Jest to pospolita roślina uprawiana w niektórych krajach Afryki, Ameryki Południowej i Centralnej oraz Azji. Już kilka lat temu ustalono, że jedna z protein wytwarzanych przez nasiona tego organizmu, zwana białkiem koagulującym, posiada zdolność do wychwytywania wielu rodzajów substancji zawieszonych w wodzie i wytrącania się wspólnie z nimi z zawiesin. Naukowcy chcieli obliczyć, na ile silne jest wiązanie potencjalnych zanieczyszczeń przez to białko.

Na podstawie przeprowadzonych analiz ustalono, że zdolność białka koagulującego do wiązania drobin zawieszonych w wodzie zaczyna się już przy jego stężeniu odpowiadającym 0,025% stężenia występującego w nasionach. Co więcej, pomiary dynamiki tego procesu wskazują, że nawet niewielki wzrost stężenia badanej proteiny pozwala na znaczne zwiększenie skuteczności procesu oczyszczania.

Odkrycie dokonane przez zespół pana Kwaambwy potwierdza zdolność białka koagulującego do usuwania niektórych substancji obniżających jakość wody. Dodatkowo badacze wstępnie ustalili dawki potrzebne do skutecznego oczyszczenia wody z myślą o jej przeznaczeniu do konsumpcji przez ludzi. Biorąc pod uwagę, że nasiona M. oleifera są łatwo dostępne w wielu rejonach o utrudnionym dostępie do wody pitnej, praca zespołu z Uniwersytetu Botswany może więc doprowadzić do znacznej poprawy jakości życia na tych obszarach.
http://kopalniawiedzy.pl/forum/index.php?topic=14793


Ja ze swojego podwórka jeszcze dodam informację o wodzie z brzozy. Jest lekko słodka, orzeźwiająca i czysta. Pozyskać ją można wprost z rosnącej brzozy i od razu ugasić pragnienie.
To stary survivalowy sposób na napicie się czegoś dobrego w lesie. Natura jest pełna gotowych rozwiązań technologicznych i zawsze gotowa nam służyć, tylko my, ludzie dawno o tym zapomnieliśmy ....
Zapisane

..  " wszystkie te istnienia, które Cię otaczają są w Tobie " naucza   Mooji -  " są w Twoim umyśle, są w  Twojej świadomości . Wydaje Ci się , że patrzysz na inne ludzkie umysły , ale wszystkie te umysły egzystują w Tobie ponieważ Ty jesteś tym, który je postrzega. TO JEST ŚWIAT WEDŁUG CIEBIE "
Michał-Anioł
Moderator Globalny
Ekspert
*****
Wiadomości: 669


Nauka jest tworem mistycznym i irracjonalnym


Zobacz profil
« Odpowiedz #26 : Kwiecień 19, 2010, 18:29:04 »


Pod lufą karabinu – zapomniane konflikty
Opublikowano: 19.04.2010

Wiele kilometrów od naszych granic trwają wojny, w niejasnych okolicznościach znikają przeciwnicy rządu, a lokalnymi drogami suną sznury uchodźców. O wielu z tych wydarzeń nigdy nie usłyszysz.

Tysiące dzieci, kobiet i mężczyzn giną w trakcie konfliktów, które zwykło się określać jako “zapomniane”. Ich dramat rozgrywa się z dala od kamer światowych mediów. Te, zaprzątnięte “modnymi” tematami nie chcą lub nie mogą przybliżać dramatów peryferyjnych regionów, małych państw i odległych ludów.

TAK DALEKO STĄD

Istotą “zapomnianych” konfliktów jest nie tyle nawet ich “geograficzne”, co “geopolityczne” i “ekonomiczne” oddalenie. Z reguły toczą się bowiem z dala od granic najbogatszych państw świata, a jednocześnie dotyczą najbiedniejszych. Los tych krain i ludów ma minimalny wpływ na interesy głównych graczy naszego globu. Stąd też i zainteresowanie opinii publicznej (przynajmniej zdaniem medialnych decydentów) tą tematyką pozostaje minimalne.

Granica między “zapomnianym” a “nagłośnionym” konfliktem jest zresztą płynna. Podobnie rozmyta jest granica między tym, co już jest wojną, a tym co można scharakteryzować przez eufemizm “napięta sytuacja”.

“Zapomniane konflikty” rzadko są regularnymi wojnami prowadzonymi przez wrogie sobie państwa. Najczęściej stronami jest władza centralna i występujące przeciwko niej ugrupowania rebelianckie.

AFRYKA SPŁYWA KRWIĄ

Wśród regionów szczególnie często nawiedzanych wojnami złowrogie pierwsze miejsce należy z pewnością do Afryki, gdzie w ostatnich latach toczyło się bądź nadal toczy szereg mniej lub bardziej “zapomnianych” konfliktów. Wojenny walec przetoczył się przez takie państwa jak Liberia, Wybrzeże Kości Słoniowej, Demokratyczną Republikę Konga, Angolę, Burundi, Somalię, Sudan (m.in. dramat Darfuru) i Ugandę. Ale tak naprawdę, w ostatnich dekadach niewiele państw kontynentu długo cieszyło się pokojem i spokojem.


Dziecko-żołnierz podczas szkolenia wojskowego. Demokratyczna Republika Konga, 13.12.2003.

Polityka na Czarnym Lądzie latami budowana była na braku pozytywnych wzorców legalnego przejmowania władzy i tradycji społeczeństwa obywatelskiego – za co często znaczną winę ponoszą też kraje europejskie, w tym dawni kolonizatorzy. Zamiast demokracji i dobrobytu była bieda, analfabetyzm, powszechna korupcja i … całkiem sporo broni, o którą to dbali sponsorzy lokalnych satrapów – sponsorzy ze Wschodu i Zachodu, liczący na lojalność bez oglądania się na detale takie jak, “demokracja” i “prawa człowieka”.

Gdy skończyła się zimna wojna, dawne reżimy pozbawiane zewnętrznego wsparcia zaczęły się chwiać. Część upadła, oddając władzę tym, którzy z dużą trudnością budują dziś demokrację, ale spora część odchodząc, pogrążyła swe dawne włości w politycznym niebycie. Przez kontynent przetoczyła się fala wojen sukcesyjnych, w której stronami najczęściej były plemiona i klany.

Z czasem wojna stawała się dopuszczalnym i praktycznie jedynym znanym narzędziem zdobywania władzy w szeregu państw afrykańskich. Dziś z dużym trudem wychodzi ten kontynent z dekad naznaczonych przemocą.

Ale przecież na Afryce nie kończy się historia “zapomnianych konfliktów”.

RADYKALIZM I PRZEMOC

Jednym z czynników, które powodują zaostrzenie sytuacji w skali globalnej jest radykalizacja ruchów religijnych podszytych nacjonalizmem. Odnosi się to m.in. do integrystów islamskich, którzy na swój przewrotny sposób interpretują zasadę “świętej wojny”.

Tak jest w Azji Południowo-Wschodniej, a przykładem punktu zapalnego może być Mindanao na Filipinach, gdzie mniejszość Moro walczy o utworzenie niezależnego państwa islamskiego. Podobnie wygląda sytuacja w indyjskiej części Kaszmiru czy południowych rejonach Tajlandii. Z terrorem islamistów mierzy się Afganistan, o którym ostatnio ciszej, a w którym radykałowie wszelkimi metodami zwalczają “zachodnie” wpływy.

Południowe rejony Azji są też terenem starć pomiędzy małymi grupami etnicznymi a władzą centralną. Często konflikty te trwają od dziesięcioleci. Tak jest choćby w Birmie, gdzie z wojskami rządowymi walczą separatyści z ludów Karen, Szan i Kaczin. Niewiele lepiej sytuacja wygląda w Wietnamie i Laosie, gdzie mniejszościowe grupy etniczne pozostają w sporze z władzą centralną.

O własne państwa zbrojnie występują partyzanci z dwóch indonezyjskich prowincji: Aceh oraz Irian Jaya (Papua Zachodnia). Obie “zapomniane wojny” wiążą się z licznymi naruszeniami praw człowieka, głównie przez stronę rządową.

BARONOWIE NARKOTYKOWI I SZWADRONY ŚMIERCI

Wraz z zakończeniem zimnej wojny spadły na znaczeniu partyzantki lewicowe, w których “specjalizowała” się Ameryka Łacińska. Powody ich powstania nie znikły: rozpaczliwa bieda większości, bogactwo nielicznych. Jednak demokratyzacja państw regionu, jak też rozpad ZSRR, który wspierał finansowo wiele z tych ruchów spowodowały, że większość z nich przeszła od aktów przemocy do pokojowej walki wyborczej. Niemniej są takie kraje, gdzie mnogość formacji zbrojnych i nakładających się interesów nadal paraliżują działania na rzecz pokoju. Szczególne miejsce zajmuje tu Kolumbia, gdzie w różnych konfiguracjach występują (i z reguły zwalczają się) wojska rządowe, lewacka partyzantka, antypartyzanckie podziemne siły prawicowe i baronowie narkotykowi. Przy czym niełatwo zorientować się, gdzie kończy się polityka, a zaczyna narkobiznes.

Ameryka Łacińska naznaczona jest też niechlubnym dziedzictwem “szwadronów śmierci”, które bynajmniej nie zakończyły swego żywota wraz z zimną wojną. Formacje powiązane z policją, wojskiem czy latyfundystami nadal dokonują samosądów na ludności indiańskiej, rolnikach walczących o swą ziemię, miejskiej biedocie, działaczach na rzecz praw człowieka i ekologach. I jakkolwiek skala tego zjawiska jest różna, to z całą pewnością wiadomości, które o tych masakrach docierają do przeciętnego Europejczyka są nikłe, jeśli nie żadne.

Lista “zapomnianych konfliktów” jest oczywiście znacznie dłuższa. Są na niej też m.in. Nepal (krwawa wojna rządu z maoistowską partyzantką), Haiti (starcia przeciwników i zwolenników obalonego prezydenta Aristide’a), Czeczenia (temat, który często znika na długie miesiące mimo ogromu zbrodni popełnianych przez wojska Federacji Rosyjskiej) i szereg innych.

WIEDZA BOLESNA, ALE POTRZEBNA

Często podnoszą się głosy, że to nie nasz (czyli Europy, Stanów Zjednoczonych, cywilizacji zachodniej itp.) problem. “Jeśli chcą się mordować, niech to robią”.

To ciekawe, bo przecież historia pełna jest wydarzeń, które w dwuznacznym świetle stawiają nasz humanitaryzm i “cywilizacyjną wyższość”. W końcu to nasi przodkowie mordowali się w wojnach sukcesyjnych, religijnych i etnicznych. To w centrum Europy rozgrywał się koszmar Nocy Świętego Bartłomieja, na stosach płonęły tysiące “czarownic”, dymiły kominy hitlerowskich obozów śmierci, a komunistyczne represje pochłaniały miliony ludzkich istnień. A było jeszcze Kosowo, Srebenica, Naddniestrze, Irlandia Północna…




Gdy jest konflikt, są i jego ofiary, a w “zapomnianych konfliktach” duży ich odsetek stanowią najbardziej bezbronni i często najmniej lub wcale nie zaangażowani w walkę, w tym kobiety i dzieci. Są zatem ranni, są uchodźcy, są ofiary głodu będącego następstwem napiętej sytuacji, chorzy, pozbawieni domostw zniszczonych na skutek działań zbrojnych i represji. Są wreszcie dzieci wcielane do formacji militarnych wbrew swej woli. Jest więc problem, a w zasadzie cała masa problemów, które czekają na rozwiązanie. Przypomnijmy: kraje, które objęte są “zapomnianymi konfliktami” należą z reguły do najbiedniejszych, o słabym aparacie państwowym i systemie zabezpieczeń socjalnych. Nawet, gdy już zapanuje względna stabilizacja, same nie są w stanie poradzić sobie z ogromem problemów. A tu stawką jest człowiek i jego życie.

Dlatego właśnie “zapomniane konflikty” nie powinny być “zapomniane”.

Ale wiedza potrzebna jest i dlatego, by do takich konfliktów nie dopuszczać lub przynajmniej wpływać na ich ograniczenie. I tu jest najtrudniejsze zadanie. Niektórzy sądzą, że niewykonalne. Jednak lata pracy mediatorów, działaczy ruchów pokojowych i obrońców praw człowieka pokazały, że wszystko jest możliwe. Tak stało się choćby w Indonezji, gdzie nadal w prowincjach Aceh i Irian Jaya giną ludzie. Ale w tej samej Indonezji jeszcze niewiele lat temu trwał inny “zapomniany konflikt” – w Timorze Wschodnim. I mimo, że referendum w sprawie losów tego terytorium poprzedziły krwawe wydarzenia prowokowane przez stronę rządową, to jednak w efekcie politycznego rozwiązania zapanował pokój.

Na przemoc rozgrywającą się z dala od “spokojnej” Europy czy Ameryki Północnej można oczywiście zamknąć oczy. Ale można też je szeroko otworzyć by zobaczyć aż nazbyt wyraźnie , że pokój (podobnie jak dobrobyt) jest wartością będącą udziałem tylko części mieszkańców naszego globu. Zapominanie o reszcie może na dłuższą metę okazać się zawodne. Bo pożar, choć rodzi się daleko i od małej iskierki, to w końcu dociera jako niszcząca siła w najmniej oczekiwanym czasie i miejscu.

Choć może lepszym doradcą niż strach o siebie, powinna jednak być empatia? Ale to takie idealistyczne podejście.

Autor: Artur Sałaszewski
Zdjęcia: Eliana Aponte, Finbarr O’Reilly, Antony Njuguna i Carlos Barria
Źródło: Pomagamy
http://wolne.media.pl/
Zapisane

Wierzę w sens eksploracji i poznawania życia, kolekcjonowania wrażeń, wiedzy i doświadczeń. Tylko otwarty i swobodny umysł jest w stanie odnowić świat
Strony: « 1 2 3   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
BlueSkies design by Bloc | XHTML | CSS

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

tb klasztorna valiance wkp amigos